„Mąż zostawił mnie z niemowlakiem na dwa miesiące i wyruszył na rajd po Europie. Dzwonił, by mówić, jak jest super”

Znosiłam niedojrzałość męża, bo chciałam, żeby syn miał ojca fot. Adobe Stock, David Pereiras
Pewnego dnia zadzwonił i powiedział, że skończyły mu się pieniądze na benzynę i jeśli chcę, żeby wrócił już do domu, to muszę mu przesłać kasę na konto. Przesłałam. Robiłam wszystko, żeby utrzymać ten związek.
/ 25.11.2021 10:16
Znosiłam niedojrzałość męża, bo chciałam, żeby syn miał ojca fot. Adobe Stock, David Pereiras

To była rozsądna decyzja. Nie wiem, czy dobra, ale gruntownie przemyślana i odpowiedzialna. Tylko czy faktycznie w życiu należy podejmować tylko takie decyzje? Czy to gwarantuje szczęście?

Od dwóch dni pisałam tego maila i szło mi opornie. Nie wiedziałam, jak wyrazić swoje uczucia, żeby nie zranić Wojtka, a jednocześnie nie zdradzić, jaka w moim sercu szaleje burza. Zdecydowałam bowiem, że nie będę kontynuowała naszej znajomości. Nie z mężczyzną, który jest o osiem lat młodszy ode mnie – trzydziestopięcioletniej rozwódki i matki sześcioletniego syna.

To była tylko chwila słabości, gdy pozwoliłam się mu adorować.

Chociaż przyznaję, bardzo przyjemna chwila

Dawno nikt mi nie prawił tak cudownych komplementów, więc wyłączyła mi się zupełnie czujność. A przecież muszę być rozsądna – jeśli nie dla siebie, to przynajmniej dla mojego dziecka. Nie mogę zapomnieć, jak bardzo wyszłam poraniona z małżeństwa i jak Jacuś przeżył nasz rozwód.

A raczej to, że dwa lata temu jego tata praktycznie zniknął z jego życia. Kiedy wychodziłam za mąż za Przemka, miałam głowę pełną marzeń o idealnej, spełnionej miłości. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że może nam nie wyjść, przecież tak bardzo się starałam.

Niestety, jak się okazało, tylko mi zależało na budowaniu i utrzymaniu tego związku. Przemek nie zmienił swoich kawalerskich przyzwyczajeń nawet wtedy, gdy na świat przyszło nasze dziecko. Nadal pracował tylko dorywczo, a pieniądze wydawał głównie na swoje przyjemności. Uwielbiał jazdę na motorze i kiedy postanowił pojechać na rajd po Europie ze swoimi kumplami, to zniknął z domu na prawie dwa miesiące!

Odzywał się wtedy rzadko, właściwie tylko po to, żeby mi powiedzieć, że jest super.

Nawet nie pytał o syna

A pewnego dnia zadzwonił i powiedział, że skończyły mu się pieniądze na benzynę i jeśli chcę, żeby wrócił już do domu, to muszę mu przesłać kasę na konto. Bo jak nie, to on się jeszcze gdzieś zatrzyma, aby zarobić. Przesłałam. Bo co miałam zrobić? Był w końcu moim mężem.

Znosiłam wszelkie jego fanaberie. Robiłam to głównie dla naszego dziecka. Bardzo mi zależało, żeby Jacuś miał pełną rodzinę. Jednak nie wystarczy, aby starała się tylko jedna osoba. Z Przemka był kiepski ojciec, nie potrafił zajmować się Jacusiem.

Raz nawet zgubił nasze dziecko w markecie, kiedy pojechał z nim na zakupy. Wrócił bez syna i dopiero na moje zdziwienie, gdzie mały, wrócił po niego do sklepu. Dobrze, że ochrona nie chciała zawracać sobie głowy policją i nie wezwała funkcjonariuszy, żeby sprawdzili, czy Jacuś jest w naszym domu pod dobrą opieką.

Długo znosiłam to wszystko. Przestałam dopiero w momencie, kiedy odkryłam, że w życiu Przemka jest inna kobieta. Przyparty do muru przyznał, że woli Ankę, bo ona nie ogranicza go tak jak ja.

