Przez całe życie słyszałam, że muszę wyjść za mąż. Małżeństwo było tym, czego oczekiwała ode mnie matka i na co bezwzględnie liczył ojciec. Trwałam więc w przeświadczeniu, że właśnie do takiego ustatkowania powinnam dążyć, bo tylko ono zapewni mi powiększenie rodziny.
– Tyle jest teraz tych związków na kocią łapę – marudziła matka. – Ja nie wiem, jak ludzie tak mogą. Małżeństwo to przecież podstawa. I ty, Olciu, szukaj sobie męża. Najlepiej jak najszybciej, bo z biegiem lat będzie coraz trudniej.
Słuchałam tych i podobnych wywodów, utwierdzając się w przekonaniu, że muszę się uważnie rozglądać, żeby przypadkiem nie przegapić tego idealnego kandydata na męża. Umawiałam się z różnymi chłopakami, ale kiedy zaczynałam temat małżeństwa, wszyscy szybko się zmywali. Teraz wiem już, że musiałam być zbyt nachalna w tym swoim dążeniu do ślubu, ale wtedy narastała we mnie rozpacz. Bo nikt mnie nie chciał.
I tak poznałam Bartka. On nie miał problemu z rozmowami o małżeństwie. Mówił, że i tak powinien się jak najszybciej ustatkować, a ja pozostawałam nim oczarowana. Był pięć lat starszy ode mnie, przystojny i umiał się odnaleźć w każdej sytuacji. Co więcej, na widok jego czarujących uśmiechów wszystkim kobietom miękły kolana. I właśnie to kiedyś miało stać się przyczyną wszystkich naszych problemów.
Kochałam Bartka
Kiedy wzięliśmy ślub, byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie. Wciąż kochałam go do szaleństwa i nie zakładałam, że coś między nami może się w przyszłości źle układać. On zresztą też był dokładnie taki, jak wtedy, kiedy go poznałam: miły, szarmancki, zawsze doskonale zorientowany w tym, co warto powiedzieć, a co lepiej przemilczeć.
Przez pierwsze dwa lata nic się nie działo. Albo, jak tak teraz na to spojrzę, nie zauważyłam po prostu, że coś się dzieje. Tyle tylko, że rodzice ustawicznie męczyli mnie o wnuki.
– To już dwa lata, Ola – podkreślał ojciec. – Musicie się bardziej postarać.
Nie wydawało mi się, żeby Bartek jakoś szczególnie poważnie myślał o dzieciach. Nie unikał co prawda tego tematu, ale gdy coś mówiłam, zwykle przytakiwał albo wzruszył ramionami. Nie zamierzałam jednak bez potrzeby na niego naciskać. Wciąż byłam pod wpływem jego uroku i nie myślałam racjonalnie – ani przez chwilę.
Tymczasem on zaczął coraz częściej znikać z domu, a jego usprawiedliwienia nawet mnie wydawały się dziwne. A to któryś kolega już, natychmiast potrzebował pomocy, a to musiał zostać w pracy po godzinach, chociaż dobrze wiedziałam, że obecnie nie realizują żadnego pilnego projektu, a to u kogoś z rodziny trzeba było dokonać jakiejś pilnej naprawy (wiedziałam doskonale, że Bartek ma dwie lewe ręce do takich rzeczy, więc nie byłam pewna, kto komu miał tu pomagać).
W końcu któraś z koleżanek doniosła mi, że widziała go z jakąś inną kobietą. No i rzeczywiście – okazało się, że Bartek mnie zdradza. Oczywiście natychmiast mnie przeprosił, zapewnił też, że to było jakieś głupie, chwilowe zaćmienie umysłu, a ja jestem jedyną kobietą w jego życiu. Nie potrafiłam się na niego gniewać, więc mu wybaczyłam. A potem wybaczyłam jeszcze raz, i jeszcze.
Znów zdradził i znów przepraszał
Któregoś razu tak po prostu zastałam go pod blokiem, tuż przed wejściem do naszej klatki, jak obściskiwał się z jakąś długonogą rudą panienką. Ręce mi opadły. Stałam tam z zakupami, nie wiedząc, co właściwie zrobić w takiej sytuacji.
– Olcia? – Bartek dostrzegł mnie i pośpiesznie odsunął od siebie tamtą kobietę. – Ja… ja ci wszystko wyjaśnię…
– Nie musisz – wycedziłam. Minęłam ich, po czym weszłam na klatkę schodową. – Wszystko widziałam.
Pobiegł za mną.
– Kochanie…
– Bądź cicho – burknęłam. – Nie wszyscy sąsiedzi muszą wiedzieć o twoim stylu życia, bardzo cię proszę.
Posłusznie się zamknął i rozpoczął swoje jęki dopiero gdy znaleźliśmy się w przedpokoju.
– Ja… posłuchaj, Olcia, nie mam pojęcia, jak to się stało… – mamrotał. – Mam… mam chyba słabość do ładnych kobiet… Oczywiście, ty jesteś najładniejsza, ale… może… może to jakaś choroba?
Prychnęłam z irytacją.
– To może ja cię powinnam od siebie uwolnić? – rzuciłam chłodno. – No wiesz, wtedy będziesz mógł się spotykać, z jaką chcesz i kiedy chcesz.
