„Mój syn jest prześladowany w szkole. Rozpętałabym aferę, ale on błaga, żebym odpuściła, bo nie chce wyjść na kapusia”

matka pociesza syna fot. Adobe Stock, Rawpixel.com
„– Błagam cię, nie rób tego! – spojrzał na mnie przerażony. – To nic nie da, a oni będę się mścić. Zagrozili, że jeśli pisnę komuś słowo, to pożałuję, że się urodziłem. Jak nic nie zrobisz, to może zostawią mnie w spokoju. A tak? Życia nie będę miał! I to u wszystkich, bo kapusiów nikt nie lubi. Nie rozumiesz tego, mamo? – krzyknął i się rozpłakał”.
/ 10.12.2022 08:30
matka pociesza syna fot. Adobe Stock, Rawpixel.com

Długo nie miałam pojęcia, że mojemu synowi dzieje się w szkole jakaś krzywda. Gdy po powrocie z pracy pytałam, jak mu minął dzień, odpowiadał, że dobrze. Owszem, dostrzegłam rozdarty rękaw kurtki, oberwany pasek przy plecaku, siniaki na rękach, ale się tym nie przejmowałam. Sama chodziłam przecież do szkoły, rozpierała mnie energia i miewałam różne wypadki. Kiedyś, bawiąc się na boisku, rozdarłam rajstopy i poharatałam kolana, innym razem zniszczyłam spodnie, bo biegnąc za koleżanką, potknęłam się i wyłożyłam na chodnik. Rodzice załamywali ręce, bo nie nadążali z kupowaniem nowych ubrań. Myślałam, że z Olkiem jest podobnie.

Może gdybym była bardziej dociekliwa, to bym się od razu zorientowała, że coś jest nie tak. Ale gdy słyszałam to „dobrze”, a na pytania o zniszczone rzeczy tłumaczenia typu: „przewróciłem się, zaczepiłem plecakiem o płot, spadłem z drabinki” – kończyłam temat. Naiwnie wierzyłam, że naprawdę wszystko jest w porządku, że gdyby tak nie było, to Olek by mi o tym powiedział. Przecież jeszcze tak niedawno zwierzał się ze swoich problemów. Albo mnie, albo mojej mamie, która opiekowała się nim, gdy ja byłam w pracy. Żyłam więc w przekonaniu, że mój dwunastolatek jest w szkole bezpieczny i szczęśliwy.

Przeżywał w szkole prawdziwy horror

To było wczesnym popołudniem. Właśnie wróciłam do pokoju ze spotkania z szefową, gdy zadzwonił telefon. To była moja mama.

– Słuchaj, musisz jak najszybciej przyjechać do domu! – krzyknęła.

– Co się stało?! Coś z Olkiem?! przeraziłam się.

– Tak. Wrócił ze szkoły zakrwawiony, w podartym ubraniu. Od razu zapytałam, dlaczego tak wygląda. Nic nie odpowiedział. Minął mnie bez słowa i zamknął się w swoim pokoju.

– Próbowałaś się dowiedzieć, o co chodzi? Może po prostu poszturchał się z kolegami?

– Próbowałam. Ale odparł, że nie ma o czym mówić, i poprosił, żebym zostawiła go w spokoju. Nie przyszedł nawet na obiad, choć usmażyłam jego ulubione kotlety mielone. Myślę więc, że to nie były jakieś tam przepychanki, że chodzi o coś poważniejszego.

– Będę za pół godziny – obiecałam.

Gdy kilka minut później wsiadałam do samochodu, byłam pełna najgorszych przeczuć. Moja mama nigdy nie panikowała bez powodu. Skoro twierdziła, że sprawa jest poważna, to tak musiało być.

Od razu poszłam do pokoju syna. Początkowo nie chciał ze mną rozmawiać. Powtarzał tylko, że nic się nie stało i żebym sobie poszła. Minęło dobre pół godziny, zanim udało mi się skłonić go do zwierzeń. Okazało się, że od początku roku przeżywał w szkole prawdziwy horror. Kilku chłopaków codziennie się nad nim znęcało. Poniżali go, zabierali mu pieniądze, które mu dawałam na zakupy w szkolnym sklepiku, a jak próbował się bronić, bili go.

