„Mój syn to tyran. Zabrania 16-letniej córce się malować i spotykać z kolegami! Nie rozumie, że ona nie jest już dzieckiem?”

Mój syn nie rozumie, że jego córka nie jest już dzieckiem fot. Adobe Stock, Вячеслав Чичаев
„– Ona ma jeszcze czas na takie fanaberie, mamo! – prychnął, kiedy zobaczył prezent ode mnie. – Mańka, zasuwaj do łazienki, umyj twarz! – Ale ona ma już szesnaście lat – ujęłam się za wnuczką. – Nic dziwnego, że chce się podobać! – Nie żartuj, mamo. To jeszcze dziecko! – westchnął ciężko Maciek. Odrealniony ten mój syn...”.
/ 27.07.2022 09:15
Mój syn nie rozumie, że jego córka nie jest już dzieckiem fot. Adobe Stock, Вячеслав Чичаев

Nawet z kuchni usłyszałam, jak Mania trzaska drzwiami do swojego pokoju. Pomyślałam, że pewnie znów pokłóciła się z rodzicami… Tak to już z młodymi jest. Wydaje im się, że wszystko wiedzą najlepiej, a ich rodzicom z kolei, że to oni pozjadali wszystkie rozumy. Sama też taka byłam, ale teraz, kiedy jestem już babcią i patrzę na pewne sprawy z boku, łatwiej zrozumieć, że każdy medal ma dwie strony.

Ostatnio wszystkie kłótnie w naszym domu dotyczyły jakże drażliwej kwestii malowania się, ubierania i tych wszystkich spraw, które są takie ważne dla dorastających dziewczyn.

Mój syn jest strasznie drażliwy w tej kwestii

Może dlatego, że Mania to najmłodsze ze wszystkich moich wnucząt, a do tego jedyna dziewczynka obok trzech chłopaków? W każdym razie dla Maćka Mania jest wychuchaną, ukochaną, jedyną córeczką tatusia. Póki była mała, wszystko grało, ale każda dziewczynka prędzej czy później musi dorosnąć; tata przestaje wtedy być dla niej wyrocznią i idolem. Maćkowi jednak trudno było się z tym pogodzić, może więc dlatego tak bardzo upierał się w sprawie tego makijażu…

To ja kupiłam Marysi na urodziny zestaw dobrych kosmetyków przeznaczonych dla młodych dziewczyn. Chodzę przecież po mieście, telewizję też oglądam, i doskonale wiem, że w dzisiejszych czasach nie ma mowy o pokazaniu się w miejscu publicznym bez tej całej „tapety”. Nie chciałam jednak, żeby moja wnuczka wyglądała jak inne dziewczyny w jej wieku – wypacykowane najtańszymi mazidłami. Często widuję nastolatki z brzydkim, ciemnym podkładem na twarzy, które wyglądają jak w masce, i z oczami tak pomalowanymi, że przypominają pyszczek misia pandy.

Mój syn wdał się w dziadka…

Mania bardzo się z prezentu ucieszyła i od razu zaczęła wypróbowywać kosmetyki – wyglądała ładnie i naturalnie. Ale Maćkowi nowy wizerunek córki nie przypadł do gustu.

Ona ma jeszcze czas na takie fanaberie, mamo! – prychnął, kiedy zobaczył, jak Marysia ze śmiechem biega za bratem, usiłując maznąć go cieniem do powiek. – Mańka, zasuwaj do łazienki, umyj twarz!

– Ale ona ma już szesnaście lat – ujęłam się za wnuczką. – Nic dziwnego, że chce się podobać!

– Nie żartuj, mamo – westchnął ciężko Maciek. – To jeszcze dziecko!

Uśmiechnęłam się tylko półgębkiem, widząc jego zgnębienie. Mojemu synowi chyba ciężko było przeżyć, że jego mała dziewczynka nieuchronnie dorasta. Tak coś przeczuwałam, że od kosmetyków się zacznie, potem przyjdzie czas na kłótnie o imprezy, chłopaków… Dobrze, że Maciek nie wiedział, że w łóżku w pokoju gościnnym schowałam wiatrówkę. Nawet nie wie, że ją zabrałam. Znając go, podejrzewam, że gdyby do Marysi przyszedł jakiś chłopiec, to usiadłby ze strzelbą w pokoju i zacząłby ją ostentacyjnie czyścić… Uśmiechnęłam się do wspomnień, bo tak właśnie robił mój tata, a Maciek całkiem się w niego wdał.

Nigdy nie zapomnę, kiedy przejechał po mnie motorem jeden taki chłopak z sąsiedniej wsi, bo mieliśmy iść na zabawę, a tatko, zapalony myśliwy, usiadł na ganku ze swoją dubeltówką. Trzymał broń na kolanach, wpatrując się uporczywie w tego biednego chłopaka.

– Tylko wiesz, kawalerze, masz mi bezpiecznie dostarczyć córę z powrotem – zapowiedział groźnie.

To było nasze pierwsze i ostatnie spotkanie

Chłopak bał się nawet ze mną zatańczyć i przesiedzieliśmy jak kołki pod ścianą całą zabawę. Tak jak przypuszczałam, wojenka między Manią a Maćkiem wciąż trwała, a dziewczyna miała tego coraz bardziej dość.

– Babciu, tata to tyran! – płakała mi w rękaw. – Ostatnio powiedział mi, że w tej spódnicy, co pożyczyłam od Magdy, to śmiało mogłabym się pod latarnię wybrać!

