„Mój facet przehulał cały majątek i wpędził nas w długi. Zabiorę mu dzieci tak, jak on zabrał moje oszczędności”

Kobieta z dzieckiem fot. iStock by GettyImages, damircudic
„Wiedziałam, że Szymon ma problem, ale dałam się przekonać, że wygrał z nałogiem. Kochałam go i mu ufałam, a on bezczelnie to wykorzystał. Postanowiłam, więcej nie zobaczy naszych dzieci”.
/ 19.09.2023 21:30
Kobieta z dzieckiem fot. iStock by GettyImages, damircudic

Boże, to takie trudne, daj mi siłę… Płakałam i modliłam się przed snem, w jakimś obskurnym moteliku tuż pod miastem, karmiąc piersią jedno dziecko i spoglądając na drugie, by upewnić się, czy na pewno śpi. Nie chciałam, by córka widziała mnie w takim stanie. Wystarczy, że ją okłamałam, mówiąc, że jedziemy na wycieczkę. Tata nie może, bo musi iść do pracy. Nie miałam pojęcia, co robić. Jak inaczej pozbyć się tego wiszącego nade mną miecza, który wcześniej czy później znów spadnie…

Szymon był dobrym człowiekiem. Przynajmniej tak mi się wydawało, gdy go poznałam. Cichy, spokojny, delikatny. Nie zależało mi na szaleństwach w życiu, chciałam właśnie spokoju i bezpieczeństwa, taka już byłam po trudnym dzieciństwie z ojcem alkoholikiem.

Marzyłam, by mieć normalną rodzinę i cieszyć się cichym rodzinno-małżeńskim szczęściem. Nie ciągnęło mnie do robienia wielkiej kariery, podróży po świecie. Chciałam spokojnie żyć, a Szymon idealnie wpasowywał się w to marzenie. Też nie lubił imprez, nie miał wielu przyjaciół, tylko grono kilku bliskich osób, miał monotonną, ale pewną pracę. Człowiek ideał? Nie do końca, bo ideałów nie ma. Szymon przyznał mi się, że miał problem z hazardem.

– Miałem – podkreślił czas przeszły. – Sporo przegrałem i to mnie otrzeźwiło. Do tej pory spłacam długi i jeszcze sporo zostało, ale jestem wolny od nałogu.

Doceniłam fakt i odwagę, że powiedział o tym na samym początku naszej znajomości, dając mi możliwość zadecydowania, czy nadal będę chciała się z nim spotykać. Dość długo o tym myślałam, rozważałam za i przeciw. Dzieciństwo podporządkowane nałogowi rodzica pozostawiło we mnie blizny, wpoiło ostrożność i nieufność, odebrało dziecięcą beztroskę, dając w zamian ciężki plecak nie moich obowiązków i nazbyt dorosłej odpowiedzialności.

Z drugiej strony, gdyby mój ojciec wziął się za bary ze swoją chorobą, może do dziś by żył. Szymon podjął walkę o wyzdrowienie i zasługiwał na szansę od losu. Każdy może pobłądzić. Nie mnie oceniać, skoro sama wiecznie usprawiedliwiałam i kryłam uwielbianego skądinąd tatę.

Dość szybko zaszłam w ciążę. Nie planowaliśmy tego, ale ucieszyła nas taka niespodzianka. Chcieliśmy mieć dzieci. Widoczne tak miało być. Pierwsze dziecko pojawi się nieco szybciej, niż zakładaliśmy, jeszcze przed ślubem. Pobierzemy się, gdy nas będzie stać na wesele. Na razie zamieszkaliśmy razem. Ja nas utrzymywałam, a on poświęcał całą swoją pensję na spłatę długów, byśmy jak najszybciej pozbyli się tego balastu.

– Słonko, nikt nie zrobił dla mnie tyle, co ty… – powtarzał niemal co wieczór, gdy leżeliśmy w łóżku, przytuleni. – Dzięki tobie czuję, że jestem jeszcze czegoś wart.

