Nigdy nie przypuszczałam, że istnieje prawdziwa miłość. Być może dlatego, że jej nie doświadczyłam. Czy możliwe, że byłam zbyt skupiona na sobie i jej nie dostrzegałam? W każdym razie uważałam, że jest ona przereklamowana i zbyt czasochłonna. A przecież mogłabym lepiej wykorzystać ten czas.
Moje zaufanie do siebie i przekonanie o swojej nieomylności sprawiały, że wydawało mi się, iż zawsze mam rację. A jeśli tak, to mogłam pokonywać wszelkie bariery i odnosić zwycięstwa, szczególnie te zawodowe.
Fakt, byłam w tym naprawdę świetna. Dla mnie jedynie zwycięstwo miało znaczenie. W mojej profesji, którą jest prawo, taka mentalność jest niewątpliwie bardzo ceniona. Jestem więc w pełni świadoma, że to właśnie dzięki temu moje biuro prawnicze ma doskonałą reputację, a moje nazwisko stało się marką w branży.
Tęskniłam za miłością
Kiedy obchodziłam swoje trzydzieste dziewiąte urodziny, niespodziewanie zdałam sobie sprawę z tego, jak szybko mija czas. Mimo, że czułam się młodo i wyglądałam jakbym miała znacznie mniej lat, a wszystko co robiłam w pracy kończyło się sukcesem, to jednak poczułam, że zaczynam czuć pewną pustkę.
To prawda, nie miałam męża ani potomstwa, ciągle przebywałam w samotności w pięknym, obszernym mieszkaniu, ale do tej pory kompletnie mi to nie przeszkadzało. Nie odczuwałam negatywnych skutków samotności. Mężczyźni, którzy od czasu do czasu pojawiali się w moim życiu, nie wywoływali u mnie tak silnych emocji, żebym zapragnęła ich zatrzymać na dłużej i dzielić z nimi moje cenne chwile.
Skąd zatem to niespodziewane uczucie? W ogóle tego nie pojmowałam. Zaczęłam tęsknić za miłością.
Pojawił się z polecenia
Parę miesięcy temu, na podstawie polecenia od znajomych, zatrudniłam w moim biurze nowego aplikanta.
– Na pewno ci się spodoba – zapewniała mnie moja przyjaciółka, wiedząc, że nie przepadam za faworyzowaniem kogokolwiek. – Ten chłopak naprawdę ma głowę na karku.
Zdałam sobie dość szybko sprawę, że ona mówiła prawdę. "Ten chłopak jest inteligentny" – mówiłam w myślach, patrząc na Marcina podczas pracy. "Z pewnością będzie świetnym prawnikiem". Od początku mi się podobał. Nasze stosunki były jednak tylko zawodowe, aż do momentu, kiedy zauważyłam, że Marcin zaczyna na mnie za często patrzeć. "Czego ten młodzieniec chce? Czy coś knuje?" – zastanawiałam się, czując się nieco zirytowana.
Był ode mnie młodszy
Oczywiście, udawałam, że nie zauważyłam nic niepokojącego. Ale od tego momentu zaczęłam uważniej go obserwować.
Mimo że próbował ukrywać swoje uczucia, było coraz bardziej widać, że jest we mnie zakochany. Gdy w końcu to zrozumiałam, odczułam przyjemne dreszcze. A później zdarzyło się coś, czego nie przewidywałam i czego nie umiałam pojąć. Bo, ku mojemu zdziwieniu, nie mogłam przestać o nim myśleć. Cały czas był w mojej głowie!
Było mi miło, że zaczął mnie zauważać taki przystojniak i bystry młodzieniec. Ale z drugiej strony... To przecież tylko dzieciak! Było między nami prawie dwanaście lat różnicy. Zaczęło się we mnie coś dziać. Poczułam pragnienia, które nie powinny się wcale pojawiać!
W moim sercu zaczęły kiełkować uczucia, które ostatnio odczuwałam chyba jeszcze w liceum. Nie cieszyło mnie to wcale i miałam nadzieję, że wreszcie uda mi się to opanować i wrócić do bycia sobą: chłodną realistką. Twardą kobietą.
Zakochałam się
Marcin natychmiast dostrzegł zmianę w moim zachowaniu i zdobył się na odwagę. A ja nie umiałam odmówić. I w ten sposób przeznaczenie przysłało mi uczucie, w które nigdy nie wierzyłam... Miłość pełną trudów, nieodpowiednią i późną.
Szybko zrozumiałam, że nic nie jestem w stanie z tym zrobić. Przez pewien czas ukrywaliśmy nasze uczucia. W dużej mierze dlatego, że czułam się w tym związku trochę niezręcznie. Przypuszczałam, jakie będą reakcje ludzi wokół i co będą mówić o nas za naszymi plecami. Nagle moja naturalna pewność siebie zniknęła, dając miejsce różnego rodzaju strachom i obawom.
Nie była nawet pewna, czy rodzina i znajomi zareagują pozytywnie. Ale wiedziałam na pewno, że nie zrezygnuję z miłości, która przejęła kontrolę nad moim życiem. W tym momencie najważniejsze dla mnie było spędzanie czasu z Marcinem. Zakochałam się jak małolata i chciałam z tego korzystać bez względu na wszystko.