– Nigdy nie ma mi niczego za złe! Na nic nie naciska! – wykrzyczał mi mój mąż.

A potem wyprowadził się z domu. Miałam wtedy chociaż tyle rozumu, żeby wystąpić do sądu o rozwód i nie musieć pokrywać długów, które wkrótce narobił Przemek. Podobno ta Anka także go w końcu pogoniła, ale nie wrócił do mnie i do dziecka. Przestał się z nami kontaktować i przepadł jak kamień w wodę.

Mając na wychowaniu syna, przysięgłam sobie, że już nigdy nie będę taka nierozsądna. Uważnie przyjrzę się każdemu następnemu facetowi, który pojawi się w moim życiu. A najlepiej nie będę się wiązała z nikim, póki nie wychowam Jacka. Nie mogę mu przecież fundować takiej huśtawki, że ktoś się pojawia w naszym domu, a potem znika.

Kto mi bowiem da gwarancję, że znowu nie zostanę porzucona?

Udawało mi się unikać mężczyzn przez trzy lata

Aż pewnego dnia trafił się Wojtek – piwnooki handlowiec z naszej firmy. Był nowy, a ja właśnie zmieniłam dział, więc wysłano nas oboje na szkolenie. Niewielki hotelik, w którym się odbywało, był położony w jakiejś głuszy.

Wieczorem zupełnie nie było tam co robić, więc siedzieliśmy i rozmawialiśmy przez kilka godzin. A drugiego dnia wylądowaliśmy razem w łóżku. Pewnie by do tego nie doszło, gdybym tamtego wieczoru za dużo nie wypiła. A on był taki miły, taki czuły…

Nie sądziłam, że aż tak bardzo jestem spragniona komplementów i pocałunków. Nawet nie seksu, ale bliskości i czegoś nieuchwytnego, co potrafi połączyć mężczyznę i kobietę tak mocno, że przez chwilę stanowią jedność. Doświadczyłam tego tamtej nocy. I pewnie dlatego tak bardzo się przestraszyłam.

Gdyby to był tylko seks, to pewnie nie miałabym o to do siebie pretensji. Nie jestem taka pruderyjna, żeby nie spędzić z facetem jednej nocy bez zobowiązań.

Ale to było coś więcej…

Wojtek niespodziewanie zadeklarował, że nie chodzi mu o przygodę na jedną noc. Wyznał, że już od jakiegoś czasu mi się przygląda i bardzo mu się podobam. I że specjalnie poprosił o to, aby mógł jechać na szkolenie w tym samym terminie, co ja, żeby się do mnie zbliżyć i lepiej mnie poznać. Przyznaję, że miałam mieszane uczucia. Z jednej strony w moim brzuchu zatańczyły motyle, z drugiej trochę się wystraszyłam tego wyznania.

Głównie dlatego, że Wojtek jest dużo młodszy ode mnie. O całe osiem lat! Gdy pomyślę, jaka ja byłam osiem lat temu, to uświadamiam sobie, że miałam jeszcze pstro w głowie. Niby marzyłam o ślubie i o domu, ale nie zdawałam sobie do końca sprawy, jaka to odpowiedzialność. Teraz to wiem, i dlatego nie mogę sobie pozwolić na to, aby się związać z młodszym od siebie facetem.

Przecież nawet Przemek, chociaż był starszy ode mnie o trzy lata, nie dorósł do bycia mężem i ojcem, a co dopiero taki młokos jak Wojtek! Wierzę, że jest mną zauroczony, ale jak długo to potrwa? Aż znajdzie sobie młodszą ode mnie, ładniejszą? No i bez zobowiązań takich jak dziecko.

Jak mogłabym obciążać Wojtka wychowaniem Jacka, skoro nawet biologiczny ojciec temu nie podołał? Nie powinnam ciągnąć tej znajomości choćby właśnie ze względu na mojego syna. Bo co, jeśli dziecko się do Wojtka przyzwyczai, a potem on zniknie z jego życia tak jak kiedyś tatuś?

Obiecałam sobie przecież: żadnych facetów do dorosłości Jacka. Teraz powinnam jeszcze dodać: tym bardziej młodszych facetów, z którymi związek na pewno nie ma przyszłości. Dlatego usiadłam przy komputerze, aby napisać tego maila. Obiecałam Wojtkowi, że dam mu odpowiedź, czy chcę z nim być i właśnie nadeszła pora, aby mu powiedzieć, że nie.

