Starałam się wychować syna najlepiej, jak umiałam, ale gdzieś popełniłam błąd. Kiedy był chłopcem, powtarzałam mu, że okazywanie kobietom szacunku jest obowiązkiem każdego mężczyzny. Wpajałam mu też, że zawsze musi szanować samego siebie. „Jeżeli nie będziesz się cenił, nikt cię nie doceni i jeżeli będziesz godził się na wszystko, ludzie w końcu wejdą ci na głowę” – powtarzałam mu jak mantrę.
Paweł zapamiętał tylko część moich nauk, bo jako dorosły mężczyzna okazał się być dobrym mężem. Chyba nawet za dobrym, bo ta flądra, z którą się ożenił, upokorzyła go w najgorszy możliwy sposób. Tak bywa, ale powinien zrozumieć, że wraz z końcem związku małżeńskiego, ustają też wszelkie jego powinności wobec tej kobiety. Tymczasem on, w imię niewłaściwie pojmowanej lojalności, z własnej woli chce jej płacić alimenty, żeby przypadkiem na nic jej nie zabrakło.
Nigdy nie lubiłam mojej synowej
Gdy Paweł przedstawił mi Dominikę, nie wywarła na mnie pozytywnego wrażenia. Wydała mi się zarozumiała i arogancka, ale nie powiedziałam nawet jednego słowa na ten temat. Zawsze wychodziłam z założenia, że to nie ja, tylko mój syn ma być szczęśliwy z dziewczyną.
I najwyraźniej był. Po pięciu latach znajomości przekazali mi dobrą nowinę.
– Mamo, mamy ci coś ważnego do przekazania – powiedział Paweł, gdy pewnego dnia odwiedził mnie razem ze swoją dziewczyną.
– Czyżbym w końcu miała zostać babcią?
– Jeszcze nie, ale jesteśmy na dobrej drodze. Wczoraj poprosiłem Dominikę o rękę i zgodziła się zostać moją żoną – powiedział z dumą, a ona pochwaliła się pierścionkiem. Ślub odbył się rok później.
Mimo że nie przepadałam za Dominiką, cieszyłam się. Byłam szczęśliwa, bo mój syn układał sobie życie z kobietą, którą kocha.
Po ślubie Paweł stał się uległy jak piesek
Po kilku miesiącach po tym, jak powiedzieli sobie „tak”, spostrzegłam, że coś nie gra w ich małżeństwie. W pewne sobotnie popołudnie zadzwonił do mnie syn i zadał mi pytanie, które zaniepokoiło mnie nie na żarty.
– Mamo, czy mogłabyś pożyczyć mi dwie stówki do następnego miesiąca? – zapytał przez telefon.
– Oczywiście, że tak. Przelać ci na konto?
– Nie trzeba, będę u ciebie za pół godziny.
Zmartwiło mnie to. Oboje pracowali, więc pomyślałam, że skoro brakuje im pieniędzy, musieli popaść w jakieś tarapaty.
– Synku, co się dzieje? – zapytałam zmartwiona, gdy zjawił się u mnie Paweł.
– Nic. A dlaczego myślisz, że coś jest nie tak?
– Bo jest dopiero siedemnasty, a wam już brakuje na życie. Macie jakieś problemy? Mów szczerze. Przecież mogę wam pomóc.
– Nie mamy żadnych problemów, mamo – roześmiał się Paweł. – Nie zabrakło nam na życie, tylko zabrakło mi na moje drobne wydatki. Musiałem oddać telefon do naprawy i prawie wyczyściłem sobie konto, a dziś wychodzę z kolegami na miasto. To wszystko.
– Paweł, mów jak jest. Przecież rozmawiasz z matką. Wiem przecież, że nieźle zarabiasz. Wypłatę odebrałeś tydzień temu i już masz puste konto?
– To nie tak. Po prostu większość pieniędzy oddaję Dominice. Ustaliliśmy, że to ona będzie zarządzała domowymi finansami, a ja zatrzymuję dla siebie drobną kwotę na swoje wydatki.
– Nie zrozum mnie źle, oczywiście pożyczę ci te pieniądze, ale nie mogłeś po prostu wziąć tych dwustu złotych z konta żony? Przecież to także twoje pieniądze.
– Nie chcę jej denerwować. Ona uważa, że jeżeli będę wydawał bez opamiętania, nigdy do niczego nie dojdziemy.
Nie podobało mi się to. W końcu oboje zarabiali i mój syn nie musiał pożyczać ode mnie, żeby móc spędzić wieczór w towarzystwie kolegów. Już wtedy zrozumiałam, że dał się zdominować tej dziewczynie. Nie powinno być tak, że jedno trzyma pieniądze drugiego.