Wcale nie było różowo
Nasz ślub wywołał spore zdziwienie wśród naszych znajomych. Marcin przeprowadził się do mojego domu. Zaczęliśmy tworzyć rodzinę. Tak oto upłynęły cztery cudowne lata. Piąty rok już nie okazał się tak doskonały. Moje małżeństwo z Marcinem, który nadal zachowywał się jak młody chłopak i świetnie się bawił, zaczynało mnie denerwować. Podobnie jak pojawiające się ukradkiem pierwsze zmarszczki, które stawały się dla mnie coraz większym utrapieniem.
Obaj ciężko harowaliśmy. Szczególnie Marcin, który nagle zaczął poświęcać coraz więcej czasu na pracę poza biurem. Głównie w sądzie. Tak przynajmniej mi się wydawało.
Zdarzały się dni, kiedy przechodziliśmy obok siebie, nie zauważając się nawzajem. Coraz częściej wracał późno wieczorem i zawsze miał jakieś przekonujące tłumaczenie. Czasem spotkał starą znajomą ze studiów, której dawno nie widział, innym razem pracował do późna w biurze, mimo że przed moim wyjściem nawet tam nie był, a czasami podawał inne powody, które ciężko mi było zaakceptować.
Mąż coś ukrywał
Zaczęłam się niepokoić z powodu zbyt intensywnej aktywności zawodowej i towarzyskiej Marcina. Postanowiłam zbadać tę sprawę, bo podejrzewałam, że coś kombinuje. Zaczęłam więc uważnie obserwować jego działania i potajemnie kontrolować to w jaki sposób spędza swój czas. Nie zgadzało mi się wiele rzeczy.
Pewnego razu spotkałam znajomą z kancelarii radcowskiej, z którą się trochę zżyłam. Poszłyśmy na kawę, żeby trochę podyskutować i wymienić się plotkami.
– Czy zatrudniłaś nową osobę do pracy czy to jest tylko kandydatka? – nagle zadała mi to pytanie.
– O kim mówisz? – byłam zaskoczona.
– No, o tej młodej blondynce, którą ostatnio widziałam z Marcinem – wyjaśniła.
Zdumiała mnie ta informacja. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się, żeby mi tak zatkało i nie wiedziałam, co powiedzieć.
– Eh, w sumie to nie wiem... – wydukałam w końcu nie swoim głosem.
Oczywiście, dalsze gawędzenie już mi nie sprawiało frajdy. Żeby koleżanka nie dostrzegła mojego niepokoju, udawałam, że z zaciekawieniem słucham jej wywodów. Moje myśli były skupione na czymś zupełnie innym.
Zdradzał mnie
Kolejne dni okazały się dla mnie wyjątkowo ciężkie. Niepewność w tej sytuacji sprawiała, że czułam strach. Mimo, że już wcześniej podejrzewałam, że mąż mnie zdradza, teraz już nie miałam co do tego żadnych wątpliwości. Nie wiedziałam, jak się zachować. Zasada, według której nie dzielę się mężczyznami, jest dla mnie kluczowa. Moje motto brzmi: wszystko albo nic.
W tej chwili zdawałam sobie jednak sprawę, że przechodzę przez poważny kryzys w moim związku i muszę spokojnie przemyśleć wszystkie możliwe opcje. Mój rozsądek podpowiadał mi, że powinnam postawić Marcina przed wyborem: ja albo ona. Ale co, jeżeli on zdecyduje się na blondynkę, ponieważ przyciąga go jej młodość, naiwność i radość życia?
Czym ja mogę mu zaimponować? Moim doświadczeniem w pracy? Moją rolą w mojej branży? A może kolejną zmarszczką? Byłam już trochę po czterdziestce i nie mogłam rywalizować z młodymi dziewczynami, które jak się wkrótce okazało, chętnie wskakiwały mojemu mężowi do łóżka. A on nie wybrzydzał.
Nic mu nie powiem
Postanowiłam milczeć i udawać, że nic się nie wydarzyło, aby ocalić nasz związek. Wydawało mi się to najbardziej logicznym wyjściem, ponieważ nie umiałam już funkcjonować bez Marcina. On był kluczowym elementem mojego życia.
Mój małżonek nie był jednak zbyt skryty w swoich wybrykach. To pozwalało mi śledzić jego romanse. Na przykład, dowiedziałam się, że blondynka nie jest już tak ważna dla niego jak szczupły rudzielec. To bardzo mnie ucieszyło, bo pokazało, że się nie zakochuje w kimś innym i chodzi mu tylko o seks.
Zdziwiło mnie moje własne zachowanie. Zastanawiałam się, co się stało z tą pewną siebie, stanowczą i niezłomną kobietą, którą zawsze byłam. Na szczęście, w pracy nadal się nią czułam. W życiu osobistym jednak doznałam porażki, co zmusiło mnie do obniżenia swoich standardów, aby nie stracić męża. Musiałam pójść na drobne ustępstwa. Słuchając serca, a nie głowy, daruję mu wszystkie jego zdrady, ponieważ i tak za każdym razem wraca do mnie.
Czytaj także: „Mój mąż jest sknerą. Wolał zrezygnować z intymności i figlowania, zamiast pomóc mi z kosztami antykoncepcji”
„Mam dość zajmowania się wnukami. Córka zrobiła mi grafik opieki nad smarkaczami i wylicza każdą godzinę pracy”
„Uciekłam z patologii. Pracowałam na ulicy i jadłam resztki, ale wszystko było lepsze niż moja rodzina”