„Kłóciliśmy się z mężem prawie każdego dnia. W końcu mój tata pokazał mu niezawodny sposób na uratowanie naszego małżeństwa”

mężczyzna próbuje ratować związek fot. Adobe Stock, KMPZZZ
„Byliśmy sami ze swoim rocznym stażem małżeńskim oraz wszystkimi wątpliwościami, problemami i pytaniami. Na zewnątrz udawaliśmy, że cudownie nam się układa. Wstydziliśmy się przyznać, że niemal codziennie na siebie krzyczymy. Chyba dlatego tak się przeraziłam, kiedy mój tata oznajmił, że przyjedzie do nas na trzy dni”.
/ 10.06.2023 11:15
mężczyzna próbuje ratować związek fot. Adobe Stock, KMPZZZ

Dlaczego nie posprzątałeś poduszek?! Znowu pies na nich leży! Tyle razy prosiłam, żebyś je układał, jak wstajesz, a ty je znowu zostawiłeś! – krzyczałam do Karola, stojąc nad stertą poduch i koców, które zrzucił na podłogę, żeby mieć miejsce na kanapie.

– Jezu, kobieto, nie czepiaj się tak! – odpowiedział mi z łazienki, gdzie brał kąpiel. – Nawet pięciu minut nie możesz wytrzymać bez czepiania się!

Zagotowałam się. Co?! To ja jestem ta zła, tak?! Wpadłam do łazienki i... poślizgnęłam się na mydle.

– Co to jest? – zapytałam, masując łokieć, którym wyrżnęłam w umywalkę. – Dlaczego tego nie sprzątnąłeś?

– Bo biorę kąpiel – warknął, patrząc spode łba. – Daj mi chwilę spokoju.

Ale już było za późno

Zaczęłam mu wyrzucać porozrzucane poduszki, wylane mydło, niekupioną ziemię do kwiatków oraz że mnie ignoruje. On mi wypomniał, że byłam niemiła dla jego kumpli i że zawsze go budzę, kiedy wstaję rano.

Nim się obejrzeliśmy, kolejny wieczór spędziliśmy na kłótni. Następnego dnia bardzo się pilnowałam, żeby nie wyskoczyć z pretensjami. Naprawdę chciałam spędzić popołudnie w miłej atmosferze. Karol też, bo pamiętał o wszystkim, o co go prosiłam. Pokłóciliśmy się dopiero przed położeniem do łóżka. O to, kto zmieni pościel.

Nienawidziłam tego. Myślałam, że po ślubie będziemy żyli zgodnie i szczęśliwie jak moi rodzice. Wydawało mi się, że wszystkie małżeństwa potrafią wypracować taką zgodność.

– To jak twoi rodzice rozwiązywali konflikty? – mruknął Karol, kiedy mu o tym powiedziałam.

– Ojciec po sobie sprzątał – sarknęłam i od razu pożałowałam, bo w ten sposób rozpoczęłam kolejną kłótnię.

Chętnie zapytałabym mamę o przepis na udane życie małżeńskie, ale zmarła, zanim poznałam Karola. Z tatą nigdy bym o czymś takim nie porozmawiała. Udawałam przed nim, że jesteśmy z Karolem idealnym i zgranym małżeństwem.

Karol ze swoimi rodzicami też nie miał jak rozmawiać

Ojca nie widział od szóstego roku życia, a z mamą nie był zżyty. Byliśmy sami ze swoim rocznym stażem małżeńskim oraz wszystkimi wątpliwościami, problemami i pytaniami. Na zewnątrz udawaliśmy, że cudownie nam się układa. Wstydziliśmy się przyznać, że niemal codziennie na siebie krzyczymy.

Chyba dlatego tak się przeraziłam, kiedy mój tata oznajmił, że przyjedzie do nas na trzy dni, bo musi „obskoczyć lekarzy”.

– Ja cię bardzo proszę, Karol, postarajmy się przy tacie, dobrze? – poprosiłam męża.

– Po co? Gdy zobaczy, jak naprawdę jest u nas, to stwierdzi, że nie jestem dobry dla jego córeczki i każe ci się ze mną rozwieść? – sapnął Karol.

Wniosłam oczy do nieba. Ale potem spokojnie wytłumaczyłam mu, że nie chcę niepokoić ojca. O tym, że byłoby mi wstyd, nie wspomniałam. Karol uważał, że mój tata będzie go obserwował i oceniał, jakim jest mężem. Wymyślił, że może się wyprowadzić do kolegi, ale naskoczyłam na niego, że chyba sobie żartuje.

– Masz być w domu i wyglądać jak dobry mąż – zażądałam.

Mój tata zawsze był spokojnym, człowiekiem

Kiedy do nas przyjechał, starał się nie sprawiać problemów. Rzeczy trzymał w torbie, a w łazience ani w kuchni nie było śladów jego bytności. Nie mogłam nie pokazać Karolowi wzrokiem, jak starannie składał koc i układał poduszki na kanapie, kiedy z niej wstawał. Mąż tylko łypnął na mnie spod krzaczastych brwi i poszedł po piwo do lodówki.

Mój tata też chciał się napić. Ja nie za bardzo miałam ochotę.

– Zaraz żużel – rzucił ojciec, moszcząc się w fotelu. – Karol, oglądasz?

Nim mąż odpowiedział, wiedziałam, że czeka mnie wieczór poza domem. Jeden fan żużlu jest do pokonania w bitwie o pilota, ale dwóch? Gdy wróciłam, obaj siedzieli przed telewizorem, ale nic nie oglądali, pogrążeni w rozmowie. Podeszłam cicho, ciekawa, o czym tak dyskutują.

– Ponoć nigdy się nie kłóciliście… – usłyszałam głos Karola i przez szparę zobaczyłam rząd pustych butelek na stole. Oho, panowie się zintegrowali, pomyślałam rozbawiona.

– No nie. Mieliśmy skarbonkę – odpowiedział mój ojciec.

Nadstawiłam uszu

Pamiętałam skarbonkę, pękatą pandę z porcelany. Ale nie sądziłam, że pełniła jakąś specjalną rolę w mojej rodzinie.

– Kiedy ja zawiniłem, Wandzia mi ją przynosiła i musiałem wrzucić ustaloną kwotę. Mówię ci, błyskawicznie nauczyłem się nie zostawiać skarpetek na podłodze i myć wannę.

– A ona? – zainteresował Karol.

– Ona wrzucała, kiedy się na mnie wściekała. Była umowa: jak coś jej nie pasowało, pokazywała mi skarbonkę. Jeśli zamiast tego zaczynała mnie sztorcować, ja pokazywałem jej pandę. Wszystko tak, żeby Olga nie widziała, bo to był nasz sekret. I wiesz co? Co jakiś czas otwieraliśmy skarbonkę i za te pieniądze, co tam były, szliśmy na randkę, ale taką romantyczną jak za dawnych czasów. Kolacja, świece, przejażdżki bryczką.

Oniemiałam. Moi rodzice wymyślili coś takiego?

I to działało? Wiedziałam, że ich małżeństwo uchodziło za wzorowe. O ich randkach nie wiedziałam, ale może nie zwracałam uwagi, kiedy gdzieś razem wychodzili.

Wycofałam się i zaczęłam robić hałas w przedpokoju, żeby panowie myśleli, że dopiero wróciłam.
Kiedy weszłam do salonu, byli skupieni na meczu kobiecej siatkówki.

– Kto gra? – zapytałam, żeby coś powiedzieć i odpowiedziały mi dwa spłoszone spojrzenia.

Potem szybko się zebrali.

– Jak było z tatą? – zapytałam niewinnie Karola. – O czym gadaliście?

– A, o żużlu…  O sporcie w sumie...

Uśmiechnęłam się pod nosem. Następnego dnia tata wyjechał, a Karol wrócił z papierową torbą.

– To dla ciebie, a w zasadzie dla nas – oznajmił. – Wpadłem na pomysł, co zrobić, żebyśmy się nie kłócili…

I tu wyłuszczył mi „swój” pomysł

Postanowiłam, że pozwolę mu udawać, że sam na to wpadł i wyraziłam podziw, jak sprytnie to wymyślił. Zachwyciłam się też brązowym kocurem ze szczeliną na monety na grzbiecie. Po dwóch latach używania skarbonki muszę stwierdzić, że uratowała nasze małżeństwo.

Karol nauczył się po sobie sprzątać, a ja kontrolować nerwy. A kiedy mimo wszystko nam to nie wychodzi, bo przecież jesteśmy tylko ludźmi, wrzucamy po pięć złotych do pękatego kotka.

Jutro wypada kolejna nasza randka. Mąż finansuje nasze wyjście do teatru i kieliszek dobrego szampana po przedstawieniu. Dzięki, kotku! I dzięki, tato! To był naprawdę doskonały pomysł!

Czytaj także:
„Pouczanie innych matek to było hobby Bożeny. Przecież to ona wie najlepiej, jak wychowywać moje dzieci, prawda?”
„Moi sąsiedzi ze wszystkiego robią problem. Nawet pośpiewać nie mogę na własnym balkonie, bo pan sąsiad chce się wyspać”
„Moi sąsiedzi ze wszystkiego robią problem. Nawet pośpiewać nie mogę na własnym balkonie, bo pan sąsiad chce się wyspać”

Redakcja poleca

REKLAMA