„Mój teść myśli, że wszystko wie najlepiej. Zamiast stosować się do zaleceń, dolegliwości leczy wodą święconą”

dojrzały mężczyzna fot. Getty Images, 10'000 Hours
„– Mówię wam, ta nowa terapia jest rewelacyjna. W połączeniu z modlitwą i pryskaniem się wodą święconą, zyskuje się efekty”.
/ 19.12.2024 07:15
dojrzały mężczyzna fot. Getty Images, 10'000 Hours

Zawsze miałam nadzieję, że jeszcze zdałam go przekonać. Ale było to bardzo trudne. Mój teść to jeden z przypadków beznadziejnych, które choćby nie wiem co, nie dadzą za wygraną i będą starały się iść według własnej drogi. Niestety ze szkodą również dla siebie i własnego zdrowia.

Stał się podatny na teorie spiskowe

Wszystko zaczęło się kilka lat temu, gdy mój teść odkrył potęgę Internetu. Nie tylko nauczył się wysyłać wiadomości do swoich znajomych i przeglądać śmieszne obrazki, ale też stał się coraz bardziej podatny na niebezpieczne treści spiskowe na popularnych platformach. Potem doszły do tego jeszcze strony internetowe różnych zielarzy, uzdrowicieli, jasnowidzów i wróżek.

Wraz z mężem z niepokojem przyglądaliśmy się takiemu stanowi rzeczy. Można się pośmiać, ale przecież na dłuższą metę takie treści mogą być wyjątkowo szkodliwe. Tymczasem ojciec mojego męża wpadł jak śliwka w kompot i nic nie wskazywało na to, że cokolwiek miałoby się w tym temacie w najbliższym czasie zmienić. Niepokoiło nas to wszystko.

– Nie sądzisz, że to w końcu może przynieść coś bardzo złego? – pytałam męża. On uśmiechnął się, ale widziałam w jego oczach, że też się martwi. Ale udawał luzaka.

– No wiesz... Przyznaję, że staje się to coraz większym dziwactwem z jego strony. Ale też pamiętam, że on taki był od zawsze. To znaczy... Może kiedyś nie miał dostępu do takiej technologii i sieci. Tylko że zawsze miał skłonności do tego, żeby wierzyć bajkopisarzom.

– Nie wiem, jak to się skończy. Żeby zaraz sobie nie zaszkodził tym swoim oświeceniem.

Zarzucał nas rewelacjami z Internetu

Pewnego dnia poszliśmy do teściów na obiad. To miało być miłe popołudnie. Niestety nie wszystko poszło po naszej myśli. Od samego początku teść zaczął zarzucać nas rewelacjami, które odkrył w Internecie. Od płaskiej ziemi, przez objawienia i cudy. Nie było dla niego żadnego innego tematu.  Mimo że parę razy próbowaliśmy skierować rozmowę na nieco inny tor.

– Mówię wam, ta nowa terapia to jest rewelacja. A w połączeniu z modlitwą i pryskaniem się wodą święconą, zyskuje się fantastyczne efekty. Tak o tym pisali, nawet jakiś lekarz się tam wypowiadał.

Popatrzyliśmy na siebie z mężem dość zaniepokojeni.

– Tato... – próbował łagodnie zainterweniować Paweł. – Nie wierz we wszystko, co wyczytujesz w internecie. A zwłaszcza w tematach zdrowia.

Teść wyraźnie się na to obruszył.

– Nie wierzycie? No to wasza sprawa. Ale ja wiem, co jest dla mnie dobre, a co nie. Nie trzeba mi wmawiać, że to, co odkryłem, to bzdury! – jego głos zabrzmiał zdecydowanie, a w tonie było coś niepokojącego, co sprawiło, że zamarliśmy.

Na chwilę zapadła cisza. Nikt nie wiedział, jak rozbić ten gęsty lodowaty mur, który nagle się między nami wybudował. To było jak rozmowa z zupełnie inną osobą, niż tą, którą znaliśmy. Jego przekonanie było tak silne, że nawet najbardziej racjonalne argumenty traciły swoją siłę.

W końcu postanowiłam przerwać tę niemiłą atmosferę.

– Tato, nie chcemy cię obrażać ani cię krytykować. Po prostu martwimy się o ciebie. Te wszystkie informacje, które przekopujesz, mogą być niebezpieczne. Nie wszystko, co piszą w internecie, ma jakiekolwiek naukowe poparcie. Czasem to tylko opinie ludzi, którzy chcą wykorzystać czyjąś naiwność.

Moja teściowa, która dotąd milczała, złapała za rękę męża i szepnęła mu coś na ucho. On przez chwilę zastanawiał się, a potem powiedział:

– Dobrze, dobrze... Może i przesadzam z tymi wszystkimi nowinkami, ale sądzę, że warto być otwartym na inne sposoby leczenia i myślenia. Ale nie martwcie się o mnie tak bardzo, dobrze?

