„Mimo że się rozwiedliśmy, on w naszym domu nadal czuł się jak u siebie. Otwierał swoimi kluczami, robił śniadanie...”

załamana kobieta po rozwodzie fot. Adobe Stock
„Czy to waszym zdaniem normalne?! Krzysiek twierdził, że tak. Że mieszkał z nami 10 lat i może robić co chce. A przecież to on nas zostawił, to on miał romans...”
/ 19.02.2021 09:22
załamana kobieta po rozwodzie fot. Adobe Stock

Miałam już tego naprawdę serdecznie dosyć! Rozwiedliśmy się z Krzyśkiem ponad rok temu, a on nadal wchodził do mojego mieszkania jak do siebie! Nie zważał na to, że przy podziale majątku przypadło ono mi i był to już tylko mój dom. Mój i naszego ośmioletniego synka Kacperka.

Rozwód to był jego wybór. To on nas zostawił

Ale wciąż traktował te cztery kąty jak swoje.

– Kiedy w sobotę rano przyjeżdża odebrać Kacpra, żeby spędzić z nim weekend, otwiera sobie drzwi swoimi kluczami – opowiadałam mojej przyjaciółce Karolinie. – Wchodzi do kuchni, parzy sobie kawę. A kilka razy zrobił sobie nawet kanapki. Kiedy go o to zapytałam, odparł beztrosko, że nie zdążył zjeść śniadania!

– To jest nie do pomyślenia! Mówiłaś mu, że sobie tego nie życzysz?
– Starałam się wytłumaczyć mu, że nie jest u siebie. Ale on twierdzi, że nie będzie czekał jak idiota pod blokiem w samochodzie. A poza tym Kacper ma zwykle ciężką torbę, bo na weekend do ojca pakuje buty do piłki, laptop i podręczniki, żeby odrobić lekcje… No i zawsze mnie przekona, że jest sens w tym, żeby wchodził na górę.
– To niech wchodzi! – przytaknęła Karolina. – Ale niech dzwoni do drzwi. Jak każdy.
– Kiedy on ma klucze… – westchnęłam.
– Musisz mu je zabrać lub zmienić zamki.
– Nie… Karola, no co ty?! To takie drastyczne. On się strasznie wkurzy.
– Boisz się go?! To nie do pomyślenia! Drań zostawił cię dla młodszej, rozbił waszą rodzinę, a ty masz wyrzuty sumienia, że zakłócisz mu sobotnie poranki, pozbawiając możliwości łażenia po twojej chałupie?! – była naprawdę wzburzona.
– Ale ja nie chcę się z nim kłócić. Kropka – ucięłam rozmowę.

Rozstaliśmy się z Krzyśkiem ze względu na jego romans

Odkryłam go dopiero po ośmiu miesiącach – Krzysiek związał się z koleżanką z pracy. Kiedyś przypadkowo wzięłam jego telefon do ręki. Chciałam sprawdzić, która godzina. Mąż musiał się zapomnieć, bo zawsze nosił komórkę przy sobie, a teraz leżała na kanapie. Trafiłam na moment przyjścia esemesa i na górze ekranu pojawił się tekst wiadomości. Nie budzący wątpliwości…

Krzysiek obiecał mi, że to skończy, jednak ja byłam czujna. I co chwila nakrywałam go na kłamstwie. Wciąż się z nią spotykał. I tak żyliśmy przez kolejne dwa lata – od wpadki do wpadki. Aż moja cierpliwość się skończyła. Kazałam mu się wynieść z domu i powiedzieć wszystko Kacprowi. Myślałam, że będzie błagał o wybaczenie, on jednak oświadczył, że mam rację, nie może tak dłużej być. I wyprowadził się do kochanki.

Złamał mi przy tym serce. Był miłością mojego życia

Nie mogłam sobie dać rady z jego odejściem. Teraz powoli zaczynałam godzić się z faktem, że już nigdy nie będziemy razem. Ale jego widok robiącego sobie kawę w mojej kuchni, w której tyle razy wspólnie jedliśmy śniadania, obiady i kolacje, nie pomagał mi w pogodzeniu się z rozwodem. Nie umiałam mu się przyznać do tego, że jego obecność po prostu mnie boli i rozdrapuje ledwo zagojone blizny. Nie chciałam mu dawać satysfakcji.