– Dziecko, tu akurat miał rację – usiłowałam być sprawiedliwa. – Ja w pierwszej chwili myślałam, że to opaska na włosy…

– Ale tata jest taki zacofany – chlipała. – Przecież nawet jak oglądam twoje zdjęcia z młodości, to widzę, jaka byłaś zawsze odstrzelona! Włosy, makijaż, śliczne sukienki… A pradziadek nie miał nic przeciwko?

– Dziecko – westchnęłam. – Dawniej zdjęcia robiło się tylko przy największych okazjach, nic dziwnego, że byłyśmy wyszykowane jak na bal. A gdybyś wiedziała, jak myśmy z moją siostrą, ciocią Zosią, musiały kombinować, żeby jako tako wyglądać na co dzień…

– Serio? – zdziwiła się Mania. – Opowiedz mi, babciu! Może się dowiem, co mam zrobić z tatą…

Uśmiechnęłam się do siebie. Moje wspomnienia raczej Mani nie pomogą, bo skąd by miała teraz wziąć stóg siana? A właśnie on odgrywał wielką rolę w naszej konspiracji… Mnie i Zosię dzielił tylko rok, a że siostra przez chorobę musiała opuścić jeden rok w szkole, to nawet do klasy razem chodziłyśmy. Jak wszystkie dziewczyny na świecie, chciałyśmy ładnie wyglądać, a że nasza mama była dobrą krawcową, to nawet w tych trudnych czasach potrafiła coś wykombinować, żebyśmy dobrze wyglądały. Problem był tylko z… makijażem. Tatko tylko raz zobaczył mnie ze szminką i wyrzucił ją przez okno.

– Nie będzie u mnie w domu takich bezeceństw! – zapowiedział ostro. – Co wam do głowy strzeliło, żeby malować się jak te klauny w cyrku! Dopóki pod moim dachem mieszkacie, żadnych malowideł używać nie będziecie!

Biedny tatko, kiedy myślał, że nikt nie widział, podczytywał mamie romanse, które pożyczała w bibliotece, i widocznie stąd mu się wzięła myśl, że od makijażu to już tylko krok do rozwiązłości. Tylko że chociaż my śmiałyśmy się z tego ukradkiem, to miałyśmy nie lada kłopot – jak tu się upiększać? A w modzie były wtedy mocne szminki, i czarne jak sadza brwi i rzęsy. Ja i Zosia nie zamierzałyśmy pozostawać w tyle za modą! Brak makijażu w szkole to jeszcze jakoś przebolałyśmy, tym bardziej że wielu nauczycieli ganiło za najlżejszy nawet ślad kosmetyków. Z zabawami też nie było kłopotu, bo szłyśmy do koleżanek, które miały mniej konserwatywnych rodziców, i tam się szykowałyśmy. Ale jak miałyśmy iść do kościoła takie „niezrobione”?

Malowałyśmy się ukradkiem

Na szczęście tatko zawsze chadzał na ranną mszę, a my chodziłyśmy na sumę, więc w kościele nas nie widywał. W domu jednak nie mogłyśmy się malować, bo jedyne lusterko wisiało w sieni, więc tatko by nas od razu zauważył. W pobliżu kościoła, przy bocznej drodze, którą przechodziłyśmy, stał jednak stary stóg siana. Nikt go już nie używał, więc był idealny do naszych celów. W starą poszewkę włożyłyśmy z Zosią małe lusterko, wszystkie nasze kosmetyki, i zakopałyśmy je głęboko w sianie.

Co niedziela wychodziłyśmy pół godziny wcześniej, aż się tatko dziwił, że jesteśmy takie pobożne, zatrzymywałyśmy się przy stogu, jedna drugiej trzymała lusterko, i tak się szykowałyśmy. Nieraz jak padało, to musiałyśmy się kulić pod parasolkami, a w takich warunkach wcale nie jest prosto nałożyć sobie tusz na rzęsy, a nie wokół oka! Ale tak to już jest, dla urody byłyśmy gotowe na największe poświęcenia…

Byłyśmy pewne, że nikt nie zna naszego sekretu, ale raz, kiedy już siedziałyśmy w kościele, do ławki przed nami wpadła mała Krysia, która mieszkała z rodzicami w domu w najbliższym sąsiedztwie stogu. Widać podejrzała jakimś cudem naszą kryjówkę i dobrała się do kosmetyków, bo wyglądała jak nieboskie stworzenie! Cała buzia wypaprana szminką, czarne smużki pod oczami… Kiedy matka Krysię zobaczyła, od razu wyprowadziła ją z kościoła, a my mało nie skręciłyśmy się w tej ławce, usiłując nie roześmiać się w głos. Kiedy indziej, jak akurat jechałam z tatą w pole, zaczepił mnie ojciec Krysi, pan Wiesio.

– Potrzebowałem trochę siana – powiedział, mrugając do mnie niby konspiracyjnie. – Ale nie bój nic, tę waszą poszeweczkę przełożyłem trochę bardziej do środka! \

Nie wiem, jakim cudem tata nie zorientował się, o co chodziło. My z Zośką doszłyśmy jednak do wniosku, że to miejsce zrobiło się zbyt popularne, i zmieniłyśmy kryjówkę na dziuplę w starym dębie. Przynajmniej mogłyśmy powiesić lusterko na drzewie i szykować się równocześnie…

– I tak to właśnie było w moich czasach – zakończyłam opowieść.

Wiesz, babciu, to tata nie jest nawet taki zły – stwierdziła po zastanowieniu. – I zawsze mogę zamknąć się w swoim pokoju…

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA