„Moi rodzice mówią tylko o śmierci, spadkach i pogrzebach znajomych. Przecież jeszcze żyją, po co sobie psuć nastrój?”

Rodzice ciągle mówią o śmierci fot. Adobe Stock, motortion
„Staruszkowie znowu zaczną gadać o śmierci i dzielić majątek, a cała reszta gości zacznie ich przekonywać, że będą żyć wiecznie… Posprzeczaliśmy się w końcu i rozłączyłam się, a mężowi przekazałam, jakiego ma niewdzięcznego syna. Żeby być takim nieczułym draniem w stosunku do dziadków, którzy zawsze robili wszystko, aby nieba przychylić!”.
/ 31.07.2022 08:30
Rodzice ciągle mówią o śmierci fot. Adobe Stock, motortion

Moi rodzice są rówieśnikami i właśnie dobiegają 80-tki. Oboje w dobrej formie, sprawni, ale o niczym nie potrafią mówić, tylko o śmierci… Zbliżała się kolejna rocznica ślubu moich rodziców, tym razem 55. Czy my z Luckiem przetrwamy razem tak długo?

Za nami dopiero 19 lat, a już skaczemy sobie do oczu

– Ty skaczesz – sprostował mąż, gdy podzieliłam się z nim refleksjami. – Ja akurat jestem niespotykanie spokojnym człowiekiem.

Jasne! Do szału doprowadza mnie przekonanie ślubnego, że jest lepszy, bo zamiast się pokłócić jak normalny człowiek, zamyka się w warsztacie i znika na całe wieczory! Tymczasem nie pora była na podobne dyskusje, bo musieliśmy wymyślić jakiś prezent. Co kupić ludziom, którzy i tak wciąż używają tych samych rzeczy i otwarcie twierdzą, że niczego już nie potrzebują? Postanowiłam poradzić się syna, może taki mądry student będzie miał akurat jakiś świeży pomysł.

„Przy okazji – pomyślałam – przypomnę chłopakowi, że jest impreza. Ostatnio ma tak wypchany harmonogram, że nawet do domu nie zawsze wraca z Krakowa na weekend!”.

Sobota za 2 tygodnie? – zdziwił się Sebastian. – Mamo, ja nie mogę… Jestem zaproszony do mojej dziewczyny na zapoznawczą kolację.

O nie, a my nawet nie wiemy, że on z kimś chodzi! To nie w porządku.

– A co wam miałem głowę zawracać – żachnął się młody na moje pretensje. – Jak mnie u doktorostwa nie zaakceptują, to i tak po zawodach, bo Arleta liczy się ze zdaniem ojca jak ksiądz z opinią papieża.

Byłam zła. Guzik mnie obchodzą kolacyjki ewentualnych teściów Sebka, tym bardziej że w ogóle nie raczył wprowadzić w temat własnych rodziców. Jubileusz jedynych dziadków z pewnością jest ważniejszy! A syn mi na to, że nie dla niego. On sobie do babci i dziadka wpadnie innym razem, złoży życzenia i da prezent.

Te całe rodzinne fety to w sumie udręka

Staruszkowie znowu zaczną gadać o śmierci i dzielić majątek, a cała reszta gości zacznie ich przekonywać, że będą żyć wiecznie… Dzięki wielkie. Posprzeczaliśmy się w końcu i rozłączyłam się, a kiedy mąż wrócił z pracy, przekazałam mu, jakiego ma niewdzięcznego syna. Żeby być takim nieczułym draniem w stosunku do dziadków, którzy zawsze robili wszystko, aby dzieciakowi nieba przychylić! Myślałam, że Lucek się przejmie, złapie za telefon i wyjaśni Sebkowi dosadnie kwestię priorytetów, ale on tylko się zasępił. Stwierdził, że na swój sposób chłopak ma rację.

Twoi starsi zrobili się ostatnio nieznośni z tym umieraniem – argumentował. – Za każdym razem, gdy do nich jedziemy, tylko czekam, kiedy się zacznie to głupie gadanie, i jeszcze nigdy się nie zawiodłem.