Tłumaczyłam mu jednak, że nie jest to już jego dom i nie może wchodzić jak do siebie. Kilka razy nawet mi przytaknął. Ale w kolejny weekend i tak sam sobie otwierał drzwi, wchodził i wołał Kacpra, żeby się zbierał. Nie powiem, dawało mi to też trochę radości. Takie złudne poczucie, że nadal jest mężczyzna w moim życiu. Zdawałam sobie sprawę, że niczemu dobremu to nie służy… Karolina była tego samego zdania.

– Coś trzeba z tym zrobić. Tak nie może być! – uznała po raz kolejny, kiedy siedziałyśmy u mnie w niedzielne popołudnie.

Za Krzyśkiem właśnie zamknęły się drzwi. Przywiózł syna, znowu wszedł jak gdyby nigdy nic do mieszkania, rzucił: „cześć”, pożegnał się z Kacprem i poszedł.

– On jest bezczelny – westchnęła przyjaciółka. – Przecież ty byś mogła sobie teraz paradować w samych majtkach albo nawet uprawiać z kimś seks na kanapie w salonie!
– No nie bardzo… Przecież wiem, że zaraz wraca moje dziecko – uśmiechnęłam się.

Pominęłam kwestię, że nie mam z kim… Milczałyśmy chwilę. Widać było, że Karolina nad czymś rozmyśla.

– Słuchaj! – zawołała, a oczy jej się zaświeciły. – Mam genialny pomysł! Trzeba go zawstydzić!
– Ale jak? – nie bardzo rozumiałam.
– Coś wymyślimy! – odparła i zaczęłyśmy knuć.

Pomysł z tym, że przejdę się nago po mieszkaniu odpadł od razu. Obie uznałyśmy, że Krzysiek tylko by się ucieszył i rzucał nieprzyzwoite komentarze. Ustaliłyśmy więc, że potrzebujemy jakiegoś mężczyzny do naszego planu. Niestety, Krzysiek dobrze znał wszystkich moich kolegów i nie uwierzyłby, że nagle w którymś z nich się zakochałam. A nowych znajomych mi przez ostatnie dwa lata nie przybyło. Kumpli Karoliny też znał… No i stanęłyśmy w martwym punkcie. Ale tylko na kilka minut.

Karolina wyszła na papierosa na balkon i zaraz mnie zawołała.

– A ten brunet, który wchodzi do klatki, to kto? – zapytała. – Nigdy wcześniej go nie widziałam.

Karolina, wierna przyjaciółka, spędziła przy mnie wiele nieprzespanych nocy i jeszcze więcej smutnych dni, ocierając mi łzy, i faktycznie dobrze znała mieszkańców bloku.

– On jest tutaj nowy. Mieszka z miesiąc. I rzadko go widuję, chyba dużo pracuje – odparłam.
– Idealnie! Musimy go namówić, żeby nam pomógł.

Aż mi się zrobiło gorąco na myśl, że mam zaczepić nieznajomego sąsiada i prosić go o nietypową przysługę. To nie było w moim stylu. Nie umiałam się tak wyluzować.

Karolina, nie dam rady – oznajmiłam. – Przecież nie znam człowieka.
– Tym lepiej. Najwyżej ci odmówi. Poza tym, nie widujesz go często. Nie dałam się namówić przyjaciółce.

Minął tydzień i Krzysiek ponownie znalazł się u mnie w kuchni. Kiedy weszłam, siedział przy stole i zajadał jogurt z mango.

– Planowałam zjeść to na śniadanie – powiedziałam, nie kryjąc irytacji.
– Spoko. Kupiłem zgrzewkę i wstawiłem do lodówki. Mają długi termin ważności. Tylko mi nie zjedz wszystkich! Nie mogłam w to uwierzyć.
Krzysiek, to jest moja lodówka. Nie zachowuj się, jakbyś tu mieszkał!
– Mieszkałem dziesięć lat. Nie odzwyczaję się tak łatwo.