Z ulgą odetchnęliśmy. Choć nie było to idealne rozwiązanie, to przynajmniej nie wybuchła kłótnia, a rozmowa zdawała się wracać na normalne tory.
Mieliśmy nadzieję, że siła naszych argumentów przemówi głośniej niż internetowe brednie.

Czuliśmy się bezradni i sfrustrowani

Niemniej jednak, opuszczając dom teściów, nie mogliśmy się pozbyć uczucia niepokoju. To był dopiero początek. Wiedzieliśmy, że wiele jeszcze przed nami, że będziemy musieli być gotowi na konfrontację z tymi nowymi, szkodliwymi przekonaniami. Ale jednocześnie mieliśmy nadzieję, że siła naszych argumentów i nasza troska o niego ostatecznie przemówią głośniej niż spiskowe teorie czy inne brednie.

Myliliśmy się. I przekonaliśmy się o tym już miesiąc później. Z zaskoczeniem przyjęliśmy wieść o tym, że u teścia wykryto pewnego rodzaju guzek. Na szczęście nie była to zmiana złośliwa, niemniej w grę wchodził komfort jego życia na kolejne lata. Guzek ten wymagał pilnej interwencji i dalszego leczenia. Teść uparcie twierdził,  że nie podda się żadnym konwencjonalnym metodom leczenia.

Twierdził, że „nie i już”. Nie pomagały nawet namowy żony. Jego przekonania były tak głęboko zakorzenione, że nawet po wykryciu guzka, który stanowił poważne zagrożenie dla jego zdrowia, nie chciał zastosować się do zaleceń lekarzy. To był dla nas ogromny szok i rozczarowanie. Pomimo naszych starań, troski i próśb, teść trzymał się swoich przekonań z zacięciem, które sprawiało, że czuliśmy się bezradni i sfrustrowani.

Niezależnie od tego, jak bardzo próbowaliśmy przekonać teścia do podjęcia odpowiedniego leczenia, nasze słowa zdawały się przelatywać obok niego bez większego efektu. Był to moment, w którym zdałam sobie sprawę, że niezależnie od naszych starań i miłości, nie możemy zmusić go do zmiany zdania, jeśli sam tego nie chce.

Po jakimś czasie okazało się, że metody mojego teścia, czyli nacieranie się wodą święconą albo picie specjalnych ziółek, nie przynoszą żadnych większych efektów, a wręcz pogarszają wyniki badań. Dopiero w tym momencie ojciec mojego męża poszedł po rozum do głowy. Dodatkowo wspierała nas teściowa. To ona wpłynęła na jego emocje:

– Jeśli tego nie wyleczysz i coś ci się stanie przez własną głupotę i upór, to nigdy ci tego nie wybaczę.

Poszedł po rozum do głowy

Poskutkowało. Za jakiś czas teść udał się do lekarza i zapisał się na leczenie. Wykonał serię zaawansowanych badań i wykupił recepty. Po jakimś czasie stan zdrowia zaczął się wyraźnie poprawiać. Na szczęście za dobrym samopoczuciem szły również bardzo dobre wyniki badań. Minęło kilka miesięcy i guzek znacznie się zmniejszył. Nawet nie chcemy z mężem myśleć o tym, co by się stało gdyby teść jednak nie poszedł po rozum do głowy i się nie opamiętał.

Całkiem prawdopodobne, że przez bzdurne teorie w internecie nie otrzymałby na czas niezbędnego leczenia. To świadomość była dla nas przerażająca. Dlatego za jakiś czas zapisaliśmy teścia na zajęcia z dobierania źródeł informacji i krytycznego spojrzenia na media. O dziwo, podobało mu się. Dla nas jest to pierwszy, ale jakże ważny krok w stronę tego, by wreszcie wyleczyć go z chorych obsesji na punkcie własnego zdrowia. Jesteśmy wdzięczni losowi za to, że ostatecznie skończyło się to tylko w taki sposób.

Nie wiemy, co przyniesie przyszłość, ale tli się jakieś światełko w tunelu. Oby tylko upór teścia nie przerodził się następnym razem w jakąś jeszcze inną histerię. Na to mamy nadzieję.

Czytaj także:
„Brat ukrywał prawdę przez lata, bo bał się, że tajemnica zniszczy naszą rodzinę. Nie był tym, za kogo się podawał”
„Mój brat to chciwy intrygant bez skrupułów. Nie cofnął się przed oszustwem, by zgarnąć pieniądze z rodzinnego majątku”
„Chciałam wyswatać przyjaciółkę, ale musiałam sprawdzić tego faceta. Test z pozycji miłosnych powinien zdać celująco”

Redakcja poleca

REKLAMA