„Nie żałuję zemsty na Milenie. Teraz wie, co to za uczucie, gdy ktoś tobą pomiata. Ten plan polecam każdemu”

Moja dziewczyna zawsze się spóźniała fot. Adobe Stock, bnenin
„Była tak wściekła, że aż się w pewnej chwili zapowietrzyła. Wykorzystałem ten moment i i przytomnie stwierdziłem, że teraz sama się przekonała, jak to jest przyjemnie być lekceważonym”.
/ 16.08.2021 12:36
Moja dziewczyna zawsze się spóźniała fot. Adobe Stock, bnenin

Kocham Milenę nad życie. Spotykamy się od ponad pół roku i jestem nią zafascynowany tak samo, jak na początku naszej znajomości. Jest piękna, niezależna, świetna w łóżku. Śmiało mógłbym powiedzieć, że to chodzący ideał, gdyby nie jedna cecha, która doprowadza mnie do białej gorączki: niepunktualność.

Jeszcze się nie zdarzyło, by moja ukochana nie spóźniła się na spotkanie

I nie chodzi tu o kilka minut, studencki kwadransik. To oczywiście mieści się w granicach tolerancji. Ale bywało, że czekałem na nią nawet półtorej godziny! Nie rozumiałem, co się dzieje. Zamartwiałem się jak idiota, że miała wypadek po drodze, albo ktoś ją napadł. Wydzwaniałem, pytałem, gdzie jest. Mówiła, że już za momencik będzie, a zjawiała się na przykład po trzech kwadransach.

I oświadczała z uśmiechem, że właśnie spotkała koleżankę ze szkoły i chciała z nią chwilę pogadać, albo w jakimś butiku urządzili wyprzedaż i musiała pomyszkować między półkami, bo potem byłoby za późno. I tym podobne duperele… Początkowo oczywiście znosiłem to ze spokojem. Nie chciałem uchodzić za furiata, więc uśmiechałem się i mówiłem, że nie ma sprawy, nic się nie stało. I że cieszę się, że w końcu przyszła.

Ale w pewnym momencie moja cierpliwość się skończyła. Z natury jestem bardzo punktualny i nie toleruję spóźnień z tak błahych powodów. Ważne spotkanie w pracy, nagła choroba kogoś bliskiego, awaria samochodu… To jest wytłumaczenie. Ale ploty z przyjaciółką albo jakieś ciuchy czy inne bzdury?

 

Przecież to kpina i brak szacunku

Nieraz próbowałem wytłumaczyć mojej dziewczynie, że mam ciekawsze rzeczy do roboty niż wypatrywanie jej przez okno w kawiarni albo stanie jak kołek w parku. I że następnym razem nie będę czekał. Wiecie, co wtedy robiła? Nie, nie, nie przepraszała mnie, nie kajała się.

Najpierw patrzyła na mnie zdziwiona tymi swoimi wielkimi, pięknymi oczami, a potem… naburmuszała się jak mała dziewczynka. I łamiącym się głosem mówiła, że wcześniej byłem bardziej wyrozumiały i tolerancyjny, że nie spodziewała się, że zrobię jej awanturę z powodu kilku głupich minut, że widać mnie już na niej nie zależy. Bo jak facet kocha, to czeka…

Kiedy to słyszałem, nie wiedziałem, czy śmiać się, czy płakać? Tłumaczenia i groźby nie skutkowały, więc zmieniłem taktykę. Zacząłem przychodzić na spotkania co najmniej pół godziny później. Doszedłem do wniosku, że jak mam siedzieć i gapić się na zegarek, czekając, aż ona łaskawie się zjawi, to wykorzystam czas na coś pożytecznego. System sprawdzał się świetnie.

Moja ukochana o niczym nie miała pojęcia, bo i tak byłem zawsze pierwszy na miejscu

Była szczęśliwa, bo myślała, że grzecznie i cierpliwie czekam. Ale kilka dni temu sprawa się rypła. No i rozpętało się piekło. Umówiłem się z Mileną na sobotni wieczór w znanym klubie. Chciałem, żebyśmy się trochę rozerwali, potańczyli, wypili kilka drinków. Spotkanie wyznaczyliśmy sobie na 20.00, więc spokojnie przyszedłem czterdzieści minut później.

