Mój facet kocha samochody. A w szczególności jeden – swoją śliczną sportową Hondę del Sol w odjazdowo czerwonym kolorze. Od kiedy kupił ją cztery miesiące temu, nic innego nie robi, tylko ciągle ją poleruje
Po raz pierwszy także zaczął zwracać uwagę na mój lakier do paznokci. Kiedy pociągnęłam pazurki nową, krwistoczerwoną emalią, aż zamruczał z zadowolenia. W pierwszej chwili pomyślałam sobie: „Kurczę! To naprawdę działa! Odrobina seksownej emalii i facet płonie!”. Ale okazało, że ten kolor po prostu pasuje mu do jego bryki!
– Świetnie się komponujecie – powiedział, patrząc z miłością na… auto.
Odechciało mi się malowania paznokci
Tymczasem Marek przechodził sam siebie! Kupił mi nawet wymarzone, czerwone szpilki… Kiedyś bym oszalała na ich widok z radości, ale jeszcze niedawno mój ukochany twierdził, że takie buty noszą tylko panie określonej profesji. Od kiedy więc tak zmienił mu się gust? Oczywiście, od momentu, gdy stał się właścicielem czerwonej hondy!
– Przestań mi mówić, jak mam się ubierać! Terroryzujesz mnie! – złościłam się na Marka.
Od jakiegoś czasu awantury wybuchały w naszym domu niemal każdego dnia. Miałam już tego po dziurki w nosie. Podejrzewałam jednak, że nawet jeśli odeszłabym, trzaskając drzwiami, to Marek i tak by tego nie zauważył, bo zapewne właśnie froterowałby swój samochód.
No, chyba że trzasnęłabym drzwiami
Ale nie, to przecież niemożliwe, bo on mi się nawet nie daje dotknąć do tego grata! Nie ma mowy o tym, abym sobie nim pojeździła, chociaż prawo jazdy mam dłużej od Marka.
– Niedługo pewnie wprowadzi zakaz noszenia przeze mnie tipsów, bo otwierając drzwi, mogłabym porysować mu lakier wokół klamki – poskarżyłam się przyjaciółce, która spojrzała na mnie poważnie i zapytała:
– A widziałaś profil tego jego auta na facebooku?
– Auta? Od kiedy to zakłada się strony samochodom? – zdziwiłam się.
– Twój facet to zrobił. Popatrz!
Faktycznie, jest profil „Moja Honda”, a tam… dziesiątki zdjęć tego grata i „mądrości” Marka w rodzaju: „Miłość do samochodów jest bezpieczniejsza niż do kobiet, bo jeszcze nikt nie dostał w twarz od żony za oglądanie się za cudzym autem”.
– Nienawidzę tego samochodu! – zacisnęłam pięści. – Niedługo położy go między nami w łóżku!
– Oj, coś mi się wydaje, że on tam już leży… – uśmiechnęła się kwaśno Agata.
Nie mogłam zapomnieć tego, co powiedziała, bo bardzo mnie to zabolało. Nawet znajomi widzieli, że Marek bardziej adoruje Hondę niż mnie... Pewnej nocy nie mogłam zasnąć, rozmyślając o swojej „rywalce”. Poszłam napić się czegoś do kuchni i zobaczyłam na stoliku kluczyki Marka.
Coś mnie podkusiło…
Złapałam je i tak jak stałam, w piżamie, zbiegłam do samochodu.
– A teraz przekonamy się, czy naprawdę jesteś taka wspaniała! – powiedziałam do auta, siadając za kierownicą.
Przekręciłam kluczyk w stacyjce, wrzuciłam bieg i… ruszyłam. Najpierw powoli, a potem coraz szybciej. Wiatr rozwiewał mi włosy, a ja miałam ochotę krzyczeć! Skręciłam nad rzekę, gdzie na prostej drodze mogłam dodać gazu. I dodałam! Ale nie ujechałam daleko. Na szosie była kałuża. Wjechałam w nią z dużą prędkością i… straciłam panowanie nad kierownicą. Auto skręciło i wpadło do rowu.
Kiedy się z niego wygramoliłam, byłam w szoku. Miałam tylko jedną bliską osobę, do której mogłam zadzwonić… Wystukałam na komórce numer Marka.
– Madzia? Gdzie ty jesteś? – jego zaspany głos natychmiast oprzytomniał, gdy zorientował się, że nie leżę obok niego, tylko dzwonię z daleka i płaczę. – Miałaś wypadek? Gdzie? Zaraz do ciebie jadę!
Teraz musiałam powiedzieć mu najgorsze. Nie miał jak do mnie dojechać, bo…
– Rozbiłam twoją Hondę.
Cisza. Czekałam na wybuch gniewu...
– Najważniejsze, że tobie nic się nie stało, kochanie – usłyszałam.
Wtedy zrozumiałam, że to nie samochód, tylko ja, zajmuję najważniejsze miejsce w sercu mojego ukochanego.
Czytaj także:
„Bogata baba w markowych ubraniach wyszydzała ubogą matkę z dzieckiem pod sklepem. Dopilnowałam, żeby dopadła ją karma”
„Do dziś spłacamy tysiące euro za feralne wakacje. Nieznajomość prawa przyniosła mandat, który zrujnował nas finansowo”
„Córka ciągle miała w przedszkolu problemy z jednym z kolegów. Opiekunka znalazła na nas wszystkich ciekawy sposób”