„Moja mama miała obsesję na punkcie swojego wieku. Gdy urodziłam dziecko, ani myślała zaakceptować faktu, że jest babcią”

starsza kobieta na siłę się odmładza fot. Adobe Stock, megaflopp
„Długo staraliśmy się z mężem o dziecko, więc gdy w końcu na teście pokazały się dwie kreski, natychmiast podzieliłam się z nią tą radosną nowiną. Byłam przekonana, że rzuci mi się na szyję, zacznie gratulować, skakać z radości. Tymczasem ona skrzywiła się, jakby co najmniej kilogram cytryn zjadła”.
/ 14.06.2023 07:15
starsza kobieta na siłę się odmładza fot. Adobe Stock, megaflopp

Mama zawsze miała obsesję na punkcie swojego wieku. Obrażała się, gdy ktoś pytał, ile ma lat, wpadała w rozpacz, gdy dostrzegła na twarzy zmarszczkę, rzucała słuchawką, gdy ktoś dzwonił z życzeniami urodzinowymi.

Regularnie odwiedzała salony urody, wklepywała w twarz i ciało tony kremów odmładzających i promieniała szczęściem, gdy słyszała, że wygląda raczej na moją siostrę niż matkę. Przez długi czas znosiłam to ze zrozumieniem i spokojem, bo jej obsesja wydawała mi się niegroźna.

Byłam nawet dumna z tego, że tak świetnie wygląda

Ale odkąd sama zostałam matką, coraz częściej z tego powodu dochodzi między nami do kłótni. Powód? Mama nie chce zaakceptować faktu, że jest babcią. I boję się, że to się nigdy nie zmieni.
Długo staraliśmy się z mężem o dziecko, więc gdy w końcu na teście pokazały się dwie kreski, natychmiast podzieliłam się z nią tą radosną nowiną.

Byłam przekonana, że rzuci mi się na szyję, zacznie gratulować, skakać z radości. Tymczasem ona skrzywiła się, jakby co najmniej kilogram cytryn zjadła.

– Nie cieszysz się? – Spojrzałam na nią zawiedziona.

– Cieszę się, cieszę… Ale nie mogliście jeszcze poczekać z tym dzieckiem? Jestem za młoda na babcię – odparła i natychmiast pobiegła do lustra w przedpokoju. Zrobiło mi się przykro, bo teściowa, na wieść o wnuku lub wnuczce, omal nie oszalała ze szczęścia. Wzruszona obiecywała pomoc.

Tymczasem moja mama stała przed lustrem i sprawdzała, czy od samej wiadomości, że zostanie babcią, nie przybyło jej kilku lat.

Rozżalona opowiedziałam wszystko mężowi

– Spokojnie, jak maluszek się urodzi, też oszaleje na jego punkcie. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze – pocieszał mnie. Bardzo chciałam w to uwierzyć, ale coś w środku mi mówiło, że nie będzie tak pięknie.

Moje przeczucia niestety się sprawdziły. Gdy pięć lat temu Zosia przyszła na świat, mama kupiła jej tonę ubranek, dwie tony zabawek, a potem od razu poleciała do kosmetyczki na najnowszy zabieg odmładzający. Później czasem zajmowała się wnuczką, ale tylko w domu.

Teściowa dumnie paradowała z wózkiem po osiedlu, a gdy nasza córeczka zaczęła chodzić, zabierała ją na plac zabaw. Chwaliła się wnuczką, rozmawiała z innymi babciami. Tymczasem moja mama nie chciała o tym słyszeć.

– Dlaczego nie chcesz wyjść z Zosią na spacer? Wstydzisz się jej, czy co? – zaatakowałam któregoś dnia

– Ależ skąd! Ale nie chcę, żeby ktoś wiedział, że jestem już babcią. To od razu dodaje z dziesięć lat – odparła z rozbrajającą szczerością. Już miałam jej powiedzieć, że to żaden argument i tylko się ośmiesza, ale machnęłam ręką.

Czułam, że to nic nie da

Tolerowałam więc jej fanaberie i cierpliwie czekałam, aż zaakceptuje fakt, że jest babcią. Wierzyłam gorąco, że w końcu zmądrzeje. Ale ostatnio stało się coś, co sprawiło, że ta wiara rozprysła się jak mydlana bańka.

