„Mam 27 lat i dobrze mi się mieszka z mamą. Czemu kobiety nie potrafią tego zrozumieć?!”

mężczyzna który mieszka z mamą fot. Adobe Stock
Długo nie chciałem się wynieść z domu. Miałem ku temu ważne powody. Jednak z czasem nawet najpewniejsze rzeczy zmieniają się nie do poznania.
/ 11.01.2021 13:22
mężczyzna który mieszka z mamą fot. Adobe Stock

– Słuchaj, Michał, może byśmy zamieszkali razem – pewnego wiosennego wieczoru rzuciła od niechcenia Marzena, gdy siedzieliśmy w kawiarni. – Wynajęlibyśmy pokój z kuchnią.

Cały zesztywniałem. Już od jakiegoś czasu bałem się, że może zaproponować coś podobnego. I to całkiem na poważnie. A jeśli zaczniemy rozmawiać na ten temat, sprawa może przyjąć zły obrót.
– Nie za wcześnie na to? – spytałem, upiłem łyk soku i zacząłem udawać, że zafascynowała mnie serweta na stoliku.
Oboje mamy po 27 lat. To chyba wystarczająco dużo – odparła Marzena.
– No tak, ale… Nie zarabiamy milionów. Jak wynajmiemy nawet głupią kawalerkę, niewiele zostanie na życie. I jeszcze będziemy napychali komuś kieszeń. Może lepiej odkładajmy na coś własnego…
– Nawet jakbyśmy zarabiali trzy razy tyle co teraz, to na mieszkanie będzie nas stać najwcześniej za 15 lat. Chcesz tyle czekać? – zdenerwowała się.
– Nie rozumiem, czemu się na mnie złościsz – przybrałem minę niewiniątka.
– To nie moja wina, że jest tak drogo.
– Możemy wziąć kredyt – mruknęła.
– Za duże ryzyko – zdecydowanie pokręciłem głową. – Poza tym odsetki są ogromne. Stracilibyśmy kupę pieniędzy.
– Prawda jest taka, że ty nie chcesz wyprowadzać się od mamusi – warknęła Marzena, wstała i wyszła z kawiarni.

Bieganie za obrażającymi się na mnie kobietami nie było w moim stylu, więc nie ruszyłem się z miejsca. Wiedziałem wprawdzie, że zarzuty Marzeny są w dużej mierze uzasadnione, ale nie miałem zamiaru się do tego przyznawać. Dobrze mi było w życiu i nie rozumiałem, dlaczego miałbym coś w nim zmieniać. Niestety, Marzena nie podzielała mojego zdania w tej kwestii. Co gorsza, znalazła sobie sojuszniczkę, która zaczęła mnie przekonywać, że już czas wyprowadzić się od rodziców i być w pełni samodzielnym. Moją mamę. Najbardziej denerwowały mnie jej uwagi na temat wnuków i tego, że Marzena byłaby idealną matką.

Myślałem, że każda mama zrobiłaby wszystko, by jak najdłużej zatrzymać przy sobie dziecko

Trochę byłem zdziwiony jej podejściem do sprawy, bo wydawało mi się, że każda rodzicielka broni się jak tylko może przed wyfrunięciem synka z gniazdka. Czyżby miała mnie dość? Ale przecież nie byłem bardzo kłopotliwy! Mama musiała tylko czasem coś mi uprać czy zrobić obiad, który i tak robiła dla ojca. A jednak z jakichś powodów wypychała mnie z domu. „Nie dam się – postanowiłem. – Przecież na siłę mnie nie wymelduje. A jak Marzena w ten sposób ze mną pogrywa, to ja odpłacę jej pięknym za nadobne”. Na razie byliśmy tylko pokłóceni. Jednak gdybym się zaczął spotykać z kimś innym, oznaczałoby to zerwanie zupełne i moja dziewczyna nie naciskałaby już na mamę. Oczywiście, wcale nie miałem zamiaru wiązać się z nikim na serio. Wystarczy, żeby Marzena tak myślała.

Dlatego w maju zacząłem się spotykać z Karoliną. Luźno, bez zobowiązań. Marzena szybko się o tym dowiedziała i zgodnie z moim planem oświadczyła, że z nami koniec. Gorzej, że obraziła się na mnie także moja własna matka, która bardzo lubiła moją byłą już dziewczynę… Tak zmniejszyła porcje obiadowe, że wystarczały tylko dla taty i niej samej. Moje rzeczy w łazience zaczęła odkładać na osobną kupkę, co było wyraźną sugestią, że odtąd nie mogę liczyć na pranie.

Rozbawiony opowiedziałem o tych szykanach Karolinie na spacerze. Myślałem, że sprawię jej przyjemność, pokazując, co muszę znosić w imię naszej „miłości”. Byłem pewien, że się uśmieje i podejdzie do tego na luzie, tak jak w ogóle do naszego związku. Ona jednak pozostała poważna.
– Ty naprawdę nie masz zamiaru wyprowadzać się z domu? – zapytała.
– Oczywiście, że mam. Tylko nie teraz.
– A kiedy? Koło czterdziestki?
– O co ci chodzi?! – prychnąłem. – Przecież my nawet nie jesteśmy ze sobą.
– Wiesz co… – westchnęła. – Nie lubię niepoważnych facetów. A ty, niestety, jesteś niepoważny. Dlatego pożegnajmy się już dziś, zanim stanie się coś niedobrego. I nie zawracajmy sobie głowy.
Chciałem zaprotestować, ale ona już przebiegała na drugą stronę ulicy.

