„Chciałam założyć rodzinę z wojskowym, ale służba była ważniejsza. Wrócił po 10 latach z miłością wypisaną na ustach”

Odeszłam, bo nie dbał o moje potrzeby fot. Adobe Stock, Pixel-Shot
– Wiesz, jakie to dla mnie ważne, wiesz, z kim się wiązałaś. Uprzedzałem cię, jakie mam plany na przyszłość – spojrzał na mnie uważnie. – Plany to jedno, a życie to drugie. Myślałam, że mnie kochasz, a ty nie bierzesz mnie pod uwagę w swoich planach!
/ 15.11.2021 13:17
Odeszłam, bo nie dbał o moje potrzeby fot. Adobe Stock, Pixel-Shot

Ostatnio czas nie był moim sprzymierzeńcem. Za nic w świecie nie mogłam się wyrobić do pracy. Znów pędziłam na przystanek jak szalona, myśląc o tym, że szefowa mnie po prostu zamorduje i będzie miała rację.

Nie zauważyłam tego człowieka, po prostu z impetem na niego wpadłam.

– Przepraszam bardzo… – powiedziałam speszona, bo niemalże stratowałam jakiegoś faceta.

– Nie ma sprawy, Malwina – usłyszałam głos, który znałam bardzo dobrze i dopiero teraz podniosłam głowę.

Przede mną stał Maciek

Przez chwilę staliśmy w milczeniu, ocknęłam się dopiero po kilku sekundach. Miałam wrażenie, że świat na moment stanął w miejscu.

– Miło cię widzieć – uśmiechnął się serdecznie i popatrzył mi w oczy.

– Ciebie również – odpowiedziałam mocno zbita z tropu.

Prędzej bym się spodziewała samego diabła spotkać w naszej mieścinie niż Macieja.

– Co cię tu sprowadza? – zapytałam.

– Przyjechałem na urlop, może pójdziemy na kawę? – zaproponował.

– Chętnie, ale nie teraz. Lecę do pracy, jestem strasznie spóźniona – oprzytomniałam nagle, pożegnałam się i pognałam do pracy.

Skupienie się na pracy wymagało ode mnie sporego wysiłku. Robiłam, co mogłam, żeby myślami nie wybiegać w stronę przeszłości. Na szczęście moi mali podopieczni nieco mi to ułatwili, bo z natury są raczej absorbujący. Gdy jednak wracałam do domu, przed oczami stanęła mi scena z poranka i czarne oczy, które wpatrywały się we mnie jak kiedyś.

Wspomnienia wróciły z ogromną siłą

Maćka poznałam, gdy byłam jeszcze na studiach, po prostu przyszedł na jedną z akademikowych imprez. Przetańczyliśmy i przegadaliśmy całą noc, a później po prostu staliśmy się nierozłączni.

Zakochałam się na zabój. Fruwałam kilka centymetrów nad ziemią i myślałam, że tak będzie już zawsze. Maciek był moim ukochanym, ale też najlepszym przyjacielem, który rozumiał mnie bez słów. Wiedziałam, że to ten jedyny i byłam przeświadczona, że przejdziemy razem przez życie. Nie przypuszczałam, że to nie takie proste…

Przez pierwsze dwa lata nasz związek był sielanką, później jednak coś zaczęło zgrzytać. Coraz częściej wychodziło na jaw, że nieco inaczej patrzymy na życie, że mamy inne priorytety. Ja zawsze chciałam pracować z dziećmi, a poza tym stworzyć dobry, ciepły dom.

Może to nudne, ale po prosu chciałam zostać mamą i żoną. Maciek był żołnierzem i z armią wiązał swoją przyszłość, chciał robić karierę, wyjeżdżać na misje. Długo myślałam, że to się „jakoś” da pogodzić, ale to nie było takie proste.

On ciągle wyjeżdżał na jakieś ćwiczenia, poligony, a ja strasznie tęskniłam. O jego wyjazdach na zagraniczne misje nawet nie chciałam słyszeć, bo chyba umarłabym ze strachu.

Powoli docierało do mnie, z czym wiąże się życie u boku zawodowego żołnierza i wcale mi się ta wizja nie podobała.

– Wyobraź sobie, że proponują mi robotę w Kołobrzegu – oznajmił mi kiedyś Maciek.

