„Koleżanka syna targnęła się na swoje życie, a po synu spłynęło to jak po kaczce. Dowiedziałam się okrutnej prawdy”

Kobieta, którą zawiódł syn fot. Adobe Stock, olgavolodina
„Jak można popełnić samobójstwo mając 15 lat, gdy świat odkrywa dopiero przed człowiekiem tyle możliwości i podniecających doznań? Co musi się stać, żeby jedynym wyjściem stała się ucieczka w nicość? Jak widać wystarczy niewiele, żeby czara goryczy się przelała”.
/ 10.02.2022 06:52
Kobieta, którą zawiódł syn fot. Adobe Stock, olgavolodina

Dla mnie tragiczna śmierć koleżanki syna był wstrząsającym doświadczeniem.

– Nikt nie zauważył – pytałam Kajetana – że z nią dzieje się coś dziwnego? Może jakieś kłopoty rodzinne, co?

– Nie wiem, mama – odpowiadał, kiepsko maskując wzruszenie. – Ona zawsze była jakaś dziwna. Obiło mi się o uszy, że jej rodzice się rozwodzą – może przez to?

„Boże – pomyślałam – dobrze, że zamknęłam sprawę rozwodową, zanim Kajetan zaczął samodzielnie myśleć! To musi być bolesne doświadczenie dla dziecka w trudnym okresie dojrzewania, kiedy hormony przejmują kontrolę nad rozumem”.

Z rozrzewnieniem spojrzałam na dorastającego syna. Jak ten czas leci, jeszcze niedawno był maleństwem spragnionym matczynych pieszczot i bliskości, a teraz ledwie zamieni ze mną parę zdań i już nie ma czasu. Koledzy, komputer, telefon, wszystko jest ważniejsze niż ja.

W obliczu ostatnich wydarzeń straciłam pewność, czy to na pewno naturalna kolej rzeczy, a w ślad za wątpliwościami pojawiły się wyrzuty sumienia – może jednak za mało czasu poświęcam synowi? Przecież i on może przechodzić trudne chwile. Udaje dorosłego i pewnego siebie, ale musi przeżywać śmierć koleżanki.

To pierwsze tragiczne doświadczenie w życiu!

Chyba w piątej klasie podstawówki cała nasza klasa brała udział w ceremonii pogrzebowej matki jednej z koleżanek. Pamiętam, że wszystko niebywale nas śmieszyło i do dziś się dziwię, że nikt nas wtedy nie wyrzucił do domu…

Teraz wiem, że tak radziliśmy sobie z emocjami. Ja zresztą i tak się poryczałam. Dotarła do mnie z całą wyrazistością okrutna prawda o życiu i nieuniknionej śmierci. Ryczałam chyba przez pół dnia i nikt nie był w stanie mnie uspokoić.

Kajetan jest wprawdzie trochę starszy niż ja wtedy, ale to nic nie znaczy, dziewczynki przecież szybciej dojrzewają. Obiecałam sobie bacznie obserwować syna, by w razie potrzeby udzielić mu wsparcia. Wzięłam nawet dzień wolnego, żeby uczestniczyć w ceremonii pogrzebowej.

– No co ty, mama – zaprotestował syn. – Przecież tam będzie cała moja klasa. Po co ty jesteś jeszcze potrzebna?

– Też chcę pożegnać twoją koleżankę – powiedziałam.

– Nawet jej nie znałaś! – krzyknął ze złością. – Co ty odwalasz?

Mimo pozorów był kłębkiem nerwów; nigdy by sobie nie pozwolił na podobne odzywki, gdyby wszystko było normalnie! Chociaż poczułam się urażona impertynencją, obiecałam, że na pogrzebie będę udawać, że Kajtek nie jest moim synem. Zresztą na ceremonii i tak powinnam być, choćby po to, by złożyć kondolencje rodzicom Roksany, których znałam z widzenia.

– Poza tym, jestem w radzie rodziców – dodałam. – Nie ma nic dziwnego w tym, że będę ją reprezentować na pogrzebie.

Liczyłam na przeprosiny za tę, co tu dużo mówić, chamską odzywkę, ale nie doczekałam się. Kajetan nadal był obrażony. 

Ejże, nie rzuca się takich oskarżeń bez dowodów!

