„Miłość życia spotkałam po rozwodzie, ale poświęciłam ją dla kariery. Gdy zrozumiałam błąd, było już za późno”

zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, DragonImages
„– Małżeństwa na odległość nie zdają egzaminu – odparł. – Już przez to przeszedłem. Wybieraj. Ja i dziecko albo praca – dodał. Próbowałam go przekonać, w końcu powiedzieliśmy sobie kilka przykrych słów, których pewnie od razu oboje pożałowaliśmy, i tak się to skończyło. Ja wyjechałam, on został”.
/ 18.02.2024 14:30
zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, DragonImages

Przez całe życie podejmujemy rozmaite decyzje. Wydają się nam właściwe do czasu, kiedy okazuje się, że popełniliśmy błąd. I gdybyśmy wiedzieli wcześniej, że tak będzie, pewnie postąpilibyśmy inaczej. 

Byłam rozwódką

To było cztery lata temu. Akurat byłam po rozwodzie. Najbardziej żałowałam, że ja i mój eks zdecydowaliśmy się rozstać dopiero po dziesięciu latach małżeństwa. Trwało co najmniej o pięć lat za długo. Przecież życie mamy tylko jedno i nie da się go powtórzyć.

Kiedy więc wychodziłam z sądu jako wolna kobieta, obiecałam sobie, że teraz ustawię sobie właściwe priorytety, i więcej takiego błędu nie powtórzę. A że po wieloletnich przepychankach małżeńskich nie miałam najmniejszej ochoty na nowy związek, postawiłam na pracę. Zdobyć awans, większe pieniądze, przestać martwić się o rachunki. No ale my mamy swoje plany, a życie swoje…

Poznałam go przypadkiem

Po rozwodzie zostałam w mieszkaniu, które należało do moich rodziców, a mąż przeniósł się na drugi koniec miasta. Pewnego dnia, kiedy wychodziłam z osiedlowego sklepu, moja nowa, modna siatka sznurkowa wypchana zakupami w dziwny sposób zahaczyła się o wózek jakiegoś mężczyzny. On tego nie zauważył i poszedł dalej, szarpnął, siatka się podarła i wszystko wyleciało na ziemię. Zrobiło się zamieszanie, facet przepraszał i wrzucał moje sprawunki do swojego wózka. Podjechaliśmy do stojącej obok ławki, a on poleciał do sklepu po torby. Potem sam pakował moje zakupy. W czasie rozmowy okazało się, że mieszka w bloku obok mojego, i właśnie wraca z pracy, dlatego przyjechał samochodem.

– Ja myślę, że los nie bez przyczyny przyczepił panią do mnie, jeśli pozwoli pani tak to określić – uśmiechnął się jakoś tak nieśmiało, a ja w tej dopiero chwili zauważyłam, że jest całkiem przystojnym mężczyzną, i że nigdy wcześniej go na osiedlu nie widziałam.

Popatrzyłam na niego pytająco.

– Zaraz wyjaśnię, co mam na myśli. Sprowadziłem się tu w zeszłym tygodniu – powiedział, jakby odpowiadając na moje niezadane pytanie. – Trzy tygodnie temu rozwiodłem się z żoną, a wczoraj nabrałem strasznej ochoty na rosół. Kupiłem wszystkie produkty, jak podpowiedziała siostra. Teraz jednak nie odbiera, a ja nie bardzo wiem, w jakiej kolejności poszczególne produkty należy wrzucać do garnka. Czy w robieniu rosołu obowiązuje jakaś zasada?

Wytłumaczyłam wszystko, co i jak, ale Edward poprosił o numer mojego telefonu, na wypadek, gdyby miał „pytania uzupełniające”. Rzeczywiście zadzwonił, ale dwa dni później, żeby zaprosić mnie na dziękczynną kawę, bo podobno rosół udał mu się wyśmienicie. Dzięki moim podpowiedziom, jak zaznaczył.

Połączyła nas miłość

I tak zaczęła się nasza miłość, do której na początku nie chcieliśmy się przyznać. Codziennie rano przed pracą, około siódmej trzydzieści, gdy jadłam śniadanie, siedziałam przy kuchennym oknie. Zaczęłam zwracać uwagę na czerwonego peugeota Edwarda, który parkował na placyku przed moimi oknami. Patrzyłam, jak Edward wychodzi z domu, wsiada do auta i odjeżdża. Pewnego dnia dostrzegł moją twarz w oknie na pierwszym piętrze, i od tej pory każdego dnia rano pozdrawiał mnie uśmiechem i uniesieniem dłoni.

