Doskonale pamiętam, jak to się zaczęło. A właściwie zaczynało, bo przecież nie stało się to jednego dnia. Przez pierwsze lata małżeństwa układało nam się znakomicie, dosłownie jak w noc poślubną. Namiętność, zainteresowanie, fascynacja. Nawet po pierwszych wspaniałych siedmiu latach nie nastąpiło żadne przesilenie, chociaż wszyscy mówią, że to ponoć jakaś magiczna granica, że wtedy pojawia się kryzys. Lecz nie u nas. I w życiu codziennym i w sypialni było po prostu bosko. Aż mnie to dziwiło, bo słyszałam, że mężczyznom z czasem nieco obniża się libido w długotrwałym związku.
Wszystko jednak trwa do czasu i nawet najpiękniejsza idylla musi się kiedyś skończyć.
Mówił, że ma dużo pracy, dlatego siedzi po nocach
Jakiś czas temu zauważyłam, że..., jakby to ładnie powiedzieć, mój mąż z maratończyka robił się powoli sprinterem. I może nie czułabym się z tego powodu zawiedziona, gdyby nie fakt, że zaczął mnie również zaniedbywać jako partnerkę codziennego życia. Spędzał o wiele więcej czasu przed komputerem.
– Przecież wiesz, jaką mam pracę – mówił. – Z samej pensji trudno się utrzymać, muszę brać te zlecenia.
Wiedziałam. I doceniałam to, że bierze tłumaczenia, że obstawia się słownikami technicznymi i siedzi do późnej nocy. Ale też nieraz zauważyłam, że kiedy przechodzę, wykonuje nagły ruch, wpisuje coś na klawiaturze, a wtedy ekran albo ciemnieje, albo przeciwnie – rozjaśnia się znienacka. Lecz za każdym razem, gdy spojrzałam, widziałam, że na wyświetlaczu widnieje jakiś tekst w edytorze.
Czułam, że dzieje się coś złego... Myślałam nawet, czy mąż nie romansuje z kimś przez internet, to się przecież zdarza. Ale uspokajałam się, że przecież Michał nigdzie nie wychodzi, nie ma nagłych telefonów, nie odbiera wielu SMS-ów.
Lecz zmieniło się coś jeszcze – w sprawach łóżkowych. Niedawno czerpaliśmy z seksu nieskrępowaną radość, kochaliśmy się, pozwalając sobie nawzajem na wiele. Ale pamiętam ten wieczór, gdy mąż nagle zaczął układać moje ciało w jakiś dziwny, nieoczekiwany sposób. A potem dotykał mnie tak, że zaczęłam odczuwać skrępowanie.
– Nie chcę – powiedziałam.
Cofnął się natychmiast. Ale kilka dni później znów spróbował. Przyznam, że zaczęłam się niepokoić.
Aż przyszła ta noc, gdy wszystko stało się jasne. Wstałam po północy, żeby napić się wody. Męża nie było w łóżku, ale nie zdziwiło mnie to, bo niemal codziennie pracował do późna. Chociaż zaraz… Przecież kładł się ze mną! Wyszłam z sypialni, spojrzałam na drzwi pokoju, gdzie zwykł pracować przy laptopie.
W szybie odbijała się niebieskawa poświata. A zatem siedział przy komputerze. Zakradłam się cichutko, przeszłam obok pokoju synka. Stanęłam przed uchylonymi drzwiami. Wstrzymałam oddech, pchnęłam je bardzo ostrożnie. Zobaczyłam męża przy biurku. Siedział do mnie nieco bokiem, ale nie mógł mnie zauważyć. Może też dlatego, że wzrok miał wbity w ekran. Weszłam na palcach, stanęłam tak, żeby widzieć, na co tak patrzy.
Zamurowało mnie. Na wyświetlaczu laptopa kłębiły się ciała. To był film pornograficzny tak ostry, że poczułam wręcz mdłości, patrząc na obraz tylko kilkanaście sekund. Potem odwróciłam wzrok. ?Widziałam też, że Michał trzyma prawą dłoń gdzieś nisko, nawet nie chciałam myśleć, gdzie…
– Teraz już zaczynam rozumieć – powiedziałam drżącym głosem.
Mąż poderwał się, zatrzasnął komputer. Zupełnie bezsensowny odruch. Doskonale wiedział, że to, co zobaczyłam, nie mogło pozostawiać żadnych wątpliwości. Dlatego postanowił zaatakować.
– Bo my wszystko robimy po bożemu! – prawie krzyknął. – A mężczyzna potrzebuje urozmaicenia, odrobinę pikanterii…
– To nazywasz odrobiną pikanterii? – spytałam syczącym głosem. – To, co widziałam, ociera się już o dewiację!
Od tamtego dnia nie chciałam mieć z nim już nic wspólnego. Każdy jego dotyk sprawiał, że drętwiałam i przeszywał mnie dreszcz obrzydzenia. Nie potrafiłam się przełamać i kochać się z mężem tak beztrosko i nieskrępowanie jak kiedyś.
– Człowiek potrafi się od wszystkiego uzależnić – powiedział lekarz, patrząc w jakiś punkt nad moją głową.