Nie byłam specjalnie zdziwiona, że ten pogrzeb zadziałał na mnie ze zdwojoną siłą. Śmierć dziecka jest czymś dużo bardziej nienaturalnym niż odejście starego człowieka, i dlatego budzi większe emocje.

Patrzyłam na ledwie stojącą na nogach matkę odprowadzającą córkę do grobu i nie mogłam powstrzymać łez. Czułam się taka bezbronna i malutka wobec nieobliczalności boskich wyroków, i nie było przy mnie nikogo, kto mógłby mnie przytulić, pogłaskać po włosach i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Mało brakowało, a poryczałabym się jak za dawnych, dziecinnych lat.

– Proszę pani – usłyszałam obok siebie dziewczęcy głos. – Jest pani mamą Kajtka?

Obejrzałam się i zobaczyłam ładną brunetkę w wieku mojego syna, z zaczerwienionymi od łez oczami. Skinęłam głową w milczeniu.

– Zdaje sobie pani sprawę – powiedziała, patrząc pod nogi – że Kajtek jest odpowiedzialny za śmierć Roksany?

Nerwowo przełknęłam ślinę. Najwyraźniej dziewczyna była w szoku, choć mówiła i zachowywała się w miarę normalnie. Rozejrzałam się, czy ktoś nie słyszy tych bzdur, bo gotów sobie Bóg wie co pomyśleć.

– A ty zdajesz sobie sprawę, młoda damo, że musisz mieć dowody, zanim rzucisz oskarżeniem takiego kalibru? – odszeptałam.

Dziewczyna wyraźnie oklapła, kiedy padło słowo „dowody”.

– W tym sęk – stwierdziła przygaszona. – Dowody zostały usunięte.

Nie powiem, żeby ta konwersacja była pożądanym urozmaiceniem ceremonii pogrzebowej, ale trzeba było wziąć byka za rogi i dowiedzieć się, o co dziewczynie chodzi.

– Dobrze, może usiądźmy gdzieś na boku – zaproponowałam. – Spokojnie mi wszystko opowiesz, dobrze?

Wzięłam ją delikatnie pod rękę i podprowadziłam do ławeczki stojącej w bocznej alejce cmentarza. Poprosiłam, żeby usiadła i opowiedziała historię, która tak ją wzburzyła, że uznała za stosowne mnie zaczepić. Dziewczyna, łamiącym się z emocji głosem, nieskładnie zaczęła swoją opowieść.

– Chodzi o to, że rodzice Roksany są bardzo surowi, jeśli chodzi o te sprawy… Wie pani, damsko-męskie. Mają jakiś niedzisiejszy światopogląd, jak Świadkowie Jehowy, czy ktoś taki… Roksana musiała się sporo nagimnastykować, żeby się wyrwać na jakąkolwiek imprezę. Choćby nie wiem co, przed dziesiątą wieczór musiała być w domu, więc czasami musiałyśmy trochę nazmyślać, jeśli impra była udana i chciałyśmy dłużej posiedzieć… Była moją najlepszą przyjaciółką, wie pani?

Zaprzeczyłam, kręcąc głową, że nie, nie miałam o tym pojęcia, ale dziewczyna i tak nie patrzyła na mnie. Nie czekała zresztą na odpowiedź.

– Sprawy się skomplikowały – kontynuowała – kiedy Kajtek zrobił nam to zdjęcie. Takie wygłupy, za dużo piwa i wyszło, że zaczęłam całować Roksanę. Nie, żebym leciała na nią, wolę się całować z chłopakami, to było tylko dla zgrywy. Chłopcy się nakręcili jak bąki, a Kajtek cyknął fotkę. Nawet o tym nie wiedziałam i lata mi to w sumie do dzisiaj, choć nie powinien robić zdjęć bez naszej zgody. Mam rację czy nie?

Oczywiście, że miała rację, jednak w dobie aparatów cyfrowych, które każdy ma pod ręką, zawsze trzeba się liczyć z kompromitującym ujęciem. Według dziewczyny, mój syn szantażował Roksanę właśnie tą fotografią.

– Wie pani, co by zrobił jej stary, gdyby zobaczył córkę uczestniczącą w lesbijskiej scenie? – spytała, patrząc na mnie uważnie. – Zabiłby ją – powiedziała po chwili.