Jakie te moje chłopy delikatniuśkie! Szkoda, że żaden nie pomyślał, jak ja się czuję w takich sytuacjach – przecież to moi rodzice, ja najbardziej boję się ich utraty! Zaczyna się zazwyczaj niewinnym pytaniem, czy pamiętam na przykład, starą sąsiadkę. Tę, która się mną zawsze zajmowała w dzieciństwie, gdy chorowałam i nie dało się mnie przemycić do przedszkola. Jak mogę nie pamiętać, skoro przyjaźniłam się z jej córką później, już w podstawówce, żarty sobie stroję? No i człowiek szuka w pamięci rzeczonej sąsiadki, jej dzieci, stołu, na którym podobno zawsze leżał obrus w róże, już, już, miga mu jakiś cień, gdy pada zdanie, że pogrzeb był w minionym tygodniu! Biedna kobiecina, taka do rany przyłóż, a i jej kostucha nie oszczędziła… Po czym rozlega się westchnienie ojca, że teraz oboje mają więcej znajomych na cmentarzu niż na tym świecie.

Pamiętam, że jak Sebastian wypalił, że jego kolega się utopił we Włoszech, uznałam to za lekką bezczelność, ale teraz widzę to inaczej.

Może dał do zrozumienia, że śmierć nie idzie z wiekiem?

W każdym razie dziadkowie spojrzeli na niego z urazą i ciągnęli swoje: dom, wiadomo, przepiszą Helence, bo i tak mieszka, no i jeszcze się nimi opiekuje, ale pole? Jakby to nie wiem, ile było hektarów czystego czarnoziemu, a nie zachwaszczony pasek przy asfalcie! Raz nawet mąż palnął, że to żadna plantacja, ale zaraz był foch: czy on wie, ile to byłoby warte, jakby na działkę budowlaną przekwalifikować? Tym bardziej że tuż obok drogi, rury i słupy blisko, tylko się budować! A stary motor, który stoi w szopce? Kolekcjoner by od razu kupił za ciężkie pieniądze, może Sebastian by się tym zajął i trochę sobie dorobił? Może sam by jeździł?

– Serce pęka, jak człowiek pomyśli, że dorobek całego życia przepadnie razem z nim – wzdycha wtedy mama. – Dwoje dzieci tylko mamy, zdawałoby się, że powinno być łatwiej, a tu jak głową o ścianę.

– Żeby tylko nie było jak u drugich sąsiadów – dorzuca z goryczą ojciec. – Zostawili wszystko samopas i po ich śmierci była Sodoma i Gomora… Wszyscy się sobie nawzajem do gardeł rzucili!

I tak sobie siedzimy, my z siostrą w skrajnym zażenowaniu połączonym z wyrzutami sumienia, nasze chłopy próbują zmieniać temat, dzieci mruczą, że znów to samo. Sebastian ma swoje racje – nikt, gdyby nie musiał, nie chciałby brać udziału w podobnych imprezach. Zastanawiałam się, czemu moi rodzice wciąż tak postępują, przecież muszą zauważać, że dobry nastrój natychmiast szlag trafia!

Mnie się zdaje, że po prostu boją się śmierci, i tyle – stwierdził Lucek. – Widzą całą rodzinę wokół, są szczęśliwi i nagle trrrach! Uświadamiają sobie, że w całkiem niedługim czasie może ich zabraknąć. No i walą te swoje teksty, my wszyscy wmawiamy im, że są nieśmiertelni, oni próbują w to uwierzyć. I już.

Niby jakieś wytłumaczenie to jest, tyle że mnie nie przekonuje – mama z tatą zawsze byli rzeczowi, takie zaklinanie rzeczywistości nie jest do nich wcale podobne!

Może tym razem odpuszczą i będzie miło?

Naprawdę nie wiem, co mogłabym zrobić oprócz żywienia jałowej nadziei, że tak się stanie, zanim wszelkie rodzinne uroczystości staną się udręką nie do zniesienia. Ale może to nie lęk przed odejściem, lecz właśnie rzeczowość skłania ich do poruszania takich tematów w czasie rodzinnych spotkań?

Może chcą w ten sposób wyjaśnić wszystkie ziemskie sprawy, zanim odejdą? Możemy uważać, że stan posiadania rodziców jest niewielki, ziemia, którą dysponują, to tylko zachwaszczone pole, a sprzęty, którymi chcieliby obdzielić potomnych, są bezwartościowym barachłem. Trzeba jednak pamiętać, że dla starszych ludzi mają one inną wartość – to dorobek ich życia, który chcieliby sprawiedliwie podzielić. 

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA