Mój starszy brat od zawsze uważał, że w naszej rodzinie to on jest najważniejszy. Nie sądziłem jednak, że będzie w stanie zrobić coś takiego. Ewidentnie przegiął, udowadniając, że wszystkich, w tym naszego ojca, ma w głębokim poważaniu.
Tomek miał być ponoć jedynakiem, choć rodzice oczywiście nigdy mi tego nie powiedzieli wprost.
Co innego mój brat, on nie miał oporów
Pamiętam, że strasznie się wtedy poczułem, jak niechciany członek rodziny. Mama z tatą zapewniali mnie, że to nieprawda, Tomkowi nieźle się za to dostało, ale kilka lat później podsłuchałem rozmowę ojca z wujkiem, który przyznał, że planowali tylko jedno dziecko.
– Sławek nam się przytrafił – mniej więcej coś takiego powiedział wtedy ojciec.
Pewnie dlatego starszy ode mnie aż o dziewięć lat Tomek był oczkiem w głowie rodziców. Dostawał wszystko, co chciał, oczywiście w granicach rozsądku, bo w naszym domu się nie przelewało. Nie brakowało mu dobrych ciuchów, na które dla mnie zawsze nie było pieniędzy. Jeździł na kolonie i obozy, a ja musiałem zadowalać się wyjazdami z rodzicami.
Przyzwyczaiłem się w końcu do tego, że Tomek ma lepiej. Nawet gdy wyjechał na uczelnię, a potem zaczął pracować. Najpierw podczas jego studiów rodzice odkładali każdy grosz, bo trzeba było pomóc Tomkowi. Nic się nie zmieniło, gdy znalazł pracę ani gdy się ożenił. Na moje potrzeby, wtedy już jako licealisty, nie było pieniędzy.
– Ty masz co jeść, mieszkasz z nami. Tomkom trzeba pomóc – usłyszałem.
Brat po studiach wrócił do naszego rodzinnego miasta i znalazł dobrą pracę. Wciąż jednak słyszałem narzekania, że brakuje mu pieniędzy.
Któregoś dnia nie wytrzymałem
– A twoja żona nie może iść do pracy? – spytałem.
– To nie twoja sprawa – odburknął brat.
Cały Tomek. On wszystko wiedział najlepiej, owinął sobie wokół palca całą rodzinę, która na każdym kroku tylko mu przytakiwała. Moje zdanie nie miało żadnego znaczenia. Tomek z żoną żyli ponad stan. Nie mieli dzieci, a mimo to dobra pensja mojego brata im nie wystarczała. Ciągłe wycieczki, zmiany samochodów, najlepsze ciuchy – to była ich codzienność.
Problem w tym, że ciągle brakowało im na to pieniędzy. Po śmierci mamy kurek z gotówką został nieco przykręcony. Ja po studiach ożeniłem się, urodziła mi się córka, wyprowadziliśmy się z żoną na swoje. Tata został sam, nie mógł już pomagać Tomkowi. A z tego, co słyszałem na rodzinnych spotkaniach, jego potrzeby wciąż były duże.
Tym bardziej że mój brat stracił pracę, a w nowej nie zarabiał już tak dobrze. Jakiś rok temu, odwiedzając ojca w domu, w progu spotkałem się z wychodzącym od niego Tomkiem. Obaj wyglądali na bardzo zaskoczonych moją wizytą. Pośpiesznie wymieniali się jakimiś dokumentami. Miałem wrażenie, że chowają je przede mną.
– Coś się dzieje? – zapytałem tatę.
– Nic, takie tam… – ojciec próbował mnie zbyć.
Nigdy nie potrafił udawać. Byłem przekonany, że coś się stało.
– Tato, powiedz. Przecież widzę – nie dawałem za wygraną.
– Tomek przywiózł takie dokumenty od mieszkania. Nieważne. Zrobić ci kawy? – próbował zmienić temat.
Wtedy już byłem pewny, że coś jest nie tak. Wymusiłem od ojca pokazanie tych dokumentów, choć długo się opierał. Uparcie twierdził, że to nic ważnego. Kiedy je przeczytałem, zdębiałem. To był akt notarialny przepisujący Tomkowi mieszkanie, w którym mieszkali rodzice.
– Dlaczego to zrobiłeś? Co się dzieje? – zapytałem.
– Nic, to tylko taka formalność. Tomek mnie prosił. Nic się przecież nie zmienia – stwierdził tata.
– Nic, oprócz tego, że ty w wieku osiemdziesięciu lat nie masz nic, nawet własnego kąta – powiedziałem.
Chyba dopiero wtedy zdał sobie sprawę, co zrobił
Zaparzył nam kawę, usiadł za stołem i zaczął spokojnie opowiadać.
– Tomek zapewniał mnie, że to formalność, że dla mnie nic się nie zmieni. A on dzięki temu będzie mógł wyjść z długów. No przecież musiałem mu pomóc…
Wszystko stało się jasne. Tomek namówił ojca, by przepisał na niego swoje mieszkanie, które on będzie mógł zastawić pod jakąś pożyczkę. Nie chciałem już bardziej dołować ojca. Reszty postanowiłem dowiedzieć się od Tomka. Zastałem go, gdy wychodził z domu.
– Nie twoja sprawa! – stwierdził jak zwykle, gdy spytałem go o mieszkanie ojca.
– Owszem, moja. To mój ojciec, muszę wiedzieć, czy ma gdzie mieszkać…
Tomek odepchnął mnie, wsiadł do samochodu i odjechał. Nigdy nie był w stosunku do mnie miły, ale tak jeszcze nigdy się nie zachowywał. Pojechałem za nim, ale zgubiłem go, jak kluczył w plątaninie osiedlowych uliczek. Chciałem dowiedzieć się o powodach przepisania mieszkania ojca na Tomka, ale notariusz odmówił udzielenia informacji.
– Obowiązuje mnie tajemnica, musi pan zapytać tatę. Zresztą ja też nie muszę wiedzieć wszystkiego. Jeśli dokumenty są w porządku, sporządzam tylko na piśmie wolę obu stron – wyjaśnił.
Ostatnią szansą była rozmowa ze wspólnymi znajomymi, moimi i mojego starszego brata. Ojciec powiedział mi, że Tomek kiedyś pożyczał od nich pieniądze. Okazało się, że to strzał w dziesiątkę.
– Chłopie, Tomeczek jest zadłużony po uszy. U wszystkich. Ostatnio podobno ktoś go widział w kasynie. Jeśli to prawda, to już po chłopie – jeden ze znajomych był świetnie zorientowany w sytuacji finansowej mojego starszego brata.
Próbowałem skontaktować się z Tomkiem, ale jego komórka była wyłączona. Po kilku dniach pojechałem do jego mieszkania. Nie zostałem nikogo. Raz jeszcze zadzwoniłem do brata, potem do jego żony. Bez żadnego efektu. W drzwiach zostawiłem kartkę z prośbą o kontakt.
Gdy po tygodniu wróciłem na miejsce, kartka wciąż tam była.
Bałem się, że mogło się coś stać
Próbowałem delikatnie podpytać ojca, żeby go nie martwić, ale wyszło na to, że też nic nie wie. Minęło kilka dni i tata nieoczekiwanie sam do mnie zadzwonił. Poprosił, żebym pilnie do niego wpadł.
– Był tu dziś u mnie jakiś dziwny facet. Postawny, ale grzeczny. Szukał Tomka, a gdy mu powiedziałem, że go tu nie ma, pokazał mi to. Synu, o co tu chodzi?! – zdenerwował się tata.
To była kserokopia umowy-pożyczki stu sześćdziesięciu tysięcy złotych. Mój brat zadeklarował w niej, że w przypadku niespłacenia pieniędzy w określonych w umowie terminach, zrzeka się na rzecz pożyczającego prawa do… mieszkania, w którym mieszkał nasz tata! Tego już było za wiele.
Chwyciłem za komórkę, ale telefon Tomka wciąż milczał. Jego żony też. Zacząłem się ubierać, by pojechać raz jeszcze do ich mieszkaniach, ale tata mnie powstrzymał.
– A właśnie! Zapomniałem ci powiedzieć. Tomek dzisiaj rano dzwonił. Powiedział, że muszą na jakiś czas wyjechać. Pytałem, ale nic więcej nie mówił – przypomniał sobie ojciec.
Wziąłem jego komórkę, połączenie o którym mówił, było rano z numeru zastrzeżonego.
– Nie mówił nic więcej? Jest w Polsce czy za granicą? – zapytałem.
Tata wzruszył tylko ramionami. Nie miałem innego wyjścia, jak skontaktować się z mężczyzną, który odwiedził ojca. Poprosiłem staruszka o numer telefonu do wierzyciela mojego brata i umówiłem się z nim godzinę później. Potężny facet około pięćdziesiątki grzecznie, ale stanowczo opowiadał o sytuacji, w jakiej znalazł się mój brat, a przez niego także nasz tata.
– Proszę pana, kawalerka, w której mieszka pański ojciec, jest już praktycznie moja. Mam wszystkie niezbędne dokumenty do tego, żeby dopełnić formalności u notariusza. Pański brat pożyczył ode mnie pieniądze pod zastaw mieszkania. Nie oddał nawet złotówki. Rozumiem, że pan Tomek nie wspomniał o tym ani panu, ani ojcu? – upewnił się.
Poprosiłem, by dał nam trochę czasu. Liczyłem, że uda mi się skontaktować z Tomkiem albo mój brat odda pieniądze.
– Na to bym nie liczył. Podobno w ostatnich tygodniach nie wychodził z kasyna… – mężczyzna zawiesił głos.
Zaproponowałem, że może my z tatą będziemy spłacali część długu, żeby przynajmniej uratować mieszkanie.
– Dam panom czas do końca przyszłego miesiąca. Jeśli jednak nic się nie zmieni, przykro mi, ale tata będzie musiał opuścić mieszkanie – stwierdził mężczyzna.
Myślałem, że to zły sen. Niestety, to była straszna rzeczywistość. Nie wiedziałem, jak to wszystko opowiedzieć ojcu. Bałem się o jego serce. Tata rozpłakał się, gdy zrozumiał całą sytuację.
– Jak on mógł? Jak mógł? – powtarzał.
Odwiedziłem jeszcze adwokata, radząc się, czy w jakiś sposób można podważyć umowę. Nie dał jednak żadnych nadziei, bo mieszkanie w świetle prawa należało do Tomka, który mógł z nim zrobić, co chciał.
Tylko dlaczego zrobi to własnemu ojcu, który całe życie mu pomagał? Obiecałem tacie, że jeśli będzie potrzeba, przeprowadzi się do mnie. Córka wyjechała na studia, jej pokój stoi pusty. Może z nami spokojnie zamieszkać. Gdy powiedzieliśmy mu o tym z żoną, nawet się trochę uśmiechnął.
– Dziękuję – szepnął.
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”