– No to jej się upiekło – wtrąciłam ironicznie, ale zaraz się zawstydziłam tym głupim dowcipem i dodałam: – To nie ma sensu, człowiek wybiera zawsze łatwiejsze wyjście.

– Może właśnie ten skok z mostu był dla niej łatwiejszym wyjściem? – powiedziała dziewczyna w zamyśleniu.

Kompromitującego zdjęcia, oczywiście, nie mogła przedstawić. Oryginał miał podobno Kajetan w swoim telefonie, a wysłana do Roksany kopia przepadła wraz z dziewczyną w nurcie rzeki.
Mimo że nie za bardzo wierzyłam w tę historię, odetchnęłam z ulgą słysząc, że telefon Roksany zniszczył się bezpowrotnie. Aby uspokoić swoje sumienie, obiecałam sobie przejrzeć komórkę syna.

– A czego właściwie – spytałam dziewczynę przed rozstaniem – żądał Kajetan od Roksany za milczenie?

– Żeby poszła z nim do łóżka – odpowiedziała z dziecięcą szczerością.

– Co? – szczęka opadła mi prawie do ziemi.

– No, wie pani – bez poczucia jakiegokolwiek zawstydzenia dziewczyna zaczęła tłumaczyć.

Poczułam się nagle bardzo stara. Z zażenowaniem słuchałam piętnastolatki, która tłumaczyła mi, na czym polega seks oralny. W dodatku to dotyczyło mojego syna, który do niedawna przybiegał do mojego łóżka, gdy słyszał zbliżają się burzę!

Nie powinnam była tego robić, ale… musiałam

To było ponad moją wyobraźnię. Pożegnałam brunetkę kiwnięciem ręki, zwiesiłam ciężką od niewesołych myśli głowę i poczłapałam jak roboczy koń w stronę domu. Może powinnam była obiecać, że zajmę się tą sprawą, ale nie miałam zielonego pojęcia, jak. Przecież nie było żadnych dowodów, które potwierdzałyby teorię o szantażu!

Może dziewczyna po prostu zmyśla? Długo chodziłam ulicami, zanim ochłonęłam na tyle, by wrócić do domu.

– Gdzie byłaś tak długo?– przywitał mnie Kajetan. – Umieram z głodu.

Kazałam mu zamówić pizzę, zostawiłam na stole pieniądze i poszłam do łazienki. Nalałam pełną wannę i zanurzyłam się w gorącej kąpieli. Kiedy wróciłam do kuchni, syn pałaszował już pizzę z szynką i ananasem.

– O czym gadałaś z Patrycją? – spytał napastliwym tonem. – Miałaś się nie wychylać.

Poczułam ucisk w okolicach splotu słonecznego, jakby chłopak wyciągnął zawleczkę z granatu tkwiącego w moich trzewiach – lada chwila mogłam wybuchnąć. Zamknęłam oczy i w myślach policzyłam do dziesięciu. Zwykle wystarczało, ale nie tym razem. Kajetan się przymknął, co oznaczało, że wyczuł niebezpieczeństwo.

– To ta dziewczyna mnie zaczepiła – powiedziałam, otwierając oczy. – Opowiadała mi trochę o tobie.

Urwałam i uważnie obserwując syna, zajęłam się swoją pizzą z pieczarkami.

– To histeryczka – nie wytrzymał Kajetan. – Cokolwiek ci nagadała, to bzdury. Jest wściekła, bo w środę z nią zerwałem.

Brunetka rzeczywiście sprawiała wrażenie mitomanki, a jeśli dostała kosza od chłopaka, mogła być nieobliczalna w wymyślaniu niestworzonych rzeczy na jego temat. To się trzyma kupy… Ucisk wewnątrz zelżał, a smak pieczarek i sera znów sprawiał radość kubkom smakowym.

Po obiedzie Kajetan zaproponował wspólne oglądanie naszego ulubionego filmu, „Nie lubię poniedziałku”. Mimo okresu dojrzewania, który zakłóca nasze relacje, nadal bywa nam ze sobą dobrze…

Nad ranem zbudził mnie jakiś koszmar. Za oknami świtało, nie mogłam już zasnąć, poszłam więc do kuchni, by przygotować sobie szklankę gorącego mleka. Drzwi do pokoju syna były uchylone, nocna lampka zapalona, a on sam spał, zwinięty na łóżku jak obwarzanek.

