Wyszłam za mąż zaraz po maturze, i nie była to najlepsza decyzja. Zamiast cieszyć się młodością, wpadłam w gary i pieluchy.
Kiedy rozwodziłam się z Olkiem, ludzie nie wierzyli, że mam za sobą piętnaście lat małżeństwa. Wciąż wyglądałam jak nastolatka, mimo trzydziestu czterech lat i urodzenia dwójki dzieci…
Choć pochodziliśmy z jednego miasta, poznaliśmy się nad morzem – ja odpoczywałam z mamą w ośrodku wczasowym, w którym Olek był ratownikiem i „panem od sportu”. Miałam siedemnaście lat, byłam śliczna i zgrabna, nic dziwnego, że wpadłam mu w oko.
O dziwo, mama nie sprzeciwiała się randkom swojej jedynaczki z tym, bądź co bądź, dorosłym mężczyzną. Olek uczył w szkole wuefu, ale dodatkowo handlował sprzętem sportowym, więc świetnie mu się wiodło. Jego pieniądze zrobiły na mojej ambitnej rodzicielce duże wrażenie. Chciała mnie szybko i bogato wydać za mąż.
Udało jej się, ale wcale nie dlatego, że sprzyjała Olkowi, tylko że w końcu naprawdę szczerze się w nim zakochałam. Zaczęliśmy ze sobą chodzić, a kiedy tylko zdałam maturę, wzięliśmy ślub. Jeszcze przed maturą zamieszkałam u Olka, jednak kryłam się z tym przed wścibskimi koleżankami i przede wszystkim nauczycielami. Nie potrzebowałam kłopotów w szkole, i tak miałam je z rodziną Olka.
Jego matka i siostra od początku mnie znienawidziły, choć nie mam pojęcia dlaczego. Byłam wtedy grzeczną, zahukaną dziewczynką, która co i rusz przepraszała za to, że żyje. Podejrzewam, że teściowa przywitałaby niechętnie każdą kobietę, która ośmieliłaby się „zabrać jej chłopczyka”. Natomiast siostra była o mnie zazdrosna.
No cóż, wchodziłam właśnie w życie, byłam świeża jak wiosna, śliczna, podczas gdy ona tydzień przed tym, jak ją poznałam, skończyła czterdziestkę. Kiedy Olek powiedział mi, że ma tak starą siostrę, nie od razu uwierzyłam. Ale to była prawda, urodził się, kiedy Ewka miała już dwanaście lat.
I jak ja miałam się z nią dogadać? Przecież ona miała syna o trzy lata młodszego ode mnie! Rafał był chyba jedyną osobą, która nie okazywała mi w rodzinie męża wrogości. Jeśli nawet dziwił się, dlaczego związałam się z jego wujkiem, to nigdy mi tego nie powiedział. Zresztą to był chłopak zakochany w komputerach i ciągle nimi zajęty. Jego pokój przypominał jakiś serwis; już za dzieciaka naprawiał komputery swoim kolegom.
Widywałam go rzadko, zaledwie kilka razy do roku, podczas ważniejszych rodzinnych uroczystości. Zawsze fajnie nam się wtedy gadało, bo słuchaliśmy podobnej muzyki. Prawdę mówiąc, wiekowo bliżej było mi do niego niż do męża, starszego o jedenaście lat…
Musiałam jednak błyskawicznie dorosnąć – zaraz po ślubie zaszłam w ciążę, urodziłam synka. Dominik stał się całym moim światem, i to dosłownie. W tym czasie Olek porzucił bowiem kiepsko płatną pracę nauczyciela, by na serio zająć się handlem sprzętem sportowym. I podczas gdy on rozkręcał biznes oraz zakładał sklep, ja siedziałam w domu z dzieckiem.
Wtedy strasznie się zaniedbałam. Dominik bardzo często chorował, często nie miałam nawet kiedy umyć głowy, o makijażu nie mówiąc. No i przybyło mi parę kilogramów. Dawniej zadbana i wiotka, po porodzie zamieniłam się w mamuśkę, która dojada po dziecku rozmaite papki, a potem jeszcze wcina obiad z mężem.
