„Mój syn został aresztowany za handel narkotykami. Gdyby tylko okazał skruchę, sprzedałabym wszystko żeby mu pomóc"

Załamana kobieta fot. Adobe Stock, Pixel-Shot
„Cieszyłam się, że Marcin jest taki zaradny. Byłam z niego dumna – aż do tamtego dnia, w którym zrozumiałam, że wcale nie znam swojego syna. On naprawdę został przestępcą! Dowiedziałam się, że należy do gangu młodzieżowego, który rozprowadza narkotyki”.
/ 20.08.2021 13:03
Załamana kobieta fot. Adobe Stock, Pixel-Shot

Byłam bardzo dumna z mojego syna. Nauczycielki chwaliły go za dobre stopnie, a sąsiadki za to, że był grzeczny i uczynny. Najważniejsze jednak, że był obrotny i zaradny. Wiedział, że ciężko jest mi utrzymać nas z marnej pensji i alimentów od jego ojca… Wkrótce po swoich piętnastych urodzinach Marcin zaczął znikać z domu na całe wieczory.

– Gdzie ty się włóczysz? – pytałam.– Żebyś w złe towarzystwo nie wpadł!

– Chcę trochę zarobić na swoje potrzeby, mamo – mówił. – Roznoszę ulotki.

Niedługo kupił sobie trochę ubrań, rower górski i telefon komórkowy.

Sąsiadki wprost nie mogły się go nachwalić

– Skąd masz na to pieniądze? – zdziwiłam się. – Czy na roznoszeniu ulotek można tyle zarobić?

– Oprócz ulotek rozklejam plakaty reklamowe, nieźle mi za to płacą – odparł.

Jego tłumaczenia uspokoiły mnie, cieszyłam się, że odciąża mnie finansowo, tym bardziej że nadal dobrze się uczył. Z dumą opowiadałam sąsiadkom, że mój syn ma same czwórki w liceum,
a w dodatku pomaga mi finansowo.

– Już od trzech lat Marcinek kupuje ubrania za swoje pieniądze, czasem dołoży mi do rachunku za prąd albo wodę, parę razy coś mi kupił – chwaliłam się. – Perfumy, a nawet nowy odkurzacz!

– A kiedy on się uczy, przecież lekcje musi odrabiać? – pytała pani Janina.

– Wieczorami ślęczy nad zeszytami, a że jest zdolny, to godzina albo dwie i już jest przygotowany – opowiadałam.

Boże, jak miło było słuchać pochwał i jak przyjemnie móc pochwalić się przed ludźmi dobrym dzieckiem. Byłam szczęśliwa, że tak go dobrze wychowałam, tym bardziej że życie nigdy mnie nie rozpieszczało.

Urodziłam syna, mając 30 lat. Jego ojciec zostawił mnie, gdy zaszłam w ciążę. Miał żonę, o czym nie raczył mnie wcześniej poinformować…

Cieszyłam się, że Marcin jest taki zaradny. Już w drugiej klasie liceum zarabiał na rozwożeniu pizzy oraz kwiatów po mieście. Byłam z niego dumna – aż do tamtego dnia, w którym zrozumiałam, że wcale nie znam swojego dziecka.

Pewnego jesiennego wieczoru do moich drzwi zapukało dwóch policjantów

– Pani Krystyna Wit? – zapytał wąsaty. – Jesteśmy z komendy policji, wydział do walki z przestępczością nieletnich…

Podali swoje nazwiska, machnęli mi przed oczami legitymacjami.

– Mamy nakaz przeszukania mieszkania. Pani syn został dziś przed szkołą zatrzymany i przebywa obecnie w areszcie – oznajmił gładko ogolony.

– To jakaś pomyłka! Co on takiego zrobił? – zapytałam zszokowana.

Areszt, prokurator, proces. Do czego to doszło?!

Byłam pewna, że to coś błahego, może jechał autobusem bez biletu, a może się z kimś pobił, choć chyba za takie rzeczy nie przeszukuje się mieszkania…?

– Nie możemy tego pani powiedzieć. Chłopak został zatrzymany do dyspozycji prokuratora – usłyszałam i z wrażenia musiałam oprzeć się o ścianę.

Policjanci dokładnie przeszukali mieszkanie, zwłaszcza pokój Marcina, z którego wynieśli jakieś tekturowe pudło.

