„Moja babcia to rasowy Wielki Brat. Przez jej codzienne kontrole, we własnym domu czuję się jak w więzieniu”

Kobieta, która męczy wnuczkę fot. Adobe Stock, olly
„Zrywa się już przed świtem i jej wyobraźnia zaczyna działać, więc od razu dzwoni. I spróbuj, kobieto, nie zwlec się z wyra o szóstej to już bombardują cię wszyscy, bo babcia zdążyła ich powiadomić, że na pewno dogorywasz pod gruzami. Inaczej byś przecież odebrała”.
/ 09.05.2022 06:56
Kobieta, która męczy wnuczkę fot. Adobe Stock, olly

Kocham ją, naprawdę, jednak wolałabym sama decydować, kiedy chcę ją zobaczyć czy z nią porozmawiać. codzienna kontrola mnie męczy! Kiedy moi rodzice kupili babci laptopa, uważałam, szczerze mówiąc, że to wyrzucanie kasy w błoto. No bo czy ponad siedemdziesięcioletnia kobieta jest w stanie nauczyć się obsługiwać taki skomplikowany sprzęt?!

Nie doceniłam jednak determinacji seniorki rodu. Babcia od razu zapisała się na kurs komputerowy w miejscowym domu kultury, wkrótce nauczyła się obsługiwać pocztę elektroniczną, a ostatnio nawet założyła konto na Facebooku.

– Powinnaś być z niej dumna zauważył Leszek. – Mój ojciec nie potrafi nawet napisać SMS-a!

No to próbowałam być dumna z babci, daję słowo, ale jak na swojej stronie głównej zobaczyłam wiadomość, żebym pamiętała o ciepłych majtkach, bo wcale jeszcze nie nastała prawdziwa wiosna – mało mnie szlag nie trafił na miejscu. Uważam portal za miejsce prezentacji, dzięki niemu znajduję pracę, a tu taki obciach! Kto zleci tłumaczenia osobie z podobnymi wpisami?!

Szósta rano to dla niej już połowa dnia…

W końcu zadzwoniłam i próbowałam kochanej staruszce delikatnie wyjaśnić, że postąpiła niestosownie, że od takich uwag są prywatne wiadomości.

– Przecież napisałam właśnie taką wiadomość – obruszyła się.

– To czemu jest na widoku? – nie ustępowałam.

– Nie wiem, musiało się coś pokićkać – stwierdziła niefrasobliwym tonem i nie omieszkała popisać się wiedzą: – Pewnie to jakiś wirus, Malwinko. Czy ty aby masz dobry program ochronny?

Taki program nazywa się „blokada użytkownika”, ale cóż, nie zrobię tego. Rodzina by mnie wyklęła… Choć oni też nieźle dostają w kość dzięki babcinemu grzebaniu w necie. Ostatnio na przykład wynalazła kuzynce, że jej dług jest wystawiony na sprzedaż. Oczywiście, najpierw obdzwoniła wszystkich, aby ich przestrzec przed podobną lekkomyślnością, a dopiero potem powiadomiła samą zainteresowaną!

– Twoja babcia nie robi nic złego – Leszek jak osioł usprawiedliwia starszą panią, z pewnością dlatego, że jeszcze nie miał okazji jej poznać. – Interesuje się wami, stara się być potrzebna.

Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane…

Swoją drogą, jakież cudowne życie ludzie musieli prowadzić ze sto lat temu! Żadnego internetu. Ba, nawet telefonów! Listy pewnie szły tygodniami. Normalnie raj na ziemi! A tak – bez przerwy ktoś człowieka nęka. Rodzice są w porządku: pogodzili się z faktem, że jestem dorosła i mieszkam daleko. Siostra w ogóle jest tak zajęta sobą, że odzywa się tylko, gdy czegoś chce. Ale moja babcia to prawdziwy Wielki Brat!

Nie może długo spać, zrywa się już przed świtem. Potem, jak mi wielokrotnie opowiadała, odmawia różaniec, coś wypije i już ciekawość gna ją do środków masowej informacji. Najpierw telewizor, żeby być na bieżąco. Jak już się naogląda tragedii obcych ludzi, zaczyna kombinować, czy aby coś nie przydarzyło się najbliższym przez ten krótki czas, gdy przymknęła oczy.

W końcu gdzieś tam wiało, gdzieś był pożar, ulewy, wybuch gazu… Jej wyobraźnia zaczyna działać, więc od razu chwyta za telefon i dzwoni. I spróbuj, kobieto, nie zwlec się z wyra o szóstej i nie podjąć wyzwania, to już bombardują cię wszyscy, bo babcia zdążyła ich powiadomić, że na pewno dogorywasz w szpitalu albo pod gruzami. Inaczej byś przecież odebrała!

