„Mieliśmy wszystko. Emeryturę, czas i święty spokój, ale kumplowi było za mało. Na starość zachciało mu się uganiać za babami”

Załamany dziadek fot. Adobe Stock, WavebreakmediaMicro
„Parsknęliśmy śmiechem. Może i byliśmy bandą starych dziadów, jednak dobry humor nas nie opuszczał. Na szczęście. Bo gdy patrzy się na świat z optymizmem, wszystko wygląda jakoś lepiej”.
/ 29.10.2022 08:30
Załamany dziadek fot. Adobe Stock, WavebreakmediaMicro

Stoję przed lustrem, patrzę na swoje odbicie i... cieszę się z tego, że jestem mężczyzną. Faceci znacznie lepiej niż kobiety znoszą upływ czasu. No, może nie wszyscy. Ale mnie i moich kolegów ten problem nie dotyczy. Starzejemy się z godnością i nie przejmujemy zanadto kilkoma dodatkowymi zmarszczkami czy siwymi włosami.

Zdecydowanie ważniejsze od kwestii wyglądu stają się inne sprawy. Ćwierć wieku temu, organizując z kumplami wieczorny wypad do miasta, planowaliśmy maraton po knajpach. Teraz raczej idziemy w jedno miejsce, jak najbliżej domu, aby nie trzeba było dużo chodzić. W młodości przejście całego centrum na piechotę było dla mnie fraszką. Dziś natomiast po dwustu metrach rozglądam się za miejscem, w którym można usiąść na kwadransik i zregenerować siły...

Chciałem zestarzeć się z godnością

Człowiek na pewno nie może już wypić tyle co kiedyś. Dlatego od szalonej zabawy, tańców i podrywania babeczek ważniejsza staje się spokojna, kulturalna rozmowa w męskim gronie. Właściwie nie narzekam specjalnie, bo dopóki są koledzy, mający podobne kłopoty, da się jakoś żyć. I zawsze jest o czym pogadać przy piwku lub szklaneczce whisky.

– Panowie – zagaiłem ostatnio podczas zgromadzenia w pubie. – Jak sobie radzicie z przemijaniem?

Był sobotni wieczór, nadszedł więc czas na cotygodniowe męskie refleksje na temat życia, śmierci i takich tam.

– Że niby z czym? – Stefan zrobił głupkowatą minę i podrapał się po łysinie.

Nie każdy z nas miał swoje zdanie i głębokie przemyślenia, ale czego można wymagać od prostych chłopów...

– No, ze starością – wyjaśniłem.

– A, to mów po ludzku. Ja sobie ze swoją starą wcale nie radzę – wyznał. – Ciągle lata do SPA, do sanatorium by jeździła dwa razy w roku, i w ogóle...

– Oj, Stefan, u ciebie ze słuchem coś chyba szwankuje – zauważyłem z rozbawieniem. – Pytałem o twój wiek, a nie o szanowną małżonkę.

– A, to faktycznie nie dosłyszałem... – uśmiechnął się mój kolega. – Akurat na wiek to jakoś specjalnie nie narzekam. Właściwie nawet jestem zadowolony.

– Ja też – zachichotał Marek. – Jak mi się ostatnio zakola spotkały z łysym plackiem na czubku głowy, to zrobiłem sobie nową fryzurę. Fajnie wygląda, nie?

W tym momencie Robert jęknął

– Co jest? – spojrzeliśmy w jego stronę  z lekkim niepokojem.

– A nic – wysapał. – Troszkę mnie biodro boli. Ale to nic takiego...

– Idziesz na operację? – spytałem.

– Zgłupiałeś?! – aż poczerwieniał na twarzy. – Dopóki mogę sam chodzić, nie zgadzam się, żeby mnie cieli. A biegać przecież nie muszę. Nigdzie mi się nie śpieszy, mam dużo czasu...

– Ja też mam dużo czasu – wtrącił się nagle Marek. – Coraz więcej... Budzę się przed piątą rano, zasypiam o północy, a w nocy jeszcze ze dwa razy wstaję na siku. I mimo to jestem wyspany...

– No i proszę, oto duży plus naszego wieku – zauważyłem. – Człowiek potrzebuje znacznie mniej snu niż dawniej...

– No i ustępują nam miejsca w autobusie! To też zaleta starości – wypalił Konrad, który był już po siedemdziesiątce.

– A kiedy ty ostatnio jechałeś autobusem, co? – spytał Marek.

– Wczoraj wieczorem – odparł. – Po zmroku znacznie gorzej widzę, więc wolałem sam nie siadać za kierownicą...

– A więc mamy kolejną korzyść – ucieszyłem się, choć inni popatrzyli na mnie ze zdziwieniem.

– Niby gdzie ty tu widzisz korzyść? – nastroszył się Konrad.

– Mniej widzisz, to i mniej rzeczy cię wkurza – wyjaśniłem z uśmiechem.

Przez chwilę siedzieliśmy w zadumie

– Wiecie co, panowie – odezwałem się w końcu. – Starość nie jest wcale taka zła.

Wszyscy się zgodzili, tylko Wacław, emerytowany pułkownik, posmutniał.

– No, nie wiem... – bąknął niepewnie.

– Stary, ty to już naprawdę nie masz na co narzekać – wsiadł na niego Marek. – Godna emerytura, czasu wolnego od cholery, kondycja jak na wojaka przystało... Pewnie ciągle latasz za babami, co?

– Ano – westchnął. – I czasami nawet którąś dogonię. Tylko że wtedy zapominam, po co za nią leciałem...

Parsknęliśmy śmiechem. Może i byliśmy bandą starych dziadów, jednak dobry humor nas nie opuszczał. Na szczęście. Bo gdy patrzy się na świat z optymizmem, wszystko wygląda jakoś lepiej.

Czytaj także:
„20 lat służyłem pomocną ręką pewnej staruszce i los mi to wynagrodził. Kobieta obdarowała mnie czymś, o czym nawet nie śniłem”
„Harowałam jak wół, by uwieść szefa, lecz on zawsze wycofywał się rakiem. W końcu znalazłam sposób, by zrobić z niego kochanka”
„Była żona mojego faceta, wciąż pociąga za sznurki i steruje nim jak marionetką. Nie chcę rozstawać się z Markiem, ale dłużej tak być nie może"

Redakcja poleca

REKLAMA