Mówię Oli, że nie będzie gwiazdą, ale ona tylko złości się, że w nią nie wierzę. Co mam zrobić z tą dziewczyną?
Życie na wsi ma plusy i minusy. Ja tam nigdy nie narzekałam, że tu mieszkam. Najpierw kilka miejscowości dalej, z rodzicami, a po ślubie przeprowadziłam się tu, do męża. Z czasem wybudowaliśmy dom i już od lat jesteśmy na swoim.
Ale moje dzieci nie pogodziły się, że mieszkają na wsi
Tylko najstarszy, Jacek, nigdy nie miał pomysłu, żeby stąd wyjechać. Skończył technikum mechaniczne i pracował w warsztacie u sąsiada. Ale mój drugi syn, Maciek, zawsze powtarzał, że stąd wyjedzie. No i faktycznie – uparty był, liceum skończył, zdał maturę i pojechał na studia. W mieście poznał swoją obecną żonę i tam teraz mieszka.
Najmłodsza, Ola, zazdrościła bratu. Ona też nie chciała tu zostać. Twierdziła, że na wsi nie ma żadnych perspektyw, że tu nie czeka jej żadna przyszłość. Tyle że Maciek uczył się dobrze, wiedział, czego chce, i uparcie realizował swój cel. A Ola… No cóż, prymusem nigdy nie była. Do liceum się nie dostała, zostało jej więc technikum fryzjerskie. Ja nawet się z tego cieszyłam. To w końcu dobry zawód, a i salon mogłaby bez problemu urządzić w domu. A dokładnie – w starej, letniej kuchni. Trochę przerobić, wyremontować i gotowe.
Ale Oli to nie odpowiadało. Od początku powtarzała, że fryzjerstwo to nie jest zawód dla niej.
– Dziecko, jeżeli masz większe ambicje, to trzeba było się uczyć – ucinałam wszystkie dyskusje. – A teraz marsz do książki. Jakiś zawód musisz zdobyć, bo inaczej nie będziesz miała pracy. Skończ to technikum, a jak chcesz, to i maturę zrobisz.
– I co mi po tej maturze? – wzruszała ramionami. – Maciek ma studia i zarabia dwa tysiące. A fotomodelka tyle bierze za parę godzin zdjęć.
– No, kochana, na fotomodelkę trzeba mieć warunki – wkurzałam się. – Takich panienek, co to myślą, że czekają na nie łatwe i szybkie pieniądze, jest mnóstwo. Tylko potem przychodzi rozczarowanie, bo się okazuje, że ładna buzia to za mało, że trzeba mieć jeszcze coś w głowie, a i znajomości. No i praca wcale nie jest taka łatwa. A zresztą, młodość i uroda szybko przemijają, a co potem?
Na to już nic nie odpowiadała
Ale dobrze wiedziałam, że nie chce się uczyć, chociaż talent do układania włosów miała. Próbowałam to wykorzystać.
– Marzysz o wielkim świecie, to zobacz – podsunęłam jej kiedyś gazetę, w której pokazywali relację z mistrzostw świata fryzjerów. – Będziesz dobra, to i sławę zdobędziesz, i pieniądze. I w Paryżu możesz wtedy pracować.
Owszem, nawet ją to zainteresowało. Zabrała gazetę, miałam wrażenie, że przez pewien czas lepiej się uczyła. Ale po kilku dniach doszła do wniosku, że żeby trafić na takie mistrzostwa, trzeba mieć olbrzymi talent, pieniądze i znajomości. No i dużo pracować, co chyba najbardziej jej przeszkadzało. Martwiłam się o Olę, bo co czeka dziewczynę bez wykształcenia? Bogaci nie byliśmy, więc na naszą pomoc za bardzo nie mogła liczyć. Ale okazało się, że powody do zmartwienia to ja dopiero będę miała!
Jakoś tak na początku roku szkolnego Ola zakomunikowała, że znalazła pracę.
– W nowym klubie, w Zalesiu – powiedziała. – Nieźle płacą. Tylko będę musiała zrobić prawko, żeby w nocy dojeżdżać.
– Jak to w nocy? – zaskoczyła mnie. – I w ogóle jaka praca, o czym ty mówisz, przecież chodzisz do szkoły?
– No to właśnie dlatego w nocy – Ola wydęła usta. – A poza tym, w dzień tam jest nieczynne. No wiesz, to ten klub, co dyskoteki tam urządzają...
W końcu skojarzyłam, o czym mówiła. Faktycznie, jakiś czas temu w sąsiedniej wsi wybudowali taki wielki pawilon. Najpierw się mówiło, że tam mają być jakieś magazyny czy hale produkcyjne, nawet ludzie u nas się zainteresowali, bo wiadomo – to oznacza nowe miejsca pracy. Ale potem budynek długo stał pusty. Myśleliśmy, że wreszcie zmarnieje, jak większość tego typu w okolicy. Ale wkrótce okazało się, że jednak ktoś to kupił i urządził tam klub.
Tyle że nie słyszałam o tym miejscu najlepszych opinii. Co sobotę interweniowała tam policja, bo zawsze ktoś się z kimś pobił. Podobno nawet narkotyki tam sprzedawali! I w takim miejscu miała pracować moja córka?
– Olu, to chyba nie jest dobry pomysł – zaniepokoiłam się. – Wiesz przecież, co się dzieje podczas takich dyskotek.
– Oj, mamo, daj spokój – machnęła ręką. – To tylko plotki! Przecież Paweł, znaczy ten właściciel, nie dopuściłby, żeby u niego w lokalu były jakieś burdy!
– Paweł? To ty jesteś z tym właścicielem po imieniu?! – teraz naprawdę się zdenerwowałam. – A gdzie go poznałaś?
– No na dyskotece właśnie – wzruszyła ramionami, jakby to było oczywiste. – Przecież wiesz, byłam tam z dziewczynami w zeszłym miesiącu. No i Paweł do nas podszedł, pogadał, potem się przysiadł.
– I tak od razu zaproponował ci pracę? – zdziwiłam się.
– No, nie – zawahała się. – Ale widzieliśmy się potem kilka razy… I doszedł do wniosku, że mogłabym spróbować. Akurat szukał barmanki...
Uparła się i nie było z nią dyskusji.
Bałam się o nią, ale co miałam zrobić?
Jest dorosła! Jednak poprosiłam syna, żeby podjechał raz czy drugi na tę dyskotekę, upewnił się, że siostra jest bezpieczna.
– Nic jej tam nie grozi, ale to nie jest fajne miejsce – stwierdził. – Chlają na potęgę, przeklinają, biją się. Tyle że ten cały właściciel ma dobrych ochroniarzy, a barmanki zawsze mają kogoś, kto ich pilnuje. Ale ani to przyjemna praca, ani ciekawe miejsce.
Niebawem okazało się, że to nie koniec cudownych pomysłów mojej córki. Otóż pewnego dnia oznajmiła, że ma zamiar zostać… piosenkarką.
– Paweł zrobił imprezę dla pracowników i śpiewałam karaoke – wyjaśniała podekscytowana. – No i stwierdził, że mam dobry głos. Sam zaproponował, żebym trochę poćwiczyła, bo on ma zamiar urządzać takie wieczorki ze śpiewem. A może nawet, jak będzie jakieś wesele, to zaśpiewam i coś zarobię?
Jakby tego było mało, zaczęła rozmyślać nad rzuceniem szkoły.
– Córeczko, co to za pomysł – załamywałam ręce. – Przecież został ci jeszcze tylko ten rok!
– Ale po co mi taka szkoła – wzruszała ramionami. – Jako piosenkarka więcej zarobię. I będę robić to, co lubię. A fryzjerstwo nigdy mnie nie pociągało.
Na szczęście, dała się namówić, żeby jednak skończyć szkołę. Co prawda, oceny ma, że pożal się Boże! I ciągle lekcje opuszcza, bo albo ma jakieś próby z zespołem, albo jest zmęczona po imprezie. A kiedy próbuję przemówić jej do rozumu to odpowiada, że na śpiewaniu już zaczęła zarabiać, a do szkoły chodzi tylko dla mnie, więc powinnam być zadowolona.
Nie mam na nią wpływu. W dodatku Ola rzeczywiście zarabia na tym swoim śpiewaniu. Wiem, że już dwa razy występowała z zespołem na weselu i dostała za to pieniądze. Twierdzi też, że Paweł już rzadko przydziela jej pracę w barze, że teraz coraz częściej występuje na estradzie. Wszystko byłoby dobrze, tylko że to powodzenie przewróciło Oli w głowie.
Jest przekonana, że czeka ją wielka kariera w show-biznesie, że jeszcze trochę, a wyrwie się z tej zabitej dechami wsi – jak mówi – i podbije cały świat. Próbuję jej tłumaczyć, że takich śpiewających dziewczyn jest zatrzęsienie. Wystarczy spojrzeć na te wszystkie programy w telewizji. Nie mówię, że Ola nie ma talentu – ale do prawdziwej gwiazdy jej daleko. Niestety, do Oli to nie dociera.
Coraz bardziej zatraca się w swoich marzeniach, snuje plany. Na szczęście obiecała, że skończy technikum, ale obawiam się, że zaraz potem uprze się robić tę swoją karierę. I co wtedy? Jest jeszcze młoda, naiwna i ślepo wierzy w swoje powodzenie i szczęście. Obawiam się, że ten cały Paweł, który ją tak usilnie namawia na robienie kariery, zwyczajnie chce ją wykorzystać.
Ten klub w Zalesiu to jeden z wielu, jakie prowadzi
Obiecał Oli, że będzie śpiewać też nad morzem, chyba w Ustce i w Warszawie. Jakoś nie bardzo mi się chce wierzyć, że moja córka jest aż tak zdolna. Za to ładna i naiwna – na pewno. Boję się, że gdy wyjedzie stąd, będzie zależna od takich ludzi jak ten Paweł i szybko skończy jako striptizerka, czy tego typu „artystka”. Ale ona nie chce słuchać moich ostrzeżeń, złości się, że w nią nie wierzę. I co ja mam zrobić?
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”