Zrobił minę zbitego psa.
– Olcia, no coś ty – jęknął. Popatrzył na mnie w rozpaczy, po czym rzucił się na kolana: – To moja ostatnia wpadka, przysięgam! Wybacz mi! Ten ostatni raz!
I co było robić? Rozwód przecież i tak nie wchodził w grę – nawet nie chciałam o nim myśleć. Poza tym rozpętałabym rodzinne piekło.
Myślałam, że tym razem wziął się za siebie
Po tych przeprosinach nastąpił spokój. Bartek częściej był teraz w domu i nie wymigiwał się od żadnych obowiązków. Dziwnym trafem skończyło się jego zostawanie po godzinach, a także wszelkie wypady do kolegów. Widziałam, że się stara. Chętnie zabierał mnie na kolacje, zdarzało się też, że wybieraliśmy się razem na długie spacery.
Zaczęłam wierzyć, że w końcu się opamiętał. Że przestał błądzić i zrozumiał, gdzie tak naprawdę jest jego miejsce. Cieszyłam się, tym bardziej że akurat wtedy na dwa tygodnie ferii zatrzymała się u nas moja dwudziestoletnia siostra, Klara. Uprosiła mnie o to już kilkanaście dni wcześniej.
– Nie chce mi się siedzieć u rodziców – rzuciła przez telefon. – Wiesz, jaka jest matka… od razu mnie zacznie męczyć pytaniami, czy mam już jakiegoś poważnego kandydata na męża. – Prawie widziałam, jak przewraca oczami. – No, weź siostra! Nie daj się prosić!
I tak właśnie, kiedy Klara ściągnęła do nas, byłam przekonana, że wreszcie pokażemy się z jak najlepszej strony. No, jeszcze tylko tego brakowało, żeby własna siostra dopytywała mnie, co się dzieje z moim mężem i sugerowała kolejne zdrady.
Tym razem przeszedł samego siebie
To był środek tygodnia. Wyjątkowo skończyłam pracę szybciej i wybrałam się jeszcze na zakupy, żeby zrobić coś fajnego na obiad. Uznałam, że dawno się na tym nie skupiałam, a przecież Bartek zasłużył, skoro tak się ostatnio starał.
Do domu weszłam jak zwykle obładowana reklamówkami. Już od progu usłyszałam głośny chichot Klary. Pokręciłam głową i zdjęłam buty. Uznałam, że siostra pewnie sprowadziła sobie jakiegoś kolegę – a tyle razy jej mówiłam, żeby ich tu nie zapraszała. Chwilę później weszłam do kuchni, a zakupy, które zabrałam z przedpokoju, wyleciały mi z rąk.
Ona siedziała na blacie w kuchni, obejmując Bartka nogami w pasie, a on pochylał się nad nią i całował. Moja młodsza siostra i mój mąż. Naprawdę nie miał już z kim? A tak się zarzekał, po ostatnim razie przekonywał mnie, że jestem jego jedyną, a teraz takie coś?
Próbował coś wtedy mówić, w przeciwieństwie do Klary, której najwyraźniej wszystko było jedno, ale ja nie słuchałam. Wystarczająco dużo już się nasłuchałam. A tym razem nie obchodziło mnie nic, co miał mi do powiedzenia.
Nie będę tego dłużej ciągnąć
Wniosłam pozew o rozwód. Matka o mało nie dostała zawału, ojciec wyzywał mnie od głupich i dziecinnych, Bartek długo nie dowierzał. Nie interesowała mnie żadna z tych rzeczy. Nie zamierzałam słuchać śmiesznych tłumaczeń mojego niby-męża ani tym bardziej usprawiedliwień, jakie znajdywał dla niego ojciec. Bo przecież to ja wymyślałam i nie chciałam pracować nad małżeństwem. Rodzice uparcie usiłowali mnie przekonać, że wina zawsze leży po obu stronach. No tak: po stronie Bartka i po stronie Klary.
Z siostrą nie rozmawiam. Wydaje mi się, że ona nie bardzo się tym przejmuje. Jak się okazało, nasze ostatnie dobre relacje wynikały z tego, że już od dawna miała chrapkę na mojego męża. A skoro tak… cóż, nie miałam jej nic więcej do powiedzenia.
Nie wiem, jak poukładam sobie teraz życie. Na pewno sporo będę musiała zmienić, zwłaszcza że pożegnałam się na dobre z Bartkiem i Klarą. Co do rodziców, nie jestem pewna. Mam wrażenie, że z nimi także żyję w jakiejś toksycznej relacji, którą powinnam jak najszybciej zerwać. Może i zostanę sama, ale w końcu mam koleżanki, mam przyjaciół. Na pewno jakoś to będzie. A ja nie będę więcej robić czegoś, tylko dlatego, że tak wypada.
Czytaj także:
„Miałam dostać spadek, ale chytrzy rodzice położyli na niego łapy. Ja jestem goła i wesoła, a oni balują za moje pieniądze”
„Harowałam na dwa etaty, żeby kupić córce mieszkanie. Gdy to ja potrzebowałam pomocy, pierworodna się na mnie wypięła”
„Dla Józka chciałam rzucić męża. Okazało, że łajdak jest kochankiem rotacyjnym i ma jeszcze trzy inne baby”