„Nakrył swoją dziewczynę całującą się z innym, był to efekt mojej intrygi. Chciałam jej go odbić, musiał być mój”

szczęśliwa para fot. AdobeStock
„Ona mówiła, ja kiwałam głową, w duchu myśląc, że jest idiotką, która nie potrafi docenić swojego szczęścia. A skoro tak…? Może właśnie pojawiała się szansa na wbicie klina między nich? Nie wahałam się. W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone”.
/ 07.05.2022 18:43
szczęśliwa para fot. AdobeStock

Kamila i Paulinę poznałam na studiach. Byli parą, przyjechali z jednej miejscowości, chodzili ze sobą od początku liceum. On od razu wpadł mi w oko, więcej, był totalnie w moim typie. No ale Paulina też była z wyższej ligi, więc nawet nie śmiałam marzyć, by mając tak piękną dziewczynę u boku, Kamil zwrócił uwagę na mnie…

Tymczasem trafiliśmy do jednej paczki i często razem imprezowaliśmy; trochę rzadziej wspólnie się uczyliśmy. Nie zabiegałam o względy popularnej Pauliny i może dlatego zaczęła mnie traktować jak przyjaciółkę. Trochę mi to przeszkadzało, bo nadal zazdrościłam jej chłopaka, ale poza tym, tak z ręką na sercu, nie miałam jej nic do zarzucenia. Irytujące, że dla niektórych los jest tak hojny. Nie dość, że ładna, popularna, niegłupia i lubiana, to jeszcze naprawdę fajna babka.

Ich związek wcale nie był taki „idealny"

W każdym razie to mnie – swojej najlepszej przyjaciółce – Paulina zwierzyła się, że mają z Kamilem problemy w związku. On w tej swojej miłości zaczynał się robić zbyt zaborczy, zbyt poważny, do tego stopnia, że czuła się już tym znudzona i zmęczona, a także jakby osaczona, wepchnięta w głębokie koleiny wiodące w jednym kierunku – do ołtarza. Myśli te sycił fakt, że Paulinie spodobał się inny chłopak, z akademika, nie tak przystojny jak Kamil, ale zabawny, trochę szalony, po prostu inny…

Ona mówiła, ja kiwałam głową, w duchu myśląc, że jest idiotką, która nie potrafi docenić swojego szczęścia. A skoro tak…? Może właśnie pojawiała się szansa na wbicie klina między nich? Nie wahałam się. W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone.

Od tamtej pory starałam się delikatnie zniechęcać Paulinę do Kamila, jednocześnie pchając ją w objęcia Bartka, owego kolegi z akademika. Moje słowa trafiały na podatny grunt, niestety, Paulina wciąż miała jakieś opory. Cholera, będzie się tak wahać, aż tamtemu znudzi się zabieganie. No ale co mogłam zrobić? Upić ich i zamknąć w sypialni?

Los podsunął mi okazję. Impreza w akademiku, na której stawili się wszyscy zainteresowani. Lepsza szansa mi się nie trafi, pomyślałam i ucięłam sobie krótką rozmowę z Bartkiem, sam na sam. Powiedziałam mu, że moja przyjaciółka skrycie się w nim kocha, lecz nie ma odwagi wykonać pierwszego kroku.

– Pokaż jej wreszcie, że ci zależy, przejmij inicjatywę. Ona na to czeka! – zapewniłam go.

Moje słowa były iskrą, która wywołała spodziewany pożar.

Podczas imprezy Paulina i Bartek wymknęli się razem do kuchni. Przeczucie podpowiadało mi, że wreszcie udało im się przełamać „nieśmiałość”, więc przystąpiłam do kolejnego punktu intrygi. Wysłałam Kamila do kuchni po parówki, na przekąskę. Poszedł i natknął się tam na swoją dziewczynę całującą się w najlepsze z innym! Szach i mat.

Paulina została przyłapana na zdradzie

Rozpętała się awantura na całego, nie było już mowy o zabawie. Padły gorzkie słowa, wzajemne wyrzuty i jeszcze zanim noc dobiegła końca, nasza słynna, piękna para z roku stała się przeszłością.