Najbardziej lubię pracować późnym wieczorem i nocą, taki mam rytm. Jest wtedy zresztą najspokojniej, sąsiedzi przestają bębnić, Leszek coś czyta albo gra. Dobrze mi się działa, tyle że potem muszę odespać. Dlatego, doprawdy, pobudka o szóstej to jest czysty survival.

Próbowałam się umówić na konkretny dzień tygodnia, jednak próżne nadzieje: zawsze zdarzało się coś, z czym staruszka absolutnie nie mogła czekać. I do tego te rozmowy – dosłownie jak z bajki o Czerwonym Kapturku!

– Malwinko, a dlaczego ty masz taki słabiutki głosik? Chora jesteś może? – pyta na przykład.
„Bo śpię” – wrzasnęłabym najchętniej, tylko nie wypada, więc ściemniam, że właśnie skończyłam ćwiczyć (ha, ha!) albo zakrztusiłam się herbatnikiem.

Babcia mnie zresztą specjalnie nie słucha – tyle się przecież wydarzyło! W bloku, w mieście, na Jukatanie, a nawet w kosmosie! A jeśli nawet nie, to zawsze można przemielić powtórnie wiadomości sprzed kilku dni.

Leszek też się budzi – nie odmówiłby sobie widoku, jak cierpię – zaczyna mnie łaskotać albo wtrąca szeptem komentarze. Ale nie przy babci takie numery!

– Ktoś tam jest z tobą? – wyłapuje czujna staruszka.  – Malwinko, coś słyszałam, kto to?

– To kot! – rzucam w nagłym przebłysku intelektu. – A kysz!

– Kooot? – dziwi się babcia. – Przecież one roznoszą choroby! Moja przyjaciółka, nie wiem, czy ci już opowiadałam, kochanie…

Błagam, tylko nie kamerka internetowa!

– To nie mój kot, tylko koleżanki  – przerywam, bo czuję, że jeszcze nie jest za późno, mogłabym spokojnie zasnąć z powrotem. – On tu tylko nocował, babciu, koleżanka go zabierze.

Mogę sobie tłumaczyć! I tak usłyszę setny raz o alergiach niejakiej Jadwigi, której w życiu na oczy nie widziałam, a potem jeszcze o staruszku, którego zwierzak zadusił w nocy, bo myślał, że poruszająca się grdyka to piłeczka pingpongowa.

Zniosłam wszystko z honorem, żeby tylko uśpić jej podejrzliwość, lecz to na nic, bo po południu dla odmiany zatelefonowała mama.

– Kochanie, babcia jest niespokojna, właśnie od nas wyszła. Czy ty przypadkiem nie mieszkasz
z jakimś mężczyzną?

Już miałam powtórzyć bajkę o kocie, no ale bez przesady!

– Mamo, mam dwadzieścia pięć lat – przypomniałam rodzicielce. – Studiuję, pracuję, utrzymuję się sama. Chyba nie muszę się spowiadać, z kim śpię?

– No tak – zreflektowała się.

– Racja. Tylko uważaj na drugi raz, po co staruszkę martwić.

Nie miałam żalu. Po prostu babcia ją wkręciła, jak każdego. Człowiek uczy się akceptować trudne sytuacje. Można przywyknąć do wszystkiego, szczególnie gdy nie wpływa zasadniczo na nasze życie, choć to upierdliwe… Jednak kilka dni temu kochana babunia zasunęła mi nową bombę – kupiła sobie kamerkę!

– Wnuczek Malinowskiej, ten rudy Marianek z sąsiedniej klatki, wiesz który? No więc przyjdzie zainstalować mi Skype’a! – referowała podekscytowana. – Czy to nie wspaniałe, Malwinko? Teraz będziemy mogły się widzieć podczas rozmowy!

– Rzeczywiście byłoby super, babuniu – bąknęłam w panice. – Ale ja… ja mam zepsuty sprzęt! – wymyśliłam na poczekaniu.

Bo naprawdę tego by jeszcze brakowało, żebym od szóstej rano była na podglądzie!

– A ja się tak cieszyłam, że cię wreszcie zobaczę, tak się stęskniłam… – westchnęła babcia.

– Przecież wysyłam ci zdjęcia – pocieszyłam ją. – No i jednak czasem przyjeżdżam.

Dziś listonosz przyniósł paczuszkę. Otwieram pełna najgorszych przeczuć, a tam zestaw do Skype’a i liścik: „Kochana Malwinko, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin życzy kochająca babcia. Wkrótce się zobaczymy”. Ja się chyba zastrzelę!

Czytaj także:
„Po wypadku przez 3 miesiące leżałam w śpiączce. W tym czasie mój ukochany oświadczył się innej”
„Nie widziałam siostry od ponad 10 lat, bo jej mężem jest miłość mojego życia. Nie mogę im tego wybaczyć”
„Dopiero po śmierci babci odkryłam, że mój dziadek… nie był moim dziadkiem. Tego prawdziwego spotkała tragedia”
 

Redakcja poleca

REKLAMA