„Chciałem zdradzić żonę z gorącą dwudziestką i prawie skończyłem na cmentarzu. Miałem ją zadowolić, a wyszedłem na durnia”

Mężczyzna, który chciał zdradzić żonę fot. Adobe Stock, Photographee.eu
„Czegoś mi w życiu brakowało. Adrenaliny. Pieprzyku. Drobnego grzeszku. Nie powiem, kochałem Teśkę i ani mi w głowie było od niej odchodzić. Nigdy jej zresztą nie zdradziłem. Tylko ta nasza monotonia, przewidywalność, nuda... Potrzebowałem się po prostu rozerwać”.
/ 18.03.2022 21:54
Mężczyzna, który chciał zdradzić żonę fot. Adobe Stock, Photographee.eu

Rany, ale kretyński nick! Gdyby mi w głowie nie szumiały cztery lampki koniaku, w życiu nie wymyśliłbym sobie takiego pseudonimu. Nawet w anonimowym Internecie. A tak występuję na czacie jako Merc-wypas...

„Maczo w sile wieku szuka laski na ostrą jazdę. Która chętna?” – napisałem z energią w oknie dialogowym.

„Gdyby mnie teraz widziała moja Tereska, toby się załamała” – pomyślałem  z lekkim poczuciem winy.

I to nie tylko dlatego, że właśnie przymierzałem się do małżeńskiej zdrady. Moją subtelną żonę doprowadziłby do palpitacji serca już sam chamski tekst, który przed chwilą wystukałem. Ale cóż. W czatowaniu nie chodzi o piękne słówka. Zdążyłem się już tego nauczyć.

Kilka miesięcy temu, kiedy Tesia leżała w wannie z maseczką na twarzy, wszedłem na czat erotyczny. Tak z ciekawości… Przedstawiłem się wtedy jako „Romantyk”A w oknie dialogowym wpisałem, że szukam kobiety, która da się zaprosić na „kolację przy świecach”. Ale mnie wtedy te lafiryndy z sieci wyśmiały!

„Zobaczymy, jakie teraz dostanę odpowiedzi” – pomyślałem.

Właściwie dobrze mi było z Teresą przez ostatnie trzydzieści lat. A jednak choć dorobiliśmy się niewielkiego, szeregowego domku, dwóch niezłych aut, no i odchowaliśmy trójkę fajnych dzieciaków, czegoś mi w życiu brakowało. Adrenaliny. Pieprzyku. Drobnego grzeszku.

Nie powiem, kochałem Teśkę i ani mi w głowie było od niej odchodzić. Nigdy jej zresztą nie zdradziłem. Tylko ta nasza monotonia, przewidywalność, nuda... Potrzebowałem się po prostu rozerwać.

– Nie ma mowy, Walduś, żebym się z tego wyjazdu wymigała – niemal z płaczem oświadczyła mi dwa tygodnie temu żona. – To będą negocjacje z ważnym klientem. Prezes chce mieć swojego radcę prawnego przy sobie, więc muszę jechać.

Na czwartek, piątek i sobotę zostawałem wdowcem

Kumple od kieliszka albo dawno się ustatkowali, albo nie mogą pić z powodu choroby nerek, żołądka lub wątroby. Na dyskotekę byłem za stary, kochanki się nie dorobiłem, a przed telewizorem to mogę sobie siedzieć w każdy inny dzień. I jak tu wykorzystać ten nagły brak nadzoru?!

Po kilku koniaczkach zdecydowałem, że trochę sobie poświntuszę w internecie. „Naprawdę masz Merca czy tylko się tak lansujesz?” – zadała pytanie „napalona dwudziestka”, a ja poczułem, że serce zaczyna mi bić mocniej. Napalona. Dwudziestka. Hmm.

„A co, chciałabyś się przejechać?” – wyklikałem błyskotliwą ripostę.

„Może” – odpowiedziała błyskawicznie. „A masz czas jutro wieczorem?”.

Aż mi się gorąco zrobiło. Ta laska chyba naprawdę chciała się ze mną spotkać w realu! Powinienem był się w tym momencie wycofać, wyłączyć komputer i położyć spać. Przecież nie planowałem zajść tak daleko. Jednak ja…

„Jasne” – odpisałem bez wahania.

No to byłem umówiony na randkę! Teraz trzeba załatwić tylko jedną drobną, lecz niezwykle ważną sprawę.

– Waldek? No nie wierzę! Kopę lat! – zakrzyknął do słuchawki Bernard, mój stary druh jeszcze z czasów liceum, a obecnie ceniony seksuolog.

Przywitałem się z nim, a potem w słuchawce zapadła głucha cisza. Czułem się niezręcznie i nie wiedziałem, jak zacząć.

– Wiesz… Mam taką sprawę – wydusiłem w końcu, ale nie dał mi dokończyć.

– Pewnie chcesz receptę na tabletki na potencję – westchnął. – Spoko, stary, ostatnio wszyscy dawni koledzy walą do mnie drzwiami i oknami.

Piątkowe popołudnie minęło mi na nerwowych przygotowaniach. Czułem się trochę zmęczony po nocy spędzonej na chacie, ale poza tym aż drżałem z emocji. To wszystko było całkowicie szalone...
Ustaliliśmy z Napaloną, że najpierw spotkamy się w miejscu publicznym, a potem… No, krótko mówiąc, zarezerwowałem dla nas hotelowy pokój.