Nad ranem pocieszałam płaczącą Paulinę i mówiłam jej, że tak będzie lepiej…

Paulina zaczęła chodzić z Bartkiem, ale ich związek przetrwał zaledwie dwa miesiące. To, co oficjalne, nie kręciło ich już tak jak owoc zakazany. Ja zaś cierpliwie czekałam, aż wszystko przycichnie, żeby móc nawiązać bliższy kontakt z Kamilem. Udało mi się dopiero po półtora roku! Naczekałam się, ale dzięki temu, kiedy po etapie kumplowania się, zaczęłam go podrywać, nikt nie podejrzewał, że stałam za jego zerwaniem z Pauliną. Nawet ona sama. Przeciwnie, życzyła nam szczęścia, kiedy zostaliśmy parą.

To była jedynie przyjaźń z opcją „seks”. Czy miałam wyrzuty sumienia? Niespecjalnie. Gdyby naprawdę się kochali, to by nie zerwali. Skoro mała intryga ich poróżniła, widać nie byli sobie pisani – myślałam. Cieszyłam się zwycięstwem i powtarzałam sobie, że szczęśliwego związku nie da się zniszczyć, ja tylko przyspieszyłam nieuniknione. Paulina przecież sama tego chciała, właściwie to jej pomogłam, usprawiedliwiałam się.

Tyle że Kamil nie był taki, jak myślałam, że będzie. Nie traktował mnie tak jak Pauliny, nie był zazdrosny ani zaborczy, nie bywał też romantyczny i nie snuł żadnych planów na wspólną przyszłość, po prostu do opcji kumplowania dodaliśmy seks, udany, ale… Miałam wrażenie, że jest ze mną, by zrobić na złość Paulinie, mojej „najlepszej przyjaciółce”, by żałowała swojej zdrady. Ale to ja żałowałam…

Pewnej upojnej nocy tak nas poniosło, że zapomnieliśmy się zabezpieczyć. Spóźniał mi się okres, więc kupiłam test ciążowy. Wyszedł pozytywnie. A potem zrobiło się jeszcze gorzej. Ja panikowałam, Kamil się wściekał. Nie wiem na kogo bardziej, na mnie czy na siebie.

- Załatw to, dam ci kasę.

Po takim tekście zrozumiałam, że nigdy mnie nie kochał i nie pokocha. Od zerwania z Paulą był innym facetem. A może zawsze taki był? Mroczny. Nie tyle kochał ją, co miał na jej punkcie obsesję. Chyba istotnie niechcący zrobiłam Paulinie przysługę, uwalniając ją od niego. Ale intencje miałam nieczyste, więc wpakowałam w kabałę. Na szczęście ginekolog nie potwierdził ciąży.

Niby wszystko dobrze się skończyło, niemniej bardzo mocno przeżyłam rozstanie z Kamilem, czy raczej utratę złudzeń. Posypałam się psychicznie i mogłabym zawalić magisterkę, gdyby… nie Paulina. Stanowczo potępiła swojego byłego i całkiem zerwała z nim kontakt, chociaż znali się od lat. Wspierała mnie na każdym kroku, pomagała z nauką i pisaniem pracy, pocieszała, jak tylko umiała, w trudnym dla mnie czasie. Było mi głupio i nawet chciałam jej się przyznać, jaki numer jej kiedyś wykręciłam, ale zrezygnowałam. Zabrakło mi odwagi. Co było, to było. Liczy się, co jest i co będzie. W przyszłości postaram się odwdzięczyć Paulinie.

To nie była z mojej strony czcza obietnica. Miałam później wiele okazji, by dowieść Paulinie mojej lojalności i oddania, bo… naprawdę zostałyśmy najlepszymi przyjaciółkami.

Z początku chciałam jej się zrewanżować za koleżeńską pomoc i wynagrodzić wcześniejsze knucie. Jednak z czasem – gdy przestałam jej wszystkiego zazdrościć – zorientowałam się, że szczerze ją lubię i świetnie się dogadujemy.

