Moja mama była jeszcze do niedawna energiczną, pełną życia kobietą. Mimo że niedawno stuknęła jej siedemdziesiątka, mieszkała sama i świetnie sobie radziła. Spotykała się z przyjaciółkami na brydża, wyjeżdżała na wycieczki z klubu emeryta. Niestety, pół roku temu miała zawał. Przeżyła, ale lekarze ostrzegli, że raczej nie wróci już do pełni sił. Na początku łudziłam się jeszcze, że jednak stanie na nogi, bo nigdy nie poddawała się łatwo, ale nie.
Z dnia na dzień robiła się coraz słabsza. Prawie nie wychodziła z domu, miała kłopoty z domowymi obowiązkami. Tata zmarł pięć lat temu, więc stało się jasne, że młodsza siostra i ja jesteśmy dla niej jedynym oparciem. Do mnie to dotarło. Do Kaśki, niestety, nie.
Kiedy mama wyszła ze szpitala, zaprosiłam siostrę na poważną rozmowę. Zaproponowałam, żebyśmy się opiekowały mamą na zmianę. Kaśka nie wyglądała na szczęśliwą, ale nie protestowała. I na początku rzeczywiście odwiedzała mamę w wyznaczone dni. Nie ukrywam, odetchnęłam z ulgą.
Lekarz, awaria, delegacja…
Moja radość nie trwała jednak długo. Mniej więcej po dwóch miesiącach odebrałam pierwszy telefon.
– Słuchaj, musisz mnie dzisiaj zastąpić u mamy – usłyszałam dramatyczną prośbę siostry.
– Co się stało? – przeraziłam się.
– W mojej firmie zwołano niespodziewanie ważne zebranie. Potrwa pewnie do późnej nocy.
– Musisz iść? – jęknęłam.
Kaśka westchnęła teatralnie.
– Przymusu nie ma – powiedziała.– Ale jak się nie zjawię, to następnego dnia dostanę wypowiedzenie.
– No dobrze – zgodziłam się.
Nie chciałam, żeby straciła pracę. Ale potem był drugi taki telefon, trzeci i czwarty, piąty, dziesiąty… Nie dotyczyły, co prawda, zebrań w firmie, tylko bolącego zęba, ważnej wizyty u lekarza i czegoś tam jeszcze, ale i tak wydawały mi się podejrzane. Gdy więc Kaśka poprosiła o zastępstwo kolejny raz, tłumacząc się wyjazdem w delegację, nie wytrzymałam.
– Słuchaj, czy ty przypadkiem mnie nie oszukujesz? Coś za dużo tych nagłych wypadków. I to akurat wtedy, gdy masz jechać do mamy…
– No wiesz? Jak możesz w ogóle tak myśleć! – oburzyła się.
– Normalnie. Mnie jakoś nic się nie przydarza – nie odpuszczałam.
– Widać masz szczęście… To jak będzie? Zastąpisz mnie czy nie?
– Zastąpię, zastąpię. Nie mam chyba innego wyjścia.
– Dzięki, jesteś kochana! – odparła i od razu się rozłączyła.
Tamtego dnia siedziałam u mamy do późnego wieczora. Bardzo bolała ją głowa i postanowiłam poczekać, aż zaśnie. Gdy wsiadłam do samochodu, dochodziła północ. Byłam załamana, bo obiecałam mężowi, że tym razem na pewno wrócę wcześniej. I znowu nie dotrzymałam słowa. Biedak rozumiał, że muszę opiekować się mamą, ale chciał, żebym od czasu do czasu pobyła także z nim i z dziećmi. Ciągłe zastępstwa za Kaśkę sprawiały, że rzadko wracałam przed dziesiątą.
– Jak tak dalej pójdzie, to rozpadnie się moje małżeństwo – mruknęłam do siebie, gdy zatrzymałam się na światłach.
Odruchowo zerknęłam w bok. I wtedy zobaczyłam Kaśkę. Stała przed znaną restauracją w towarzystwie swojego faceta, Marka. Śmiała się, tuliła do niego. Widać było, że świetnie się bawi. Poczułam, jak wzbiera we mnie złość. Nie zastanawiając się, wjechałam na chodnik i wyskoczyłam z samochodu.
– No pięknie! To tak wygląda twoja delegacja! – ryknęłam.
Łatwo się domyślić, co było potem. Zrobiłam siostrze totalną awanturę. Nie obchodziło mnie, że jest w towarzystwie ukochanego, który zresztą natychmiast się ulotnił. Czułam, że jeśli nie wyrzucę z siebie tej złości, to po prostu wybuchnę.
– Ty parszywa oszustko! Jak potrzebowałaś żyranta do kredytu, to ganiałaś do matki codziennie. A teraz co? Kula u nogi? Niepotrzebny ciężar, który najlepiej zwalić na siostrę? Czy ty w ogóle masz sumienie? – krzyczałam na granicy płaczu.
Jestem coraz bardziej zmęczona. I bezradna
Miałam nadzieję, że Kaśce zrobi się głupio. Będzie przepraszać, tłumaczyć się. Nic z tego! Zaczęła krzyczeć głośniej niż ja. Że narobiłam jej wstydy przy ukochanym, że zepsułam jej romantyczny wieczór.
– Odczep się ode mnie. Pomagam mamie tyle, ile mogę. Na więcej nie mam czasu! – wrzasnęła.
– To znajdź! Ja znalazłam! Mimo że mam własną rodzinę i mnóstwo obowiązków, o których ty nie masz pojęcia! – odparowałam.
– Doprawdy? Widać twoja doba jest dłuższa niż moja – fuknęła. – Aha i jeszcze jedno… Nie zawracaj mi więcej głowy żadnymi terminami odwiedzin. Oczywiście będę wpadać do mamy, ale wtedy, gdy ja zechcę, a nie kiedy mi każesz.
– Chyba żartujesz!
– Nigdy nie byłam bardziej poważna – odparła i zanim zdążyłam coś odpowiedzieć, wskoczyła do taksówki.
Chwilę później zniknęła za zakrętem. Od tamtej pory minął miesiąc.
Kaśka była u mamy może ze trzy razy. I to na moment. Zamieniła z nią kilka słów i sobie poszła. Nie pomyślała o zrobieniu zakupów, ugotowaniu czegoś. Łudziłam się jeszcze, że gdy sobie wszystko przemyśli, to ruszy ją sumienie. Niestety… Gdy ostatnio do niej zadzwoniłam i wróciłam do tematu dyżurów u mamy, natychmiast się rozłączyła.
Nie wiem już, co robić. Kocham mamę, ale jestem już bardzo zmęczona tą całą sytuacją. Przez lenistwo i egoizm siostry, wszystko jest na mojej głowie. To ja u mamy gotuję, sprzątam, prasuję. A potem wracam do domu i robię to samo. Jestem tak wykończona, że nie mogę usnąć.
Bywają chwile, że mam ochotę rzucić to wszystko w diabły i zająć się tylko sobą, mężem i dziećmi.
Ostatnio przecież nie mam dla nich w ogóle czasu. Może siostra wtedy by zmądrzała? A jak nie? Przecież nie mogę zostawić mamy samej…
Czytaj także:
„Mąż mamy przez 15 lat ją okłamywał, by po jej śmierci położyć łapy na spadku. Wszystko zaplanował jego synalek”
„Po 19 latach odkryłem, że mam nieślubne dziecko. Muszę wyznać prawdę żonie, choć nie wiem, czy mi wybaczy”
„Ojciec upadł tak nisko, że odnalazł mnie tylko po to, żeby wyłudzić pieniądze. Głupiec nie dostanie złamanego grosza”