„Mój mąż nigdy mi się nie podobał. Złapał mnie na dziecko. Marzyłam o studiach, a skończyłam w garach i w pieluchach”

Mój mąż złapał mnie na dziecko fot. Adobe Stock, New Africa
„Nie chciałam tego dziecka, tak jak nie chciałam Wieśka za męża. Niestety, w mojej rodzinie i w mojej wsi panna z dzieckiem, to raczej sprawa nie do przyjęcia, nie do zaakceptowania. Wolałam już władować się w to fatalne małżeństwo niż zostać obiektem drwin i skandalem”.
/ 19.06.2022 14:15
Mój mąż złapał mnie na dziecko fot. Adobe Stock, New Africa

Miałam zupełnie inne plany na życie, a ono sobie ze mnie zakpiło i poukładało się po swojemu, jak to się często zdarza. Czy żałuję tego wszystkiego? Przez chwilę tak było, ale teraz wiem, że nic lepszego nie mogło mnie spotkać. I nareszcie czuję się szczęśliwa.

Nie chciałam wychodzić za mąż za Wieśka

Nawet mi to przez myśl nigdy nie przeszło. On był przecież tylko kumplem, kolegą z dzieciństwa, sąsiadem. Nie kochałam go, a poza tym nie chciałam zostać na wsi. Mieszkaliśmy po sąsiedzku, chodziliśmy do jednej podstawówki. Czasem wydawało mi się, że Wiesław zalecał się do mnie od zawsze. A ja go chyba nawet niespecjalnie lubiłam. Moi rodzice natomiast wręcz przeciwnie. Potwornie mnie denerwowało, kiedy słyszałam w domu, jaki to Wiesiek dobry chłopak jest, jaki pracowity, jaki dobrze wychowany. A kiedy matka stwierdziła raz, że jest idealnym materiałem na męża, nie wytrzymałam.

Co wy sobie myślicie, że ja jestem jakaś Kaśka z „Kogla–mogla”? – wrzasnęłam.

Oboje w zadziwieniu spojrzeli na mnie jak na zieloną kosmitkę.

– Że kto niby jesteś? – jęknął ojciec.

Wzruszyłam ramionami.

– A taka jedna z filmu, co to ją ojciec chciał wydać za mąż, żeby gospodarka na zmarnowanie nie poszła – wyjaśniłam.

– Co ty pleciesz, Alicja? Nikt cię nie chce wydawać za mąż – skrzywiła się moja mama. – Ani za Wieśka, ani za nikogo. A że Wiesiek jest w porządku chłopak to inna sprawa – dodała po chwili.

Może i był w porządku, ale ja go nie chciałam. Niech go sobie inna bierze. A razem z nim całą jego gospodarkę.

On miał po ojcu przejąć ziemię, zostać, być rolnikiem

Chciał tego, a ja nie. Jednak kiedy zbliżaliśmy się do matury, nagle zauważyłam, że mój adorator bardzo się zmienił. Może sama nie zwróciłabym na to uwagi, bo przecież to był tylko Wiesiek, którego znałam od dziecka i od którego zalotów uparcie się oganiałam. To Monika, przyjaciółka, którą zaprosiłam na weekend na wieś sprawiła, że spojrzałam na Wieśka trochę inaczej. Przyjechałyśmy w piątek wieczór z internatu. W sobotę jak zwykle pojawił się Wiesiek. Wiadomo było, że wpadnie, jeśli będzie wiedział, że jestem. Zaprosił nas na wieczorne ognisko. Poszłyśmy w różnych humorach. Ja średnio zadowolona, Monia radosna jak skowronek.

– Super jest ten twój kumpel – stwierdziła następnego dnia, kiedy wracałyśmy do internatu.

– Masz na myśli Wieśka? Tego Wieśka? – spytałam zdumiona.

– Pewnie, a niby kogo? Przystojny jest.

Zatkało mnie. Przystojny? Wiesiek? Nigdy tak o nim nie myślałam.

– On ma jakąś dziewczynę? Na pewno coś wiesz – usłyszałam z boku.

– Wiesiek? Ten Wiesiek? – nie mogłam uwierzyć, że Monia o to pyta.

