Rodzicom czasami ciężko się pogodzić, że ich dzieci są już dorosłe. Babcie mogą wtedy pomóc.
– Nie macie prawa wtrącać się w moje życie! – podniosła głos wnuczka i trzasnęła drzwiami do pokoju.
– Mieszkasz w moim domu i to ja dyktuję tu warunki! – usłyszałam krzyk mojej córki.
W taki sposób to one nigdy się nie dogadają
A przeczuwałam, że będzie jeszcze gorzej. A to oznaczało ferment w rodzinie albo nawet poważniejszy kryzys. A do tego nie mogłam dopuścić. Wiedziałam dobrze, jaka jest przyczyna kłótni. Marcin, chłopak Kasi. Kiedy tylko zaczęła się z nim spotykać, od razu wyczułam, że tym razem to poważna sprawa. Moja wnuczka była bardzo zaangażowana.
Kiedy mi opowiadała o nim miała taki sam ogień w oczach jak ja, gdy poznałam mojego pierwszego męża. Przez kilka tygodni Kasia nie potrafiła mówić o niczym innym. Początkowo moja córka jedynie się temu przysłuchiwała, zachowując rezerwę. Dopiero kiedy Kasia zaczęła przebąkiwać, że chcą z Marcinem razem wynająć mieszkanie, w Monikę jakby diabeł wstąpił.
Okazało, że ona kompletnie nie akceptuje związku córki.
– Ty chyba zwariowałaś! Myślałam, że ci samo przejdzie i zrozumiesz, że to nie jest chłopak dla ciebie. Ale skoro nie, to będę musiała wybić ci go z głowy! – takiej awantury dawno nie widziałam w domu.
Kasia była w szoku, bo nie spodziewała się takiej reakcji. Oczywiście nie zamierzała pozostać jej dłużna. Nie była dzieckiem. Miała już dwadzieścia jeden lat i nie zamierzała się dostosowywać do widzimisię matki.
– Mamo, powiedz jej coś. Przecież to naprawdę nie jest odpowiedni dla niej facet. On nie ma nawet matury!
– Skończył technikum! Ma fach w ręku – protestowała Kasia.
– Ale pójść na studia to nie zamierza! Co to za zawód mechanik samochodowy? Będzie pracował w warsztacie do końca życia?
– Ty nie rozumiesz, mamo, Marcin to uwielbia! Samochody to jego pasja! Poza tym jeździ w rajdach!
– No właśnie. Jeszcze te rajdy – moja córka kiwała głową, jakby to było coś złego. – Co tylko zarobi, to zaraz wyda na samochody. Już ja dobrze wiem, ile ten sport kosztuje. Kubica i Hołowczyc wiecznie zbierają pieniądze i szukają sponsorów. A kto zasponsoruje Marcina? Obyś ty nie musiała na niego pracować!
Miał mądrość życiową, nie gorszą od tej książkowej
– Marcin nigdy nie wziął ode mnie nawet złotówki! I nie weźmie! To on kupuje mi prezenty! Bo dobrze zarabia – odgryzała się Kasia.
– Ale co to za partner? Mechanik! – w ustach mojej córki to słowo brzmiało jak obelga. – Zobaczysz, jeszcze się go będziesz wstydziła!
– Nigdy! – odparowała Kasia.
– Zresztą, co to za przykład dla waszych dzieci. Nie zdziwię, jeśli nie będą się uczyć bo powiedzą, że mają niewykształconego ojca.
– Studia to nie argument, żeby nie szanować człowieka! Ocknij się, mamo! – Kasia była wściekła.
– Jak ty do mnie się zwracasz! No właśnie, zaczyna się… – córka przerwała swój wywód, ponieważ w tej chwili wściekła Kasia wybiegła z domu , trzaskając drzwiami. – Mamo, zrób coś! Może ciebie posłucha – Monika znowu przyszła do mnie po pomoc.
Przyznam że poważnie niepokoiła mnie sytuacja w naszej rodzinie i dlatego zdecydowałam się zacząć działać.
– Pamiętasz swojego dziadka, a mojego ojca? – zapytałam.
– Oczywiście, był najlepszym dziadkiem pod słońcem – rozrzewniła się.
– A wiesz, że nie miał wyższego wykształcenia? – zapytałam.
– No, ale wtedy były inne czasy! Wojna… – zaczęła Minka. Przerwałam jej ruchem ręki.
– Zaczekaj. To nie tak. Rodzice mojej mamy byli wykształconymi ludźmi. Twój pradziadek był lekarzem, a prababcia, chociaż prowadziła dom, miała skończoną prestiżową pensję dla panien z dobrego domu i szkołę handlową. Moja mama wychowywała się w domu pełnym książek i było dla niej jasne, że nauka to coś najważniejszego na świecie. Gdyby ktoś jej wtedy powiedział, że zakocha się w chłopaku, który ma skończoną podstawówkę i jest synem kolejarza, to pewnie by nie uwierzyła...
Zaczęłam opowiadać
– Ale tak właśnie się stało. Moi rodzice poznali się zupełnym przypadkiem. Pewnego dnia, idąc do szkoły, mama przechodziła przez tory kolejowe i obcas buta wpadł jej między szyny. Nie mogła się uwolnić, była spanikowana. Im bardziej się szarpała, tym bardziej była uwięziona. Zobaczył to mój tato i pospieszył jej z pomocą. A potem odprowadził ją do szkoły. Rozmawiali przez całą drogę i mama zawsze mi powtarzała, że nie odczuła, żeby ojciec był od niej głupszy – córka słuchała w milczeniu.
To była prawda. Miał mądrość życiową, która wcale nie jest gorsza od książkowej. A poza tym był dobrym człowiekiem.
– Co ty chcesz przez to powiedzieć? – zmarszczyła czoło Monika.
– To, że nie zakochujemy się w czyimś dyplomie. I to nie dyplom pomaga nam wychowywać dzieci i rozwiązywać życiowe problemy. Wyższe wykształcenie wcale nie jest miernikiem wartości człowieka. Zobacz, ilu wykształconych ludzi jest, co tu dużo ukrywać, chamami i draniami. Wykorzystują wiedzę do krzywdzenia innych. A Marcin wygląda na dobrego chłopaka. Kocha Kasię do szaleństwa. I pragnie wpasować się w naszą rodzinę. Pamiętasz, jak byłaś chora, woził cię codziennie na rehabilitację. Wtedy jakoś nie pytałaś go o maturę i studia – uświadomiłam córce.
Widziałam po oczach Moniki, że to do niej trafiło. Nic nie powiedziała, tylko poszła do kuchni. Jak zwykle musi to sobie przemyśleć – uśmiechnęłam się do siebie. Wiedziałam, że moja córka wyciągnie właściwe wnioski.
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Ono uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”