Nic dziwnego, że się rozrosłam w szerz, w cieście i batonikach znajdując chwilowe pocieszenie, kiedy domowe obowiązki mnie przerastały. Nawet nie wiem kiedy przestałam być atrakcyjna, nie tylko dla innych facetów, ale także dla własnego męża. A przez to popadałam w jeszcze większą frustrację.
Tylko czekały, aż mnie zostawi
Kiedyś poszłam z Dominikiem załatwiać sprawy na mieście. Szarpałam się właśnie, spocona do granic możliwości i zmachana, usiłując wciągnąć wózek po schodach do jakiegoś urzędu, a synek, wtedy bodaj dwuletni, wrzeszczał przeraźliwie. Nagle jakiś młody chłopak podszedł, zabrał mi z rąk wózek i bez wysiłku wniósł go na górę. Ze zdumieniem spostrzegłam, że to Rafał…
– Poradzisz sobie dalej sama? – upewnił się, a ja kiwnęłam głową.
– To lecę, cześć! – rzucił, obejmując wysoką, długonogą dziewczynę.
Ta najwyraźniej musiała się zaciekawić, kim jestem, bo zanim odeszli, usłyszałam głos Rafała:
– To moja ciotka.
Zostałam tam lekko oniemiała, z maluchem czepiającym się moich kolan. A oni poszli, piękni, upojeni swoją młodością i miłością. Bez żadnych trosk zaprzątających im głowę. „Mogłabym być na jej miejscu – przebiegło mi wtedy przez głowę. – Przecież mam tylko dwadzieścia trzy lata, a wyglądam faktycznie jak… ciotka!”.
Od tamtej pory stopniowo popadałam w depresję. Nie miałam nawet jak wziąć się za siebie, bo wkrótce zaszłam w drugą ciążę, urodziłam Weronikę i zapuściłam się jeszcze bardziej. Wprawdzie udało mi się schudnąć, ale i tak wyglądałam beznadziejnie. Wiecznie niewyspana, ubrana w praktyczne, łatwe do prania w pralce i niewymagające prasowania ciuchy. Nie miałam po prostu siły stać przy desce nad swoimi ubraniami, kiedy już wyprasowałam stertę koszul męża i ciuszki dzieci.
Podczas któregoś z rodzinnych spotkań z przerażeniem odkryłam , że coraz bliżej mi „wiekowo” do Ewki! Tym bardziej że siostra męża wyraźnie rozkwitła, bo cztery lata po rozwodzie spotkała wreszcie kolejną miłość życia. Mimo że miałam już dwoje dzieci, Ewa nadal odnosiła się do mnie z lekceważeniem, teraz podszytym ironią. Usłyszałam nawet, jak zastanawiały się z matką, kiedy Olek się mną znudzi…
– Nie ma już jędrnego tyłka, którym mogłaby go przy sobie zatrzymać!
Jeszcze długo potem brzmiały mi w uszach ich złośliwe chichoty!
Rafała wtedy nie było i przyznam, że gdy dowiedziałam się o jego wyjeździe na staż studencki, odetchnęłam z ulgą. Dawniej nie zwracałam nie niego uwagi, teraz zaczęłam się go wstydzić… Nie chciałam, aby mnie widział w tym stanie. Czułam się odstawiona na boczny tor. Miałam wrażenie, że przed nim jest całe życie, a moje się właśnie skończyło.
Wkrótce przeprowadziliśmy się do większego mieszkania, za miastem, więc na moją głowę spadła cała logistyka – wożenie dzieci do szkoły, na zajęcia. Czasami miałam wrażenie, że jestem taksówkarzem. Nawet kiedy szliśmy z Olkiem na imprezę, on z góry zakładał, że ja będę prowadzić. Nie mogłam więc nigdy się zabawić, tylko on pił, głosząc wszem i wobec, że jego żona nie ma nic do roboty, podczas gdy on ciężko pracuje.
Teściowa i szwagierka z ochotą to potwierdzały, rozgłaszając po rodzinie plotki, jakobym wyszła za Olka tylko dla jego pieniędzy. Któregoś razu na przyjęciu Ewa tak sobie popiła, że przestała nad sobą panować. Nazwała mnie przybłędą, która zgrabną dupą wepchnęła się do rodziny.