Fakt, że przestałem się spotykać z Karoliną, zauważyła moja mama. I nie omieszkała o tym powiadomić Marzeny, która zadzwoniła jakiś czas potem. Starałem się być dla niej miły, lecz spotkać się nie chciałem. Po tej rozmowie oświadczyłem mamie, że nie życzę sobie, aby za moimi plecami układała mi życie. Choć mama oczywiście udawała, że nie ma pojęcia, o czym mówię – ja wiedziałem swoje.
– Zamiast wziąć się za siebie, wymyślasz jakieś niestworzone historie! – denerwowała się mama. – Przecież ja nigdy bym przeciw tobie nie występowała.
– Tak, tak, mamo, ja wiem, to wszystko dla mojego dobra – machnąłem ręką.
– Żebyś wiedział! – fuknęła mama. – Uważam, że już najwyższy czas, żebyś zaczął być za siebie odpowiedzialny. A najłatwiej się tego nauczysz, kiedy wreszcie wyprowadzisz się z domu!
– Bożenka, przestań już, proszę cię… – odezwał się niespodziewanie mój tata. – Zapomniałaś już o łóżeczku?

Do tej pory tata w żaden sposób nie włączał się w moje perypetie sercowe ani nawet ich nie komentował. Byłem mu za to niezmiernie wdzięczny, bo nie wiem, jak zniósłbym zmasowany atak obojga rodziców. Dziś pierwszy raz się wtrącił. No i… chyba… stanął w mojej obronie!
– O jakim łóżeczku? – zapytałem.
– Jak przyjdzie czas, to ci powiemy – burknął tata i mimo moich próśb rodzice nie chcieli wyjawić mi tajemnicy.
Jednak od tej pory tajemnicze „łóżeczko” zaczęło mnie chronić przed pretensjami mamy. Wkrótce zresztą o nim zapomniałem, bo głowę mi zaprzątnęła Ewelina, która w lipcu zjawiła się w firmie. Podobała mi się bardzo, więc zacząłem ją podrywać. Chodziliśmy na randki przez niespełna miesiąc, a ja już straciłem dla niej głowę.

Sam nie wiem, jak to się stało, lecz zanim pomyślałem, zaproponowałem jej, żebyśmy razem zamieszkali. Zgodziła się. I wtedy uświadomiłem sobie, jak nagle wszystko w moim życiu przyspieszyło. Miesiąc temu nawet bym nie pomyślał, że mogę mieszkać poza rodzinnym domem… Tymczasem właśnie się z niego wyprowadzam! I to pewnie na zawsze, bo czułem, że wkrótce się Ewelinie oświadczę. Gdy pakowałem do torby swoje rzeczy, do pokoju wszedł tata. Uśmiechnął się.
– Jak chcesz, mogę cię podrzucić – zaproponował spokojnie.
– Nie, dzięki. Przyjedzie po mnie Ewelina – zamknąłem walizkę i spojrzałem na ojca podejrzliwie. – Jakoś się nie dziwisz, że się tak nagle wyprowadzam…
Ależ ja wiedziałem, że tak będzie – pokiwał głową tata i podjął temat, o którym już zapomniałem. – Pamiętasz swoje pierwsze łóżeczko?
– Jak przez mgłę – odparłem.

Wtedy tata zaczął opowiadać.
– Kupiliśmy je jeszcze przed twoimi narodzinami, ustawiliśmy w naszym pokoju. Ale w pierwszych miesiącach życia kiepsko spałeś, więc żeby nie musieć ciągle wstawać, kładliśmy cię przy nas. Kiedy skończyłeś rok, próbowaliśmy cię przenieść do twojego łóżeczka. A ty strasznie płakałeś, nie chciałeś w nim spać. Po miesiącu zrezygnowaliśmy więc z tych prób i chwilowo pogodziliśmy się z tym, że śpisz z nami. Potem co dwa, trzy miesiące próbowaliśmy cię wymeldowywać z naszego łóżka. Bez skutku. Potrafiłeś ryczeć bez przerwy przez cztery godziny. Zaczęliśmy już tracić nadzieję, że kiedykolwiek przestaniesz z nami spać, nawet łóżeczko wynieśliśmy do drugiego pokoju. Aż tu nagle któregoś wieczoru dałeś nam na dobranoc buziaka i popędziłeś do swojego łóżeczka. Od tej pory już nigdy do nas nie przyszedłeś. Po prostu musiałeś sam dojrzeć do tej decyzji i poganianie cię nie miało sensu. Tak jak i teraz.
– I czemu nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? – spytałem rozbawiony.
– Żeby nie zapeszyć! – roześmiał się.
– Jakbyś usłyszał tę historię zawczasu, mógłbyś żyć w fałszywym poczuciu bezpieczeństwa i do pięćdziesiątki nie martwić się, że mieszkasz z rodzicami…

Więcej prawdziwych historii:
„Przez pragnienie macierzyństwa prawie zniszczyłam swoje małżeństwo. Mąż stał się dla mnie tylko środkiem do celu”
„Mój ojciec to zwykła szuja. Zostawił mnie i mamę, gdy byłem mały. Założył nową rodzinę i… od niej też odszedł”
„Po śmierci mamy dowiedziałam się, że moim ojcem jest proboszcz. Chcę go poznać bliżej, ale on nie chce o mnie słyszeć”
„Wiedziałam, że bycie macochą jest trudne, ale córka mojego męża mnie nienawidzi, jakbym to ja zabiła jej matkę”

Redakcja poleca

REKLAMA