Niespodziewana wizyta

Byłam świadkiem na ślubie Pauliny, a ona na moim. A kiedy obie zostałyśmy mamami, wymieniałyśmy się poradami macierzyńskimi i opiekowałyśmy się nawzajem swoimi dzieciakami. Udało mi się niemal zapomnieć, że kiedyś zachowałam się wobec niej podle, aż raptem Paula powiedziała, że do jej firmy przyszedł pracować… Bartek. Bartek z akademika, ten sam, w którego ramiona ją wepchnęłam, żeby odbić jej Kamila.

Aż zakrztusiłam się kawą, gdy to usłyszałam. Spokojnie – upomniałam się. To było wieki temu, trzeźwi wtedy nie byli, na pewno nie pamięta, co mu powiedziałam o Paulinie. A nawet jeśli pamięta, to niby dlaczego miałby z tym teraz wyskakiwać? Przecież to prehistoria. To tylko moje nieczyste sumienie wyolbrzymia sprawę – powtarzałam sobie.

Parę dni później Paulina zaskoczyła mnie kolejną wieścią. Wpadli z Bartkiem na pomysł, żebyśmy we troje skoczyli na drinka i powspominali „stare, dobre czasy”. Nie miałam najmniejszej ochoty na spotkanie z człowiekiem, który mógł przez przypadek chlapnąć coś, co podkopie moje układy z Pauliną. Cholera, to mogło nawet zniszczyć naszą przyjaźń. Nie to, że przed laty byłam zazdrosną intrygantką, ale fakt, że nigdy się do tego nie przyznałam. Choć miałam tyle okazji! Choćby zaraz po obronie pracy. Wyrzucić to z siebie i zdać się na osąd Pauliny. Gdyby wtedy zerwała ze mną kontakty, nie zabolałoby mnie to tak jak teraz.

Wraz z Bartkiem znikł mój strach… Na pewno?

Dlatego sama myśl o drinku z Bartkiem przyprawiała mnie o mdłości z nerwów. Z drugiej strony, nie mogłam z nimi nie pójść, musiałam tam być, żeby trzymać rękę na pulsie i powstrzymać go, zanim zdradzi mój sekret.

Przez cały wieczór siedziałam jak na szpilkach i za każdym razem, kiedy nasz kolega mówił: „A pamiętacie, jak…” – zdejmował mnie strach, że teraz już na pewno wspomni o tamtej imprezie i aferze. Ale nie. Może wcale nie chciał o tym gadać? Chwile w kuchni były ich intymnym wspomnieniem, a awantura, jaka potem wybuchła, połączona z szarpaniną i wyzwiskami, też nie była czymś, co chciałoby się wspominać.

Najadłam się strachu, ale nie mogłam jeszcze odetchnąć z ulgą. Paulina i Bartek świetnie się bawili i na koniec spotkania zgodnie stwierdzili, że musimy to kiedyś powtórzyć.

Nie, ja powtórki nie zniosę. Muszę jej powiedzieć prawdę. To w końcu żadna zbrodnia. Byłam młoda, głupia, zakochana i walczyłam o chłopaka, stosując nieczyste zagrania. Zdarza się w najlepszych rodzinach. Wytłumaczę jej, przeproszę, na pewno zrozumie, wybaczy. Paulina nie jest pamiętliwa ani mściwa.

Może nawet będzie się śmiała, że tak długo się męczyłam z tą tajemnicą?

Niemniej było mi strasznie trudno przeprowadzić tę rozmowę, zwlekałam, mówiłam sobie: jutro już na pewno. A potem Bartek dostał propozycję lepszej pracy w innym mieście i wyjechał. Wraz z nim zniknęło zagrożenie, że mój sekret się wyda, zniknęła więc też motywacja do wyznania prawdy. Może dręcząca mnie tajemnica to cena, którą muszę płacić za błąd młodości?

Czytaj także:
„Wziąłem ślub tylko dlatego, że moja dziewczyna była w ciąży. Tutaj moje obowiązki powinny się skończyć”
„Mój mąż ma dwoje dzieci, które dzielą 2 tygodnie. Cud? Nie, bydlak miał kochankę, gdy staraliśmy się o dziecko”
„Ukochany córki miał zostać na jedną noc, a dziś piorę jego slipy. Wyżera nam jedzenie z lodówki, ale do pracy się nie pali"

Redakcja poleca

REKLAMA