„Byłam licealną królową, która gnębiła koleżankę. Po latach moja ofiara postanowiła się zemścić: odebrała mi męża”

Koleżanka, nad którą znęcałam się w liceum, zemściła się po latach fot. Adobe Stock, NDABCREATIVITY
„– Wiem wszystko! Jak mogłaś mi to zrobić! Kobieta kobiecie taką podłość – wykrzyknęłam jej prosto w twarz. Nie zareagowała, choć widziałam, że mój widok ją zaskoczył. Przyglądała mi się spokojnie, a w końcu przeczesała dłonią włosy. – Też ci zadam to pytanie. Jak kobieta kobiecie mogła zrobić taką rzecz?”.
/ 20.06.2022 18:15
Koleżanka, nad którą znęcałam się w liceum, zemściła się po latach fot. Adobe Stock, NDABCREATIVITY

Na początku są motyle w brzuchu, potem ewentualny ślub i sielanka. Następnie zaś spadają różowe okulary i zakochana para wpada w rutynę. Gorzej, gdy dochodzi do zdrady. A jeszcze gorzej, gdy okazuje się, że to wszystko było uknute z premedytacją.

To wszystko intuicja

Nie jestem osobą, która wierzy we wróżby, ale nie da się ukryć, że wiele rzeczy w swoim życiu po prostu przewidziałam. Ludzie często lekceważą to, co mówię. Uważają, że przesadzam, że nie może być tak źle, pytają o dowody, a ja ich nie mam. Opieram się na swoich przeczuciach. I zawsze racja jest po mojej stronie.

Nie wiem, kiedy dokładnie Piotrek zaczął mnie zdradzać, ale podejrzewam, że pierwszy raz miało to miejsce w zeszłym roku. Pamiętam tamten wieczór, gdy zauważyłam drobną zmianę w zachowaniu męża. Gdy wrócił z pracy, coś było inaczej. Drobnostka – nie pocałował mnie na powitanie. Kiedy sama do niego podeszłam, żeby się przytulić, lekko się skrzywił, jakby okazywanie czułości nagle stało się dla niego czymś bardzo trudnym.

Miałem dziś okropny dzień. Padam z nóg – wyjaśnił spokojnie. – W pracy taki nawał roboty, że w życiu tyle nie widziałem. Robimy 500 procent normy, a Marek ciągle chce więcej. Rozumiem, że firma musi się rozwijać, ale on oszalał. Chce nas zamęczyć! Będę musiał wziąć nadgodziny, żeby nie mieć zaległości.

Zdziwiło mnie to!

Szef mojego męża, pan Marek, był człowiekiem ambitnym, ale też bardzo ugodowym. Nigdy nie zdarzyło się, by którykolwiek z pracowników jego agencji reklamowej musiał przekładać pracę ponad rodzinę i czas wolny.

Taka była jego strategia – twierdził, że człowiek wypoczęty jest bardziej wydajny. Z drugiej strony słyszałam jednak, że firma miała otworzyć filię w sąsiednim województwie. Może rzeczywiście pracownicy mieli teraz ciężej? Na pewno stworzenie nowego punktu musiało być okupione większym wysiłkiem z ich strony. Tłumaczyłam sobie, że to taki okres przejściowy i wszystko wróci w końcu do normy, i starałam się stłumić dziwne uczucie niepokoju, które mnie ogarnęło. Przecież może być zmęczony. To normalne. W głowie słyszałam głosy wszystkich ludzi, którzy kiedykolwiek powiedzieli mi, że przesadzam. Oczywiście, że przesadzam.

Jak nastolatka robię aferę z powodu buziaka. A raczej jego braku. To niedorzeczne...

Okazało się, że trzeba było słuchać głosu serca

Po paru miesiącach dalej nie miałam dowodów, że coś jest nie tak. Jedynie to dziwne przeczucie, które nie dawało mi spokoju. Dzieliłam się z przyjaciółkami tym, że od jakiegoś czasu w naszym związku zrobiło się chłodno, ale wszystkie stwierdzały, że to normalne. To taka faza w małżeństwie – po ślubie sielanka, a potem wchodzi rutyna. Każda mi to tłumaczyła, powołując się na swoje doświadczenia, a potem dodawały: „Nie przesadzaj, to, że nie zachowuje się jak po pierwszej randce, nie oznacza, że ma jakąś na boku” i rozmowa schodziła na inne tematy.

