„Mój nastoletni syn uzależnił się od gier komputerowych. Gra dniami i nocami, a gdy zabieram mu laptopa, reaguje agresją”

nastolatek uzależniony od gier fot. Adobe Stock, stokkete
„Zadzwoniła do mnie wychowawczyni Bartka zaniepokojona, że tak często choruje i opuszcza lekcje. W ten sposób się dowiedziałam, że mój syn chodzi na wagary! No tak, w czasie, kiedy my byliśmy w pracy, on bezkarnie grał”.
/ 26.06.2022 08:30
nastolatek uzależniony od gier fot. Adobe Stock, stokkete

Wstałam w nocy do toalety i zobaczyłam światło sączące się przez szparę pod drzwiami z pokoju syna. Westchnęłam. Znowu siedział przy komputerze i grał. A przecież obiecywał, że z tym skończy… Naprawdę nie wiem, co robić! Próbowałam już wszystkiego. Pewnie powinnam wcześniej zareagować, gdy był młodszy, ale wtedy nie widziałam w tym nic niepokojącego. Wszystkie dzieciaki uwielbiają komputer, spędzają przy nim większość wolnego czasu. Bartek nie odbiegał od normy. No, przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.

Zaczął nas okłamywać

Pierwsze problemy pojawiły się, gdy był w ósmej klasie. Nagle opuścił się w nauce, a przecież to był ważny rok! Miał iść do liceum i chciałam, by wybrał dobre. Nasze rejonowe nie miało, niestety, najlepszej reputacji. I wcale nie chodzi o poziom nauczania, bo mój Bartek orłem też nie był, lecz o narkotyki, pobicia, wyłudzanie pieniędzy… Dlatego tak mi zależało na tym, żeby dostał się do innego. Ale w tym celu musiał mieć dobre świadectwo, no i dobrze zdać egzamin. Z trudem udało mi się wówczas zmusić syna do pracy.

Gdy poszedł do liceum, już mniej uwagi poświęcałam jego nauce. Nie miał większych kłopotów, a że buntował się przeciw nadmiernej kontroli, odpuściłam. I podejrzewam, że to był mój największy błąd. Bartek spędzał przed monitorem całe dni. Gdy zorientowałam się, że gorzej się uczy, wyznaczyłam mu limit. Strasznie się wkurzał, buntował, jednak nie miał wyjścia. Zwłaszcza że zagroziłam zabraniem komputera!

Wydawało mi się, że coś do niego dotarło. Gdy wracałam z pracy, siedział nad książką. Potem godzinę – dwie pograł i grzecznie szedł spać. Co prawda, dziwiło mnie, że rano wstaje z trudem, że jest niewyspany. Zrzuciłam to na karb dorastania. Myliłam się. Którejś nocy wstałam do toalety. W mieszkaniu było ciemno, ale wydawało mi się, że z pokoju syna dobiegają jakieś dźwięki. Otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta. Okazało się, że cwaniak gra w najlepsze, a żeby to się nie wydało, to zasłonił drzwi kocem!

Zrozumiałam, że mnie oszukuje. Udawał, że idzie spać, czekał, aż i my się położymy, i wtedy wstawał. To dlatego rano był niewyspany. Naprawdę się przeraziłam! Zabraliśmy mu komputer i schowaliśmy w swojej sypialni, w przekonaniu, że w ten sposób zyskam kontrolę nad tym, co Bartek robi. Jakże ja byłam naiwna! Szybko znalazł swój sprzęt. Po miesiącu zadzwoniła do mnie wychowawczyni Bartka zaniepokojona, że tak często choruje i opuszcza lekcje. W ten sposób się dowiedziałam, że mój syn chodzi na wagary! No tak, w czasie, kiedy my byliśmy w pracy, on bezkarnie grał!

Zrozumiałam, że muszę działać

Postanowiliśmy wówczas z mężem, że zabieramy kable, odcinamy go od komputera! Bartek się wkurzał, groził, że ucieknie z domu. Nie wiedziałam, co mam robić. Próbowałam rozmawiać, tłumaczyłam, prosiłam. Wreszcie ustaliliśmy, że do końca roku szkolnego – a to był kwiecień – będzie się uczył, a jeżeli zda do następnej klasy, na wakacje oddamy mu laptopa. Obiecał, że się postara.

Bartek się zmobilizował, przysiadł fałdów i dotrzymał słowa. My też – całe wakacje upłynęły pod znakiem gier. Z trudem udawało mi się wyciągnąć syna na zakupy, bo o wyjściu na dwór i spotkaniach z kolegami w ogóle nie było mowy. Niestety, po wakacjach znowu zaczęły się kłopoty z nauką. I z Bartkiem! O ile wcześniej można było z nim pogadać, to teraz stał się opryskliwy i gburowaty. Nie interesowało go nic poza komputerem. Nawet obiady jadał przed monitorem.

Kiedy przychodzili goście, syn z trudem odrywał się od komputera, żeby się z nimi przywitać. O wspólnym posiedzeniu przy stole czy normalnej rozmowie mogłam tylko pomarzyć.

Znowu postanowiliśmy zabrać kable. I wtedy zaczął się koszmar! Bartek po prostu szalał! Pyskował, krzyczał, zagroził, że przestanie chodzić do szkoły. Jak mieliśmy go tam zawlec, na siłę? Czasem znów były spokojne dni, ale wtedy dla odmiany leżał na swoim łóżku, patrzył w sufit i nic nie jadł. Pomyślałam, że muszę poszukać pomocy. Zaczęłam przeglądać internet i wreszcie dotarło do mnie, że nasz syn jest uzależniony! Jego zachowanie to był zwyczajny syndrom odstawienia! Przeraziłam się. Zrozumiałam, że muszę działać, i to szybko.

Psycholog, z którym się umówiłam powiedział mi, że zabieranie komputera nic nie da, że dziecko musi przejść terapię. Bałam się, że Bartek się na to nie zgodzi i miałam rację. Stwierdził, że nic mu nie jest i nie ma potrzeby rozmawiać z psychologiem.

– Nie jestem świrem! – oznajmił, zanim schował się w pokoju.

Przekonaliśmy go do wizyty w poradni obietnicą, że oddamy mu komputer. Na razie byliśmy na pierwszym spotkaniu. Wiem, że to musi potrwać, ale martwię się, czy ta cała terapia da efekty. Przecież Bartek obiecywał, że się zmieni, i co? Znowu siedzi przed laptopem. Oczywiście, nie mam wyjścia, muszę spróbować. Najważniejsze, że zgodził się chodzić do tego psychologa. Co z tego wyjdzie, zobaczymy…

Czytaj także:
„Byłam licealną królową, która gnębiła koleżankę. Po latach moja ofiara postanowiła się zemścić: odebrała mi męża”
„Nasz wymarzony dom stał się tykającą bombą. Urzędników to nie obchodzi, dopóki nie zginiemy pod jego gruzami”
„Nie kochałem Heleny, zależało mi tylko na jej synku. Odgrywałem rolę czułego faceta, a na boku miałem dziesiątki kochanek”

Redakcja poleca

REKLAMA