„Nie kochałem Heleny, zależało mi tylko na jej synku. Odgrywałem rolę czułego faceta, a na boku miałem dziesiątki kochanek”

Mężczyzna, który pokochał pasierba fot. Adobe Stock, Halfpoint
„Był inny niż dzieci, które znałem. Cichutki. I miał coś takiego w oczach, że poruszył we mnie czułą strunę. Sam się zdziwiłem, że nie zrzuciłem go z kolan, gdy po bajce się na mnie wgramolił i zapytał, czy poczytam mu przed snem”.
/ 20.06.2022 14:15
Mężczyzna, który pokochał pasierba fot. Adobe Stock, Halfpoint

Jestem jedynakiem. Moi rodzice nigdy przede mną nie kryli, że nie chcieli mieć dzieci. Byłem owocem tak zwanej wpadki. Mama jasno, i to kilka razy, dała mi do zrozumienia, że zniszczyłem jej życieMiała wielkie plany, chciała być aktorką albo piosenkarką – a ugrzęzła w pieluchach. Tata nigdy nie planował, że będzie miał rodzinę. Wierzył, że jego kapela odniesie sukces i będzie żył jak gwiazdor rocka. Skończył jako nauczyciel muzyki w podstawówce – bo musiał z czegoś utrzymać mnie i mamę.

Gdy tylko skończyłem rok, poszedłem do żłobka. W weekendy rodzice często podrzucali mnie do babci, która też nie była zachwycona moją obecnością na świecie.

– Swoje odchowałam i starczy. Zachciało się wam bachora, to się nim zajmujcie – utyskiwała.

Ale mama po prostu mnie zostawiała i uciekała. Babcia nie miała wyjścia. Włączała mi telewizor i spędzałem przed nim cały weekend.

Mieszkałem sam i było mi dobrze

Nie miałem rodzeństwa, rodzice mnie ignorowali. Nie umiałem się bawić – bo skąd? W przedszkolu też siedziałem w kącie sam ze swoim samochodzikiem. W podstawówce byłem ostatnim dzieckiem odbieranym ze świetlicy. Wyrastałem na odludka i w ogóle mi to nie przeszkadzało.

W liceum okazało się, że moja chmurna natura i wygląd outsidera podobają się dziewczynom. W ogóle o nie nie zabiegałem – same do mnie lgnęły. Korzystałem z tego bez ograniczeń. W drugiej klasie już miałem pierwszy raz za sobą. A nawet dziesiąty i piętnasty.

Gdy zmarła babcia – zamieszkałem w jej kawalerce. Rodzice nie mieli nic przeciwko. Wręcz przeciwnie, bardzo im się ten pomysł spodobał. Dawali mi pieniądze na życie i wreszcie mieli mnie z głowy.

Końcówkę liceum przebalowałem. Nie wiem jak, ale dostałem się na studia. Filozofia. Balowałem dalej, aż wyleciałem. Wtedy rodzice uznali, że nie muszą mnie już finansować. I wtedy coś do mnie dotarło. Jak chcę wieść wesołe kawalerskie życie na poziomie, muszę znaleźć dobrze płatną pracę. Czyli najpierw skończyć studia.

Poszedłem na zarządzanie. Utrzymywałem się z pracy w kawiarni i sprzątania. Uznałem, że ten etap trzeba jak najszybciej mieć za sobą, więc przykładałem się do nauki.  Znalazłem pracę w wielkiej agencji reklamowej.

Po trzech latach nauczyłem się już tyle, że uznałem, że mogę iść na swoje. Zabrałem kilku najlepszych ludzi i klientów i założyłem swoją firmę. Niedużą, ale o to chodzi. Bierzemy tylko tych klientów, którzy nam się podobają.

Robimy fajne rzeczy, zdobywamy nagrody

Po kilku latach firma się rozkręciła i wystarczyło, że pojawiałem się w niej kilka razy w tygodniu na parę godzin. Znowu zacząłem żyć pełnią życia. I wyobrażałem sobie, że tak będzie już zawsze. Miałem w tym czasie kilka dłuższych związków.

Jeden z nich trwał prawie rok. Wszystkie kończyły się, gdy padały słowa typu ślub, dzieci, rodzina. Byłem absolutnie przekonany, że nie chcę mieć żony, a tym bardziej potomstwa. Dzieci znajomych mnie irytowały. Głośne, namolne, niemądre. Oganiałem się od nich, jak mogłem.