Nie pomyliłam się co do tej flądry
Tak było przez cały czas trwania ich małżeństwa. Słowo daję, przez trzy lata Paweł kupił sobie może dwie pary spodni i tyle samo par butów. Dominika trzymała go na krótkiej smyczy. Raz nawet zapytałam go o to. Chciałam wiedzieć, dlaczego pozwala sobie na takie traktowanie. „Mamo, to z szacunku do niej. Zawsze mi powtarzałaś, że mężczyzna powinien szanować swoją damę” – usłyszałam. Rany, on niczego nie zrozumiał. Mylił szacunek z byciem pod pantoflem. Chciałam coś z tym zrobić, ale problem niejako sam się rozwiązał. A przynajmniej tak mi się wydawało.
– Cześć, mamo. Mogę się u ciebie zatrzymać? Tylko do czasu, aż coś sobie znajdę – zapytał mnie Paweł, gdy jakiś czas temu stanął w progu mojego mieszkania, obłożony walizkami. Bez słowa wpuściłam go do środka. Zaparzyłam herbatę i dopiero wtedy zaczęłam go wypytywać.
– A teraz mów, co się stało.
– Rozwodzimy się.
– Domyśliłam się tego. Ale dlaczego?
– Ona mnie zdradza, mamo. To trwa już jakiś czas.
Paweł opowiedział mi wszystko. W firmie, która zatrudniała Dominikę, zaczęły się cięcia budżetowe. Nie zwolnili jej, ale od tamtej pory pracowała w zmniejszonym do połowy etatu wymiarze godzin. Tym samym to Paweł stał się ich głównym żywicielem i żeby utrzymać względnie dobry standard życia, zaczął brać nadgodziny.
Gdy on pracował, ona zabawiała się w ich sypialni. Już tym upokorzyła mojego syna, ale to jeszcze nie wszystko. Zdradzała go ze swoim byłym partnerem. Paweł nakrył ich i gdy zażądał od niej wyjaśnień, powiedziała mu, że w łóżku nie dorasta do pięt jej kochankowi. Nawet najtwardszy facet może stracić pewność siebie, gdy taka deklaracja pada z ust żony przyłapanej na zdradzie. A Pawłowi zawsze było bliżej do typu wrażliwca niż twardziela. Nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak bardzo go to zabolało.
Z jednej strony bardzo mu współczułam, a z drugiej cieszyłam się, że ich małżeństwo rozpadło się, zanim doczekali się dzieci. Wierzyłam, że mojemu synowi ten rozwód wyjdzie na dobre. Jest mądry, całkiem przystojny i wciąż młody. Ma jeszcze czas, by znaleźć sobie dziewczynę, która będzie go szanowała. On jednak nawet po rozwodzie nie wybił sobie Dominiki z głowy. Nie wiedzieć czemu, nadal czuje się za nią odpowiedzialny.
Ona wciąż żeruje na moim synu!
– Synku, chciałabym o czymś z tobą porozmawiać – powiedziałam. – Nie zrozum mnie źle, możesz mieszkać tu tak długo, jak tylko zechcesz, ale myślę, że powinieneś w końcu otrząsnąć się po rozwodzie. Nie sądzisz, że powinieneś zacząć układać sobie życie na nowo?
– Mamo, otrząsnąłem się już jakiś czas temu. Wyprowadzę się, naprawdę. Ale muszę znaleźć dodatkową albo lepiej płatną pracę.
– Paweł, ty chyba nie chcesz mi powiedzieć, że wciąż dajesz pieniądze Dominice.
– A co mam zrobić? Zostawić ją na lodzie? Płacę jej alimenty, bo bez tego nie da sobie rady.
– Sąd tak postanowił?
– Nie. Robię to dobrowolnie.
– Synku, nie jesteś za nią odpowiedzialny. To ona cię zdradziła, nie ty ją. Nie masz żadnych powinności wobec tej kobiety.
– Ja po prostu uważam, że tak trzeba. Nie jesteśmy już małżeństwem, ale to nie oznacza, że jej los jest mi obojętny.
Pracuję nad nim, jak mogę, ale on nie słucha moich argumentów. Nadal sponsoruje tę jędzę. Kobietę, która zdradziła go i upokorzyła, a Bóg jeden wie, co jeszcze ma na sumieniu. Nie dość, że wyszedł z tego małżeństwa goły i na pewno nie wesoły, to jeszcze oddaje jej większość swoich zarobków. Nie potrafię do niego trafić, więc namawiam go, by porozmawiał z terapeutą. Nie mam innego pomysłu. Może specjalista otworzy mu oczy.
Czytaj także:
„Syn wywiózł mnie do lasu, żebym pogodziła się z synową. Najbardziej wkurza mnie w niej, że jest taka podobna do mnie”
„Dostałem spadek, który miał przysporzyć mi sporo problemów. Nie dałem się wpuścić w maliny”
„Mąż pracował za granicą. Kiedy wrócił do domu, nie poznałam go. To nie jest ten sam mężczyzna, którego poślubiłam”