Z ich cichej rozmowy wywnioskowałam, że to telefony i torebki z działkami… Zastanawiałam się, o co w tym wszystkim chodzi, i ogarniało mnie coraz większe przerażenie.

„A może naprawdę w coś się wpakował? Może ktoś namówił go do przestępstwa albo wrobił?!” – panikowałam.

– Czy mogłabym się z nim zobaczyć? – spytałam, gdy policjanci wychodzili.

– Jest w areszcie i nikt nie może z nim się kontaktować – usłyszałam w odpowiedzi. – Sprawa trafiła już do prokuratury, a pani syn dostał obrońcę z urzędu, może od niego dowie się pani czegoś więcej – powiedział wygolony.

Pękłam. Zaczęłam płakać

– Teraz za późno na łzy, trzeba było dziecku poświęcać więcej czasu, interesować się tym, co robi, i z kim się zadaje – burknął ten z wąsami.

Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Wyobrażałam sobie, gdzie jest mój syn, i za co mógł zostać zatrzymany. Miałam ciągle nadzieję, że to jakaś pomyłka i szybko się wszystko wyjaśni.
Z samego rana pojechałam do sądu.

– To jakiś żart, mój syn nie mógłby nic złego zrobić! – krzyczałam do kobiety, która była obrońcą z urzędu.

Jednak po rozmowie z panią mecenas zrozumiałam, co się stało. Mój syn naprawdę został przestępcą! Dowiedziałam się, że należy do gangu młodzieżowego, który rozprowadza narkotyki
i handluje kradzionymi telefonami.

Marcina od dawna obserwowali policjanci z wydziału do walki z przestępczością nieletnich. Szukali dowodów, aż zatrzymali go na gorącym uczynku. Byłam załamana i bezsilna.

„Jak on mógł mi to zrobić?! – pytałam samą siebie. – Jak mógł to robić tym młodym ludziom? Chciał łatwo zdobyć forsę, myślał, że to się nie wyda?”.

Zobaczyłam go dopiero podczas rozprawy w sądzie, potem umieszczono go w zakładzie dla młodzieży z problemami wychowawczymi. Odwiedziłam go tam. Powiedział, że żałuje, ale ja nie widziałam skruchy na jego twarzy. Myślę, że żałuje tylko tego, że dał się złapać.

– Dlaczego? – zapytałam. – Skrzywdziłeś tylu młodych ludzi dla pieniędzy.

– Ja nic złego nie zrobiłem – wzruszył ramionami i odwrócił wzrok. – Nie kazałem nikomu ćpać, a dzięki tej robocie było nam przecież lżej! Nie zapominaj, że pomagałem ci finansowo, a ty cieszyłaś się, że zarabiam – dodał.

Gdyby żałował, gdyby chociaż okazał skruchę…

– Ale ja myślałam, że pracujesz uczciwie, a ty mnie okłamywałeś – odparłam.

– Uczciwie to można się dorobić tylko garbu na plecach, nie poradziłabyś sobie, gdyby nie ja – stwierdził i spojrzał na mnie z ironią w oczach. – Nie martw się, odwołam się od wyroku. Szkoda mi młodości na siedzenie tutaj – spojrzał z pogardą na odrapane ściany zakładu. – Mamo, sprzedaj moje rzeczy, wieżę, komputer, potrzebuję forsy na dobrego adwokata – powiedział.

– Nic nie będę sprzedawać – odparłam. – Gdybym widziała, że rozumiesz swoją winę, sprzedałabym wszystko, żeby cię ratować. Ale ja nie widzę w tobie mojego dawnego Marcina.

Wyszłam stamtąd zalana łzami, załamana, przybita i bezradna. Co się stało z moim synem?! To nie ten chłopak, którego znałam dotąd, to inny jakiś Marcin, hardy i zawzięty…

Tak mi wstyd! Tym bardziej że ja też wydawałam te brudne pieniądze!

Czytaj także:
„Czułam, że ta lafirynda leci na mojego faceta. Widziałam jak się ślini i wypina, ale nie sądziłam, że ma chętkę na mnie"
„Po ciąży moja żona z super laski zmieniła się w trola. Chciałem jej pomóc, a ona nasłała na mnie swoją matkę"
„Po 30 latach małżeństwa Zbyszek zostawił mnie dla 20-letniej siksy i zrobił jej dzieciaka. Zachciało się staremu wrażeń"

Redakcja poleca

REKLAMA