– Jak to w Kołobrzegu? Na jak długo? – zapytałam.

– Normalnie. Tam jest jednostka, w której zawsze chciałem służyć. No i po służbie tam to już krok do misji w Afganistanie. – mówił jak gdyby nigdy nic, a mi chciało się płakać.

– Rozumiem – powiedziałam głucho – Jednak coś ci nie umknęło? Pamiętasz, że ja mieszkam pod Łodzią? – zapytałam.

– Kochanie, to jest do rozwiązania. Będziemy się widywać, tylko rzadziej. Wiesz, jakie to dla mnie ważne, wiesz, z kim się wiązałaś. Uprzedzałem cię, jakie mam plany na przyszłość – spojrzał na mnie uważnie.

– Plany to jedno, a życie to drugie. Myślałam, że mnie kochasz, a ty nawet nie bierzesz mnie pod uwagę w swoich planach! Ja czasami nie wiem, czy ty w ogóle pamiętasz o moim istnieniu! – wybuchłam.

– Oczywiście, że pamiętam! Ale nie musimy być cały czas razem i trzymać się za rączkę! Jesteśmy dorosłymi ludźmi, każde z nas ma prawo mieć własne plany, marzenia i cele. Nikt nie musi z niczego rezygnować. Czy ja ci bronię się realizować? – zapytał, a ja poczułam, że zbiera mi się na płacz, bo ja chciałam się realizować z nim...

Zdałam sobie sprawę, że nic z tego nie będzie

Serce pękało mi na kawałki, gdy mówiłam mu, że powinien jechać do Kołobrzegu, a potem do Afganistanu, ale ja nie będę na niego czekać, bo chyba chcemy od życia czego innego. W głębi duszy liczyłam na to, że powie, że jestem w błędzie.

Nie powiedział. Zgodził się ze mną i zranił mnie tym do żywego. Maciej wyjechał, a ja usychałam z tęsknoty. Nie zliczę przepłakanych nocy i dni, w których chciałam spakować wszystko i jechać do tego cholernego Kołobrzegu. Wiedziałam jednak, że to bez sensu. Rzuciłam się w wir studiów, potem pracy i w życie towarzyskie.

Chciałam mieć jak najmniej czasu na rozmyślania. Czas leczy rany, i w końcu przestałam tak strasznie tęsknić, tylko niekiedy na dźwięk jakiejś piosenki w radio, albo gdy na ulicy widziałam podobną sylwetkę, coś ściskało mi serce. Minęło kilka lat, a ja z nikim się nie związałam na dłużej.

Nie mogłam trafić na nikogo, dla kogo moje serce zabiłoby szybciej. Aż do tego dnia... Bo prawda jest taka, że na widok byłego chłopaka, moje serce zaczęło galopować jak szalone. Starałam się przejść nad tym spotkaniem do porządku dziennego, nie myśleć o nim, nie zastanawiać się, co Maciek robi w naszej mieścinie. Nie było to łatwe.

Wkrótce spotkaliśmy się drugi raz, po prostu wpadliśmy na siebie w sklepie.

– Odprowadzę cię – zaproponował uczynnie, gdy zobaczył moje siatki z zakupami.

– Dzięki – odpowiedziałam niepewnie.

– Co u ciebie? – zapytał, gdy wyszliśmy ze sklepu.

– Nic szczególnego, pracuję w przedszkolu i lubię tę pracę.– wzruszyłam ramionami.

– A u ciebie?

– Ja muszę odpocząć od mojej pracy – uśmiechnął się krzywo. – Byłem na kilku misjach i na razie mi wystarczy. Muszę się zastanowić, co dalej.

Popatrzył na mnie tak, że spuściłam wzrok.

Słuchaj, może pójdziemy wieczorem na spacer? – spojrzał mi w oczy, a ja zanim zdążyłam się zastanowić, odpowiedziałam.

– Jasne, wpadnij po mnie o 19.00.

Sama nie wiedziałam, po co się zgodziłam

Nie chciałam już nic rozgrzebywać, ale też nie umiałam mu odmówić. Poszliśmy na ten spacer i rozmawialiśmy jakby ostatnich dziesięciu lat nie było. Czułam się, jakbyśmy widzieli się wczoraj. To nadal był ten sam Maciek, z kąśliwym poczuciem humoru, bystrym spojrzeniem i uśmiechem, od którego miękły mi kolana.

Może był nieco poważniejszy, chwilami w jego głosie wybrzmiewała jakaś smutna nuta, ale to nadal był on. Dowiedziałam się, że przyjechał na dłuższy urlop, że jego kariera świetnie się rozwinęła, ale nie ma się z kim tym dzielić. Po spacerze umówiliśmy się do kina, potem na kolejny spacer, na koncert… Zanim się obejrzałam, widywaliśmy się codziennie.

– Malwina, czy ty wiesz, co robisz? Nie pamiętasz, jak odchorowałaś rozstanie? – zapytała mnie siostra, po tym jak zobaczyła nas razem na mieście.

– Nic nie robię. Spotykamy się po koleżeńsku, nic więcej – zapewniłam ją, a ona zaczęła się głośno śmiać.

Nic nie odpowiedziałam, bo w sumie sama nie wierzyłam w to, co mówię. Bałam się, że zmierzam w stronę katastrofy, ale nie potrafiłam uciąć kontaktu. To działo się samo... Nie chciałam myśleć o tym, dokąd zmierzamy, o tym, że on zaraz wróci do swojego życia, a ja zostanę w swoim.

Chciałam po prostu w ciągu dnia mieć świadomość, że wieczorem obejrzymy razem film albo pójdziemy do lasu. To wszystko. Wmawiałam sobie, że to tylko stara przyjaźń i jego wyjazd nie złamie mi serca. W końcu jednak nadszedł moment, którego podskórnie bardzo się obawiałam.

Pojutrze kończę urlop. Muszę wracać do pracy – powiedział cicho, a ja zamarłam.

Mimowolnie poczułam, jak łzy zbierają mi się pod powiekami i z całych sił starałam się je powstrzymać. Właśnie odprowadził mnie do domu po spacerze, liczyłam, że zdążę wejść do mieszkania, zanim rozpłaczę się na dobre.

– Rozumiem – powiedziałam, patrząc w dal – mam nadzieję, że odpocząłeś – dodałam bez sensu.

A potem… Potem po prostu pochylił się i mnie pocałował. Dopiero wtedy zalała mnie fala tęsknoty i miłości, którą tłumiłam w sobie od lat. Wtuliłam się w jego ramiona i chłonęłam całą sobą czułość, jaką mi podarował. Tę noc spędziliśmy razem i była to jedna z najpiękniejszych nocy w moim życiu.

– Nie masz pojęcia jak ja za tobą tęskniłem – powiedział rano.

– Ja za tobą też – szepnęłam. – Myślałem, że jestem zmęczony, że nie wiem, czego chcę i co ze sobą zrobić. Teraz już wiem. Nadal chcę służyć, ale nie chcę, by to było całe moje życie. Gdziekolwiek będę, chcę stamtąd wracać do ciebie – spojrzał mi w oczy, a ja się uśmiechnęłam.

– Zawsze będę na ciebie czekać – odpowiedziałam.

Nazajutrz mój ukochany wrócił do jednostki, ale niebawem go odwiedziłam, potem on mnie. Za każdym razem odliczałam godziny do chwili, w której znów się zobaczymy.

Maciek poprosił o przeniesienie nieco bliżej 

Całe szczęście, bo w grudniu urodzi się nasza córeczka. Jestem szczęśliwa jak nigdy dotąd. Wiem już, że choć jesteśmy różni, możemy razem zbudować coś pięknego. Widać musieliśmy dojrzeć, by być razem. Na razie Maciej nigdzie nie wyjeżdża, ale kiedy zdecyduje się pojechać na misję, dam radę. Tęskniłam za nim dziesięć lat, więc pół roku tęsknoty też jakoś zniosę.

Czytaj także:
„Po rozwodzie wszystkie przyjaciółki się ode mnie odsunęły. Bały się, że... ukradnę im mężów"
„Od 20 lat mam kochanki w całej Europie. Myślałem, że Zosia nic nie wie. Miałem ją za głupią gęś”
„Kiedy tata trafił do domu opieki, mama znalazła sobie kochasia. Byłam na nią wściekła. Przecież to zdrada!"

Redakcja poleca

REKLAMA