„Mój były zięć to alkoholik i damski bokser. Córka i wnuczka przeżywały piekło. Po 6 latach znów dręczy moją rodzinę"

Przemoc domowa fot. Adobe Stock, satura_
„To prawdziwy dramat dla rodzica, gdy musi patrzeć, jak jego dziecko ponosi smutne konsekwencje swoich złych decyzji. I kiedy nic nie może zrobić, żeby je przed nimi uchronić. Cóż, widocznie każdy musi się uczyć na własnych błędach".
/ 22.07.2021 14:51
Przemoc domowa fot. Adobe Stock, satura_

Kiedy wróciłam z kościoła, mąż od razu przekazał mi niepokojącą nowinę.

– Rybka dzwoniła! – oznajmił, mając na myśli naszą najstarszą córkę.

– Ten gnojek wrócił z Anglii! Wiesz, co zrobił? Wysłał jakiegoś kolegę z kwiatami! Normalnie, jak go znajdę, jak mu zasunę w ten bezczelny pysk…

– Rysiu, ty się tak nie denerwuj, bo ci ciśnienie skoczy – usiłowałam mitygować męża. – Rybka jest dorosła, swój rozum ma i nie da się nabrać na jakieś tanie sztuczki. Spokojnie, wiesz, że to delikatne sprawy.

Pomimo zewnętrznego spokoju czułam się mocno poruszona. Boże drogi, jakie my piekło przeszliśmy, kiedy Ola, czyli nasza kochana Rybka, w którymś momencie przyznała, że jej pozornie cudowny małżonek, wielki pan biznesmen, to w istocie alkoholik i damski bokser.

Okazało się, że milczała przez dziewięć lat, znosząc upokorzenia i maltretowanie psychiczne ze strony własnego męża. Ukrywała to, że pił jeszcze przed ślubem. Jak każda kobieta, która zakochuje się w facecie z takim problemem, wyobrażała sobie, że ona da radę go zmienić.

 

Tak się oczywiście nie stało...

Sebastian nie przestał pić. Robił to jednak bardzo dyskretnie, nikt z rodziny nigdy nie widział go pijanego. Ale za zamkniętymi drzwiami ich pięknego domu nasza córka przeżywała koszmar. Mąż obwiniał ją o wszystko, był zaborczy, zazdrosny, absurdalnie wymagający. Z jednej strony nie życzył sobie, by poszła do pracy, bo wściekał się o każdego mężczyznę, z którym miała kontakt, a z drugiej wypominał jej każdą wydaną złotówkę.

Pękła dopiero, kiedy zaczął używać przemocy fizycznej. Przy którejś szarpaninie ich córka Natasza, wtedy jedenastoletnia, zadzwoniła po policję i sprawy nie dało się dłużej zamiatać pod dywan.

– Mamo, ja się nie mogę z nim rozwieść… – płakała. – Przecież ja nie mam co ze sobą zrobić. Kto zatrudni babkę po trzydziestce, która nigdy nie pracowała? I jeszcze będę samotną matką… Nie, ja nie dam rady!

Fakt, nigdy nie pracowała, ponieważ Sebastian – brzydko mówiąc – zrobił jej dziecko na drugim roku studium policealnego. Nawet nie zdołała zdobyć wykształcenia pomaturalnego, bo jej narzeczony zażądał, żeby rzuciła naukę i zajęła się dzieckiem.

Potem utrzymywał, że nie ma potrzeby, by jego żona pracowała, bo przecież on po to haruje w firmie, żeby jego kobiety żyły jak w puchu. O tym, że w istocie było to raczej życie jak na tłuczonym szkle, wszyscy dowiedzieli się po latach.

Pamiętam dzień, w którym Rysiek dowiedział się, że zięć podniósł rękę na jego córkę. Tak się zdenerwował, że prawie dostał wylewu. Chciał lecieć, żeby dać Sebastianowi w mordę – krzyczał, zakładając buty. Wystraszyłam się wtedy, że jak go nie powstrzymam, to naprawdę pojedzie i to wszystko skończy się jeszcze większym dramatem.