Tak, wylądowałam w końcu u psychiatry
Uznałam, że nie poradzę sobie sama z tym ciężarem. Po tym, jak przyłapałam męża, nie przestał wcale odwiedzać stron pornograficznych. To wydawało się silniejsze od niego. Nie złapałam go wprawdzie powtórnie na gorącym uczynku, ale kilka razy sprawdziłam historię przeglądania w jego laptopie. Roiło się tam od wiadomych adresów i linków…
– Z tego, co mi pani mówi, wynika, że mąż uzależnił się od oglądania pornografii. To wcale nie jest takie rzadkie, chociaż to pewnie pani nie pocieszy...
– Oczywiście, że nie – mruknęłam.
– Widzi pani, pornografia towarzyszy ludzkości od zarania dziejów. Nawet rysunki naskalne naszych przodków zawierały takie treści. W starożytnym Egipcie, w Grecji, w Rzymie, pisano teksty pornograficzne, robiono grafiki przedstawiające akty płciowe i były one nie mniej wyuzdane niż to, co mamy obecnie. I zapewne wówczas również istniał jakiś odsetek ludzi uzależnionych od pornografii. Mówię „ludzi”, a nie tylko „mężczyzn”, bo kobiety również wpadają w sidła tego nałogu.
– Nie wyobrażam sobie – zaczęłam, ale przerwał mi machnięciem ręki.
– Niech mi pani wierzy. Tak jest i to coraz większy problem. Nasi przodkowie mieli ograniczony dostęp do takich materiałów. Były one zarezerwowane tylko dla pewnej grupy. No i to, że były graficznymi przedstawieniami też dawało pewien bufor, poczucie umowności. Dlatego problem nie był aż tak rozpowszechniony. Ale dzisiaj? Wystarczy włączyć komputer, żeby zyskać dostęp do praktycznie nieograniczonej ilości filmów czy zdjęć. I wszystko to w bardzo dosłownej postaci, bez niedomówień. Nie będę pani tutaj opisywał całego mechanizmu, ale pornografia może mocno uzależnić. Tak się zapewne stało w przypadku pani męża. Zaczął od jakichś niewinnych obrazków i filmików, a potem przeszedł na inny poziom, zaczęła go interesować już perwersja… To jak z narkotykami. Uzależnionemu przestaje wystarczać dotychczasowa dawka, musi więc ją zwiększać, albo przejść na mocniejszą substancję. Uzależnienie od pornografii działa tak samo. I równie trudno się od tego nałogu uwolnić.
– To co ja mam zrobić? – spytałam.
Lekarz westchnął, jakby współczująco.
– To nie pani ma problem – powiedział. – To znaczy, ma pani, ale dlatego, że jest to problem pani męża. Jednak to przede wszystkim on potrzebuje fachowej pomocy. Jest go pani w stanie przekonać do wizyty u specjalisty?
– Nie wiem – odparłam. – Może uda mi się go do pana przyprowadzić…
– Nie do mnie – wpadł mi w słowo.
– Tutaj jest potrzebna konsultacja seksuologa, a nie psychiatry. Znam się na tym, owszem, ale bez porównania mniej niż specjaliści we wspomnianej dziedzinie.
Czy między nami będzie jeszcze tak jak kiedyś?
To była trudna rozmowa. Michał krzyczał, protestował, próbował zrzucić odpowiedzialność za swoje zachowanie na mnie. Byłam na to przygotowana, psychiatra uprzedzał, że tak może być. Zachowywałam więc spokój, chociaż były momenty, kiedy najchętniej chwyciłabym coś ciężkiego i trzasnęła męża w łeb!
– Posłuchaj, kochanie – powiedziałam łagodnie, kiedy już się wykrzyczał. – Oboje wiemy, że masz problem. I to jest problem, który dotyka nas obojga. Ty już nie potrafisz myśleć normalnie o seksie. Widzisz już tylko to, czego się naoglądałeś w tych obrzydliwych pornolach.
Spojrzał na mnie z nienawiścią, a potem wyszedł, trzaskając drzwiami. Nie było go przez całą noc. Przewracałam się w łóżku z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Wyobrażałam sobie, że właśnie poszedł realizować swoje zboczone marzenia z jakimiś panienkami lekkich obyczajów. Wrócił o świcie. Stanął przy łóżku. Udawałam, że śpię, ale on przecież doskonale wiedział, że czuwam. Znał mnie.
– Kochanie – szepnął. – Przemyślałem to. Masz rację. Potrzebuję pomocy.
Tak zaczęła się nasza wspólna droga przez terapię. Wspólna, bo tak jak w przypadku uzależnienia od alkoholu, ja również byłam dotknięta problemami męża. A poza tym w trakcie tych spotkań zaczęłam rozumieć, jak to wszystko działa. I powiem szczerze, że współczuję Michałowi, bo wdepnął na bardzo grząski grunt. Na szczęście robi wszystko, żeby wyjść znów na prostą.
Czytaj także:
„Po śmierci teścia dowiedziałam się, że zawsze się we mnie podkochiwał. Nigdy się nie przyznał, bo był dżentelmenem”
„Mąż traktował mnie jak cień, byłam mu potrzebna do sprzątania i gotowania. To Kuba przypomniał mi, czym jest namiętność”
„Nieśmiałość niszczyła mi życie. W szkole dostawałam tróje, chociaż umiałam na piątki. Nigdy nie miałam przyjaciół”