Łudziłam się. Może to, że Piotrek nie poświęcał mi już tyle uwagi, co kiedyś, nie odbierał telefonów, na esemesy odpisywał po kilku godzinach, to oznaki wkradającej się w nasz związek rutyny? Co prawda byliśmy dopiero 3 lata po ślubie, dziecka nie mieliśmy, ale skoro w innych małżeństwach dzieje się to samo… Długo nie konfrontowałam niczego z Piotrkiem. Nie chciałam wyjść na paranoiczkę. Wszystkie sygnały, które odbierałam, zachowywałam dla siebie, co uśpiło jego czujność. Pewnego dnia, gdy miałam wychodzić do pracy, nie mogłam znaleźć komórki.

– Zadzwoń do mnie – poprosiłam. – Musi gdzieś tu być, usłyszę ją – po tych słowach jeszcze raz bezradnie rozejrzałam się po salonie, ale nigdzie nie było widać śladu mojego smartfona.

– Zostawiłem komórkę w sypialni, weź ją sobie i zadzwoń – odparł, nie odrywając wzroku od telewizora.

Niechętnie poszłam do naszej sypialni, od dawna będącej pokojem służącym już tylko do spania. Na wyświetlaczu komórki Piotrka widniała nieodczytana wiadomość od jakiegoś numeru zapisanego jako Pizzeria.

„Znalazłam tę twoją płytę, skarbie. Tę ulubioną”.

– „Skarbie”? – szepnęłam do siebie i zaczęłam przeglądać poprzednie wiadomości.

Wystarczyła tylko chwila, bym pojęła, co to było

Miałam rację. Kolejny raz miałam rację i pozwoliłam ludziom wmówić sobie, że przesadzam. Mój mąż miał kochankę, a te wiadomości to był twardy dowód. Jednak pomimo to wciąż słowa „nie przesadzaj” powtarzane mi jak mantra dźwięczały gdzieś z tyłu głowy. Żeby się upewnić, zapisałam sobie ten numer. Znalazłam swoją komórkę – była cały czas na mojej nocnej szafce. Zadzwoniłam po wyjściu z domu.

– Tak, słucham? – głos po drugiej stronie słuchawki musiał należeć do kobiety w moim wieku.

Miałam ochotę jej wykrzyczeć, że wszystko wiem i kazać odczepić się od mojego męża, ale zamiast tego odetchnęłam głęboko, by głos mi nie drżał i powiedziałam spokojnie:

– Dzień dobry, chciałam zamówić małą pizzę na wynos.

– To pomyłka – usłyszałam i połączenie zostało przerwane.

Więcej dowodów nie potrzebowałam. Nie przyznałam się od razu Piotrkowi, że wiem o jego romansie, bo pragnęłam dowiedzieć się, kim była osoba, która niszczyła moje małżeństwo. Obserwowałam go uważnie, zapisywałam w kalendarzu wszystkie dni, w których „brał nadgodziny”. Wiedziałam, że wtedy jechał do niej.

Zastanawiałam się, czy ją znam

Podejrzliwie spoglądałam na każdą moją przyjaciółkę, zwłaszcza na te, które były naszymi wspólnymi znajomymi. Zwykle byłam osobą towarzyską i wygadaną, teraz na spotkaniach głównie milczałam. Słuchałam brzmienia ich głosów i próbowałam odnaleźć ten, który mógł należeć do niej. Bezskutecznie. W końcu musiałam spojrzeć prawdzie w oczy – jedynym sposobem, by dotrzeć do kochanki Piotrka, była bezpośrednia konfrontacja.

Życie to nie film, a ja nie mogłam bawić się w szpiega, który dniami i nocami tropi cel. Bezczynność zaczynała mnie już drażnić. Wiedziałam, że gdy zacznę działać, nie będę w stanie zatrzymać tej machiny, ale już nie chciałam. Drażniła mnie bezradność i życie w jałowym związku z mężczyzną, który kochał inną. Wciąż miałam zapisany jej numer.

Pewnego dnia, gdy Piotrek wyszedł do pracy, a ja akurat miałam wolne, wykorzystałam szansę. Napisałam do niej: „Cześć, skarbie, dostałem drugi telefon. Zapisz sobie nr. Piotrek.” Kilka razy przeczytałam tekst przed wysłaniem. Miałam nadzieję, że brzmi wiarygodnie. Włączyłam jakiś serial, ale nie mogłam się na nim skupić, tylko jak na szpilkach czekałam na odpowiedź. Nadeszła po pięciu minutach: „Co się stało? Zmieniasz telefon?”. „Długa historia. Przyjdziesz do mnie teraz? Mieszkanie jest puste, wszystko ci opowiem”. „Stęskniłeś się? Dobrze, ale musimy się wyrobić do 14”. Poczułam, że robi mi się niedobrze. „Odwiozę cię. Pójdzie szybko, obiecuję”.

Zaraz potem dodałam: „Czekam.”

Nie dostałam już odpowiedzi...

Pomyślałam, że kochanką Piotrka może być jakaś jego znajoma z pracy i szybko zweryfikują, kto się pod niego podszywa. Spojrzałam na kalendarz – był 17 maja. Dzień, w którym zakończyłam swoje małżeństwo. Nieważne, czy Piotrek zadzwoni, czy jego kochanka przyjedzie pod nasz dom – to wszystko prowadziło do końca naszego związku.

Mogłabym wybaczyć wszystko. Ale nie zdradę. Odcinek serialu się skończył, a ona przyjechała. Z okna w kuchni zobaczyłam, że do bramy zmierza brunetka w krótkiej, czerwonej sukience. Z przedpokoju odezwał się domofon. Wiedziałam, że to ona. Krew się we mnie zagotowała. Nałożyłam trampki i zbiegłam po schodach. Z całej siły pchnęłam drzwi i stanęłam z nią twarzą w twarz.

– Wiem wszystko! Jak mogłaś mi to zrobić! Kobieta kobiecie taką podłość – wykrzyknęłam jej prosto w twarz.

Nie zareagowała, choć widziałam, że mój widok ją zaskoczył. Przyglądała mi się spokojnie, a w końcu przeczesała dłonią włosy.

– Też ci zadam to pytanie. Jak kobieta kobiecie mogła zrobić taką rzecz?

– Co? – na początku nie zrozumiałam.

Im dłużej jednak przyglądałam się jej twarzy, tym bardziej odnosiłam wrażenie, że skądś ją znam. W końcu sobie przypomniałam. Chodziła razem ze mną do ogólniaka, była w równoległej klasie. Magda – cicha, spokojna dziewczyna, której ja, szkolna gwiazda, uwielbiałam uprzykrzać życie. Donosiłam do profesorów, odbiłam jej chłopaka, z którym miała iść na półmetek, a przed studniówką rozpuszczałam plotki o tym, z kim i co robi w szkolnej toalecie.

Bawiłam się przy tym w najlepsze, do czasu, aż Magda przestała przychodzić do szkoły. Dowiedziałam się od sąsiadki, że wpadła w ciężką depresję. Najpierw przewieziono ją do szpitala ogólnego, a zaraz potem do psychiatrycznego, gdzie została dość długo.

To ja byłam temu winna, ale nikomu się nie przyznałam

Nie chciałam, by wydało się, że prawie doprowadziłam tę dziewczynę do takiego stanu dla rozrywki. Bardzo się bałam spojrzeć jej w oczy. Miałam nadzieję, że nie wróci już do szkoły. Odetchnęłam głęboko, gdy nie zobaczyłam jej podczas matur, ale już wtedy moja intuicja szeptała, że ta sprawa wróci, gdy nie będę się tego spodziewać.

Los sprawił, że parę miesięcy po tym, jak Magda pojechała do szpitala, umarł mój ojciec. Szybko odpokutowałam za wyrządzone zło. Wiem, że byłam okropną osobą, a po latach jeszcze bardziej to zrozumiałam. Zmieniłam się. Po skończeniu liceum musiałam iść do pracy, by pomóc utrzymać dwie młodsze siostry, które jeszcze nie skończyły szkoły. Dopiero później udało mi się skończyć studia. Patrzyłam na nią w niemym szoku. Jak długo musiała to planować? Jak długo mnie śledziła? Ile lat pielęgnowała w sobie nienawiść do mnie?

– Przecież byłam wtedy dzieciakiem… – tłumaczyłam się.

Kobieta patrząca na mnie wykrzywiła usta w pogardliwym grymasie.

Wcale nie byłaś. Wiedziałaś, co robisz. Teraz jesteśmy kwita.

Za przewinienia nastolatki zapłaciłam jako dorosła osoba. To, co zrobiłam, wróciło do mnie ze zdwojoną siłą. Próbowałam dotrzeć do Magdy, przeprosić ją, wytłumaczyć, że byłam wtedy młoda, nie rozumiałam, jak bardzo dotkliwe są moje wybryki. Pytałam ją, czy było warto z tego powodu rozbijać moją rodzinę. Nie odpisała na żadną z moich wiadomości, a w końcu zablokowała mój numer.

Piotr zakończył swój romans, a raczej to ona skończyła z nim, gdy jej zemsta się dokonała. Prosił o możliwość powrotu i wybaczenie. Nie wiem jednak, czy dla naszego związku jest jeszcze szansa.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA