„Mój mąż chciał, bym go zdradziła, żeby puścić mnie z torbami. Nigdy się nie kochaliśmy, chciał tylko moich pieniędzy”

zdenerwowana kobieta kłótnia fot. Studio Romantic
„Moje małżeństwo od początku było pomyłką i porażką. Rodzina nalegała na ślub, bo byłam w nieplanowanej ciąży i nie chcieli się za mnie wstydzić. Kiedy poznałam Tomka, myślałam że ułożę sobie życie na nowo, ale okazało się, że jest elementem intrygi mojego męża”.
/ 14.07.2023 07:15
zdenerwowana kobieta kłótnia fot. Studio Romantic

Nie kochaliśmy się. Nie tak, jak powinniśmy. Co się dziwić – to w końcu było małżeństwo z rozsądku. Nigdy jednak nie przypuszczałam, że Patryk wystawi na próbę moją wierność. Test oblałam, przyznaję. Ale nie żałuję, bo przy Tomku znalazłam prawdziwą, odwzajemnioną miłość.

Z Patrykiem to nigdy nie była miłość. Lubiliśmy się, owszem, ale tak jak kumple, którzy niekiedy pomagają sobie w nauce albo spotykają się w wolnym czasie na kawie. O żadnym gorącym uczuciu nie mogło być mowy, bo mnie podobali się zupełnie inni mężczyźni, a jemu nie uśmiechał się żaden związek. Tyle tylko, że któregoś razu wyszliśmy razem z uczelni do miasta, trochę zabalowaliśmy i stało się. Wpadliśmy.

Moja ciąża była wpadką

Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, wpadłam w panikę. Byłam właśnie na czwartym roku studiów, z których za żadne skarby świata nie zamierzałam rezygnować, miałam już też płatny staż w całkiem fajnej firmie. Powiedziałam Patrykowi, a on właściwie nie odniósł się do sprawy. Wszystko mu było jedno – czy będzie ojcem, czy nie.

Nasze mamy jednak uparły się, że trzeba wszystko zrobić „po bożemu”. Być razem, wziąć ślub, stworzyć rodzinę dla dobra dziecka.

– My z tatą ci we wszystkim pomożemy, Kamilko – przekonywała mnie mama. – Ty tam sobie będziesz studiować, pracować, a my będziemy bawić wnuka! A drobna przerwa przecież nikomu nie zaszkodzi.

I tak zostaliśmy z Patrykiem małżeństwem, a parę miesięcy później przywitaliśmy na świecie Stasia.

Mijały lata. Ja złapałam pracę w dużej korporacji i sporo zarabiałam, Patryk zatrudnił się w firmie budowlanej. Stasiem w dużej mierze zajmowali się dziadkowie – i jedni, i drudzy. Weekendy zawsze staraliśmy się spędzać razem, ale między mną a moim mężem ani przez chwilę nie było chemii.

Nudne małżeństwo z prawie obcym facetem

Tuż po ślubie Patryk przez pewien czas starał się być romantyczny. Chętnie zagajał rozmowę przy kolacji i interesował się tym, co dzieje się w moim życiu zawodowym. Potem jakby na to zobojętniał. Skupił się na sobie, swoich kolegach, pasji, jaką było sklejanie modeli samolotów. Wymienialiśmy się spostrzeżeniami, ale z rzadka, raczej przy okazji i głównie gdy chodziło o Stasia.

Kiedy Patryk stracił pracę, w domu zrobiło się nerwowo. On spochmurniał, zamknął się w sobie, stale narzekał, że nie może znaleźć nic nowego. Zamiast wykorzystać ten czas, skoro i tak nie szukał zajęcia, wciąż posyłał Stasia do dziadków. Jedynym, co go interesowało, była telewizja i te jego modele do sklejania.

Praktycznie już ze sobą nie rozmawialiśmy. On skupiał się na sobie, czasem trochę ogarniał w domu, ja rozwijałam karierę i przynosiłam do domu pieniądze. Właściwie pasował mi taki układ. Nie miałam już osiemnastu lat, żebym tęskniła za jakąś gorącą namiętnością i czułam się spełniona. Tak mi się przynajmniej wtedy wydawało. A że mieszkałam z prawie obcym facetem…

Lody z nieznajomym? Czemu nie!

Raz udało mi się wyjść z pracy trochę wcześniej. Jako że byłam wykończona ostatnim projektem, uznałam, że trochę odetchnę, rozprostuję nogi i wrócę przez park. Była godzina szesnasta, gorący czerwiec, więc na spacer wśród drzew wprost idealnie.

– Przepraszam! Proszę pani! – usłyszałam za sobą.

Odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z wysokim, szykownie ubranym brunetem.

– Tak? – odpowiedziałam zdziwiona.

– Tu gdzieś podobno jest taka doskonała lodziarnia –  odezwał się. – Koleżanka mi poleciła, ale nie mogę znaleźć. Podobno gdzieś na terenie parku…

– Chyba wiem, o co chodzi. – uśmiechnęłam się do niego. – Tu jest jedna lodziarnia, którą wszyscy bardzo chwalą.

Poprowadziłam go alejką i pokazałam niewielki lokalik.

– O proszę! –  rzucił. – Nie wiem, czy sam bym znalazł.

– Na pewno. – powiedziałam.

– A może da się pani zaprosić na lody? – spytał. – No, za fatygę.

Choć w pierwszej chwili wydało mi się to trochę śmieszne – jak to, na lody, z zupełnie obcym facetem – to się zgodziłam.

– Nie przedstawiłem się  ciągnął, gdy staliśmy już w kolejce. – Tomek.

– Kamila.

Spędziliśmy miło czas na jedzeniu lodów i na rozmowie. Okazało się, że Tomek jest recepcjonistą w klinice dentystycznej, która sąsiadowała z naszą firmą.

– Nigdy cię tam nie widziałam – zauważyłam.

– Pracuję od tego tygodnia – przyznał. – Przeniosłem się z innego gabinetu.

Po godzinie odprowadził mnie do domu. Było mi trochę głupio, ale tłumaczyłam sobie, że to przecież tylko nowy znajomy. A to, że przy nim serce biło mi jakoś mocniej i szybciej? To głupota. Coś, na co zupełnie nie powinnam zwracać uwagi.

Moja mama mnie nie rozumiała

Od tego pamiętnego spotkania bardzo często wpadałam na Tomka. A to akurat wychodził z pracy o tej samej porze co ja, a to gdzieś pędził, a to spieszyliśmy się razem na tę samą godzinę. Siłą rzeczy, zaczęliśmy się też częściej spotykać.

Przy nim szybko zrozumiałam, czego brakuje mi przy Patryku. Tomek stanowił jakby moje uzupełnienie. Mogliśmy pogadać na każdy temat, uwielbialiśmy to samo jedzenie i świetnie bawiliśmy się przy tych samych książkach. Co więcej, on, podobnie jak ja, uwielbiał gry planszowe, o czym mój mąż nie miał pojęcia.

Prawdę mówiąc, wstydziłam się mu do tego przyznać, bojąc się, że uzna mnie za niepoważną czy dziecinną. Za to chętnie wprowadzałam w ten świat Stasia. Uważałam, że mieliby świetny kontakt z Tomkiem.

W końcu doszło do tego, że postanowiłam opowiedzieć o Tomku mamie. Był już moim bliskim przyjacielem, a nieśmiało miałam nadzieję, że może i kimś więcej. Wiedziałam, że to niedorzeczne i nieodpowiedzialne, a jednak cieszyłam się z jego bliskości i tego, że go mam.

– Dziecko, ty masz męża! – oburzyła się mama, gdy przyznałam się jej, że chyba jestem zakochana.

– Męża, którego wy mi wybraliście! – wyrzuciłam wtedy z siebie z goryczą. – Tylko dlatego, że przydarzyło nam się dziecko!

– Nie wymyślaj, Kamila ‒ strofowała mnie. – Każdy ma swoje problemy. I nie bądź dziecinna. Życie to nie bajka.

– Mówisz tak, bo nie znasz Tomka – burknęłam. – Przy nim czuję, że żyję, mamo!

– Przesadzasz. – machnęła ręką. – To jakiś twój głupi kaprys i tyle.

– Dlaczego nie chcesz, żebym była szczęśliwa? – spytałam z wyrzutem. – Bo rozwód to taka straszna rzecz?

Zrobiła wtedy awanturę. Że źle się zachowuję, że nie tak mnie wychowała. A męża się nie zostawia i tyle. Przestałam z nią rozmawiać.

Nagle się zorientował, że mam męża?

Któregoś razu wpadłam do Tomka. Było danie z makaronem, które sam przygotował, doskonałe czerwone wino. Jakoś tak wyszło, że zaczęliśmy się całować. Jeszcze chwila, a wylądowalibyśmy w łóżku. On jednak nagle się odsunął.

– Nie powinniśmy, Kamila – rzucił.

– Co? – zdziwiłam się, bo nie wiedziałam o co mu chodzi.

– No… masz męża. – powiedział jakbym nie wiedziała.

