„Moja mama jest w domu opieki. Z powodu pandemii nie widziałam jej od marca i nawet nie zabiorę jej na święta”

smutna kobieta na tle choinki fot. Adobe Stock
Chociaż jeszcze kilka lat temu nie mieściło mi się to w głowie, musiałam oddać mamę do Domu Seniora. COVID-19 sprawił, że nie widziałam jej od 9 miesięcy. Teraz co wieczór płaczę w poduszkę, że może już nigdy nie zasiądę z mamą do Wigilii…
/ 13.12.2020 11:39
smutna kobieta na tle choinki fot. Adobe Stock

Śmieszą mnie narzekania osób, które nie spędzą świąt i sylwestra tak hucznie, jak co roku. Przy mnie od 9 miesięcy nie ma najważniejszej osoby na świecie – mojej mamy. Mogę z nią tylko porozmawiać przez telefon, a w Wigilię co najwyżej usłyszę kilka zdań w słuchawce. Jeśli akurat będzie wiedziała, z kim w ogóle rozmawia. Sama zresztą nie dam rady powiedzieć zbyt wiele, bo pewnie będę płakać…

Początki choroby Alzheimera były niewinne

Rok temu byłam zmuszona oddać mamę do Domu Seniora. Nie dlatego, że nie chciałam się nią opiekować. Jestem jej jedyną córką, a tata zmarł 15 lat temu. Już dawno zdawałam sobie sprawę z tego, że w przyszłości odpowiedzialność za mamę, będzie spoczywać na moich barkach. Zawsze była kiepskiego zdrowia, przeszła już 2 zawały, wygrała też kilka lat temu z nowotworem piersi.

2 lata temu przyszedł jednak jeszcze podstępniejszy wróg – choroba Alzheimera. Na początku było niewinnie. Mama poszła po zakupy i zadzwoniła do mnie, że kompletnie nie pamięta, jak wrócić do domu. Zawsze podjeżdżała tym samym autobusem 2 przystanki, a teraz pomyliła się i pojechała w przeciwnym kierunku. Komu jednak nie zdarzają się chwile roztargnienia? Sama często zapominam o różnych sprawach.

„Wpadki” zdarzały się jednak coraz częściej. A to zapomniała, że mam przyjść na kawę. A to wyleciało jej z głowy, że gotując makaron, najpierw trzeba zagotować wrzątek. Drobiazgi zaczęły się nawarstwiać.

Nigdy nie zapomnę dnia, w którym po raz pierwszy mnie nie poznała. Trwało to kilka sekund, ale wtedy świat po raz pierwszy mi się zawalił. Wpadłam do niej w niedzielę po południu. Otworzyła i spytała: „Przepraszam, pani do kogo?”. Zszokowana, nie byłam w stanie nic powiedzieć. Wpatrywałyśmy się w siebie, aż wreszcie mama zrozumiała. Przypomniała sobie, że jestem jej córką, ale przez chwilę nie pamiętała mojego imienia. Po fakcie obróciła wszystko w żart, ale ja zaczęłam poważnie się niepokoić. Wiedziałam, że to chyba jednak coś więcej, niż skleroza. Diagnoza była druzgocąca. Początki choroby Alzheimera. 

U mamy wszystko postępowało bardzo szybko

Wkrótce potem nie mogła już mieszkać sama – nie potrafiła sobie przypomnieć, jak trzeba zakręcić gaz, potrafiła wystraszyć się własnego odbicia w lustrze. Jednocześnie stała się bardzo łatwowierna i każdego zapraszała do mieszkania.

Zdecydowałam, że musi zamieszkać z nami. Nasz syn, Kamil, akurat wyprowadził się do Gdańska. Jego pokój można było dostosować do potrzeb mamy, chociaż mieszkanie nie było duże. Przez pierwszych kilka dni myślałam, że to naprawdę może się udać. Mama zrobiła się spokojniejsza, chyba była zadowolona, że mieszka z nami.

