Zwykle wracałam z pracy do domu ustaloną trasą. Tym razem wybrałam jednak inną drogę. Skręciłam w uliczkę, którą rzadko chodziłam. Pamiętam, że przez ostatnie miesiące naprawiali tam nawierzchnię i ulica była zamknięta. Teraz blokadę usunięto.
Z przyjemnością szłam po prostym, wyremontowanym chodniku i patrzyłam na świeżo posadzone kwiaty i drzewa, nowe latarnie. Pomyślałam, że miasto robi się coraz ładniejsze. Idąc dalej, zauważyłam sklep ze śmiesznymi gadżetami. Na szybie widniał duży napis, „Potrafimy zmienić twoje życie”.
„Właściciel jest bardzo pewny siebie”, pomyślałam
Byłam przekonana, że dla przyszłych matek to zabawny prezent. Widok sklepiku przypomniał mi o córce. Agnieszka niebawem miała urządzić wieczór panieński. Wpadłam na pomysł, żeby córce i jej przyjaciółkom zrobić zabawne prezenty. Weszłam do środka. Chyba była dostawa towaru, bo na podłodze i ladzie stały nierozpakowane pudła. Dostrzegłam pytające spojrzenie sprzedawcy.
– Można? – spytałam i zaczęłam rozglądać się po wnętrzu.
– Jak najbardziej. Czym mógłbym służyć?
Po kilku minutach przeglądania gadżetów dostrzegłam imitacje testów ciążowych. To jest to! Byłam przekonana, że dla młodych przyszłych matek może to być przezabawnym prezentem. Zwłaszcza że testy wyglądały dokładnie jak te prawdziwe.
Jak zapewnił mnie sprzedawca, za każdym razem, zmoczone próbką moczu, wskazywały na ciążę, choćby nawet badania przeprowadzał na sobie mężczyzna.
– Wezmę sześć – powiedziałam.
Mężczyzna uśmiechnął się, zapakował je do torebki i mi je wręczył.
– Na koszt firmy. Jest pani naszą pierwszą klientką. Niech przyniosą pani szczęście.
Podziękowałam i wzięłam testy
Po powrocie do domu podsunęłam je Agnieszce. Gdy wytłumaczyłam, o co w nich chodzi, aż zapiszczała z radości. Oczywiście zaraz zadzwoniła do druhny, swojej najlepszej przyjaciółki, Kamili.
Jeszcze tego samego wieczora obie siedziały u nas na kanapie i zaśmiewały się, jakie to miny będą mieli narzeczeni ich koleżanek obdarowanych testami.
– A może lepiej im tego nie dawać? – spytała z uśmieszkiem Agnieszka.
– Dlaczego? – zdziwiła się Kamila.
– Bo jeszcze któryś zejdzie na serce, gdy dowie się, że zostanie ojcem.
Po czym obie wybuchły śmiechem. Kiedy spoglądałam z kuchni na Agnieszkę, przypomniał mi się niedawny sen. Od jakiegoś czasu śniła mi się moja zmarła mama. Siedziałyśmy w pokoju, ona w swoim ulubionym fotelu, oglądała telewizję i nagle odezwała się:
– On mi się nie podoba. Zrób coś z nim – wiedziałam, że mówi o narzeczonym Agnieszki.
– Ale co? – spytałam.
Niestety mama na to pytanie nie odpowiedziała
Patrzyła tylko na mnie wyczekująco. Od tamtej pory czułam, że muszę coś z tym zrobić. Myślę, że ten sen to sposób, w jaki moja podświadomość mówiła mi, że to mnie się ten chłopak nie podoba.
Jeszcze tego samego wieczora dowiedziałam się, że Kamila wydębiła od Agnieszki jeden test.
– Podobno chce go dać siostrze, której chłopak ociąga się ze ślubem – wyjaśniła moja córka.
– Myślisz, że przymuszanie kogoś do ożenku jest dobrym pomysłem? – spytałam niby tak od niechcenia, tak naprawdę pijąc do tego, w jaki sposób zdobyła narzeczonego.
Kiedy Agnieszka cztery miesiące wcześniej powiedziała mi, że Piotr przyjdzie na obiad i poprosi o jej rękę, wyjaśniła od razu, że postawiła mu ultimatum: „Chodzimy ze sobą trzy lata, a ja nie zamierzam spędzić kolejnych trzech w ten sam sposób. Chcę mieć rodzinę. Piszesz się czy nie?”
Stwierdziła, że nikogo do niczego nie zamierza zmuszać
Ale trzy lata znajomości chyba wystarczy, by wiedzieć, czy się chce z tą osobą założyć rodzinę czy nie. Na koniec dodała, że oboje mają dobrą pracę, stabilną sytuację, więc nad czym tu się zastanawiać?
Agnieszka zawsze prosto i zdecydowanie zmierzała do wyznaczonego celu. Podobnie było i w kwestii zamążpójścia. Jednak zastanawiałam się, czy tym razem moja córka ma rację. Owszem, Piotr był bardzo miły, uczynny, ale najwyraźniej odpowiadał mu luźny związek.
Nie chciałam jednak mieszać się w sprawy sercowe Agi. Tylko raz powiedziałam jej, co o tym myślę, zaznaczając, że więcej nie wrócę do tematu. Przytuliła mnie i powiedziała, że kocha go i że wszystko będzie dobrze.