– No i? – zirytowałam się. – Tyle razy ci mówiłam, że nasze małżeństwo to jakiś ponury żart!

– Przykro mi, ale nie mogę – stwierdził stanowczo, unikając mojego wzroku. – I… lepiej zrobisz, jak już pójdziesz.

Wyszłam wtedy od niego skołowana. Nie mogłam uwierzyć w to, że naprawdę mnie wyrzucił. Że mogłam się aż tak bardzo pomylić. W domu wszystko leciało mi z rąk. Zapomniałam o obiedzie dla Stasia, nie oddzwoniłam do koleżanki z działu, mimo że miała coś pilnego. W końcu pokłóciłam się też z Patrykiem.
– Co, coś nie tak? ‒ zadrwił. ‒ A taka radosna ostatnio byłaś…

Mimo tego, że byłam potwornie zła na Tomka, ciągle sprawdzałam telefon. Łudziłam się, że coś do mnie napisze. Że zadzwoni.

Na dodatek u nas w domu zjawiła się moja mama. Szczęście w nieszczęściu, że przynajmniej wybrała moment, kiedy Patryk poszedł gdzieś z kolegami.
– No już, już, Kamilko ‒ rzuciła pojednawczo na mój widok. – Nie będziesz się przecież na matkę przez całe życie boczyć… – uśmiechnęła się porozumiewawczo i dodała cicho: – No i musisz mnie w końcu poznać z tym swoim Tomkiem.

– Szkoda twojego zachodu – burknęłam. – Tomek się na mnie wypiął. Chyba o to ci właśnie chodziło, nie?

Wyjawił mi całą prawdę

Dwa tygodnie po tym, jak Tomek wyprosił mnie ze swojego mieszkania, wychodziłam z pracy. Nawet trochę się zdziwiłam, gdy zobaczyłam go czekającego na schodach przed firmą. Znałam na pamięć jego zmiany. Skończył już dwie godziny temu.

– Kamila… – krzyknął.

Wyminęłam go bez słowa.

– Kamila, zaczekaj! – nie ustępował.

Złapał mnie za ramię, ale się wyrwałam.

– Twój mąż to wszystko ukartował! – zawołał za mną.

Przeszłam jeszcze kilka kroków i stanęłam. Potem wolno odwróciłam się w jego stronę.

– Niby co? 

Westchnął ciężko.

– Wszystko – mruknął. W jego spojrzeniu dostrzegłam rezygnację. – Chciał zakończyć wasze małżeństwo, ale uznał, że zostanie z niczym. Albo prawie z niczym. – skrzywił się. ‒ I wynajął mnie, żebym cię uwiódł.

Zamrugałam. To, co mówił, nie mieściło mi się w głowie.

– Tylko z początku chciałem to zrobić – ciągnął. ‒ Wtedy, u mnie w domu… Nie mógłbym ci tego zrobić, Kamila.

Pokręciłam głową, wciąż milcząc.

– Nie mógłbym, bo cię kocham, wiesz? – dodał miękko.
– Nie – wychrypiałam. Zbierało mi się na płacz. – Zostaw mnie. – odwróciłam się i pobiegłam przed siebie. – Daj mi spokój!

Myślał, że uda mu się mnie wykorzystać

Długo nie chciałam rozmawiać z Tomkiem. W końcu jednak spotkaliśmy się i sporo sobie wyjaśniliśmy. Przyprowadziłam go do domu, gdy Staś był u moich rodziców. Uświadomiliśmy Patryka, że jego intryga wyszła na jaw i nie będzie miał żadnych dowodów na moją zdradę. Mało tego – to ja wnoszę pozew o rozwód, a on ma się wynosić.

Próbował dyskutować, kłócił się i ze mną, i z Tomkiem, ale ostatecznie dał za wygraną. Uznał, że niczego mu nie udowodnimy, a rozwód to w sumie najlepsze, co mogłoby go spotkać. A pracę przecież znajdzie. Do tej pory po prostu mu się nie chciało.
Co do Tomka, wybaczyłam mu. Uwierzyłam, że jego uczucie jest szczere i dałam nam szansę. Już wkrótce zamieszka ze mną i ze Stasiem.

Czytaj także:
„Syn szybko przygruchał sobie żonkę i jeszcze szybciej ją zdradził. Uknułam intrygę, by ratować to nieszczęsne małżeństwo”
„Przyjaciółka uknuła intrygę, by zeswatać mnie ze swoim kolegą. Z premedytacją wepchnęła mnie na minę”
„Nakrył swoją dziewczynę całującą się z innym, był to efekt mojej intrygi. Chciałam jej go odbić, musiał być mój”

Redakcja poleca

REKLAMA