– A teraz nawet dobrze już nie wyglądasz i tylko wstyd Olesiowi przynosisz! – rzuciła mi pogardliwie.
Spojrzałam na Olka, ale on udawał, że nic nie słyszy, chociaż siedział niedaleko. Nie stanął jednak w mojej obronie! Tak się wtedy zdenerwowałam, że z płaczem wybiegłam na dwór w samym sweterku. Nie chciałam, aby inni goście widzieli moje łzy. Było dość chłodno, marzłam, mimo to nie miałam ochoty tam wracać.
Nagle poczułam, że ktoś narzuca mi na ramiona kurtkę. W pierwszej chwili ucieszyłam się, że to mojego męża wreszcie ruszyło sumienie, ale to był Rafał!
– Przepraszam za moją matkę i babcie. Po prostu są o ciebie zazdrosne – stwierdził na pocieszenie.
– Niby o co? – parsknęłam.
– Sama nie widzisz, jaką jesteś atrakcyjną kobietą – odparł na to, wprawiając mnie w osłupienie.
Nie sądziłam do tej pory, że siostrzeniec Olka w ogóle widzi we mnie kobietę! Ja w każdym razie ani trochę nią się nie czułam. Przypominałam bardziej jedną z domowych maszyn jak pralka czy zmywarka. Uznałam potem, że rzucił tę uwagę ot tak, żeby mi sprawić przyjemność.
Wkrótce postawiłam się mężowi i przestałam jeździć na rozmaite rodzinne przyjęcia, podczas których czekały mnie tylko upokorzenia. Był wściekły, ale przecież nie mógł mnie zawlec siłą. Może szkoda, że nie trzymałam ręki na pulsie, bo wkrótce okazało się, że Ewa postanowiła pozbyć się mnie z rodziny. Podstawiła po prostu Olkowi swoją nową przyjaciółkę, świeżą rozwódkę. Pod pretekstem, że tamta nie ma pary do gry w tenisa, zorganizowała ich pierwsze spotkanie. O kolejne zadbali już sami.
Rafał zgodził się zeznawać
Kiedy dowiedziałam się o romansie męża, byłam zdruzgotana. Tym bardziej że sprawa wyglądała poważnie. Olek chodził jak zaczadzony, na mnie i dzieci przestał zwracać uwagę. Wreszcie po kilku miesiącach, gdy ja próbowałam jakoś posklejać nasze małżeństwo, on wyprowadził się z domu. Popadłam w głęboką depresję. Przecież starsza ode mnie o osiem lat babka odbiła mi męża!
Ewa triumfowała, dając wszystkim do zrozumienia, że nigdy nie byłam odpowiednią żoną dla Olka. W tym wszystkim cieszyło mnie jedynie to, że po rozwodzie już pewnie nigdy nie zobaczę ani jej, ani równie niemiłej teściowej.
Rozwód nie był przyjemny, bo Olek starał się dowieść ze wszystkich sił, że w najmniejszym stopniu nie przyczyniłam się do budowania rodziny ani wspólnego majątku. Ewa i teściowa zeznawały przeciwko mnie, a w swojej zapalczywości posunęły się nawet do tego, że namówiły mojego męża, aby na świadka wezwał także siostrzeńca.
Rafał zgodził się zeznawać i było mi z tego powodu naprawdę przykro. „Co on może powiedzieć złego na mój temat?” – zachodziłam w głowę. Ale zdawałam sobie sprawę, że wiele; w końcu jego matka i babka od dawna nastawiały go przeciwko mnie, kłamiąc i zmyślając bez cienia zażenowania!
Rafał jednak przyszedł i powiedział… prawdę! Mój mąż z wytrzeszczonymi ze zdumienia oczami słuchał, jak jego własny siostrzeniec opisuje sytuację w naszej rodzinie. Mój los, znęcanie psychiczne męża nade mną, moje oddanie rodzinie i dzieciom.
– A ja ci kupiłem pierwszy komputer! – wykrzyknął z wyrzutem Olek do Rafała, gdy wyszliśmy z sali.
