„Moja kochanka z >>Alicji z krainy czarów<<, zamieniła się w wiedźmę. Jeśli wyjawi prawdę mojej żonie, to wpadnę po uszy”

mężczyzna zdradza żonę fot. Adobe Stock, fizkes
„Wiem, to banalne do bólu. To była piękna kobieta o magnetycznym spojrzeniu. W jej oczach można było zwyczajnie utonąć. Rozwódka z własnym domem, samotna, a w dodatku zupełnie jej nie przeszkadzała obrączka na moim palcu. Ideał kochanki, prawda?”.
/ 24.03.2023 16:30
mężczyzna zdradza żonę fot. Adobe Stock, fizkes

Stoję na moście i patrzę na płynącą leniwie wodę. Od zawsze przychodzę w to miejsce, żeby się uspokoić i poukładać myśli. I nieodmiennie wieczorem, kiedy mogę być sam. O tej porze nikt się tu raczej nie pęta.

Nie, nie myślę o tym, żeby rzucić się w nurt rzeki. Jestem tutaj, aby spojrzeć w przeszłość, dokonać rozliczeń z samym sobą. Niełatwych rozliczeń. Koszmarnie nawet trudnych. Jestem tylko ja i moje demony, a konkretnie ostatni demon. Demon, który nosi bajkowe imię Alicja. Demon, który wprowadził mnie wprawdzie w krainę czarów, jednak okazała się ona bardziej niebezpieczna niż ta z opowieści Carrolla. W dodatku niebezpieczna nie tylko dla mnie, ale przede wszystkim dla moich bliskich. Dopiero parę dni temu zdałem sobie sprawę z tego, co właściwie robię.

Wyjmuję z kieszeni telefon, piszę SMS: „Kochanie, wrócę za godzinę, może dwie. Coś mi wypadło”. To kolejna, nie wiem sam która już taka wiadomość do żony. Tylko że przez ostatnie kilka miesięcy oznaczały one zawsze oszustwo, ukrywały moją podłość. Tak – podłość, bo trudno to inaczej nazwać. Dzisiaj mogłem z czystym sumieniem napisać, że coś mnie zatrzymało i nie wrócę z pracy o czasie. Inna rzecz, że to nie obowiązki zawodowe.

Po chwili nadchodzi odpowiedź: „Dobrze, zaczekam z kolacją. Kocham Cię”. Serce się we mnie ściska na to ostatnie wyznanie. Kasiu, gdybyś wiedziała, za jakiego okropnego człowieka wyszłaś, na pewno byś tak nie napisała. Nie wiem, co byś zrobiła, znając całą prawdę, ale chyba nie chciałabyś ze mną być. Ja sam ze sobą bym nie chciał.

Dzisiejszy dzień był straszny

Właściwie trwało to od wczoraj, bo Alicja nie zadowoliła się wiadomością, że musimy to wszystko wreszcie zakończyć. Zażądała spotkania. „Inaczej porozmawiam sobie z Twoją żoneczką” – napisała, a ja się przeraziłem. I spotkaliśmy się właśnie dzisiaj. Musiałem się zwolnić wcześniej z pracy, bo to ja miałem się dostosować…

Poznaliśmy się na wyjazdowym szkoleniu. Wiem, to banalne do bólu. To była piękna kobieta o magnetycznym spojrzeniu. W jej oczach można było zwyczajnie utonąć. I właśnie ja utonąłem. Zapewne znalazłoby się więcej amatorów jej urody, ale wybrała właśnie mnie. A kiedy w dodatku okazało się, że szkolenie wprawdzie jest wyjazdowe, ale mieszkamy w tej samej miejscowości, wydawało mi się to przeznaczeniem. Rozwódka z własnym domem, samotna, a w dodatku zupełnie jej nie przeszkadzała obrączka na moim palcu. Ideał kochanki, prawda?

Wyrywałem się do niej, kiedy tylko mogłem. Okazało się, że w łóżku jest nam po prostu wspaniale. Czy nie miałem wyrzutów sumienia? Pewnie, że miałem. Nieraz po spotkaniu, kiedy czułem się spełniony, mówiłem sobie, że to był ostatni raz. Jednak już po paru godzinach wiedziałem, że nie wyrwę się ze szponów fascynacji.

Co tu dużo mówić, przelatywały mi nawet przez głowę myśli, żeby zostawić żonę i dzieci, zacząć żyć razem z tą wspaniałą kobietą. Odganiałem je od siebie, lecz wracały uparcie. Wreszcie zwierzyłem się z nich kochance, a ona zareagowała najpierw śmiechem, co mnie ubodło, a potem powiedziała:

– Byłoby nam na pewno świetnie, ale zastanów się, czy chcesz rozbijać własną rodzinę i iść na niepewne.

To mnie nieco otrzeźwiło. Niepewne? Czyżby chciała mi powiedzieć, że jej uczucia nie są tak mocne, jak mi się zdaje? Nie zapytałem jednak. W zasadzie nawet mi ulżyło, kiedy to przemyślałem. Skoro ona nie oczekiwała ode mnie podobnych poświęceń, tym lepiej.
Problem w tym, że wróciła do tematu kilka dni temu.

– Może jednak zostalibyśmy ze sobą na stałe, kochanie? Dom jest duży, możesz się wprowadzić w każdej chwili.

A we mnie jakby piorun strzelił. Nagle, kiedy taka perspektywa stała się realna, zrozumiałem, że musiałbym przecież porzucić Kasię i synków. Tak to już jest, że kiedy człowiek dostaje to, czego zdaje się pragnąć najbardziej, okazuje się, że niekoniecznie tego właśnie chciał.

Poczułem się jak matni. I zrozumiałem z całą mocą, że wcale nie chcę rozstawać się z bliskimi! Że fascynująca przygoda nie może zastąpić prawdziwego życia, nie wypełni pustki w moim sercu, nie stępi na zawsze sumienia. Jak łatwo jest kogoś skrzywdzić…
Czuję, jak spokój wlewa się w moje serce, kiedy patrzę na płynącą wodę. Po trudnej, nieprzyjemnej rozmowie z kochanką jestem wciąż rozbity. Kiedy na nie jechałem, jeszcze miałem wątpliwości, co robić dalej.

Za każdym razem, gdy odwiedzałem ją w domu, mijałem farny kościół. I za każdym razem odwracałem wzrok, żeby zbyt długo nie patrzyć na świątynię. Wracały wtedy wyrzuty sumienia. Co tu dużo mówić, odkąd wdałem się w romans, unikałem wizyt w kościele, chociaż przedtem nie wyobrażałem sobie niedzieli bez mszy. Kasia to zauważyła, ale powiedziałem, że przechodzę mały kryzys wiary, musi mi przejść, a ona więcej sprawy nie komentowała.

Po prostu sama zabierała dzieciaki do kościoła. Zawsze była niezwykle dyskretna. Zastanawiałem się nawet, czy jednak czegoś nie wie o moich „wyczynach” albo przynajmniej się nie domyśla. Miałem nadzieję, że jednak nie.

Każde jej słowo było jak cios

Ale tym razem, jadąc do Alicji, nie odwracałem oczu od fary, przeciwnie, zatrzymałem się i wszedłem do środka. Nie żeby prosić Boga o pomoc. To byłaby z mojej strony zbytnia bezczelność. Sam to zacząłem i sam musiałem skończyć. Mieszanie Stwórcy w takie sprawy jest po prostu niegodne. Lecz kiedy wszedłem do głównej nawy, klęknąłem i zacząłem odmawiać zwykłą modlitwę, poczułem się znacznie lepiej. I zatęskniłem za tymi wspólnymi niedzielami, kiedy z żoną i chłopcami nudziłem się na kazaniach. Dopiero teraz zrozumiałem, jakie to było ważne i jak taki rodzinny rytuał tworzy mocne więzi, nawet jeśli człowiek nie jest przesadnie religijny.

Alicja przyjęła mnie w kusej czarnej sukience i szpilkach. Wiedziała, jak to na mnie działa, i rzeczywiście w pierwszej chwili chciałem ją porwać w objęcia i przeprosić za wszystko. Ale wtedy przypomniałem sobie, co czułem, myśląc o rozstaniu z rodziną. Napłynęła ta dziwna tęsknota, jaką czułem kilka minut wcześniej, klęcząc przed ołtarzem.

– Musisz mi wybaczyć – powiedziałem drżącym głosem. – Jednak nie jestem gotów, żeby tak bardzo zmienić swoje życie.

– Po prostu mnie nie kochasz – odparła. – Trzeba to sobie uczciwie powiedzieć. Łączy nas jedynie seks, zdawało ci się tylko, że czujesz coś więcej.

W milczeniu kiwnąłem głową, a ona mówiła dalej. Każde jej słowo było jak nóż wbity w moją pierś, każde zdanie jak mordercza seria z karabinu. Musiałem to jednak wytrzymać – trzeba płacić za wszystko, co się zrobi złego. Prędzej czy później. Ja płaciłem na bieżąco.

– Przepraszam – powiedziałem, kiedy wreszcie skończyła mówić. – Mogę cię tylko przeprosić…

– Wracaj do żonki i nie pokazuj mi się więcej na oczy! – pokazała palcem drzwi.

W tej chwili jej oczy nie wydawały się tak piękne jak zwykle. Widziałem w nich ledwie kontrolowaną wściekłość i chyba nienawiść. Zraniłem tę kobietę i czułem się z tym paskudnie. Wzdycham ciężko, nie odrywając wzroku od nurtu.

– No to narobiłeś bałaganu, kretynie – mruczę do siebie. – Zachciało ci się Alicji i Krainy Czarów, a został tylko wielki moralny kac.

Muszę zrobić tylko jeszcze jedno

Wyjmuję z kieszeni smartfon. Ale ten drugi, tak zwany tajniacki, który służył mi przez ten czas do komunikacji z kochanką. To świadczy o mojej perfidii – do zwykłej komórki żona mogła przecież zajrzeć, zostawiałem ją na wierzchu jak zawsze, nie budziłem podejrzeń. Najgorzej kryć się z telefonem, zabierać go wszędzie ze sobą, zamykać się z nim w ubikacji. To wręcz żałosne.

Otwieram folder ze zdjęciami. Widok pięknej kochanki budzi w sercu żal za tym, co minęło, za tymi wszystkimi wspaniałymi chwilami spędzonymi w łóżku. Znowu wzdycham, wyjmuję kartę pamięci, potem również SIM.

– Zgiń, przepadnij – mówię półgłosem i wyrzucam telefon daleko przed siebie. Tak daleko, że ledwie słyszę plusk, kiedy uderza w wodę.

A potem wrzucam kartę pamięci i kartę SIM do wody po drugiej stronie mostu.
I nagle czuję ogromną ulgę, graniczącą wręcz ze szczęściem. Teraz mogę już wrócić do właściwego życia.

Czytaj także:
„Po 10 latach małżeństwa zdradziłem żonę. Kochanka zniszczyła mi życie, bo myślała, że rozwiodę się dla niej”
„Chciałem zdradzić żonę z gorącą dwudziestką i prawie skończyłem na cmentarzu. Miałem ją zadowolić, a wyszedłem na durnia”
„Lubię kobiety, a kobiety lubią mnie. Ale nigdy nie chciałem zdradzić żony, kochałem ją. To ona mnie do tego zmusiła”

Redakcja poleca

REKLAMA