– Ej, wróć na ziemię – zdenerwowała się. – Niby o kogo miałabym pytać?

– A, no tak. Wiesiek? Nie, nie ma. Przynajmniej ja nic nie wiem.

No to jak nie ma, to musisz mnie jeszcze do siebie zaprosić – stwierdziła moja koleżanka.

– Naprawdę ci się spodobał? Wiesiek? – nie mogłam uwierzyć.

– Bardzo naprawdę – przytaknęła. – Nie udawaj, że jesteś ślepa.

Pewnie byłam, bo mnie się nie podobał

A może jednak? Od tego czasu zaczęłam patrzeć na niego odrobinę inaczej. Nadal nie traktowałam go jako poważnego kandydata na chłopaka, narzeczonego, ani tym bardziej męża, ale zauważyłam, że rzeczywiście jest przystojny. Mógł podobać się dziewczynom. Ładnie tańczył, był dowcipny, oczytany. Nie wstyd było się z nim pokazać. Zaprosił mnie na studniówkę. Jeszcze miesiąc wcześniej robiłabym wszystko, żeby mu odmówić, a teraz – pomyślałam – co mi tam, idę. Poszłam i bawiłam się świetnie. W odpowiedzi zaprosiłam jego.

– Ale jesteś kłamczucha – złościła się Monika. – Mówiłaś, że Wiesiek nie ma dziewczyny, że tylko kumpel, a teraz nagle przychodzisz z nim na studniówkę.

W sumie miałam ochotę powiedzieć, że to rzeczywiście kumpel, że tak go tylko zaprosiłam, bo nie miałam kogo, ale rozmyśliłam się. Powiem jej, że tak, a ona będzie robiła do Wieśka maślane oczy. Niepotrzebne mi to. Komentarze Moniki podsumowałam tylko wzruszeniem ramion.

Miałam iść na studia, dostałam się na psychologię. Wszystko było tak ja zaplanowałam. I potem ten nieszczęsny wyjazd, zupełnie niepotrzebny. Kilka dni nad jeziorem. Monika z nowym chłopakiem, ja, Wiesiek. Było fajnie, miło, zabawnie. Tylko sama nie wiem, jak to się stało, że znaleźliśmy się z Wieśkiem w jednym namiocie.

Chyba trochę za dużo wypiłam...

Przecież tak zupełnie na trzeźwo nigdy bym z Wieśkiem nic. Przecież to był tylko Wiesiek. I jeszcze ta jego uśmiechnięta, radosna gęba. Rozzłościłam się na ten widok.

Musimy o tym zapomnieć – stwierdziłam następnego dnia rano. – Pamiętaj, nikt nie może się dowiedzieć – zażądałam kategorycznym tonem.

– Dlaczego? – spojrzał na mnie zdumiony. – Przecież ja ciebie zawsze…

– Przestań – przerwałam mu.

– Ale dlaczego, Alicja? Przecież na pewno wiesz, że ja... Z mojej strony to nie było tylko tak, ja, to było coś bardzo ważnego.

– Przestań! – wrzasnęłam. – Nie chcę o tym więcej rozmawiać

– Jak chcesz – obraził się. – To niby dlaczego ze mną byłaś?

– Przez pomyłkę – warknęłam i zobaczyłam, jak uśmiech schodzi mu z twarzy.

Po powrocie unikałam Wieśka. Tak naprawdę było mi głupio. A i on chyba trochę się obraził, bo też jakby przestał szukać mojego towarzystwa. Dopiero we wrześniu, kiedy już szykowałam się do wyjazdu na studia, zaczęłam nagle źle się czuć.

– Chyba się czymś zatrułam – jęczałam, wymiotując po raz kolejny.

Mama parzyła mi ziółka, ale patrzyła na mnie podejrzliwie. Siostra zachichotała tylko i wyciągając z wózka swoją malutką córkę, mruknęła pod nosem:

Ty lepiej zrób test, zamiast pić te wywary mamuśki.

Zamarłam i nagle zrobiło mi się jeszcze bardziej niedobrze. Tym razem ze strachu. Przecież wtedy w lecie z Wieśkiem w ogóle się nie zabezpieczaliśmy, żadne o tym wtedy nawet nie pomyślało, przecież to było takie niespodziewane dla nas obojga. Jęknęłam w duszy, starając się ukryć targające mną emocje.