Początkowo nasza znajomość była dość luźna. Spotykaliśmy się od czasu do czasu na kawie. Myślę, że oboje musieliśmy się otrząsnąć po rozwodach. Przez dwa miesiące, każdego ranka, przesyłaliśmy sobie pozdrowienia, gdy Edward szedł na parking. Kiedy widział mnie w oknie, machał ręką, a po pewnym czasie zaczął całować otwartą dłoń i dmuchał pocałunkiem w moją stronę. No i wybuchło między nami niespodziewane uczucie. Poczułam, że właśnie spotkałam miłość swojego życia.

Byliśmy ze sobą dwa lata, aż pewnego dnia Edward mi się oświadczył. Niemal w tym samym czasie dostałam ofertę pracy za granicą, co najmniej na dwa lata.

Wybrałam karierę

Na tę propozycję, która łączyła się z awansem, ciężko pracowałam przez ostatnie lata. Dzięki temu moja kariera mogła ruszyć galopem do przodu, nie wspominając o pieniądzach, które wreszcie zapewniłyby mi godziwe życie. Zaproponowałam Edwardowi, żebyśmy wzięli ślub i wyjechali razem. On jednak miał chorych rodziców, którymi się opiekował, i nie chciał ich zostawić. Rozumiałam to. Ale nie mogłam ot tak zrezygnować ze swojego marzenia. Już raz priorytetem była dla mnie miłość i jak to się skończyło? Nie, nie chciałam powtarzać tego, co wtedy przeżyłam…

– Nie jesteśmy już tacy młodzi. Nie chciałabyś mieć dziecka? – pytał Edward.

Zastanowiłam się.

– Nie, jeszcze nie teraz. Po powrocie. Będę miała dopiero trzydzieści pięć lat, to będzie jeszcze całkiem dobry wiek. Po prostu teraz weźmy ślub.

– Małżeństwa na odległość nie zdają egzaminu – odparł. – Już przez to przeszedłem. Wybieraj. Ja i dziecko albo praca – dodał.

Próbowałam go przekonać, w końcu powiedzieliśmy sobie kilka przykrych słów, których pewnie od razu oboje pożałowaliśmy, i tak się to skończyło. Ja wyjechałam, on został.

Wciąż miałam nadzieję

Nie było mnie w kraju przez cztery lata. Przez cały czas myślałam o Edwardzie, ale nie miałam śmiałości, żeby do niego napisać, on też się nie odzywał. Kiedy wróciłam, zobaczyłam jego czerwonego peugeota na parkingu. Każdego ranka wyglądałam przy śniadaniu przez okno. Edward wychodził z domu, wsiadał do samochodu, ale nigdy nie spoglądał w moje okno. To mogło oznaczać tylko jedno – zapomniał. Albo ma już kogoś innego.

Aż w pewien piątkowy ranek doszedł do auta i uniósł głowę. Nasze spojrzenia się spotkały. Serce mocniej zabiło mi w piersiach. Zobaczyłam, jak na twarzy Edwarda pojawia się uśmiech. Potem, jak niegdyś, podniósł rękę do góry, żeby na koniec pocałować otwartą dłoń i dmuchnąć w moją stronę buziaka. Potem odjechał. Byłam taka szczęśliwa!

„Nie zapomniał. Jest jeszcze dla nas nadzieja!” – myślałam.

Straciłam go na zawsze

Postanowiłam pierwsza dać sygnał, że jestem gotowa zacząć jeszcze raz. Po osiemnastej stanęłam przed drzwiami i nacisnęłam dzwonek. Otworzyła mi nieznajoma, zapłakana kobieta, jak się okazało, jego siostra. Gdy spytałam o Edwarda, dowiedziałam się, że w drodze do pracy miał wypadek samochodowy. Zginął na miejscu. Ona przyjechała po jakieś dokumenty potrzebne do szpitala.

Dopiero wtedy dotarło do mnie, że pod domem nie ma jego samochodu. I że poranny buziak był naszym pożegnaniem. I że straciłam miłość swojego życia, zanim zdążyłam się nią nacieszyć.

Czytaj także: „Od lat żyjemy z mężem jak brat z siostrą. Po co mi facet, z którym figlowanie przyprawie mnie o mdłości?”
„Nie widziałam się z matką 9 lat, a ona dalej jest toksyczna. Chce zmienić imię mojej córki i wygonić męża”
„Po rozwodzie szukałam miłości w internecie. Nowy facet najpierw mnie rozkochał, a potem zniknął z moją kasą”

 

Redakcja poleca

REKLAMA