Z Heleną spotykałem się już trzy tygodnie, gdy powiedziała mi o synu. Maks miał wtedy sześć lat. Jego tata porzucił rodzinę, gdy chłopak biegał jeszcze z pieluchą. Płacił alimenty i uważał, że wypełnia ojcowskie obowiązki. Spotykał się z synem tylko kilka razy w roku, przy okazji świąt czy urodzin.

Nie bardzo wiedziałem, czy dziecko Heleny mi przeszkadza czy nie. Na razie było mi z nią dobrze. Postanowiłem poczekać na rozwój wypadków. Zaproszenie Heleny na kolację do jej mieszkania przyjąłem dopiero wtedy, gdy zapewniła mnie, że Maks będzie u ojca. Dlatego na widok chudego blondynka chowającego się za matką stanąłem jak wryty.

– Przepraszam. Andrzej po niego nie przyjechał. Ma wyłączoną komórkę. To niestety nie jest pierwsza taka sytuacja. Ale nie martw się, Maks nie będzie nam przeszkadzał. Zaraz obejrzy bajkę i pójdzie spać. Maksiu, przywitaj się z Maćkiem. To mój kolega.

Zawstydzony chłopiec wyciągnął do mnie rękę. Gdy tylko ją uścisnąłem, cofnął się i uciekł do swojego pokoju. Wrócił, gdy Helena zawołała go na bajkę. Widziałem, że cały czas mi się przygląda.

Był inny niż dzieci, które znałem

Cichutki. I miał coś takiego w oczach, że poruszył we mnie czułą strunę. Sam się zdziwiłem, że nie zrzuciłem go z kolan, gdy po bajce się na mnie wgramolił i zapytał, czy poczytam mu przed snem.

– Maksiu, zostaw Maćka. Ja ci poczytam. Jak zawsze – Helena rzuciła się z interwencją. – Daj mi chwilę, położę go i zaraz wracam.

– Poczytam mu, nic mi nie będzie. Umiem czytać – uśmiechnąłem się.

Po dziesięciu minutach mały zasnął z głową na moich kolanach. Siedziałem bez ruchu, bo nie chciałem go obudzić.

– Wszystko w porządku? – Helena wsunęła głowę do pokoju.

– Psst. Zasnął.

– Jak śpi, to go nawet najazd Hunów nie obudzi – zaśmiała się Helena. – Boże, ty nic nie wiesz o dzieciach. Chodź, zapiekanka stygnie.

Kolacja była smaczna, seks satysfakcjonujący. Ale następnego dnia myślałem nie o Helenie, tylko o tym małym chudzielcu śpiącym na moich kolanach…

Helena musiała być zdziwiona, gdy zaproponowałem, żeby kolejny raz spotkać się u niej. A już zupełnie się zszokowała, gdy zaprosiłem ją na weekend do mojego domu na wsi razem z Maksiem.

Nie mogłem jej wyjawić prawdy

– Jesteś pewien? Myślałam, że się zabawimy. A mały będzie nam przeszkadzał. Mogę go podrzucić do mamy, żaden problem – nalegała. Zapewniłem ją, że w trójkę też się będziemy świetnie bawić. To był bardzo udany weekend. Najmniej zadowolona z niego była chyba Helena, bo więcej czasu poświęciłem Maksowi niż jej. A ja sam nie umiałem sobie wytłumaczyć, co się działo w mojej głowie. Przez kilka kolejnych tygodni, gdy coraz więcej czasu spędzałem z Maksiem, oszukiwałem się, że robię to tylko z litości.

W końcu musiałem przyznać sam przed sobą, że ten dzieciak nie jest mi obojętny. Któregoś dnia zabrałem go na plac zabaw. Po drodze Maks złapał mnie za rękę. Na placu zabaw poprosił:

– Maciek, chodź, pobawimy się w ojca i syna. Będę do ciebie mówił „tato”, dobra?

Zgodziłem się. Gdy ostentacyjnie zawołałem do niego chwilę później: „Synu, podejdź do mnie na chwilę”, widziałem, że aż poczerwieniał ze szczęścia. A mnie zrobiło się gorąco.

Po kolejnych kilku miesiącach zaproponowałem Helenie, żeby się do mnie wprowadziła. Jasne, że nie powiedziałem jej prawdy. Dałem jej do zrozumienia, że się w niej zakochuję i że mamy szansę ułożyć sobie wspólnie życie. Kłamałem.

Tak naprawdę chciałem Maksa. Ale Helena mi uwierzyła. Wynajęła swoje mieszkanie i wprowadziła się z synem do mojego domu. Podsłuchałem kiedyś jej rozmowę z przyjaciółką.

Nie czułem się z tym dobrze, że ją oszukuję

– Wiesz, nigdy bym się tego po nim nie spodziewała. Taki playboy, a okazało się, że naprawdę marzył o rodzinie. Maks go uwielbia. Bardziej niż ojca. Pytał mnie ostatnio, czy może mówić do Maćka „tato”. Powiedziałam mu, że musi sam spytać. Jestem pewna, że jak to zrobi, to Maciek się zgodzi. Jestem taka szczęśliwa…

Ale nie umiałem inaczej. Nie umiałem już żyć bez tego chłopca. A razem z nim w pakiecie była ona. Gdy Maks rzeczywiście zapytał mnie, czy może do mnie mówić „tato”, o mało się nie popłakałem.

– Oczywiście, czekałem, aż o to spytasz – wydusiłem z siebie.

Starałem się być dla Heleny jak najlepszym towarzyszem. Zabierałem ją na romantyczne kolacje, kupowałem prezenty, kochałem się z nią po kilka razy w tygodniu. I udawałem, że nie zauważam innych kobiet. Ale w końcu moja natura zwyciężyła.

Po bankiecie u klienta poszedłem do hotelu z szefową PR tamtej firmy, potem spotkaliśmy się jeszcze kilka razy. A później już poszło. Przez kolejne trzy lata spałem z kilkunastoma kobietami.

Zawsze sobie obiecywałem, że to ostatni raz. Tłumaczyłem sobie, że Helena na to nie zasłużyła. Ale gdy tylko nadarzyła się kolejna okazja – korzystałem z niej bez oporów.

Coraz rzadziej zabierałem Helenę na kolację czy imprezę. W weekendy poświęcałem czas głównie Maksowi. Świetnie się razem bawiliśmy. Szaleliśmy na rowerach, kopaliśmy piłkę, wieczorem graliśmy razem na komputerze.

Nawet gdy zabierałem go na basen, zapominałem zapytać Helenę, czy chce iść z nami. Musiała sama się „wpraszać”. A potem mi to wypominała. Coraz częściej się kłóciliśmy.

Dlatego grałem w to dalej

– Czasem mam wrażenie, że kochasz Maksa bardziej niż mnie – wykrzyczała mi któregoś razu w twarz.

O mały włos, a powiedziałbym jej wtedy, że ma rację, bo miałem już dość tej szarpaniny. Ale wiedziałem, że to by oznaczało, że stracę Maksa. Bo chociaż byłem dla niego bardziej tatą niż jego ojciec biologiczny, to nie miałem do niego żadnych praw.

Zapewniałem, że bardzo mi na niej zależy. Czarowałem, kupowałem kwiaty. Zabrałem ją na weekend (bez Maksa) do Mediolanu… Udało mi się ją udobruchać na kilka tygodni.

Aż któregoś dnia zapomniałem zabrać z domu laptopa. Spieszyłem się na spotkanie i zostawiłem włączony komputer na stole w kuchni. A na ekranie – moją prywatną skrzynkę mailową. Helena nie pohamowała ciekawości.

Nawet nie zdążyłem jej wygarnąć, że naruszyła moją prywatność, bo gdy wieczorem wróciłem do domu, nie było już w nim ani Heleny, ani Maksa. Na stole, na klawiaturze laptopa, leżała kartka: „Oszukiwałeś mnie od początku. A ja głupia ci uwierzyłam. Nie daruję ci tego. Już nigdy nie zobaczysz Maksa. Nawet nie próbuj się z nim kontaktować, bo naślę na ciebie prawników”.

Jak mam mu to wytłumaczyć?

Płakałem cały wieczór. Próbowałem dzwonić na jego komórkę, ale Helena pewnie zablokowała w niej mój numer. Następnego dnia pojechałem pod szkołę Maksa. Choć do dzwonka było jeszcze 20 minut, pod drzwiami stała już Helena. Nie odważyłem się wysiąść z auta. Trzy dni później Maks zadzwonił z telefonu kolegi.

– Mama skasowała mi twój numer, ale znałem go na pamięć… Tato, dlaczego nie chcesz mnie widzieć? Tęsknię… Jak nie kochasz już mamy, to trudno, ale przecież mnie kochasz, prawda? Tata Antka wyprowadził się od nich, ale zabiera go na każdy weekend. Chyba się na mnie nie gniewasz, prawda? Tatusiu? – usłyszałem, że Maksowi łamie się głos. Ale nie wiedziałem, co powiedzieć… – To co? Zobaczymy się w weekend? Powiesz mamie, że chcesz się ze mną spotykać? Powiesz jej?

– Jasne, że powiem. Ale wiesz, to nie jest takie proste. Mama jest teraz na mnie zła. I pewnie się nie zgodzi. Może za jakiś czas.

Maks jednak usłyszał tylko, że porozmawiam z Heleną.

– Super, to czekam. Do zobaczenia. Muszę lecieć!

Próbowałem porozmawiać z Heleną, ale nie odbierała ode mnie telefonów. Nie odpowiadała na esemesy ani maile. Za to Maks pisał do mnie ciągle. „I co? Widzimy się?”. „Rozmawiałeś z mamą?”, „Pójdziemy razem na basen? W sobotę?”.

Przez kilka tygodni go zwodziłem

Pisałem, że wyjeżdżam w delegację, że mam pogrzeb w rodzinie, że popsuło mi się auto. W końcu napisałem prawdę. Że choć próbowałem, jego mama nie chce ze mną rozmawiać. „Bez jej zgody nie mogę się z tobą spotykać, choć bardzo bym chciał. Ale możemy do siebie dzwonić i pisać. Bardzo za tobą tęsknię”.

Odpowiedź przyszła natychmiast: „Mama miała rację. Oszukałeś mnie. Nienawidzę cię…”.

Próbowałem zadzwonić na numer, z którego do mnie pisał, ale nikt nie odebrał. Napisałem jeszcze kilka esemesów. Cisza. Próbowałem mu wytłumaczyć, że ponieważ nie jestem jego prawdziwym tatą, nie mam żadnego sposobu, żeby zmusić jego mamę, by pozwoliła mi się z nim kontaktować.

Ale Maks miał tylko 10 lat, jego świat był czarno-biały. Nie rozumiał, o co mi chodzi. Był wściekły na mnie i na wszystko wokół.

Poszedłem u adwokata. Niestety, nie pozostawił mi żadnych złudzeń.

– Nie ma pan absolutnie żadnych szans, żeby uzyskać prawa do widywania Maksa. Żadnych. A jak spróbuje pan robić to za plecami jego matki, może pan mieć kłopoty. Odradzam. Jeżeli jest na pana naprawdę zła, może nawet pana oskarżyć o molestowanie chłopaka. Takie sprawy potrafią się ciągnąć latami. W końcu pana uniewinnią, ale łatka i tak przylgnie.

Znajoma pani psycholog poradziła mi to samo.

– Tak będzie lepiej i dla niego, i dla ciebie – przekonywała. – Mały w końcu zapomni.

Wczoraj w nocy miałem straszny sen

Posłuchałem. Nie widziałem już Maksa ponad pół roku. W kółko o nim myślę. Łapię się na tym, że zastanawiam się, czy w weekend pójdziemy do kina czy na rowery.

Dzwonek do drzwi. Otwieram. Na progu stoi Maks. Ma około 16 lat, jest wyższy ode mnie. Czuję ulgę i szczęście. Wyciągam do niego rękę. „Witaj, czekałem, wiedziałem, że w końcu zrozumiesz, że nic nie mogłem zrobić”.

Ale coś jest nie tak. Maks się krzywi. Widzę, że w ręku ma nóż. „Porzuciłeś mnie, zostawiłeś. Wiesz, że zniszczyłeś mi życie?” – syczy i rzuca się na mnie.

Obudziłem się zlany potem. Może znowu popełniłem błąd? Może powinienem o niego walczyć? Nawet jeśli nie miałem szans na zwycięstwo?

Czytaj także:
„Nowy facet mamy był okropnym snobem. Uważał naszą rodzinę za prostaków i kręcił nosem na wszystko, co robimy”
„Byłam żoną numer 3, ale mąż szybko zostawił mnie i syna dla kochanki. Teraz jestem z młodszym o 14 lat przystojniakiem”
„Nauczyciel fizyki uwziął się na mojego syna. Rozmowy z nim ani dyrekcją nie pomagały, więc postanowiłem zagrać nieczysto”

Redakcja poleca

REKLAMA