Ale sielanka szybko się skończyła. Całe noce nie spaliśmy. Mama na przemian rozpaczała, bez przerwy chciała szukać zmarłego męża, biegała, szarpiąc za klamki i uderzała pięściami w ściany. Wymiennie z rozpaczą, nadchodziły fale agresji do nas – gdy nas nie poznawała, uważała nas za wrogów. Raz zamachnęła się w moim kierunku szklaną butelką.

Po kilku tygodniach walki, zwierzyłam się koleżance z pracy

- Alka, wyglądasz tak marnie, że na kilometr widać, że coś się dzieje. Chyba nie śpisz całe noce. Tak dłużej się nie da. Musisz oddać mamę do domu opieki. Tam będzie miała fachową opiekę. A teraz staje się dla was coraz bardziej niebezpieczna.

Jedynaczka oddająca kochaną mamę do Domu Seniora?! Nie mieściło mi się to w głowie. Przecież to ona mnie wychowywała i czuwała nade mną w każdej chorobie, a teraz ja miałabym ją opuścić, gdy ona była chora i potrzebowała mojej pomocy?!

Po kolejnych tygodniach, musiałam jednak przyznać rację. Gdy obudziłam się w nocy i zobaczyłam, że mama stoi nad naszym łóżkiem z kuchennym nożem (do dziś nie wiem, jakim cudem go znalazła, bo już od dawna wszystkie bardzo dobrze chowaliśmy), wiedziałam że stawka toczy się o nasze bezpieczeństwo.

Kolejnego dnia zdecydowałam, że musimy oddać mamę do domu spokojnej starości. Formalności nie trwały długo. Mama była z nami jeszcze w święta. Paradoksalnie, była wtedy tak spokojna, że byłam już bliska zmiany decyzji. Zamieszkała w Domu Seniora na początku stycznia. Odwiedzaliśmy ją regularnie, co kilka dni. Miałam zaufanie do personelu – w tej placówce pracowała kiedyś moja bliska koleżanka, nie było więc mowy o żadnych nieprawidłowościach. Marcowy lockdown i zakaz odwiedzin, bardzo mnie załamał. 

Rozmawiałam codziennie z mamą przez telefon, ale to była loteria

Zdarzały się dni, kiedy mnie poznawała. Udawało się nam wtedy sensownie rozmawiać. W inne dni w ogóle nie wyrażała chęci rozmowy albo odpowiadała zupełnie nie na temat. Czasem tylko śpiewała do telefonu. Latem, kiedy ilość zachorowań wreszcie spadła, liczyłam że uda się mamę odwiedzać. 

Zasady były jednak surowe – akurat w lipcu w Domu Seniora pojawiło się ognisko COVID-19. Zachorowało kilkunastu pensjonariuszy. Jedna z pań powiedziała mi przez telefon, że została z tego powodu zwolniona jedna z pracownic, która w porywie serca pozwoliła synowi na odwiedziny u umierającego ojca. Syn kilka dni po odwiedzinach miał pozytywny wynik testu, a dalszy ciąg historii już znamy.

Mama nie zachorowała. Czuła się dobrze. Ale coraz rzadziej rozmawiała ze mną z sensem. Gdy zadzwoniłam do niej kilka dni temu, prawie pękło mi serce.

- Alinko, wreszcie dzwonisz. Mamy choinkę. Chciałabym przyjść i zobaczyć twoją. Kiedy będziesz mogła mnie zabrać?

Kolejnego dnia, znowu nie pamiętała o moim istnieniu. A ja płaczę co wieczór w poduszkę, że być może już nigdy nie zasiądę z mamą do Wigilii…

Zobacz więcej prawdziwych historii:
Myślałam, że widzi we mnie kogoś więcej, niż tylko grubaskę...
Ukrywam przed narzeczoną, że rozbieram się za pieniądze
Była dziewczyna mojego faceta mieszka z nami, bo musimy się nią opiekować
Miałam 32 lata, a matka decydowała w co mam się ubrać i kiedy iść spać
Nie chcę zamieszkać ze swoim facetem. Od tego tylko krok do niewoli

Redakcja poleca

REKLAMA