Kiedy po 6 miesiącach macierzyńskiego szykowałam się do powrotu do firmy, zorganizowaliśmy prawdziwy casting na opiekunkę do naszego synka, Kubusia.
Kamil od początku przekonywał, że niania musi być oddana temu, co robi. Mieć dobre podejście do dzieci, być dyspozycyjna czasowo. Stwierdził, że nie może też być stara, bo istnieje ryzyko, że nie ma już cierpliwości do maluchów.
Postanowiliśmy zatrudnić studentkę
Kiedy teraz o tym myślę nie wiem, co mnie podkusiło, żeby akurat tej dziewczynie dać szansę. Owszem, studiowała pedagogikę i przekonywała, że swoją przyszłość zawodową wiąże właśnie z opieką nad dziećmi. Ale jednocześnie nie miała żadnego doświadczenia ani młodszego rodzeństwa.
Studiowała zaocznie, więc była dyspozycyjna przez całe dnie, często mogła zostawać nawet do 20:00. Dla mnie to był główny atut, bo często właśnie około 19:00 docierałam do domu.
To dlatego oboje z mężem uznaliśmy, że to Agnieszka od początku kolejnego miesiąca zajmie się Kubusiem. Szybko dogadaliśmy stawkę, ponieważ Agnieszka nie miała doświadczenia, a co za tym idzie - wygórowanych oczekiwań finansowych.
Jak na duże miasto, w którym mieszkamy, była to naprawdę skromna pensja.
Umówiliśmy się jednak, że jeśli po 3 miesiącach nie będziemy mieć żadnych zastrzeżeń, podniesiemy jej stawkę.
Agnieszka całkiem nieźle radziła sobie z opieką nad Kubusiem
Mały szybko się do niej przekonał. Nie mieliśmy żadnego problemu rano, gdy wychodziłam do pracy. Kubuś bez płaczu zostawał z nianią, a ja z wolną głową, bez wyrzutów sumienia, biegłam do pracy.
Kiedy wracałam wieczorem, problemem było raczej to, że... nie chciał jej wypuścić. Nie było opcji, abym to ja go uśpiła. Więc Agnieszka zostawała czasem godzinkę dłużej i wychodziła, gdy zasnął. Oczywiście dopłacaliśmy za to, w końcu nie musiała tego robić. Najwidoczniej chciała.
Z czasem to głównie ona zajmowała się Kubusiem, ja miałam coraz więcej pracy, czasem wyjeżdżałam służbowo na kilka dni.
Kamil twierdził, że dadzą sobie radę, w razie potrzeby będzie urywał się z pracy wcześniej.
Nie protestowałam, gdy dzwonił i pytał, czy nie mam nic przeciwko temu, aby Agnieszka zanocowała u nas. Kubuś płakał do 21:00, musiałaby późno wracać na drugi koniec miasta.
Zgadzałam się, dla dobra dziecka. Wiedziałam przecież, jakim płaczem potrafi się zanosić, gdy nadchodzi czas rozstania z nianią.
Nawet nie zauważyłam, kiedy mąż zaczął mnie zdradzać
Długo byłam ślepa i głucha, nie widziałam, co się święci. Kamil potrafił urwać się wcześniej z pracy tylko po to, by zawieźć Agnieszkę i Kubusia do sali zabaw. Taką dużą, z atrakcjami dla najmłodszych, w innej dzielnicy.
Przekonywał, że mały nie powinien tłuc się autobusami, a taksówką nie będzie bezpiecznie, bo nie wiadomo, czy będzie wyposażona w fotelik.
Zgadzałam się, bezpieczeństwo i komfort Kubusia były dla mnie naprawdę ważne. Wbrew temu, co teraz w sądzie próbuje udowodnić Kamil, jego dobro zawsze było dla mnie na pierwszym miejscu. Nie praca, choć to jej poświęcałam więcej czasu niż rodzinie.
Nawet nie zauważyłam kiedy miedzy opiekunką Kubusia a moim mężem zaczęło dziać się coś więcej.
Byłam pochłonięta pracą i nie widziałam, że już dawno przeszli na „ty”. On często odwoził ją do jej mieszkania a nawet pomagał w przeprowadzce, gdy postanowiła przenieść się bliżej nas.
Jesteśmy w trakcie rozwodu
Pewnie w swojej nieświadomości żyłabym nadal, gdybym nie przyłapała ich w kuchni, całujących się.
Kubuś zaczął mówić pierwsze słowa i to Agnieszkę nazywał mamą. Ode mnie do niej biegł z płaczem i to ona była potrzebna, gdy się przewrócił.
Kamil nawet nie protestował, gdy zażądałam rozwodu. Musiałam wziąć urlop bezpłatny, żeby przejąć opiekę nad Kubusiem, a Agnieszkę raz na zawsze wyrzucić ze swojego domu i życia.
Niestety wygląda na to, że studentka nie zamierza rezygnować z mojego męża. Chyba oboje liczą na to, że to Kamil będzie opiekował się Kubusiem.
Ona twierdzi, że bardzo pokochała nasze dziecko i nie wyobraża sobie, że miałaby stracić z nim kontakt. Bezczelnie zeznała w sądzie, że nie poświęcałam swojemu synkowi uwagi i czasu, a odseparowanie jej od dziecka jest ze szkodą dla Kubusia.
Boję się, że oboje dopną swego.
Teraz psycholog ma stwierdzić, jak wygląda moja więź z dzieckiem. Boję się, że Kubuś naprawdę będzie manifestował niechęć do mnie, a wtedy go stracę.
Mam nadzieję, że zanim dojdzie do tych sesji, zdążymy nadrobić stracony czas, a ja będę pełnoetatową mamą. Na niczym mi teraz nie zależy tak bardzo, jak na dziecku.
Czytaj więcej:
„Pod łóżkiem znalazłam damskie figi, nie moje. Mój mąż wmawia mi, że musiała je tam zostawić moja siostra”
„Była mojego faceta cały czas wysyła mu zdjęcia z czasów, gdy byli parą. Robi to specjalnie, a on nie reaguje”
„Dzieci mojego partnera mnie nie słuchają i traktują jak zło konieczne. Zaczęły kłamać, bym straciła w jego oczach”