„Mój mąż kochał tylko dwie rzeczy, ale żadną nie byłam ja. Tak przynajmniej czułam! Teściowa odmieniła nasz związek”

problemy w małżeństwie fot. Adobe Stock, aletia2011
„Strasznie się zezłościłam, głównie dlatego że wszystkie moje starania brały w łeb. On cały czas marzył tylko o tym, żeby się wyrwać nad wodę! I żebym stanęła na głowie, niczego lepszego bym nie wymyśliła. Byłam tak rozżalona, że w końcu poskarżyłam się teściowej. Ona sprawiła, że poszłam po rozum do głowy”.
/ 18.06.2023 19:15
problemy w małżeństwie fot. Adobe Stock, aletia2011

Wiedziałam, że ma bzika na punkcie łowienia ryb, to prawda. Wiedziałam, że dla niego siedzenie nad wodą jest ważniejsze i milsze od każdego kina, knajpy czy innej miejskiej rozrywki, to także prawda.

Niczego nie ukrywał, nie bujał, że dla mnie się zmieni i te wszystkie wędki, spławiki, blaszki i inne głupoty schowa na pawlaczu, zresztą gdyby nawet tak mówił, tobym nie uwierzyła, bo taki sam jest jego ojciec, brat, kuzyn i połowa rodziny. Mają fioła na punkcie wody i koniec! Na co zatem liczyłam?

Myślałam, że pokażę mu inne sposoby spędzania wolnego czasu i że je zaakceptuje. Próbowałam zacząć od filharmonii, co mnie kosztowało wiele trudu, począwszy od zdobycia biletów (bo to było wielkie kulturalne wydarzenie), a kończąc na przekonaniu go, że powinien się wbić w garnitur, bo w swoich dżinsach i bluzie będzie odstawał od towarzystwa.

I co? I nic. Po wszystkim powiedział tylko: nigdy więcej

Kiedy zapytałam dlaczego tak mu się nie podobało, odpowiedział, że nie wie, ponieważ całą energię koncentrował na tym, żeby nie zasnąć i nie miał siły na zastanawianie się nad niczym innym.
Potem był grill u znajomych. Fajni ludzie, słoneczko, kwiatki, piwko, jedzonko, a on nastroszony i ponury.

Zaraz po naszym przyjeździe zapytał, czy tu nie ma wody w pobliżu?

– Wody? – zdumiała się gospodyni. – Jest w hydrancie, a po co ci ona?

Wtedy zamilkł i siedział z taką miną, jakby go nagle rozbolały wszystkie zęby. Nic dziwnego, że potem moje koleżanki go oceniły jako faceta „nie do życia” i musiałam się wstydzić.

– Czego ty jeszcze chcesz? – pytałam rozczarowana. – Był plener, pogoda, przyroda, czyli wszystko, co lubisz. Czemu tak się nadąłeś? – drążyłam.

– No, nawet ryby były w postaci pasty z makreli, więc czego ja mogłem jeszcze chcieć? Jak myślisz? – zakpił.

Następnym razem wymyśliłam wycieczkę do Pragi

– Przecież nigdy tam nie byłeś. – przekonywałam, widząc jego minę. – A to takie piękne miasto! Warto pozwiedzać. I nie wymiguj się, bo już wszystko załatwione… – ostrzegłam.

Po tej Pradze pierwszy raz ostro się pokłóciliśmy. Zwiedzaliśmy bulwary nad Wełtawą i on się nagle zatrzymał.

– Tu bym mógł siedzieć cały dzień – westchnął – Ale ty zapewne chcesz do centrum? – zapytał.

Strasznie się zezłościłam, głównie dlatego że wszystkie moje starania brały w łeb. On cały czas marzył tylko o tym, żeby się wyrwać nad wodę! I żebym stanęła na głowie, niczego lepszego bym nie wymyśliła.

Byłam tak rozżalona, że w końcu poskarżyłam się teściowej.

– Mam dosyć – powiedziałam. – Albo ja, albo ryby! Muszę postawić sprawę na ostrzu noża.

I co w ten sposób zyskasz? – zapytała. – Jak znam swojego syna, to ci ulegnie, tylko nie jestem pewna, czy o to ci chodzi. Będziesz go z sobą ciągnęła, gdzie zechcesz, on pójdzie, ale nieszczęśliwy i pełen pretensji, że go do czegoś zmuszasz. Oboje zmarnujecie kolejne godziny. Ja akurat bardzo dobrze to rozumiem, bo swego czasu miałam identyczny problem z twoim teściem, dlatego przyjmij moją radę: raz ciasteczko, a raz śledzik…

– Czyli? – nadstawiłam uszu.

– Raz ty z nim nad rzekę, a potem on z tobą na miejskie uciechy. I bez żadnego marudzenia, i robienia z siebie ofiary, bez narzekania, że nudno, że komary, że nie ma gdzie rozstawić leżaka, albo że wieje od wody. On tak samo, żebyś go nawet zmusiła do wysłuchania trzygodzinnego koncertu na wiolonczeli, nie ma prawa mrugnąć. Kiedy się dogadacie, to może się udać.

Poszłam po rozum do głowy

Faktycznie, jeśli ludzie się kochają i wykażą trochę dobrej woli, wcześniej czy później potrafią się dogadać.

Trzeba tylko przełamać swoje uprzedzenia i pokazać drugiej stronie, że się chce zrozumieć jej zainteresowania i pasje. Nie lekceważyć, nie wykpiwać, nie ośmieszać ani krytykować… Nie będzie łatwo.

Ja po pierwszym wędkowaniu byłam tak znudzona, że chciało mi się płakać, ale z czasem polubiłam tę wilgotną ciszę pod olszynami i ten plusk, gdy zdumiona ryba uwolniona z haczyka, znika w połyskującej zielonkawo-złotej toni.

Kiedy chcę iść do kina, zawsze pytam, czy on też miałby ochotę obejrzeć ten film. Jeżeli nie, to umawiam się z koleżanką, ale to się zdarza rzadko, ponieważ zawsze jest coś za coś.

Powiem nawet, że tak jak ja polubiłam wędkowanie, on bez wstrętu ogląda komedie romantyczne. I choć to się wydaje nieprawdopodobne, czasem się nawet wzrusza!

Teraz już wiem, że wszystko jest możliwe. Niedługo będzie nasza rocznica, ale już wiem, co sobie nawzajem podarujemy. Ja jemu wymarzony, najnowocześniejszy sprzęt wędkarski, a on mnie tydzień w Barcelonie. I czy to nie jest piękne?

Czytaj także:
„Syn wprowadził musztrę w domu i karze córkę za byle co. Martwię się o moją wnuczkę, jest aż nadto potulna”
„Przyłapałam ojca na randce, ale nie z moją mamą. Stanęłam przed dylematem, czy powiedzieć mamie, czy kryć tego zdrajcę”
„Babka upozorowała chorobę, by wymusić rozejm z mamą. Obie są tak krnąbrne, że nie widziały się od 26 lat, a poszło o banał”

Redakcja poleca

REKLAMA