Do Benka zadzwoniłem z samego rana, bo kiedy już obudziłem się trzeźwy, naprawdę nieźle się przestraszyłem. A co, jeśli się nie sprawdzę? Takiego wstydu bym chyba nie przeżył! A ostatnio nie zawsze nam z Tereską wychodziło… Zdarzało się, że zanim na dobre zacząłem, mój ptaszek nagle wiądł. Nie przywiązywaliśmy z żoną do tego wagi, ale gdyby taki numer zdarzył mi się przy obcej kobiecie…

Teraz miałem już w kieszeni opakowanie stosownego leku i czułem się pewniej. Plan był prosty. Spotykam się z Napaloną w umówionej wcześniej restauracji. Trochę poczaruję, poszpanuję i… do hotelu. Na samą myśl o tym, że jeszcze dziś, po raz pierwszy od tylu lat, zobaczę na golasa inną kobietę niż Tereska, poczułem podniecenie. Poklepałem się po kieszeni, skrywającej błękitne tabletki.

– Jesteś starszy, niż myślałam. I grubszy – nieco rozczarowanym głosem oznajmiła mi Napalona. – Masz chociaż tego merca?

– Auto stoi przed wejściem – oświadczyłem. – A co do tuszy… Nie obraź się, ale ty z kolei mogłabyś mieć więcej ciała.

W pierwszej chwili spojrzała na mnie z urazą, lecz po sekundzie oboje parsknęliśmy śmiechem. Ładnie się śmiała. Na oko rzeczywiście miała nie więcej niż dwadzieścia lat. Była raczej zgrabna, choć faktycznie trochę za chuda.

– No dobrze. Do którego hotelu mnie zabierzesz, skarbie? – spytała zalotnie.

– Myślałem, że najpierw zjemy kolację… – odparłem zaskoczony.

– Już jadłam. Idziemy? – wstała.

O kurczę, TO naprawdę się działo!

– Poczekaj! Muszę do toalety – krzyknąłem i chwilę później łykałem w kiblu popijane kranówą błękitne tabletki.

Jedną – cholera, a jak nie zadziała? No to drugą i trzecia. A co tam! I czwartą. Kiedy zamknąłem za nami drzwi hotelowego pokoju, moja wybranka z dość apatycznej szarej myszki przeistoczyła się
w demona seksu. Rzuciła się na mnie, prawie przewracając, i od razu osunęła się w okolice klamry od spodni.

– Pokaż, co tam masz – szepnęła.

Spłoszyłem się, bo nie byłem pewien, czy jestem w stanie tak od razu, niczym dwudziestolatek… Wiecie. Ale nie. Lek zadziałał. Czułem tylko na twarzy dziwne gorąco, ale zignorowałem to. Po chwili Napalona stanęła przede mną zupełnie naga.

– Bierz mnie, tygrysie! – stęknęła, opadając bezwładnie na łóżko.

I właśnie wtedy poczułem, że nie mogę zaczerpnąć oddechu. Serce łomotało mi w piersi, przed oczami wirowały hotelowe ściany, a członki (przyznaję, oprócz tego jednego) stały się słabe i wiotkie.

– Pomocy… – zakwiliłem.

– Cholera! Chyba mi tu nie wykitujesz? – syknęła Napalona, zrywając się z łóżka i w pośpiechu zbierając swoje rzeczy.

– Nie zostawiaj mnie… – chlipnąłem.

– Zwariowałeś, dziadu? Za miesiąc mam ślub. Nie spieprzysz mi tego. Pa!

I już jej nie było. A ja czułem, że tracę przytomność. Resztką sił doczołgałem się do komórki i wykręciłem numer Benka. Leżałem w szpitalu i czułem się już nieco lepiej. Lekarze, nie kryjąc złośliwych uśmieszków, powiedzieli mi, że miałem szczęście.

– Jak się czujesz, skarbie? – dopytywała moja kochana żoneczka, która przyjechała natychmiast po telefonie od Benka.

Jak mogłem chcieć ją zdradzić?!

– Powiem ci teraz coś, po czym między nami już nigdy nie będzie jak dawniej – zacząłem. – Wczoraj wieczorem zrobiłem rzecz straszną…

– Wiem – przerwała mi Tesia z uśmiechem. – Bernard wszystko mi wyjaśnił. To była straszna głupota, ale chyba nie myślisz, że cię porzucę tylko dlatego, że dałeś mu się wyciągnąć na siłownię?

Zaniemówiłem. Tymczasem Teresa mocno się do mnie przytuliła. Po chwili wahania odpowiedziałem jej tym samym. Nic już więcej nie powiedziałem. Jedna chwila słabości nie powinna przekreślać trzydziestu lat udanego pożycia… A poza tym już nigdy więcej Tereski nie zdradzę. Cholera, nie jestem przecież samobójcą!

Czytaj także:
„Ojciec Martynki próbuje kupić miłość córki. Funduje jej drogie prezenty i zagraniczne wyjazdy. Ja nie mam na to kasy”
„Nie miałam zamiaru być wredną teściową, ale z moją synową inaczej się nie da. To krnąbrna, leniwa i pusta dziewucha”
„Zrezygnowałam z macierzyństwa, bo mąż nie chciał dzieci. Na starość zostałam sama, bo on zrobił sobie bobasa z inną”
 

Redakcja poleca

REKLAMA