Nikt nie lubi kapusiów...

– O Boże, dlaczego mi o niczym nie powiedziałeś? – wykrztusiłam.

– Bo… Bo bałem się, że zaraz zrobisz aferę. Polecisz na skargę do wychowawczyni, dyrektorki albo nawet na policję.

– A pewnie, że zrobię aferę. Jeszcze dzisiaj. I powiadomię wszystkich świętych. Nie pozwolę, by ktoś się nad tobą znęcał! To…

– Błagam cię, nie rób tego! – spojrzał na mnie przerażony. – To nic nie da, a oni będę się mścić. Zagrozili, że jeśli pisnę komuś słowo, to pożałuję, że się urodziłem.

– To tym bardziej trzeba ich powstrzymać! Miejsce takich zwyrodnialców jest w poprawczaku!

– W takim razie nie pójdę więcej do szkoły. Nawet siłą mnie tam nie zaciągniesz! I o niczym ci już więcej nie powiem.

– Chyba żartujesz!

– Nie żartuję. Jak nic nie zrobisz, to może wkrótce zostawią mnie w spokoju. A tak? Życia nie będę miał! I to u wszystkich, bo kapusiów nikt nie lubi. Nie rozumiesz tego, mamo? – krzyknął i się rozpłakał.

Szlochał jak malutki chłopczyk. Uspokoił się dopiero wtedy, gdy przysięgłam na wszystko, co mi drogie, że na razie powstrzymam się z interwencjami.

W nocy nie zmrużyłam oka. Przewracałam się z boku na bok i zastanawiałam, jak pomóc dziecku. Rozsądek podpowiadał mi, że powinnam jednak iść do dyrektorki i złożyć skargę na tych chłopaków. Zażądać spotkania z ich rodzicami, wymusić obietnicę, że ustawią swoje dzieci do pionu. A jeśli to nie pomoże, powiadomić policję. Przecież takie zachowanie nie ma prawa ujść im na sucho!

Nie chciałam jednak złamać danego synowi słowa. Czułam, że jeśli to zrobię, to Olek nie dość, że straci do mnie zaufanie, to jeszcze naprawdę przestanie chodzić do szkoły. Widziałam, jaki był przerażony, gdy usłyszał, że się tam wybieram. Pamiętałam, jak mnie błagał ze łzami w oczach, żebym tego nie robiła, bo boi się konsekwencji.

Poza tym, zanim położyłam się spać, rozmawiałam ze znajomą, która pracuje w oświacie. Przyznała, że w wielu szkołach ciągle lekceważy się problem przemocy, że nawet gdy złożę skargę, to dyrektorka pewnie zamiecie sprawę pod dywan. Bo będzie się bała, że szkoła zyskała złą sławę, bo niepotrzebne jej kontrole z kuratorium czy wizyty policji. Nic więc nie zwojuję i tylko zaszkodzę synkowi, bo wieści o skargach szybko się rozchodzą.

Naprawdę nie wiem już, co robić. Jeszcze nigdy nie czułam się tak bezsilna. Na samą myśl, że mam czekać z założonymi rękami, aż ci prześladowcy łaskawie zostawią Olka w spokoju, krew się we mnie burzy. Może  powinnam przenieść go do innej szkoły? Tylko kto mi da gwarancję, że tam sytuacja się nie powtórzy?

Czytaj także:
„Na myśl, że nigdy nie będę tatusiem, traciłem grunt pod nogami. Myślałem, że gorzej być nie może... i miałem rację”
„Nastoletni syn zamiast latać za dziewuchami, siedział w książkach. Gdy w końcu nam kogoś przedstawił, byłam w szoku...”
„Prawie nikt nie wie, że mam kasy jak lodu. Udaję biedaka, bo nie chcę, by ludzie oceniali mnie przez pryzmat pieniędzy”

Redakcja poleca

REKLAMA