Czy tylko raz w życiu można przeżyć prawdziwą miłość? Moją drugą żonę poznałem na czacie w internecie. Byłem trzydziestoośmioletnim wdowcem bez dzieci. Ania nie chciała być matką, bo wiedziała, że nie zobaczy, jak jej dzieci dorastają.
Miała 35 lat, kiedy odeszła
Trzy lata później samotność tak mi dopiekła, że zacząłem szukać kobiety, z którą mógłbym spędzić resztę życia. Wiedziałem, że nie będzie to łatwe, bo Ania była moją szczenięcą miłością, która dojrzała i stała się miłością przez duże M. Ale, jak mówiła moja żona, tego kwiatu to pół światu, i z pewnością znajdę kogoś, kto będzie pasował do mnie w wystarczającym stopniu, bym znów był szczęśliwy.
Trafiłem na Lukrecję. Cudownie rozmawiało się nam na czacie. Miesiąc później spotkaliśmy się w realu i… zaiskrzyło. Pół roku później byliśmy już po ślubie. Czy byłem zakochany? Na pewno nie taką miłością, jaką czułem do swojej pierwszej żony. Jednak wcale tego nie oczekiwałem. Przecież nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.
Lukrecja była wesoła, żywiołowa, miała mnóstwo przyjaciół i kiedy tylko nie pracowała, bawiła się na całego. A ja razem z nią. Nagle odkryłem w sobie skłonności, o które siebie nie podejrzewałem – że lubię wino, tańce, wędrówki po górach w towarzystwie wesołej kompanii.
Dowiedziałem się także, że byłbym dobrym ojcem
Lukrecja miała dwójkę dzieci – dwunastoletniego Adama i osiemnastoletnią Irenę. To była chyba jedyna rzecz, jaką zarzucałem Lukrecji – że jest zapatrzona w Irenkę jak w święty obraz i uważa ją za ósmy cud świata i krynicę mądrości. Nie zauważyła, że Adam rozpaczliwie potrzebuje pomocy.
Owszem – płaciła za korepetytorów i za prywatne szkoły, gdzie przechodził z klasy do klasy, ale nie dlatego, że cokolwiek umiał. Gorzej – psychicznie wycofywał się, był zagubiony, a jednocześnie nastawiony roszczeniowo.
To było pod koniec drugiego roku naszego małżeństwa, kiedy zorientowałem się, co się dzieje. Adam na koniec roku miał trzy jedynki i groziło mu wyrzucenie ze szkoły. Postanowiłem mu pomóc. Poszedłem do dyrektora i umówiłem się, że Adam po wakacjach zda egzaminy. Całe wakacje z nim pracowałem – i we wrześniu zdał. Byliśmy obaj dumni.
Te kilka miesięcy sprawiło, że ja i Adam zbliżyliśmy się do siebie. Zaczął mi ufać, otwierać się, rozmawiać. I wtedy zobaczyłem, że Lukrecji się to nie podoba. Jakby była zazdrosna o to, że Adam chce ze mną spędzać czas, mnie opowiada o tym, co było w szkole i mnie prosi o pomoc. A przecież wcześniej nie zwracała na niego niemal żadnej uwagi!
– O co ci chodzi – spytałem, gdy pewnego dnia naburmuszona kładła się do łóżka.
– Zostaw Adama w spokoju – powiedziała. – Nie jest twoim synem. On ma ojca.
Poczułem ukłucie w sercu.
– Który przychodzi raz w tygodniu na dwie godziny, by pograć w gry na konsoli. Też mi ojciec.
– Nie ty będziesz decydował, jakiego ojca potrzebuje Adam – odparła.
Prawdziwa burza rozpętała się pół roku później
Podczas jakiejś imprezy towarzyskiej wpadłem na swojego dawnego znajomego, Jureczka. Producent filmowy, 45 lat, sportowe porsche i ego wielkości Pacyfiku. Miał też wyrok i sądowy zakaz zbliżania się do byłej żony, którą regularnie lał.
Lukrecja wymogła na mnie, bym zaprosił go do nas na kolację. W ten sposób Jureczek poznał Irenę. Oczarował ją (a może bardziej niż on, zadziałały na nią porsche i słowa „producent filmowy”) i dwudziestolatka zakochała się po uszy. Byłem przerażony. Facet dwa razy starszy od dziewczyny, w dodatku – pijak i damski bokser.
To nie mogło się dobrze skończyć. Nie mogłem milczeć.
– Znowu się wtrącasz! – krzyczała Lukrecja. – Jesteś moim mężem, ale nie ojcem moich dzieci. Irenka jest mądra i wie, co jest dla niej dobre.
– Irena ma dwadzieścia lat i nic nie wie o życiu – tłumaczyłem.
– Zostaw ją w spokoju.
Nie mogłem spełnić tej prośby. Znałem pierwszą żonę Jureczka i nie chciałem, by Irena przeżyła to samo. Poszedłem do Jurka i zażądałem, by zerwał z dziewczyną. Tylko roześmiał mi się w twarz.
– Człowieku, na jakim ty świecie żyjesz? Ona się o to prosi. Ona i jej mamusia. Gdybym chciał, miałbym obie, bo mamuśka aż nogami przebiera. Ale Luka jest twoja – mrugnął okiem porozumiewawczo.
Dwa tygodnie później Irena wróciła do domu z podbitym okiem i z siniakami na ramionach. Jureczek upił się i uznał, że jego dziewczyna zdradza go z innymi, wziął ją siłą i przy okazji pobił. Myślałem, że wyrwę mu nogi z tyłka.
Cała wina spadła na mnie
Żona zrobiła mi awanturę, że niszczę życie jej córki. Że to moja wina, bo gdybym się nie wtrącił, byłoby zupełnie inaczej. Patrzyłem na nią zdumiony. Nie poznawałem w tej wyjącej harpii mojej żony – radosnej i przyjacielskiej.
Jeszcze tego samego dnia spakowałem się i wyprowadziłem z domu. Trzy miesiące później byliśmy już po rozwodzie. Wciąż tęsknię za moją Anią…
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”