Do kuchni wszedł Kacper. Chociaż się we mnie gotowało, ugryzłam się w język. Nie chciałam robić scen przy małym. Kiedy wyszli, zaparzyłam sobie melisę. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Coś do niego dotarło?! Aż nie mogłam uwierzyć. Pewnie wrócił po piłkę Kacpra. Ale że puka?

Podeszłam do drzwi. W progu stał nowy sąsiad

Wysoki, przystojny brunet. Miał czekoladowe oczy i niesforne, kręcone włosy.

– Dzień dobry, przepraszam, że przeszkadzam. Jestem sąsiadem, wprowadziłem się niedawno. Właśnie robiłem sobie jajecznicę, kiedy odkryłem, że nie mam soli. A niesłonej nie zjem. Mateusz – dodał z rozbrajającym uśmiechem i wyciągnął dłoń.

– Dominika. Proszę bardzo – wskazałam gestem kuchnię.

Weszliśmy i zaczęłam napełniać solniczkę, którą przyniósł Mateusz. Nagle z hukiem otworzyły się drzwi. Do przedpokoju wpadł Krzysiek. I stanął jak wryty.

– Zapomnieliśmy butów – powiedział, złapał adidasy Kacpra i wyszedł.

Pomyślałam sobie, że to znak z nieba.

– Panie Mateuszu… – zaczęłam.
– Przejdźmy na ty – odparł swobodnie.

Spojrzałam w jego roześmiane, pogodne oczy i byłam pewna, że zgodzi się na mój plan. W kolejną sobotę Mateusz przyszedł do mnie koło dziewiątej rano. Kacper w piątek wieczorem poszedł na nocowanie do kolegi z bloku obok. Siedzieliśmy w szlafrokach przy stole, pijąc kawę.

Kiedy usłyszałam ciężkie kroki Krzyśka na klatce schodowej, rzuciłam się do łazienki, a Mateusz zdjął szlafrok. Nie domknęłam drzwi. Miałam świetny widok na korytarz i część kuchni. Usłyszałam zgrzyt klucza w zamku. Mój były mąż oczywiście wszedł jak do siebie. W tym momencie Mateusz ruszył z kuchni do sypialni. Mężczyźni natknęli się na siebie w przedpokoju.

Mój sąsiad miał na sobie bardzo skąpe slipki. Jego pięknie umięśnione ciało robiło naprawdę duże wrażenie. Krzysiek stanął jak wryty.

– Kim… pan… jest? – głos mu zadrżał.
– Dzień dobry! – odparł wesoło Mateusz. – Mati! – wyciągnął rękę.
– Yyyyy… Krzysiek.

Stali tak przez dłuższą chwilę. Mój były mąż był tak zbity z tropu, że nie wiedział, co powiedzieć. Rozkoszowałam się tym momentem. W końcu wyszłam z łazienki w kusej, koronkowej piżamce, którą kupiłam specjalnie na tę okazję.

– Ojej! – zawołałam na widok Krzyśka. – Zapomniałam cię uprzedzić, że Kacper śpi u Igora. O czym ja myślę? – dodałam, spoglądając rozmarzonym wzrokiem w kierunku Mateusza. – Igor to ten kolega z bloku obok, pamiętasz? Kacperek ma ze sobą rzeczy.
– No to pa! – odparł Krzysiek i poszedł.

Tydzień później jak na szpilkach czekałam na przyjście byłego męża. I chociaż bardzo na to liczyłam, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi, nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście! Kilka miesięcy później znalazłam klucze do mieszkania na komodzie w przedpokoju. Dobrze, że Krzysiek je oddał. Gdyby kiedyś jeszcze ich użył, mógłby znowu natknąć się na skąpo ubranego Mateusza… 

Czytaj więcej historii z życia wziętych:
Okłamałem żonę i wyjechałem, by mieć czas dla kochanki
Jako dziecko widziałem, jak mój tata zamordował mamę
Powinienem podziękować żonie za zdrady
Zazdroszczę nawet nastoletnim matkom
Mam 27 lat i dobrze mi się mieszka z mamą

Redakcja poleca

REKLAMA