Ale potem Rybka zadzwoniła i wszystko odwołała. „Owszem, tak, mąż trochę ją poszarpał podczas kłótni, ale i ona nie była bez winy, bo się na niego wydzierała” – tak go tłumaczyła. „Natasza przesadziła, naprawdę nie było po co wzywać policji. Potem musiała przeprosić tatę. Nie, to nie tata jej kazał, tylko mama”.

Rybka bowiem przyjęła przeprosiny męża i uwierzyła jego zapewnieniom, że nigdy więcej nie tknie jej palcem.

– Kupił mi futro, mamuś, wiesz? – cieszyła się jak dziecko z prezentu gwiazdkowego. – Na przeprosiny. Naprawdę żałuje, że tak mu nerwy puściły. On mnie kocha.

I przez jakiś czas wydawało się, że rzeczywiście tak jest. Sebastian, jak każdy skruszony alkoholik, przez chwilę był idealnym mężem i ojcem.

A potem wściekł się o jakiś drobiazg i po pijaku uderzył Rybkę w twarz.

– Mamo, tylko nie mów tacie… – płakała córka. – On się tylko zdenerwuje… Ja wiem, ja się z nim rozwiodę. Wiem, że on się nie zmieni. Tak, on ma problem…

Ale Sebastian znowu przeprosił. Tym razem ze złotą bransoletką w garści. Znowu przekonał Rybkę, że to był ostatni raz, a on tak naprawdę żyć bez niej nie może. Napomknął także, że ona bez niego przecież sobie nie poradzi. Wedle jego słów, tylko on mógł jej zapewnić życie na odpowiednim poziomie, opiekę i w ogóle tylko on mógł ją pokochać.

– Bzdury wygadujesz! – mówiła do niej przy mnie Lilka, moja młodsza córka.

– Przecież jesteś młoda, ładna, urocza! Jakbyś tylko dawała facetom jakieś szanse, to byś zobaczyła, że ciebie każdy chce! Tylko że ty jakaś taka dzika jesteś, z nikim się nie zadajesz, nie masz znajomych. Dziewczyno, nie widzisz, że on cię izoluje? Wmawia ci, że nikt cię nie chce. Nie widzisz, że to manipulacja i kompletna bzdura?!

Nawet nie pamiętam, ile czasu zajęło nam przekonanie córki, że nie powinna dawać mężowi piątej, dziesiątej czy setnej szansy. Wszyscy jej mówili, że on już się nie zmieni, a ona tylko marnuje przy nim życie. Rybka dwa razy składała pozew o rozwód.

Za pierwszym go wycofała, bo Sebastian błagał ją z płaczem, by mu zaufała po raz kolejny. Ale potem w głowie tego pijaka znowu coś przeskoczyło i uderzył Nataszę. To sprawiło, że Rybka wniosła o rozwód po raz drugi i tym razem przetrwała wszystkie kolejne próby szantażowania emocjonalnego, perfidnych manipulacji, błagań i gróźb, że on się zabije, kiedy ona go zostawi.
Przez sześć lat był spokój.

Aż do chwili obecnej…

Okazało się bowiem, że mimo przekroczonej czterdziestki nasza córka nadal była naiwna, by nie powiedzieć głupia.

– Jak to: spotkałaś się z nim?! – wykrzyknęłam, gdy Rybka opowiedziała mi, co robiła w ostatni weekend. – Po co on w ogóle wrócił? Czego od ciebie chce?

– Mamo… proszę cię… – westchnęła błagalnie. – To nie jest ten sam człowiek, którego znaliście z tatą. On się zmienił, tym razem naprawdę! Miał nowotwór, wygrał tę walkę. Powiedział, że kiedy był chory, przemyślał całe swoje życie, wie, że popełniał błędy… Chce je naprawić.

Załamałam ręce. Mam sześćdziesiąt cztery lata. Dobrze wiem, że ludzie się aż tak nie zmieniają. Może i mój były zięć przestał pić, bo zmusili go do tego lekarze, może nawet po chemioterapii był zbyt słaby, żeby podnosić rękę na kobiety, ale nie wierzyłam, że w głębi duszy nie jest wciąż tym samym sukinsynem, który maltretował moją córkę i wnuczkę. I nie współczułam mu ani trochę!

Pomimo jednak naszych gwałtownych sprzeciwów, Rybka nadal się z nim spotykała. Ponoć był miły, spokojny i ciągle przepraszał ją za swoje parszywe zachowanie w przeszłości.

– A co na to Natasza? – zapytałam o wnuczkę, obecnie pełnoletnią, studiującą w innym mieście.

– No… ona w sumie mu wybaczyła, ale chyba wolałaby, żebyśmy się nie schodzili.

Kiedy zadzwoniłam do Nataszki, dowiedziałam się, że „wolałaby” to spore niedopowiedzenie.

– Może i to mój biologiczny ojciec – krzyknęła impulsywnie – ale to nie znaczy, że będę udawać, że wszystko jest w porządku! Bo nie jest! Dwa lata chodziłam na terapię przez to, co się działo w domu!

Mama myślała, że mnie chroni, ale było dokładnie na odwrót. Nie chcę, żeby ona znowu wdepnęła w to bagno, babciu… Dlaczego ona po prostu nie znajdzie sobie miłego, opiekuńczego faceta i nie zostawi ojca za sobą? Dlaczego?

Cóż… Ja też zadawałam sobie to pytanie. I obwiniałam siebie. Może za dużo wymagałam od Oli, kiedy była dzieckiem? Może to poczucie obowiązku i odpowiedzialności za młodsze rodzeństwo, które w niej zaszczepiłam, teraz obróciło się przeciwko niej i kazało jej wiecznie traktować byłego męża, jak potrzebujące dziecko?

Może nie daliśmy jej z Rysiem wystarczająco dużo uwagi albo swobody i dlatego weszła w związek z człowiekiem, który kontrolował ją na każdym kroku aż do granic paranoi?

– Gdzie popełniliśmy błąd? – szeptałam sama do siebie, myśląc o tym, że ten okropny człowiek znów wślizguje się w życie mojej rodziny, zwodząc córkę, doprowadzając do łez wnuczkę i irytując męża.

Rysiek był jeszcze bardziej zły z powodu całej tej sytuacji.

– Ty jesteś po prostu głupia! – wygarnął córce. – Już raz wyszłaś za tego gnoja, bo ci się wydawało, że on się dla ciebie zmieni! I co? Zmienił się?! No właśnie!

Finał tej rozmowy był taki, że Rybka się popłakała, Rysiowi skoczyło ciśnienie, a ja nie wiedziałam, czy mam pocieszać ją, że wszystko będzie dobrze, czy popierać męża, że jednak będzie znowu źle i doradzać, żeby jak najprędzej zerwała tę odnawiającą się znajomość.

Lilka zareagowała jeszcze inaczej. Uznała, że najlepiej będzie, jeśli jej starsza siostra wejdzie w nowy związek i to jak najszybciej.

– Mam dla niej idealnego kolegę! – emocjonowała się. – Od roku próbuję ich umówić, ale Rybka ciągle robiła uniki. Ale teraz się wezmę na sposób! To będzie randka w ciemno!

Kiedyś pewnie bym uznała, że to głupi pomysł, ale byłam tak samo zdesperowana jak Liliana. Pomogłam jej nawet w realizacji planu.

– Do kina? – zdziwiła się Rybka moją niespodziewaną propozycją. – W sumie to mogę iść, czemu nie.

Poszłyśmy więc, a w kinie „przypadkiem” spotkałyśmy Lilkę z jej towarzystwem. Oczywiście bardzo się zdziwiła na nasz widok, ale po filmie zaprosiła starszą siostrę, żeby poszła z nimi na pizzę. Mnie elegancko spławiono, ale nie mogłam mieć o to żalu.

– No i co?! – nie mogłam się doczekać relacji Lilki po tej zaaranżowanej niby-randce.

Katastrofa! Ona jest wariatką! Nie do odratowania! – wypaliła ze złością.

– Poszła z nami na pizzę, Patryk starał się ją zagadać, od razu mu się spodobała! Mamo, oni by tak do siebie pasowali! Ale ona oczywiście musiała zadzwonić do tego palanta i on przyjechał odebrać ją z tej pizzerii! Mamo, ręce opadają! A Sebastiana nie chcę na oczy oglądać!

Brat Oli i Lilki, Maciek, także bojkotował byłego szwagra. Kiedy urządzał swoje imieniny, zapowiedział starszej siostrze, że ma nie przyprowadzać „tego sukinsyna" bo on mu „mordę obije”. Efekt był taki, że Rybka się rozpłakała i oznajmiła, że wobec tego ona także nie przyjdzie.

Zrozumieliśmy wtedy, że sprawa jest poważna

Sebastian jakimś cudem zdołał przekonać byłą żonę, że naprawdę się zmienił i że powinni do siebie wrócić.

Spotkałam go raz. Ze wszystkich sił starałam się dać mu kredyt zaufania, ze względu na córkę. Ale co z tego, że fizycznie się zmienił, wychudł, wyłysiał i ruszał się trochę wolniej, skoro w jego oczach nadal widziałam to, co kiedyś? Okrucieństwo, skłonność do manipulacji i coś, co kojarzyło mi się z czujnością drapieżnika obserwującego swój potencjalny łup. Byłam pewna, że jego przemiana jest tylko powierzchowna.

– I co myślisz, mamo? – zapytała Rybka następnego dnia po wspólnej herbatce. – Zmienił się, prawda?

Prawdę mówiąc, uważam, że nie – wypaliłam bez ogródek. – Myślę, że wciąż jest taki jak kiedyś, tylko dużo lepiej się maskuje. Ale to twoje życie i twoje decyzje. Twój ojciec i rodzeństwo nigdy go nie przyjmą z powrotem do rodziny, ale ja będę cię wspierać, cokolwiek postanowisz.

Widziałam, że nie takiej odpowiedzi się spodziewała, ale moje słowa mocno ją poruszyły.

Dwa kolejne tygodnie minęły bez wieści od córki na temat byłego męża. Nie chciałam pytać wprost, a ona jakby celowo mówiła tylko o błahostkach. Dopiero kiedy kuzynka wysłała do nas wszystkich zaproszenia na chrzest swojego synka, zapytałam Rybki, czy zamierza przyjechać z Sebastianem.

– Nie – odpowiedziała zwięźle i zamilkła na długą chwilę. – Wczoraj powiedziałam mu, żeby więcej do mnie nie dzwonił, nie przysyłał kwiatów i nie liczył, że znowu się zejdziemy. Skończyłam ten toksyczny związek.

Powiedziała to pewnym siebie tonem, ale minutę później się rozpłakała. Pojechałam do niej i pocieszałam ją przez cały wieczór. Zapytałam, czy to zerwanie nastąpiło, ponieważ Sebastian zrobił coś złego, a ona odpowiedziała, że nie.

– A właściwie jeszcze nie – dodała ze smutkiem. – Ale ja, mamo, dość w życiu przeszłam, żeby ryzykować to raz jeszcze. Mam czterdzieści jeden lat. Nie mogę żyć w ciągłym napięciu, czekając, czy on znowu zacznie mnie upokarzać albo bić… Zasługuję na coś lepszego… Prawda?

– Prawda, kochanie! – zapewniłam ją gorąco i mocno przytuliłam.

A potem w duchu odmówiłam modlitwę dziękczynną do Matki Boskiej, że moja córka w porę otrzeźwiała i podjęła właściwą decyzję.

Czytaj także:
„Chłopak córki to laluś i miglanc. Zabrał ją na wakacje na wieś, żeby doiła krowy, karmiła kury i króliki"
„Wnuk wpędził mojego męża do grobu. Okradł nas ze wszystkich oszczędności i emerytury”
„Moja 22-letnia pasierbica jest nierobem i darmozjadem. Nie uczy się i nie pracuje. Teraz jeszcze spłacam jej długi”

Redakcja poleca

REKLAMA