Mąż jest wiecznie zajęty pracą. Przychodzi do domu późno, zmęczony i rozdrażniony, a kiedy jest w domu, myślami wciąż jest w biurze. Jego życie kręci się wokół pieniędzy, oszczędności, przyszłości, którą chce zabezpieczyć. Ale jaka przyszłość? Nasz syn choruje, a Janek zdaje się tego nie dostrzegać.
Ostatnie miesiące były dla mnie niekończącym się koszmarem. Tomek potrzebuje kosztownej terapii, a Janek twierdzi, że nas na to nie stać. Każdy dzień to walka – o zdrowie Tomka, o przetrwanie, o naszą rodzinę. Jestem na skraju wytrzymałości. Nasze małżeństwo jest w rozsypce, a ja czuję się coraz bardziej samotna. Jeśli Janek nie zrozumie, że teraz jest czas, aby zainwestować w zdrowie naszego dziecka, nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam.
Nie rozumiałam tego
– Janek, musimy porozmawiać – zaczęłam, stojąc w progu kuchni.
Patrzył na mnie z irytacją, jakby przeszkadzałam mu w czymś ważnym.
– O co chodzi, Aldona? – zapytał, nie odrywając wzroku od laptopa.
– O Tomka. Jego stan się pogarsza. Potrzebujemy pieniędzy na terapię, a ty ciągle mówisz, że nie mamy na to funduszy.
– Aldona, rozumiem, że się martwisz, ale nie stać nas na to. Musimy oszczędzać, mamy inne wydatki – odpowiedział, wzdychając.
– Inne wydatki?! – krzyknęłam. – Co jest ważniejsze niż zdrowie naszego syna?
– Musimy myśleć o przyszłości, o studiach Tomka, o naszej emeryturze.
– Przyszłość? Janek, on może nie mieć przyszłości, jeśli nie zainwestujemy teraz w jego zdrowie! – łzy napłynęły mi do oczu. – Jeśli nie zrobisz czegoś, odejdę. Nie mogę dłużej żyć z kimś, kto nie dba o naszą rodzinę.
Janek zamilkł, wstrząśnięty moimi słowami. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z kuchni, trzaskając drzwiami. Czułam, jak ciężar naszych problemów mnie przygniata. Czy naprawdę stracę rodzinę przez jego obsesję na punkcie oszczędzania?
Miałam żal do męża
Wieczorem, kiedy Tomek już spał, Janek podszedł do mnie w salonie.
– Aldona, możemy porozmawiać? – zaczął niepewnie.
– Czego chcesz? – zapytałam, nawet na niego nie patrząc.
– Chcę zrozumieć twoją perspektywę. Wiem, że jesteś zdenerwowana, ale musimy znaleźć jakieś rozwiązanie.
Spojrzałam na niego z mieszanką smutku i gniewu.
– Janek, ja już nie mam siły. Pracujesz dniami i nocami, ale to nie wystarczy. Tomek potrzebuje terapii, a my się zapożyczamy na podstawowe potrzeby. Twoje oszczędności i bezpieczeństwo finansowe są ważniejsze od życia naszego syna?
Zamilkł, wyraźnie zaskoczony moimi słowami. Kontynuowałam:
– Kiedyś byliśmy szczęśliwi, pamiętasz? Zanim pochłonęła cię praca. Teraz czuję, że jesteśmy ci obojętni. Tomek pyta, gdzie jest tata, dlaczego go nie ma. A ja? Jestem sama w tym wszystkim.
Słowa spływały z moich ust jak lawina, a Janek wyglądał na zagubionego.
– Przepraszam, Aldona – powiedział cicho. – Naprawdę się staram.
– Przeprosiny nic nie zmienią, Janek. Musisz zdecydować, co jest dla ciebie ważniejsze – pieniądze czy rodzina. Jeśli tego nie zrozumiesz, stracisz nas na zawsze.
Z nim się nie da tak żyć
Następnego dnia, kiedy Janek był w pracy, odwiedziła mnie Ania, moja najlepsza przyjaciółka. Usiadłyśmy w kuchni, popijając kawę, a ja nie mogłam już dłużej trzymać w sobie emocji.