No cóż, chyba miała rację, skoro się oświadczył
A jeśli już jesteśmy przy temacie ludzi, których nie darzę zbytnią sympatią, to należy do nich także Kamila. Obie poznały się na studiach i córka bardzo pomogła jej w zdaniu paru egzaminów. Kama często bywała u nas i mimo że ciągle była uśmiechnięta, jakoś nie potrafiłam jej polubić.
Kiedyś dostrzegłam, jak wodzi wzrokiem za Piotrkiem. Zwróciłam na to uwagę Agnieszce. Ta jednak tylko wzruszyła ramionami. Oczywiście drugi raz nie zamierzałam jej tego powtarzać.
Jakieś dwa tygodnie po mojej wizycie w sklepiku ze śmiesznymi rzeczami, gdy przygotowania do wieczoru panieńskiego i ślubu córki szły pełną parą, Agnieszka przyszła do domu zapłakana.
– On zdradził mnie z Kamilą – zdołała wreszcie z siebie wydusić. – Ona jest z nim w ciąży, no i…
Nie dokończyła. Nie musiała. Wszystko dla mnie stało się jasne. Wkrótce też potwierdzenie znalazły moje wcześniejsze przypuszczenia.
Wielka przyjaźń ze strony Kamili była podszyta interesem
Najpierw była pomoc, której Agnieszka udzielała jej na studiach. Potem Kamila zakochała się w Piotrze. Chłopak zaś był nie wart funta kłaków, jeśli już przed ślubem zdradzał narzeczoną z jej serdeczną przyjaciółką.
Następnego dnia po tych rewelacjach wyszłam z pracy i ruszyłam na piechotę w stronę domu. Tego dnia też skręciłam w niedawno otwartą uliczkę. Gdy dotarłam do sklepu z zabawnymi gadżetami, na wystawie zobaczyłam napis: „Wkrótce otwarcie”.
– Jak to? To znaczy, że państwo jeszcze nie otworzyli sklepu? – spytałam kobietę, która akurat wyszła ze środka i zamykała drzwi na klucz. – Przecież dwa tygodnie temu dostałam u państwa testy ciążowe.
– Więc to była pani – zaśmiała się kobieta. – Mąż opowiadał, że tamtego dnia zapomniał zamknąć drzwi wejściowe i gdy rozkładał towar, do środka weszła klientka. Mam nadzieję, że gadżety przyniosły pani szczęście?
Chciałam powiedzieć coś zdawkowego, bo przecież o szczęściu nie było mowy, gdy nagle rozjaśniło mi się w głowie i ujrzałam sprawy takie, jakimi były naprawdę.
– Kiedy pierwszy raz zobaczyłam ten napis na wystawie: „Potrafimy zmienić twoje życie”, pomyślałam, że to tani chwyt reklamowy. A jednak tak się stało. – I opowiedziałam, co się przydarzyło. – Jestem pewna, że przyjaciółka córki wykorzystała fałszywy test, by zmusić Piotrka do zerwania zaręczyn z Agnieszką i ożenienia się z nią. I tak, ma pani rację, testy przyniosły szczęście mojej córce, bo gdyby dowiedziała się o Kamili i Piotrze po ślubie, byłaby w o wiele gorszej sytuacji niż teraz. Tak więc, dziękuję – uśmiechnęłam się szczerze.
Kobieta odpowiedziała uśmiechem
Wprawdzie Agnieszka przeżyła miłosny zawód, ale nie żałuje.
– Kto by przypuszczał, że taka niepozorna rzecz jak zabawny gadżet może stać się papierkiem lakmusowym związku, prawda? – Powiedziała i mrugnęła okiem. – Świat jest pełen niespodzianek.
Wyszłam ze sklepiku z dziwnym poczuciem, że moja wizyta w tym sklepie wcale nie była przypadkowa.
Życie szybko goi młode zranione serca. Kilka miesięcy później Agnieszka poznała wartościowego chłopaka, który od razu wzbudził moje zaufanie.
Jeszcze warto wspomnieć o Kamili. Cztery lata później Agnieszka przypadkowo spotkała ją na mieście. A że Aga już nie czuła do Kamili niechęci, poszły na kawę i plotki. Okazało się, że oszustwo Kamili nie wyszło na jaw, gdyż sprytna dziewczyna zaraz po ślubie upozorowała poronienie.
Najpierw udawała, że ma plamienia, a potem oznajmiła mężowi, który wrócił z pracy, że rano pojechała do kliniki położniczej i tam poroniła. Naiwniak uwierzył we wszystko. Jednak przez następne lata Kamila nie mogła zajść w ciążę.
Dochodziło do awantur, w czasie których Kamila zarzucała mężowi, że „strzela ślepakami”. Wtedy Piotr zażądał, żeby oboje przeprowadzili stosowne badania. Wyszło z nich, że to dziewczyna jest bezpłodna. I dopiero wtedy rozpętała się burza. Piotr właśnie przesłał Kamili papiery rozwodowe, za powód rozwodu podając oszustwo matrymonialne.
Czytaj także:
„Owijałam sobie bogatych mężczyzn wokół palca, szukając idealnego kandydata na męża. Ten jedyny nie był jednak perfekcyjny”
„Choroba mamy sprawiła, że dowiedziałam się, że jestem adoptowana. Uznałam, że muszę odwdzięczyć się jej za tę dobroć"
„W jeden wieczór straciłem wszystkie pieniądze, ale szybko okazało się, że padłem ofiarą manipulacji. Musiałem to wyjaśnić”