To niemożliwe, żebym była w ciąży z Wieśkiem

Przecież idę na studia, przecież nie chcę dziecka. Niestety dwie kreski na teście wyraźnie świadczyły o tym, że mogę sobie chcieć albo nie chcieć, a co się stało, to się już nie odstanie. Byłam w ciąży z Wieśkiem. To był fakt niepodlegający dyskusji. Tylko jak miałam mu o tym powiedzieć? Nie chciałam tego dziecka, tak jak nie chciałam Wieśka za męża.

Niestety, w mojej rodzinie i w mojej wsi panna z dzieckiem, to raczej sprawa nie do przyjęcia, nie do zaakceptowania. Kilka dni milczałam, chociaż zdawałam sobie sprawę, że zarówno moja mama jak i siostra wszystkiego się domyślają. Może tylko nie miały pojęcia, że dziecko jest Wieśka. A ja czułam się zagubiona, osaczona, chociaż przecież sama się w tą sytuację wplątałam. Jedna chwila, a potem problem.

Spotkałam Wieśka w sklepie, przypadkiem. Gdyby nie to, może jeszcze przez pewien czas nic bym mu nie powiedziała. Wtedy jednak nie wytrzymałam, poczułam, że muszę, bo inaczej coś we mnie wybuchnie.

– Musimy pogadać – mruknęłam.

Był zdziwiony, ale nie protestował. Wyszedł za mną posłusznie, chociaż nie rozmawialiśmy ze sobą dobrych kilka tygodni.

– Stało się coś? – zapytał dopiero, kiedy odeszliśmy spory kawałek.

– Będziemy mieli dziecko – oznajmiłam.

Oczy Wieśka zrobiły się ogromne, ale zdziwienie trwało tylko moment. Potem się roześmiał i chwycił mnie wpół.

– Jesteś w ciąży?

– Niestety – mruknęłam. – I nie mam pojęcia, co z tym zrobić.

– Jak to, co zrobić? Zostaniesz moją żoną! – stwierdził. – Ożenię się z tobą i będziemy bardzo szczęśliwi. Będziemy mieć dużą, wspaniałą rodzinę – dodał.

Nie chciałam wychodzić za mąż za Wieśka, ale jednak się zgodziłam. Nie chciałam go za męża, ale nie chciałam także zostać panną z dzieckiem, samotną matką. Wybrałam małżeństwo z Wieśkiem zamiast samotnego macierzyństwa.

Potem wszystko potoczyło się jakby obok mnie

Zrezygnowałam z uczelni, bo przecież za kilka miesięcy miałam zostać matką. W duchu obiecywałam sobie, że może kiedyś wrócę na studia, ale sama nie byłam właściwie pewna, czy to się uda.

Moi rodzice byli chyba zadowoleni, że Wiesiek zostanie ich zięciem, ale też bardzo zaskoczeni, a już przede wszystkim tym, że jestem z nim w ciąży.

– W życiu bym się nie spodziewała – podsumowała moja mama. – Zawsze mi się wydawało, że nasza Ala go nie chce.

Ani się obejrzałam, kiedy zostałam żoną Wiesława, a kilka miesięcy później mamą Piotrusia. I wtedy wszystko się zmieniło. Tak bardzo kochałam moje dziecko, że raptem pokochałam także jego ojca. Zrozumiałam, jakim dobrym i czułym mężem jest Wiesiek, jakim kochającym ojcem, jak potrafi zajmować się małym, pomagać mi we wszystkim. Zrozumiałam, jak bardzo go kocham. I chyba kochałam od zawsze, tylko nie wiedziałam o tym. Albo nie dopuszczałam do siebie tego uczucia.

Moja przyjaciółka Monika, która została chrzestną matką Piotrusia, podsumowała, że nie zasługuję na takiego męża, bo nigdy nie doceniałam Wieśka. Może kiedyś. Dzisiaj go kocham i nigdy nie zamieniłabym go na innego. Czasem w żartach śmieję się, że w naszym przypadku to Wiesiek złapał mnie na dziecko.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA