„Moja koleżanka z biura to leniwa plotkara. Ja pracuję za dwie, a ona wybiera ciuchy przez internet i papla przez telefon”

W pracy w szkole najbardziej męczą mnie rodzice fot. Adobe Stock, Dmitriy
„Żeby ta koza przynajmniej wykonywała robotę jak należy, ale nie, ciągle sprawdza telefon, nawija o swoich miłosnych problemach i guzik ją obchodzi rosnąca sterta papierów na biurku! – wkurzałam się. – Trzy tygodnie i zamiast coraz lepiej, jest tylko gorzej. I nawet nie mogę wybrać zaległego urlopu, żeby się zresetować i ogarnąć rodzinne sprawy!”.
/ 11.02.2023 07:14
W pracy w szkole najbardziej męczą mnie rodzice fot. Adobe Stock, Dmitriy

To urząd, Już trzeci raz sprawdzałam rachunki w kolumnie i czułam, jak zalewa mnie fala zniecierpliwienia i złości.

– Nie potrafię wypełnić tego dokumentu – podniosła się w końcu naburmuszona od biurka. – Moim zdaniem te polecenia są bez sensu!

– Pokaż – zgodziłam się z rezygnacją, bo w końcu obiecałam szefowej, że nową wdrożę w obowiązki.

Jezu, to przecież zupełnie proste, w dodatku tłumaczyłam jej formułki nie dalej niż dwa dni temu!

– Przepraszam cię, Roma – westchnęła. – Ja po prostu nie mam dziś do tego głowy… Cały czas się martwię, dlaczego Filip nie dzwoni. Może mu się coś stało?

Nie podjęłam tematu, choć wyraźnie na to czekała

Chce żyć w latynoskiej telenoweli, proszę bardzo, mnie niech w to nie miesza! Po raz kolejny wytłumaczyłam, jak wypełnić formularz, spojrzałam wymownie na bałagan na jej biurku, po czym wyszłam do ubikacji. Tam oparłam rozpaloną głowę o szybę i gapiłam się na parking pod urzędem. Ależ bym zapaliła… Rzuciłam papierosy, aby uczcić odejście pani Anity na emeryturę. Znaczy dawno już miałam to zrobić, ale dopóki stara zołza siedziała ze mną w pokoju, wiedziałam, że jestem bez szans. Bo kto o zdrowych zmysłach zniósłby to jej nieustanne narzekanie bez podpierania się używkami? Na wieść, że schorowaną i kwękającą Anitę zastąpi młoda, pełna życia dziewczyna, powzięłam wreszcie życiową decyzję i zerwałam z nałogiem. A teraz aż mnie skręcało.

„Żeby ta koza przynajmniej wykonywała robotę jak należy, ale nie, ciągle sprawdza telefon, nawija o swoich miłosnych problemach i guzik ją obchodzi rosnąca sterta papierów na biurku! – wkurzałam się. – Trzy tygodnie i zamiast coraz lepiej, jest tylko gorzej. I nawet nie mogę wybrać zaległego urlopu, żeby się zresetować i ogarnąć rodzinne sprawy!”.

Szefowa zapowiedziała, że dopóki nowa porządnie się nie wciągnie w obowiązki, nie mam co planować. Kiedy wróciłam do pokoju, Agata właśnie odkładała telefon.

– Dzwonił Filip – poinformowała mnie cała rozpromieniona. – Na weekend jedziemy do Pragi! Teraz już na pewno mi się oświadczy!

– Sądzę zatem, że możesz spokojnie zabrać się za pracę – stwierdziłam. – Tym bardziej że w poniedziałek mam zdać szefowej rachunki dotyczące dożynek gminnych, przy okazji pewnie zapyta o twoje postępy… I co jej mam powiedzieć?

Miałam nadzieję, że moje słowa zabrzmiały jak zawoalowana groźba, i chyba faktycznie, bo niewydarzona współpracownica pochyliła się nad otwartą teczką i zaczęła wprowadzać dane do komputera. Przynajmniej miała jakiś instynkt samozachowawczy, dobre i to. Tuż przed trzecią Agata doszła jednak do siebie i zaczęła zagadywać na temat garderoby. Jak ja myślę: czy podczas zaręczyn lepiej być w sukience czy na sportowo? I chyba powinna zrobić paznokcie, nie? Potem będzie chciała umieścić fotki na fejsie i co? Diament i obgryzione skórki? Obciach i żenada!

Jezu Chryste! Myślałam, że ją walnę

Idąc do domu, podjęłam decyzję: biorę córkę i jedziemy na cały weekend do mojej siostry na wieś. Pospacerujemy po lesie, może nawet jakieś grzyby znajdziemy, potem rozpali się ognisko, w końcu u nich akurat po wykopkach… Było fajnie, aż się dziwiłam, że wcześniej nie wpadłam na taki pomysł. Karolka była szczęśliwa, pewnie i jej należał się odpoczynek po pierwszych szkolnych trudach. Dopiero po powrocie odkryłam, że złapała kleszcza i jeszcze w niedzielę wieczorem wylądowałyśmy na izbie przyjęć. Pasożyt został wyjęty, ale kazano nam obserwować rankę, czy nie pojawi się rumień. W poniedziałek rano z bólem serca odwiozłam małą do zerówki, sama zaś ruszyłam do pracy. Zaraz po wejściu nadziałam się na szefową, która poinformowała mnie, że dzwoniła sołtysowa z jednej ze wsi w gminie, coś jej się nie zgadza w funduszach. Trzeba to sprawdzić i oddzwonić.

„No pięknie! – westchnęłam w duchu. – Jakbym mało miała zmartwień z Karolinką!”.

Wpadam do pokoju, a tam Agata już na wejściu podtyka mi pod nos upierścienioną rękę.

Filip mi się oświadczył, Roma, przedwczoraj na Moście Zakochanych – przystąpiła do zdawania relacji. – Ty wiesz, że ukląkł przede mną w środku dnia? Wokół mnóstwo turystów, strzelają flesze, a on podaje mi pudełeczko i mówi…

– Serdeczne życzenia na nowej drodze życia– przerwałam, bo aż mnie zemdliło na myśl, że będę musiała słuchać przewidywalnej do bólu całości. – Mogę dostać teczkę z rachunkami ze Słomianek?

– No, proszę cię! – wzruszyła ramionami młoda. – Kogo obchodzi jakaś wiocha? Nie jesteś ciekawa najszczęśliwszego dnia w moim życiu? I Pragi, która jest jedną z najpiękniejszych stolic Europy?

– Czy ja pracuję w Ośrodku Kultury i Sportu albo w biurze podróży?! – wkurzyłam się. – Pora odłożyć osobiste historie, bo szefowa domaga się dokumentów. Czy doprawdy tak trudno zrozumieć, że w pracy się pracuje?

A ta się nadęła i mówi:

Ależ z ciebie zrzęda! Ostrzegali mnie, że tu jest jak w kostnicy, ale myślałam, że to tylko głupie gadanie. Rozumiem, że tobie się nie udało z facetem i sama wychowujesz dziecko, ale zastanów się, kto wytrzyma z kimś takim? Czy naprawdę nie możesz okazać choć odrobiny radości z cudzego szczęścia?

Co za bezczelna dziewucha! Znoszę jej drętwe zwierzenia od trzech tygodni, a ona zarzuca mi brak empatii? Aż mną zatrzęsło.

– Rachunki ze Słomianek, i to już! – zażądałam. – I ani słowa więcej, jeśli nie chcesz, żeby kierownictwo się dowiedziało, jak to nie masz głowy do niczego, co jest związane z pracą.

A ta mi rzuca teczkę i z bekiem wylatuje z pokoju… No po prostu to się w głowie nie mieści! 

Czytaj także:
„Wiedziałam, że szef jest humorzasty, ale teraz przeciągał strunę. Chciałam mu pomóc, ale takiej odpowiedzi się nie spodziewałam”
„Wdałam się w romans z szefem wszystkich szefów. Czuję się jak Kopciuszek, który wreszcie spotkał swojego księcia”
„Szef dyskryminował mnie w pracy, bo jestem kobietą. Zaciągnęłam drania do łóżka, żeby dopiąć swego i dostać awans”

Redakcja poleca

REKLAMA