– Chętnie ci za niego teraz zwrócę pieniądze! – odparował tamten.
Sąd ostatecznie przyznał mi alimenty od męża, i to całkiem spore. A także alimenty na dzieci. Zostawiałam bez żalu większe mieszkanie za miastem, przeprowadzając się do wynajętych dwóch pokoi. Czułam, że zaczyna się dla mnie nowe życie!
Ponieważ nie musiałam już nigdzie wozić dzieci, bo wszędzie było blisko, miałam więcej czasu dla siebie. Zapisałam się na basen i siłownię, poszłam do fryzjera. W ciągu roku wróciłam do formy i znowu odmłodniałam, aż moje dzieci patrzyły na mnie z nieukrywanym zachwytem. W końcu zarządziły, że muszę sobie zmienić ciuchy!
Pojechaliśmy do sklepu i bawiliśmy się świetnie, przebierając w rzeczach. Kiedy wśród ogólnego aplauzu mierzyłam kolejną sukienkę w rozmiarze 38, dopytując się syna i córki, czy na pewno w niej dobrze wyglądam, usłyszałam męski głos za sobą:
– Wyglądasz świetnie!
To był Rafał, którego nie widziałam od dnia rozprawy rozwodowej. Nie wiem dlaczego, ale zarumieniłam się pod jego spojrzeniem.
Zobaczyłam to w jego oczach
Weronika i Dominik byli zachwyceni widokiem „wujka”, nagadać się z nim nie mogli. Ku ich radości poszliśmy czwórkę na lody.
– Nawet ci wtedy tak naprawdę nie podziękowałam – stwierdziłam, wspominając rozprawę.
– Nie ma za co. Moim zdaniem Olek jest palantem – stwierdził tak cicho, żeby dzieci nie słyszały.
Nachylił się do mojego ucha, poczułam na szyi ciepło jego oddechu. Nagle ogarnęła mnie fala pożądania… Stało się to bez udziału mojej woli, ale kiedy spojrzałam w tym momencie na Rafała, zobaczyłam jego oczach taki sam żar.
Jeszcze przez kilka tygodni broniłam się przed tym uczuciem, sądząc, że nie mamy do niego prawa. W końcu mój były mąż to wujek Rafała, byliśmy już rodziną. Jego matka ze szwagierki miałaby zostać dla mnie… teściową?
– Przestań myśleć o mojej rodzinie i o tym, co oni powiedzą! – cierpliwie przekonywał mnie Rafał. – Cokolwiek zrobisz, to i tak będzie źle, a przecież masz prawo do swojego szczęścia! Zdaj się na to, co mówi ci serce.
Posłuchałam więc serca, a ono powiedziało mi, że kocham Rafała.
Moje dzieci zrozumiały. Piętnastoletni Dominik i dwunastoletnia Weronika spokojnie zareagowali na tę dość skomplikowaną sytuację. Oto Rafał, który tak naprawdę jest ich kuzynem, ożeni się ze mną i będzie ich ojczymem.
– Ale możemy nadal mówić ci po imieniu? – upewnili się tylko, a moja córeczka szepnęła mi na ucho:
– Kocham tatę, ale uważam, że lepiej wyglądacie razem z Rafałem.
Ewa chyba tak nie uważała, bo nawet nie przyszła na nasz ślub. Jakoś dziwnie mało mnie to obeszło. Kiedy była moją szwagierką, usiłowałam się z nią zaprzyjaźnić i bolała mnie jej niechęć. Jest moją teściową, lecz nie zamierzam starać się o jej względy. Po latach życia w cieniu apodyktycznego męża, który na każdym kroku udowadniał mi, jak niewiele jestem warta, wreszcie czuję się szczęśliwa.
Czytaj także:
„Wyszłam za Zygmunta, bo miał duże mieszkanie. Nie pisnął słowa, że wcale nie jest jego. Tyle poświęcenia na darmo”
„Dowiedziałam się, że mam młodszą siostrę. Nie dość, że ojciec ma inną córkę, to jeszcze może mi go odebrać na zawsze”
„Mam 40 lat i od 15 lat nudnego męża. Dopiero randka z dawną miłością sprawiła, że poczułam się pożądaną kobietą”