– Ania, już nie daję rady – powiedziałam, łamiącym się głosem. – Janek myśli tylko o pieniądzach. Tomek potrzebuje terapii, a on wciąż mówi o oszczędnościach i przyszłości.
Ania pokiwała głową, patrząc na mnie ze współczuciem.
– Aldona, rozumiem cię. Widziałam, jak bardzo się starasz, ale musisz pomyśleć o sobie i Tomku. Jeśli Janek nie chce się zmienić, może czas, żebyś podjęła decyzję dla dobra was obu.
Wiedziałam, że Ania ma rację, ale myśl o rozstaniu z Jankiem była dla mnie przerażająca. W tym momencie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Janek wrócił wcześniej z pracy. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, wszedł do kuchni. Jego wzrok przeszywał mnie na wskroś.
– Aldona, możemy porozmawiać? – zapytał stanowczo.
– Jasne – odpowiedziałam, wskazując Ani, że to koniec naszej rozmowy.
Myślałam, że coś zrozumiał
Kiedy Ania wyszła, Janek usiadł naprzeciwko mnie.
– Słyszałem waszą rozmowę – powiedział cicho. – Przemyślałem wszystko, co powiedziałaś. Wiem, że zaniedbałem rodzinę i że jestem sknerą. Chciałem tylko zabezpieczyć naszą przyszłość, ale teraz widzę, że tracę to, co najważniejsze.
Spojrzałam na niego, zaskoczona jego szczerością.
– Janek, musisz zrozumieć, że Tomek jest teraz najważniejszy. Potrzebuje nas, potrzebuje terapii. Nie możemy czekać na przyszłość, musimy działać teraz.
Janek westchnął, jakby cały ciężar świata spoczął na jego ramionach.
– Masz rację, Aldona. Wczoraj nie mogłem zasnąć, myśląc o wszystkim. Przemyślałem to. Zrozumiałem, że pieniądze są niczym, jeśli nie mamy siebie nawzajem. Dlatego postanowiłem, że przeznaczymy oszczędności na leczenie Tomka.
Łzy napłynęły mi do oczu, ale tym razem były to łzy ulgi.
– Naprawdę? – wyszeptałam.
– Tak, naprawdę. Jutro załatwię wszystkie formalności. Tomek przejdzie terapię, której potrzebuje.
Poczułam, jak ciężar spada mi z serca. Może jednak mamy szansę na uratowanie naszej rodziny.
– Dziękuję, Janek – powiedziałam, czując, że nasze małżeństwo może jeszcze przetrwać.
Nagle zmienił zdanie
Minęły dwa dni od naszej rozmowy. Janek wydawał się bardziej obecny, choć nadal widziałam w jego oczach niepokój. Wczoraj po pracy poszedł do banku, żeby zorganizować środki na terapię Tomka. Byłam pełna nadziei, że wszystko się ułoży.
Jednak dziś, kiedy wrócił do domu, od razu zauważyłam, że coś jest nie tak. Był milczący, unikał mojego wzroku. Kiedy w końcu usiedliśmy razem w salonie, nie wytrzymałam.
– Janek, co się dzieje? – zapytałam delikatnie. – Coś jest nie tak?
Westchnął ciężko i spojrzał na mnie z bólem w oczach.
– Aldona, ja... ja nie wiem, czy to dobra decyzja – zaczął niepewnie. – Rozmawiałem z doradcą finansowym i powiedział mi, że jeśli teraz wyciągniemy te pieniądze, nasza przyszłość będzie zagrożona. Co jeśli później nie będziemy mieli na emeryturę? Na studia Tomka?
Byłam wściekła
Poczułam, jak narasta we mnie gniew. Jak on może myśleć o przyszłości, kiedy nasz syn potrzebuje pomocy?
– Janek, mówiliśmy o tym! Tomek nie ma czasu, żeby czekać! Potrzebuje terapii teraz, nie za kilka lat!
– Ale co zrobimy, jeśli wszystko pójdzie nie tak? Jeśli te pieniądze nie wystarczą, a my zostaniemy bez niczego? – jego głos drżał, jakby sam nie wierzył w to, co mówił.
Łzy zaczęły napływać mi do oczu.