Rysa na idealnym życiu

Gdy trafiłam na dwa tygodnie do szpitala, ponieważ w połowie ciąży pojawiły się skurcze i plamienia, Szymon poszedł w ciąg hazardowy. Jak zaczął, nie mógł przestać. Grał i przegrywał. Dowiedziałam się przez zupełny przypadek, z listu zaadresowanego do niego, a wysłanego przez bank, w którym nie miał konta.

Tknięta niepokojem otworzyłam kopertę… i zbladłam. Kredyt na dziesięć tysięcy! Może kwota nie była imponująca, ale w momencie, gdy wciąż spłacaliśmy sto tysięcy jego wcześniejszego długu, gdy ja odmawiałam sobie dosłownie wszystkiego, utrzymując nas z jednej pensji, to było bardzo dużo.

– Wytłumacz się! – rzuciłam w niego listem z banku, gdy tylko wrócił do domu.

Płakał, przepraszał mnie na kolanach. Załamał się, gdy byłam w szpitalu. Bał się o mnie i dziecko, musiał się odstresować, kolega go namówił, a dalej już poszło. Dziesięć tysięcy popłynęło nie wiedzieć kiedy. Wziął kredyt w banku, który nie bardzo sprawdzał historię kredytową, by nim spłacić dług hazardowy. Tak honor nakazywał. Honor?!

– Nasze dziecko niedługo się urodzi! Nie mam pieniędzy na wózek ani ubranka! Zastanawiam się codziennie, jak pokryć z mojej pensji, która na macierzyńskim będzie niższa, twoje długi, a ty robisz nowe?! – wrzeszczałam, starając się do niego dotrzeć i zakrzykując własny strach.

Byłam przerażona. Dlaczego to się stało? Przecież mówił, że już nie ma problemu, że już nigdy nie wróci do grania… Ojciec też obiecywał, a my z mamą wierzyłyśmy, bo go kochałyśmy, bo chciałyśmy zaufać ten ostatni raz.

Naprawdę się starał

Teraz też uwierzyłam zapewnieniom i łzom Szymona, choć dalej potwornie się bałam, jak to dalej będzie. Nie wzięliśmy ślubu, nie obciążały mnie jego długi, ale Szymon był ojcem mojego dziecka. Nie mogłam go zostawić w potrzebie. Nie chciałam też zostać sama z maleństwem. Zaufałam mu, bo widziałam, jak się stara. Chodził na spotkania anonimowych hazardzistów, brał nadgodziny, żeby zarobić więcej i szybciej pozbyć się długów.

– Przepraszam, słonko, że znowu jestem później, ale wpadnie kolejna stówa. Odłożymy na wózek…

Uśmiechałam się i powoli oddychałam z coraz większą ulgą. Ogarnął się, wziął w karby, dla mnie, dla dziecka.

Szymek pracował dużo, starając się wykorzystać czas, póki jeszcze nie jesteśmy obarczeni opieką nad dzieckiem. A kiedy pojawiła się Maja, zwariowaliśmy ze szczęścia.

– Nasza córcia to najsilniejszy narkotyk – mówił. – Dzięki niej nie potrzebuję innego. Kocham was obie nad życie.

Udowadniał to, zajmując się małą, kiedy tylko mógł. Starał się spędzać z nią jak najwięcej czasu. Cieszył się, że dzięki rodzinie wychodzi na prostą.

Po dwóch latach od tamtej wpadki czułam, że najgorsze za nami. Kwota do spłaty systematycznie się zmniejszała, choć nie tak szybko jak przed narodzinami Majki. Niestety, nie dało się utrzymać trzech osób z mojej pensji, Szymek musiał dokładać trochę ze swojej.

Gdy Majka poszła do przedszkola, zdecydowaliśmy się na drugie dziecko. Kiedy zobaczyłam upragnione dwie kreski na teście, popłakałam się z radości. Spełniło się moje marzenie: miałam rodzinę, kochającego mężczyznę, cudowną córkę, byłam w ciąży, prawie spłaciliśmy dług…

Znowu mnie zawiódł

Tuż po powrocie ze szpitala dałam mężowi kartę, by zrobił zakupy. Byłam obolała po cesarce, więc dałam mu listę i wysłałam do dyskontu. Najwyżej jak coś pokręci, pójdzie jeszcze raz. Zadzwonił po godzinie, że spotkał kolegę, pomaga mu z popsutym samochodem.

– Wrócę, jak grat ruszy.

Rzeczywiście, trzy godziny później wrócił. Przyniósł zakupy i powiedział, że kumpel zaprosił go na urodziny.

– Mogę iść? Nie chcę zostawiać cię samej, ale…

– Idź, jasne, rozerwij się – zgodziłam się.

Ja byłam uziemiona w domu z noworodkiem, ale on nie musiał siedzieć z nami kamieniem. Niech idzie i się zabawi.

– Nie będę pił – obiecał. – Ot, posiedzimy, pogadamy.

Nie skłamał. Gdy wrócił, nie wyczułam od niego alkoholu.

Za to trzy miesiące później przyszedł list. Z tego samego banku, w którym kilka lat temu wziął kredyt bez mojej wiedzy. Wiedziałam, że znowu to zrobił. Tylko nie znałam kwoty… Gdy ją zobaczyłam, musiałam usiąść.

Pięćdziesiąt tysięcy! W głowie mi się nie mieściło, że mógł nam to zrobić, a bank w ogóle dał mu tak wielką kwotę. Chryste Panie… Myśleliśmy o budowie małego domku gdzieś pod miastem, żeby wyprowadzić się z ciasnego mieszkania, do czego przydałby się każdy grosz, a on znowu grał, przegrał i wziął kredyt, by spłacić hazardowy dług!

Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, dzieci i wsiadłam w stare, przeżarte rdzą auto. W najbliższym czasie nie miałam szans na nic lepszego. Wynajęłam pokój w tanim motelu, nieważne, że obskurnym. Miałam ze sobą wszystko, co było mi najdroższe: moje dzieci.

Nawet nie potrafił się wytłumaczyć

Szymon wydzwaniał setki razy, pisał, pytając, błagając o kontakt. W końcu odebrałam telefon.

– Wiem o kolejnym kredycie. Wiem, co się zadziało w te niby urodziny – cedziłam wolno słowa, byle się nie rozpłakać, byle nie wybuchnąć. – Jak mogłeś? Jak ci nie wstyd?

Milczał. Tak chciał rozmawiać, a teraz milczał, nawet nie próbując się tłumaczyć. Bo nie miał też nic na swoje usprawiedliwienie. Rozłączyłam się i zablokowałam jego numer. Nadal go kochałam, ale moje zaufanie legło w gruzach. Dzięki Bogu ciągle coś mnie powstrzymywało przed wzięciem z nim ślubu.

Może nie coś, lecz ktoś? Dziewczynka, która zbyt często słyszała od matki, że nie może odejść od ojca pijaka, bo mu ślubowała. Ja dla dobra moich dzieci nie chcę mieć nic wspólnego z ich ojcem. Nie zafunduję im dzieciństwa, jakie było moim udziałem.

Już nie miałam złudzeń, jak wyglądałoby moje życie z Szymonem. Okresy dobre i spokojne, przeplatane ciągami grania i kolejnymi długami. Nigdy z nich nie wyjdziemy, nigdy się niczego nie dorobimy… Dostał ode mnie szansę i ją zmarnował. Jego nałóg to już nie mój problem.

Czytaj także:
„Nałóg wpędził Roberta w problemy finansowe. Chciałem mu pomóc, ale przez jego gierki wplątałem się w niezłą aferkę”
„Przez prawie 30 lat nie zdawałam sobie sprawy, że jestem w szponach nałogu. Musiało dojść do tragedii, żebym oprzytomniała”
„Przyrodnia siostra mściła się na mnie, bo ojciec jej nie kochał. Miarka się przebrała, gdy zapragnęła spadku dla siebie”

Redakcja poleca

REKLAMA