Cicho, by go nie obudzić, podeszłam do stolika zgasić światło i wtedy mój wzrok padł na telefon komórkowy leżący obok lampki. Nigdy nie grzebałam w prywatnych rzeczach Kajtka, ale tym razem nie mogłam się powstrzymać.

Musiałam odzyskać zaufanie. Kajetan mruknął coś niewyraźnie przez sen i odwrócił się na drugi bok. Przez chwilę zastygłam jak złodziej przyłapany na gorącym uczynku. Miałam ochotę odłożyć ten cholerny telefon i uciec, ale wiedziałam, że nie mogę sobie pozwolić na taki luksus.

Odszukałam w menu folder ze zdjęciami i zaczęłam szukać. Po kilku minutach ogarnęło mnie znużenie powielanymi w nieskończoność obrazami kolegów z głupimi minami, koleżanek z głupimi minami i kolegów z koleżankami i bardzo głupimi minami.

Kiedy już zaczynałam mieć nadzieję, że nic innego nie znajdę, zobaczyłam zdjęcie przedstawiające dwie całujące się dziewczyny. Jedną z nich była brunetka, z którą rozmawiałam na pogrzebie, drugą musiała być Roksana.

Nie ma zdjęcia, nie ma tematu

Ucisk w brzuchu powrócił; może powinnam się do niego przyzwyczajać, bo będzie od teraz stałym towarzyszem? Przyklękłam na dywanie obok łóżka i przyglądałam się gładkiej twarzy mojego syna. Czy mogłabym nie zauważyć, że zmienia się w potwora, o jakim mówiła dziewczyna na cmentarzu?

Znów zamruczał przez sen, podciągnął kolana pod brodę, a jego kciuk powędrował do ust. Kiedyś walczyłam z tym nawykiem, teraz wydawał się rozczulający: czy takie dziecko mogłoby kogoś skrzywdzić? I w ogóle, czy kilkunastoletni chłopiec może być już niewolnikiem męskiej lubieżności? A jeśli nawet, co ja powinnam teraz zrobić? Przecież dziewczynie i tak już życia nie zwrócę!

Nie miałam żadnej pewności, że Kajtek wykorzystał zdjęcie jako narzędzie szantażu. Kto mi zaręczy, że to coś więcej niż spekulacje brunetki, która mogła mieć zbyt bujną wyobraźnię? Czy powinnam jej uwierzyć i nieprzemyślanym działaniem spaprać życie mojemu synowi?

W telefonie, który cały czas trzymałam w ręce, wyszukałam polecenie „usuń” i jednym ruchem palca skasowałam to cholerne zdjęcie. Powinnam jeszcze sprawdzić folder z wysłanymi wiadomościami, by upewnić się, czy syn kontaktował się z Roksaną, ale nie miałam już na to siły.

Odłożyłam telefon na stolik. Potem poprawiłam kołdrę, która zsunęła się z Kajetana, zgasiłam światło i wróciłam do łóżka. Przez kilka następnych dni chodziłam spięta, czekałam, kiedy Kajtek się zorientuje, że grzebałam w jego telefonie i urządzi awanturę o brak poszanowania dla jego prywatności.

Mijał tydzień, potem drugi, ale nic się nie działo. Żadnych wyrzutów, zero pyskowania, w zasadzie jest nawet spokojniej niż kiedykolwiek. Mijamy się w kuchni, wymieniając komunikaty i drobne uprzejmości, ostatnio Kajtek zaproponował nawet wspólne wyjście do kina, ale odmówiłam, bo miałam dużo pracy. 

Czytaj także:
„Rodzice żyli jak pies z kotem. Wyznania miłości przeplatały się z wrzaskami. Pochowaliśmy ich w jednym grobie a ten pękł na pół”
„Moja córka karierę modelki przypłaciła zdrowiem. Była szczupła jak gałązka, a oni kazali jej dalej chudnąć”
„Mąż i jego rodzina traktowali mnie jak pariasa. Tylko syn szwagierki okazał mi serce. A ja... oddałam mu swoje”

Redakcja poleca

REKLAMA