Mój mąż to egoista, jakiego kula ziemska wcześniej nie nosiła. Własnym dzieciom odmawia pieniędzy na utrzymanie, oszukuje sąd, byle tylko nie płacić zasądzonych alimentów.
Mój mąż to prawdziwy sknera
Kiedy wychodziłam za Staszka nigdy nie pomyślałabym, że za kilkanaście lat tak będzie wyglądać moje życie. Jestem samotną matką dwójki dzieci, bo mój mąż okazał się dzieciakiem, który nie dorósł do roli partnera i ojca.
Jego obecna żona najwyraźniej tego jeszcze nie dostrzega, albo - jak ja przed laty - wmawia sobie, że się zmieni.
Prawda jest jednak taka, że Staszek zawsze myślał tylko o swoim interesie, innych miał gdzieś. Pamiętam, jak mój brat miał problemy finansowe. Zamiast wyciągnąć do niego rękę, od komornika odkupił dostawczaka, wydając 1/4 normalnej ceny.
Nie dość, że pokazał się z najgorszej możliwej strony, to jeszcze nie widział w tym nic niestosownego.
Brat musiał zamknąć swoją firmę, a Staszek jeszcze na tym skorzystał. Tanio zyskał samochód, którym mógł wozić zaopatrzenie do swojego sklepu.
Wkrótce otworzył drugi punkt (handluje odzieżą), a z brata za plecami śmiał się, że to nieudacznik.
Od początku miał problem z płaceniem alimentów
Po rozwodzie sąd zasądził alimenty, dzieci zostały ze mną. On miał płacić, przed sądem twierdził, że będzie też zabierał je na wakacje, sponsorował potrzebne zakupy.
Wszystko po to, żeby urzędowo zapisana kwota była jak najniższa. Od początku wiedziałam, że kręci i że niczego im sam z siebie nie kupi.
Ja nie zarabiam wiele, pracuję jako kasjerka, ale zdarza się, że dorabiam, szyjąc na zamówienie firanki i robiąc drobne przeróbki krawieckie, inaczej na pewno nie wystarczyłoby nam na życie.
Zaradność Staszka wygląda inaczej: swój sklep przepisał na nową żonę, żeby nie wykazywać dochodów. Udaje biednego, ostatnio wniósł apelację o zmniejszenie alimentów z uwagi na pogorszenie się sytuacji finansowej.
W rzeczywistości ten sklep dalej działa, a nawet dwa, tyle że przepisał działalność na żonę. Formalnie może i sprzedał, ale prawdą jest, że i tak oboje z tego żyją.
Ich sytuacja finansowa wcale się nie pogorszyła, ale sąd myśli inaczej.
Wszystkie wydatki są na mojej głowie
Od byłej szwagierki wiem, że wcale nie żyją skromnie i specjalnie nie zaciskają pasa.
Mówiła, że niedawno kupili drugi samochód, a więc powodzi im się całkiem dobrze.
Szkoda, że zapomina o potrzebach własnych dzieci. Gdybym nie szyła wieczorami, nie mogłabym opłacić dzieciom zajęć dodatkowych, a kto wie, czy nie chodziłyby w dziurawych butach.
Żywność drożeje, utrzymanie naszej trójki kosztuje dużo więcej niż jeszcze kilka lat temu. Nie wiem, co powinnam zrobić w tej sytuacji. Zbierać dowody na to, że Staszek poświadczył nieprawdę?
Czytaj więcej:
„Mąż zdradzał mnie z nianią naszego synka, a teraz w sądzie próbuje udowodnić, że on i ona poświęcali mu więcej czasu, niż ja”
„Nie mogę patrzeć na to, jak moja córka traktuje swojego narzeczonego. Wychowałam ją na egocentrycznego potwora…”
„Grzesiek zostawił dla mnie żonę i naciska na wspólne mieszkanie. Podobał mi się, póki był zajęty, teraz już nie”