„Mój brat to leń i leser. Mamusia szuka mu pracy, a on rozbija się po świecie za jej pieniądze”

Nowy chłopak mamy był snobem fot. Adobe Stock, hbrh
„Matka uważała, że jej synek jest tak wrażliwy, że jakakolwiek krytyka może źle wpłynąć na jego psychikę, a tym samym na stan zdrowia. Bardzo się złościła również na nauczycieli, którzy wystawiali mojemu bratu złe oceny, więc nic dziwnego, że nigdy niczego nie musiał, bo mamusia zawsze mu wszystko załatwiała”.
/ 13.04.2023 07:15
Nowy chłopak mamy był snobem fot. Adobe Stock, hbrh

– Eryk, jest mi przykro, ale już nie pracujesz w tej firmie – oświadczyłem.

– Zwalniasz mnie? – spojrzał na mnie z niedowierzaniem. – Rafał, przecież jestem twoim bratem…

– Który dezorganizuje pracę w firmie, zawala wszystko, co się tylko da i myśli wyłącznie o tym, żeby wyjść punktualnie do domu! – wyrzuciłem z siebie wściekły. – Jeśli chcesz, pożegnaj się z innymi. Jeśli nie, spakuj się po prostu i idź sobie stąd.

Po chwili usłyszałem, jak żegna się z pozostałymi. Wiedziałem, że niektórzy będą żałować jego odejścia.

Był bardzo lubiany

Mimo tego, że był moim bratem, nikomu nie dawał w firmie do zrozumienia, że znaczy więcej od innych. Ale ja musiałem go zwolnić. Zawsze podkreślał przy innych, że nie ma się co „napinać”, że na pewno ze wszystkim zdążymy. A jak nawet nie zdążymy, to świat się nie zawali. I nawet osoby, które do tej pory sumiennie przykładały się do swoich obowiązków, zaczynały pracować gorzej. Oczywiście, za zwolnionym przeze mnie Erykiem wkrótce ujęła się moja mama. Mogłem się tego spodziewać, bo ona od dziecka dbała o niego w sposób szczególny. Eryk był chorowity i mama poświęcała mu bardzo dużo uwagi. Uważała, że jej synek jest tak wrażliwy, że jakakolwiek krytyka może źle wpłynąć na jego psychikę, a tym samym na stan zdrowia. Bardzo się złościła również na nauczycieli, którzy wystawiali mojemu bratu złe noty, szczególnie z przedmiotów ścisłych. Sądziła, że powinni traktować go ulgowo ze względu na jego artystyczne talenty.

– Jak mogłeś?! – nie posiadała się z oburzenia. – Przecież to twój brat!

– A to jest moja firma i nawet ty nie możesz tu na mnie krzyczeć. Nie mogę pozwolić na to, żeby pracownicy słyszeli…

– Ty już oszalałeś z tą swoją firmą! Wielkie mi co, dziesięć osób na krzyż, nic nie produkujecie tylko sprzedajecie…

– W dzisiejszych czasach…

– Przestań mi udzielać wykładu. Masz natychmiast z powrotem zatrudnić Eryka – wstała i ruszyła do drzwi.

Wychodząc, odwróciła się.

– A jak nie, to nie pokazuj mi się na oczy!

Oczywiście, nie miałem zamiaru ulegać groźbom mojej matki. I wkrótce wszyscy moi krewni zostali poinformowani o tym, że jestem kapitalistycznym potworem, który zwolnił własnego brata, bo ten nie dość dobrze pracował. Naturalnie, rodzinny ostracyzm (z którego wyłamał się jedynie mój tato) sprawiał mi przykrość, ale nie zamierzałem się ugiąć.

Firma od razu zaczęła działać lepiej

Widocznie moi pracownicy uznali, że skoro mogę zwolnić z pracy nawet własnego brata, to oni także nie są bezpieczni. Szczególnie, że kryzys na rynku się nasilał i pewnie tak czy owak musiałbym się pożegnać z kimś z załogi. Eryk ułatwił mi życie. Dzięki niemu mogłem zwolnić po prostu kiepskiego pracownika, który się nie przykładał, a nie kogoś wartościowego, na kogo w obecnej sytuacji nie byłoby mnie stać. Pół roku od zwolnienia Eryka do mojej firmy znów przyszła mama. Ponownie żądała ode mnie zatrudnienia mojego brata. Tym razem jednak ton jej żądania nie był już tak imperatywny. Starała się mnie raczej przekonać, że z pewnością zrobiłem błąd, zwalniając go. Podobno moi pracownicy uważają, że Eryk wnosił do firmy dużo pozytywnej energii, a teraz im się gorzej pracuje. Dlatego warto by było, gdybym zatrudnił go z powrotem, dla własnego dobra, dopóki nie zrobią tego inni. A pewnie szybko to zrobią, bo mój brat został polecony w wiele miejsc i „wiele różnych firm stara się o jego względy”.Powiedziałem mamie, że mnie to szalenie cieszy i Eryk powinien jak najszybciej podjąć pracę w jednej z tych wielu firm, które „starają się o jego względy”. Ja jednak odkryłem, że moja firma funkcjonuje zdecydowanie lepiej bez mojego brata.

Mama wyszła niezadowolona, ale tym razem nie rozpoczęła na mnie frontalnego ataku w kręgu rodziny. Zgodziła się nawet, żebym bywał u nich w domu. Oczywiście te moje wizyty służyły głównie temu, żeby mi powiedzieć, jaką to świetną ofertę pracy dostał Eryk. Ale gdy minęło kolejne pół roku, mama postanowiła zagrać ze mną już w otwarte karty.

– Musisz przyjąć Eryka. Jest w rozpaczliwej sytuacji – oświadczyła.

– To czemu nie skorzystał z którejś z tych świetnych propozycji? – nie mogłem sobie odmówić uszczypliwości.

– No wiesz, okazało się, że niby obiecują złote góry… ale po dokładniejszym dopytaniu wychodziło na to, że nie warto tam pracować… Pomożesz mu?

– No dobrze – powiedziałem niechętnie, ale zrobiło mi się żal mamy. – Potrzebuję kogoś do zdalnej pracy poza biurem. Na pół etatu… Ale to tylko do czasu, jak nie znajdzie sobie czegoś na stałe…

To się Eryk ucieszy jak wróci z Indii…

– On jest w Indiach?! A kiedy wraca?

– Tak dokładnie nie wiem, dopiero wyjechał, nie mam z nim kontaktu. Ale myślę, że najdalej za miesiąc wróci…

– To niech wraca i szuka sobie innej roboty – zdenerwowałem się. – To niby jest w rozpaczliwej sytuacji, ale zamiast szukać pracy wyjeżdża sobie na wakacje.

– Ale Rafał…

– Nie ma mowy. Skoro stać go na takie wakacje i ktoś mu je funduje – spojrzałem wymownie na mamę – to znaczy, że tak naprawdę tej pracy nie potrzebuje. Za to ja szukam pracownika, któremu będzie choć trochę zależało na tej robocie!

Mama chyba rzeczywiście musiała być zdesperowana poszukiwaniem pracy dla mojego brata, bo nawet się na mnie nie obraziła. Cały czas tylko przekonywała, że powinienem dać mu szansę. W końcu zgodziłem się i powiedziałem, żeby przyszedł do mnie po powrocie z Indii.

Czekałem trzy miesiące

Już nawet pomyślałem, że się nigdy nie doczekam, bo mój „dumny” brat nie zniży się do tego, żeby mnie prosić o pracę. Dlatego byłem zdziwiony, gdy zobaczyłem go w drzwiach gabinetu. Wyglądał na wyluzowanego. Przywitał się i zaczął opowiadać o swojej wyprawie do Indii, z której wrócił ponad dwa miesiące temu.

– Tak właściwie po co wpadłeś? – przerwałem mu.

– A właśnie – klepnął się dłonią w czoło, jakby dopiero przypomniał sobie cel swojej wizyty. – Chciałem ci podziękować.

– Za co?

– Że mnie zwolniłeś. Dzięki temu wreszcie robię to, co zawsze chciałem…

– Czyli… nic?

– Rafał, ja wiem, że ty mnie uważasz za lenia, ale to nie tak. Ja muszę mieć po prostu nastrój do pracy i nie da rady, żebym zawsze o 9 rano miał ten nastrój. Czasem będę go miał w niedzielę, czasem w środku dnia, a czasem o północy. Dlatego nie mogę pracować na gwizdek.

– Okay, rozumiem. Ale… co z tego?

– Nie zmarnowałem roku. Pomyślałem, że jak chwilowo nie mam roboty, to zajmę się czymś, co mnie interesuje. Zacząłem robić biżuterię. Mówię ci, narobiłem jej paręnaście kilo, spłukałem się totalnie na materiały. I nawet nie myślałem, że mogę ją sprzedawać. Ale jak pojechałem do Indii, to miałem parę sztuk ze sobą, żeby w razie czego gdzieś tym zapłacić. No i zobaczył to taki znajomy…

Potem ten znajomy polecił go innemu znajomemu, a ten swojej znajomej i nagle okazało się, że na cacuszka robione przez mojego brata jest wielki popyt. Produkował szybko kolejne precjoza, czasem dzień i noc. Robił, co chciał i jeszcze na tym nieźle zarabiał. Jak się okazuje, czasem zwolnienie kogoś z pracy może być dla niego największą przysługą. Bo zmusza do pomyślenia i zastanowienia się, czego tak naprawdę w życiu chcemy i do czego powinniśmy dążyć. A ciepła, bezpieczna posadka powoduje, że pracujemy nie tam gdzie trzeba i robimy rzeczy, które nas w ogóle nie interesują. Ze szkodą dla siebie i innych.

Czytaj także:
„Wiedziałam, że szef jest humorzasty, ale teraz przeciągał strunę. Chciałam mu pomóc, ale takiej odpowiedzi się nie spodziewałam”
„Wdałam się w romans z szefem wszystkich szefów. Czuję się jak Kopciuszek, który wreszcie spotkał swojego księcia”
„Szef dyskryminował mnie w pracy, bo jestem kobietą. Zaciągnęłam drania do łóżka, żeby dopiąć swego i dostać awans”

Redakcja poleca

REKLAMA