To było dwa tygodnie temu. Mąż wyjechał na trzy dni w delegację, a ja musiałam zastąpić chorą koleżankę w pracy. Wiedziałam więc, że nie dam rady odebrać Zosi z przedszkola. Zazwyczaj w takiej sytuacji ratowała mnie teściowa, ale akurat też była zajęta.

Chcąc nie chcąc, zadzwoniłam więc do mamy. Kręciła nosem, mnożyła trudności, ale w końcu się zgodziła. Gdy późnym wieczorem wróciłam z pracy, córeczka już spała, a mama oglądała serial w telewizji.

– I jak tam było w przedszkolu? Nie dostałaś zawału, gdy musiałaś się przyznać, że jesteś babcią Zosi? – zapytałam, żartując.

– Oczywiście, że nie. A dlaczego miałabym dostać? – obruszyła się.

Byłam mile zaskoczona. Pomyślałam nawet, że to początek wyczekiwanej przeze mnie przemiany. Okazało się jednak, że nie.

Następnego dnia sama odebrałam córeczkę z przedszkola. Gdy przejechałyśmy do domu, dostrzegłam, że jest smutna i rozżalona. Natychmiast wzięłam ją na spytki i okazało się, że pokłóciła się ze swoją najlepszą koleżanką, Natalią. Bo ta nazwała ją przy wszystkich dzieciach wstrętną kłamczuchą.

– Ale dlaczego? Oszukałaś przyjaciółkę?  – dopytywałam się.

– Ja nie. Babcia – odparła.

– Słucham?

– No tak. Wczoraj powiedziałam Natalce, że odbierze mnie druga babcia. Ta, której nigdy nie widziała. Gdy więc po mnie przyjechała, Natalka podeszła, żeby się przywitać. A babcia wtedy bardzo się zdenerwowała. Zaczęła krzyczeć, że nie jest żadną moją babcią, że nikomu nie wolno tak o niej mówić. Natalka tak się przestraszyła, że pobiegła z płaczem do mamy. A dzisiaj nazwała mnie wstrętną kłamczuchą… Dlaczego? Przecież babcia jest moją babcią, prawda?

– Oczywiście, że tak. I bardzo cię kocha – przytuliłam córkę mocno. Nic więcej nie mogłam zrobić. Bo jak wytłumaczyć pięcioletniemu dziecku, że jej babcia ma obsesję na punkcie wieku?

Gdy Zosia poszła spać, od razu zadzwoniłam do mamy

Nie byłam przyjemna i miła, oj nie… Miałam nadzieję, że to nią wstrząśnie, zacznie się kajać, przepraszać. Ale nie… Zamiast uderzyć się w pierś, przeszła do ataku. Zaczęła krzyczeć, że nie szanuję jej uczuć, że słowo babcia kojarzy się jej ze starością, że ma prawo protestować, gdy ktoś ją w ten sposób nazywa.

– To może umówisz się z wnuczką, żeby mówiła do ciebie po imieniu? I to nie Katarzyno, ale Kasiu? Będziesz się wtedy czuła jak nastolatka – nie kryłam złośliwości. Mama jednak jej nie wyczuła.

– A wiesz, to naprawdę świetny pomysł! Muszę koniecznie porozmawiać o tym z Zosią – zapaliła się.

– Ani mi się waż! Zwariowałaś już do reszty, czy co? Jesteś dla Zosi babcią i tak będzie cię nazywać. Czy ci się to podoba, czy nie! – wrzasnęłam i się rozłączyłam. Miałam już dość wysłuchiwania tych bzdur.

Od tamtej pory mama prawie się do mnie nie odzywa. Jest obrażona. Próbowałam z nią jeszcze raz porozmawiać, ale nic to nie dało. Ba mam wrażenie, że pomysł, by Zosia nazywała ją Kasią, bardzo się jej spodobał. Boże, czy ona kiedyś się opamięta? Przecież żadna normalna babcia nie każe wnukom mówić do siebie po imieniu!

Czytaj także:
„Przez prawie 30 lat nie zdawałam sobie sprawy, że jestem w szponach nałogu. Musiało dojść do tragedii, żebym oprzytomniała”
„Mam tylko 18 lat i odkryłam, że jestem w ciąży. Ojciec dziecka zwiał, muszę znaleźć nowego tatusia, zanim się urodzi”
„Kłóciliśmy się z mężem prawie każdego dnia. W końcu mój tata pokazał mu niezawodny sposób na uratowanie naszego małżeństwa”

Redakcja poleca

REKLAMA