– Janek, jak możesz być takim egoistą? Nasz syn jest najważniejszy! To jego życie jest zagrożone, nie nasze finanse!
Janek spuścił głowę, a cisza w pokoju była nie do zniesienia. Wstałam, czując, że muszę wyrzucić z siebie to, co siedzi mi na sercu.
– Jeśli teraz się wycofasz, jeśli nie zdecydujesz się pomóc Tomkowi, to już nigdy ci tego nie wybaczę. Stracisz nas, Janek. Na zawsze.
Wybiegłam z pokoju, nie czekając na jego odpowiedź. W moim sercu zapanował chaos, a ja czułam, że nasza rodzina jest na skraju przepaści. Czy Janek naprawdę zrozumie, co jest w życiu najważniejsze?
Syn nim wstrząsnął
Następnego dnia Janek wydawał się bardziej przygaszony niż kiedykolwiek. Tomek siedział na kanapie, oglądając kreskówki, kiedy postanowiłam spróbować jeszcze raz porozmawiać z Jankiem.
– Janek, proszę, chodź na chwilę do kuchni – powiedziałam cicho, starając się nie przestraszyć Tomka.
Poszedł za mną, niepewnie patrząc na nasze dziecko. Kiedy zamknęłam drzwi, odetchnęłam głęboko.
– Janek, musimy to załatwić teraz. Nie możemy czekać – zaczęłam, starając się, aby mój głos był spokojny.
– Aldona, ja... – Janek zaczął, ale przerwałam mu.
– Musisz zobaczyć, co Tomek czuje. Może wtedy zrozumiesz, jak bardzo jest to dla niego ważne – powiedziałam, chwytając go za rękę i prowadząc z powrotem do salonu.
Janek usiadł obok Tomka, który z zaskoczeniem spojrzał na ojca.
– Cześć, tato. Chcesz obejrzeć ze mną? – zapytał radośnie.
– Pewnie, synku – odpowiedział Janek, uśmiechając się blado.
Obserwowałam ich przez chwilę, a potem usiadłam na fotelu naprzeciwko. Wiedziałam, że to moment, kiedy Janek musi zrozumieć, co naprawdę jest ważne.
– Tomek, co chciałbyś robić, kiedy będziesz zdrowy? – zapytałam, próbując rozpocząć rozmowę.
Tomek zawahał się przez chwilę, a jego wzrok spoczął na naszych splecionych dłoniach.
– Ja... – zaczął cicho. – Ja wiem, że mogę nie wyzdrowieć. Wiem, że mogę umrzeć. Ale chciałbym pojechać na wakacje nad morze, bawić się z innymi dziećmi i biegać po plaży.
Coś w nim pękło
Cisza, która zapadła po jego słowach, była nie do zniesienia. Janek wpatrywał się w syna, a w jego oczach zobaczyłam mieszankę bólu i nadziei. W końcu, po długiej chwili, odwrócił się do mnie.
– Aldona, zrozumiałem. Zrobimy to dla Tomka. Nieważne, co się stanie później – powiedział, a w jego głosie było więcej pewności niż kiedykolwiek wcześniej.
– Dziękuję...– wyszeptałam, a on objął mnie ramieniem.
Dwa lata później, siedząc na plaży, obserwowaliśmy Tomka, jak biega po piasku z uśmiechem na twarzy. Jego śmiech rozbrzmiewał w powietrzu, a my trzymaliśmy się za ręce, ciesząc się każdą chwilą.
Decyzja Janka, choć trudna, okazała się właściwa. Terapia dawała Tomkowi szansę, której tak bardzo potrzebował. Niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość, wiedzieliśmy, że najważniejsze jest teraz.
Aldona, 38 lat
Czytaj także: „Narzeczony bawił się tak dobrze na wieczorze kawalerskim, że pomylił mój numer. Wysłał mi coś, czego nie powinien”
„Nie chciałam spędzać wakacji z dziećmi. Potrzebowałam odpocząć, więc podrzuciłam rozdarte wnuki teściowej”
„Nigdy nie sądziłam, że w wieku 55 lat zostanę matką. Wszystko, co musiałam zrobić, to wpaść na 12-latkę z sierocińca”