Zawsze gdy gdzieś wychodziliśmy, spóźniała się przynajmniej godzinę. Tłumaczyła później, że musiała się ubrać, uczesać umalować i takie tam… I że to zajmuje mnóstwo czasu. Myślałem, że i tym razem będzie podobnie. Spokojnie wszedłem do klubu i… Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Milena już tam była! Siedziała na stołku przy barze i nerwowo spoglądała na zegarek.

Nie spodziewałem się żadnego ataku. Myślałem, że podejdę, przeproszę, powiem, że musiałem zostać dłużej w pracy i będzie po sprawie. Raz, że zdarzyło mi się to po raz pierwszy, dwa – do tej pory to ona zawsze się spóźniała. Powinna być więc wyrozumiała i tolerancyjna. Nic z tego! Nawet nie pozwoliła mi dojść do słowa. Gdy tylko mnie zobaczyła, natychmiast na mnie naskoczyła. Krzyczała, że czeka już na mnie prawie godzinę, że czuje się zlekceważona i zraniona.

– Co ty sobie wyobrażasz! Mogłeś chociaż zadzwonić! A ty nic! – piekliła się.

Była tak wściekła, że aż się w pewnej chwili zapowietrzyła. Wykorzystałem ten moment i i przytomnie stwierdziłem, że teraz sama się przekonała, jak to jest przyjemnie, gdy ktoś się spóźnia.

Bo ja czekam na nią zwykle o wiele dłużej

Myślicie, że się uspokoiła? Nie! Wpadła w jeszcze większą złość. Zaczęła wrzeszczeć, że to zupełnie co innego, że niczego nie rozumiem.

– Wiesz, jak się czułam, gdy siedziałam tak sama przy barze? Nawet barman patrzył na mnie z politowaniem, gdy nalewał mi drinka. Nie pozwolę się tak traktować! – krzyknęła na koniec i wybiegła z klubu.

Nie próbowałem jej gonić, bo jej zachowanie kompletnie mnie zaskoczyło. Nie mogłem uwierzyć, że ktoś, kto sam się wiecznie spóźnia, robi mi z tego powodu karczemną awanturę. I jeszcze twierdzi, że to co innego i w związku z tym ma do tego prawo. A niby dlaczego? Czekanie to czekanie. I kropka. Poza tym mam przecież swoją dumę.

Nie będę biegał za panienką, jak jakiś napalony nastolatek. Gdy więc zniknęła za drzwiami, zamówiłem sobie dwa „wściekłe psy” i wdałem się z barmanem w dyskusję na temat damskich zachowań. Pod koniec wieczoru zgodnie doszliśmy do wniosku, że ten, kto zrozumie kobietę, powinien dostać Nobla. A nawet dwa.

Od tamtej pory Milena jest na mnie śmiertelnie obrażona

Nie odbiera telefonów, nie odpowiada na maile. Raz wysłała mi tylko SMS-a, że nie spodziewała się, że jestem taki nieczuły. I że jeśli jej nie przeproszę, to z nami koniec. Chyba zwariowała! Za co mam ją przepraszać? Przecież nie zrobiłem jej żadnej krzywdy! Teraz już wie, jak to jest czekać na kogoś, kto się spóźnia… Nie mam zamiaru jej przepraszać, nie zrobiłem nic złego! 

Czytaj także:
„Po rozwodzie wszystkie przyjaciółki się ode mnie odsunęły. Bały się, że... ukradnę im mężów"
„Od 20 lat mam kochanki w całej Europie. Myślałem, że Zosia nic nie wie. Miałem ją za głupią gęś”
„Kiedy tata trafił do domu opieki, mama znalazła sobie kochasia. Byłam na nią wściekła. Przecież to zdrada!"

Redakcja poleca

REKLAMA