Nie widzę innej możliwości

Ale jak ubrać w słowa odmowę, kiedy serce rwie mi się do tego mężczyzny? Było mi z nim tak dobrze… I rozmawiać, i kochać się, i leżeć potem w jego ramionach. Czułam się w nich taka bezpieczna… Ale dosyć tego! Już postanowiłam! Dobro dziecka na pierwszym miejscu!

Pomyślałam jednak, że może lepiej mi pójdzie pisanie, gdy zaparzę sobie herbatę. Z kubkiem parującego napoju zawsze lepiej się myśli. Poszłam więc do kuchni i czekałam, aż zagrzeje się woda. Po chwili weszła moja mama.

– Kasiu… wiesz, że nigdy nie czytam twojej korespondencji… – zaczęła.

Spojrzałam na nią zdziwiona.

– Zostawiłaś otwartego maila na moim laptopie. Chciałam sprawdzić pocztę i odruchowo zerknęłam – powiedziała.

Zaczerwieniłam się. Nie mówiłam jej o Wojtku, bo bałam się, jak zareaguje. Wprowadziłam się do niej po rozwodzie. Byłam jej wdzięczna, że przyjęła mnie z Jacusiem i że tak bardzo mi pomagała w wychowaniu syna. Nie chciałam, aby sądziła, że jestem nieodpowiedzialna i poszłam do łóżka z pierwszym, który mi się nawinął.

– Wróciłaś z tego szkolenia taka odmieniona, promienna… Miałam nadzieję, że kogoś tam poznałaś – powiedziała.

Słuchałam tego zaskoczona.

– Czekałam, aż mi się zwierzysz i... kiedy zobaczyłam, że piszesz maila do mężczyzny… Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zajrzeć. Ale nie to chciałabym przeczytać... Dlaczego rezygnujesz z siebie? W imię miłości do syna? A skąd wiesz, że on jest szczęśliwy mając tylko ciebie, że nie marzy o ojcu?

– Wojtek nie będzie jego ojcem! – przerwałam jej. – Jest młodszy ode mnie! Nie nadaje się na partnera – dodałam.

– Też kiedyś myślałam, że partner jest wtedy odpowiedzialny, gdy jest starszy. I wiesz co? Przez to straciłam miłość swojego życia! – wybuchła nagle mama.

Spojrzałam na nią zdumiona. Nigdy mi o tym nie mówiła!

– On był o siedem lat ode mnie młodszy. Kiedyś to była prawdziwa przepaść. Nie zdecydowałam się na ten związek, bo bałam się, co ludzie powiedzą. No i jeszcze tego, że nie będzie dobrym partnerem i ojcem. Związałam się z twoim tatą, z którym nie byłam szczęśliwa. Zresztą ty chyba także nie za dobrze wspominasz swoje dzieciństwo. Ojciec ciebie ledwo tolerował i nie chciał mieć więcej dzieci. Nade wszystko cenił sobie spokój i swoją karierę – opowiadała mama.

Słuchałam z zaciekawieniem. Nie posądzałabym mojej mamy o takie rozterki. 

– A mój Krzysiek… Ma dzisiaj czwórkę dzieci. Ożenił się z koleżanką ze szkoły. I wiesz co? Zazdroszczę im. On nadal nosi skórzane kurtki, ale co z tego? Nie ubiór świadczy o dorosłości. Żałuję do dziś, że nie dałam mu szansy, że nie spróbowałam być z Krzyśkiem. Może byłabym szczęśliwa? Tak więc, zacznij żyć, dziewczyno! I nie bój się, bo potem może być za późno. A o syna się nie martw. Kochasz go i on to wie. 

Upiłam łyk herbaty zastanawiając się nad słowami mamy.

„Tak… jeśli nie spróbuję, to będę żałowała”. Poczułam to wyraźnie. Wróciłam więc do pokoju i skasowałam wszystko, co wcześniej pisałam. A potem wystukałam na klawiaturze tylko jedno zdanie: „Spotkajmy się”. 

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA