„Mój narzeczony zdradził mnie i zostawił. Zabolało podwójnie, bo odszedł do mojej bliskiej przyjaciółki”

kobieta którą zostawił narzeczony fot. Adobe Stock
Rzucił mnie narzeczony, więc miałam czas na zajęcia z szermierki. A tam poznałam pewnego przystojnego trenera juniorów…
/ 09.04.2021 14:03
kobieta którą zostawił narzeczony fot. Adobe Stock

To był naprawdę kiepski rok. Mój chłopak, nawet już oficjalny narzeczony, pewnego dnia oświadczył, że zakochał się w innej. Taki banał! Tą inną okazała się jedna z moich przyjaciółek – też banał! A żeby było jeszcze zwyczajniej, odkryłam, że ich romans trwał już w najlepsze w czasie, gdy jeszcze planowaliśmy ślub. Cóż, należy się cieszyć, że stało się to przed sakramentalnym „tak”, a nie po. Nic nie zmienia jednak tego, że ciężko odchorowałam wiarołomstwo Artura. Przez tydzień płakałam, a potem popadłam w apatię.

Wyciągnęła mnie z niej Brygida, przyjaciółka ze szkoły. Taka dziewczyna walec drogowy: wielka, silna, energiczna, która jak trzeba, to przytuli, a jak trzeba – da kopa. Najpierw mnie cierpliwie pocieszała, ale któregoś dnia nie wytrzymała.
– Dosyć tego! Mazgaisz się, jakby tylko ciebie na tym świecie spotkało nieszczęście! Iluż to ludzi ma gorsze zmartwienia, chorują im dzieci albo tracą pracę i nie mają czego do garnka włożyć. A ty? Wszystko masz!
Dziwne, ale te jej słowa postawiły mnie na nogi. A to jeszcze nie był koniec. Któregoś dnia Brygidka oświadczyła:
– Powinnaś sobie zrobić jakąś przyjemność. No wiesz, rekompensatę za straty moralne. Najlepiej to, czego nie mogłaś robić, będąc z Arturem. Na pewno jest coś takiego...
Pomyślałam dłuższą chwilę, aż w końcu mnie olśniło.
– Wiem, wiem, czego chcę! Chcę się zapisać na szermierkę! To było od zawsze moje marzenie, ale Artur się z tego tylko wyśmiewał. Mówił, że się nie nadaję, bo niby jestem do tego sportu za niska.
– No i doskonale – rozpromieniła się Brygida. – U nas w klubie sportowym jest sekcja szermierki, na pewno nas przyjmą. Będziemy się świetnie bawić!

Efektem ubocznym tej całej szermierki była supersylwetka. Po pół roku skakania ze szpadą miałam nogi i talię jak licealistka, weszłam nawet w sukienkę z balu maturalnego. Tylko jakoś brakowało adoratora tych moich wdzięków.
Bo ty zupełnie nie widzisz tego, jak faceci na ciebie patrzą – trajkotała Brygida.
– Nikt na mnie nie patrzy – wzruszyłam ramionami. – Gdyby się pojawił ktoś interesujący, tobym przecież zauważyła!

Pewnego dnia spóźniłam się na zajęcia. Kiedy wpadłam, Brygida stała już ubrana w kombinezon, miała nawet założoną maskę.
– Przepraszam! – rzuciłam zasapana. – W ramach rekompensaty oferuję ci superwalkę! A kto wygra, stawia kolację!
Brygida kiwnęła głową i ustawiła się w pozycji wyjściowej. Natarłam na nią, ale odparowała cios. Potem znowu i znowu. „Niezła zrobiła się ta moja koleżanka – przyznałam w duchu. – Ba, dużo lepsza niż ja!”. Walczyła teraz jak trzej muszkieterowie w jednej postaci!
To było niezłe, ale może już skończmy na dziś! – zawołałam, jednak ona nie odpowiedziała, tylko stała, jakby czekała, że będziemy walczyć dalej.
– No, dosyć już tego, nie chcesz mnie chyba kompletnie rozłożyć na łopatki?! – wrzasnęłam.

Najwyraźniej jednak chciała, bo zamachała szpadą w powietrzu. Cóż było robić, walczyłam dalej, aż wreszcie po kolejnym kwadransie osunęłam się na matę.
– Dosyć! Poddaję się! Stawiasz mi kolację, jak nic!
– Z największą przyjemnością – odpowiedział wdzięczny baryton i moja „Brygida” zdjęła maskę. Przede mną stał… przystojny trener grupy juniorów.
Oczywiście, wszystko było ukartowane. Brygida specjalnie podstawiła mi tego Arka. Okazuje się, że już parę tygodni wcześniej zagadnął ją o mnie. No i postanowili wyciąć mi taki numer.
Siedziałam więc sobie jeszcze tego samego dnia w miłym lokalu, popijałam wino i słuchałam najpiękniejszego głosu świata. Brzmiał trochę tak, jakby zmieszać Barry’ego White’a z Piotrem Fronczewskim. Magia! I ta magia z każdą minutą działała na mnie coraz mocniej…

To wszystko, co wam opowiedziałam, zdarzyło się trzy lata temu. Od poprzedniego Bożego Narodzenia jestem żoną trenera juniorów, w marcu spodziewam się córeczki. Ciekawe, czy wyrośnie z niej mistrzyni szermierki. W każdym razie Brygida będzie matką chrzestną. 

Więcej prawdziwych historii:
„Zakochałam się w 17-latku. Mama nie może mi wybaczyć i uważa, że marnuję czas na dzieciaka”
„Robiłam wszystko, by w końcu schudnąć i wypięknieć. Nie dla siebie, nie dla męża – dla kochanka”
„Nie płacił za czynsz i zakupy, pożyczał pieniądze i ich nie oddawał. Myślałam, że to miłość, a on mnie oskubał”

Redakcja poleca

REKLAMA