„Czasem lepiej stać z boku, niż brać sprawy w swoje ręce. Nasza ambicja kosztowała nas przyjaźń kolegi"

załamana kobieta w pracy fot. Adobe Stock, nenetus
„Z dnia na dzień stosunek Edyty do Macieja zaczynał się jednak zmieniać. Zaczęła go zagadywać, wprawiając tym biedaka w nerwowe zakłopotanie, rozmawiając z nim, kładła mu rękę na ramieniu. W pokoju zaczęła wspominać o tym, że Maciek wcale nie jest nieatrakcyjny, tylko ma taki styl – typowy dla mężczyzny z pasją. Ledwie powstrzymywałyśmy śmiech”.
/ 16.06.2023 08:30
załamana kobieta w pracy fot. Adobe Stock, nenetus

Edyta jest piękną, ale wyjątkowo chciwą kobietą. Jest przekonana, że ma prawo do wszystkiego, co najlepsze, tylko dlatego, że ma urodę. Nie liczy się też z uczuciami innych. Korzystając z pewnego zbiegu okoliczności, postanowiliśmy ją ukarać. Niestety, okazało się, że przez przypadek zabawiliśmy się uczuciami kolegi.

Edyta – chciwa piękność zza biurka przy oknie

Jesteśmy zgranym zespołem pracowników w prywatnej firmie. Praca w niej, jak każda inna, ma swoje wady i zalety, ale lubimy do niej przychodzić właśnie dlatego, że mamy dobry zespół. Wszyscy jesteśmy też koło trzydziestki. Powoli zapominamy o beztroskich dniach studiów, a jednocześnie nadal daleko nam do osób naprawdę ustabilizowanych życiowo. Wyjątkiem w naszym teamie jest Edyta. Pracuje z nami już od ponad pół roku i wszyscy reagujemy na nią alergicznie.

Edyta ma wszystko to, co sprawia, że może się podobać mężczyznom i że łatwo ją znienawidzić. Jest piękna – niewysoka, ale z nieziemsko długimi nogami, naturalnymi blond włosami i zgrabną sylwetką, za którą każda z nas dałaby się pokroić. Ma też okropny charakter. Bez skrępowania mówi o tym, że nie wierzy w uczucia, że pieniądze są tym, co jest naprawdę ważne, nie kryje się też z tym, że gdyby nielojalność mogła dać jej wyższe stanowisko lub wyższą wypłatę, nie miałaby przed nią skrupułów. Tym, co najbardziej nas irytuje, jest jednak jej chciwość. W dziewiętnastym wieku polowałaby z pewnością na majątki mężczyzn i rozbijałaby rodziny.

Z czasem przywykliśmy do jej zachowania i staraliśmy się ją ignorować. Irytowała nas jednak bardzo. Z pewnością jednak nie zdecydowalibyśmy się dać jej nauczki, gdyby nie przypadek.

– Rety, Maćka to nie ma, czy po prostu nie umie wykonywać obowiązków, jakie ma w tej pracy?

Edyta biadoliła od rana, bo coś jej się nie chciało uruchomić w komputerze, a żadna z nas nie zamierzała przyjść jej z pomocą.

– W pracy go nie ma – zlitowałam się w końcu. Zawsze miałam dobre serce. – Pogrzeb ciotki. Radka poproś, choć pewnie ci powie, że on jest programistą, a nie wsparciem IT.

– A co to za pogrzeb? – zaciekawiła się Edyta, gdy Radek przyszedł do naszego pokoju i zakończył już tyradę o tym, że to nie jest częścią jego obowiązków pracowniczych.

– A jakaś samotna ciotka…

– Samotna ciotka – w oczach Juli, naszej kadrowej i księgowej zarazem pojawił się błysk. Miała skłonność do psot, którą zresztą w niej uwielbiałem. – Czy to nie oznacza, że Maciuś będzie spadkobiercą?

– Kto wie… - Radek z miejsca podłapał temat. – Opiekował się nią przecież. Była skąpa i bogata i bezdzietna. Ja bym tak od razu Maćka o ten spadek nie zagadywał, bo to delikatna sprawa, ale wydaje mi się, że nawet wspominał, że nie ma tam zbyt wielu dziedziców.

Edyta przyglądała się nam coraz uważniej. Niemal widzieliśmy, jak w jej głowie kiełkuje plan.

Niespodziewany wybuch uczuć

Maciek zdecydowanie nie był w typie Edyty. Nie oszukujmy się. Nasz kolega nie był w niczyim typie, a już na pewno nie znaliśmy jego żadnej cichej wielbicielki. Mógł odgrywać wszystkie żarty na temat stereotypowych informatyków. Nie był zadbany, daleko mu było od sportowej figury, a do tego dość obficie się pocił. Raz na jakiś czas chciał brać się za siebie, w czym mu dzielnie sekundowaliśmy, ale zapał miał słomiany. Z tego samego powodu siedział ciągle w firmie, choć z jego umiejętnościami z pewnością mógłby już dawno – jak Radek – przyjmować wiele dodatkowych zleceń. Za Edytą wodził czasem rozmarzonym wzrokiem, ale kto za nią się nie oglądał? Sama byłam przecież fanką jej urody.

Od dnia pogrzebu rzekomo majętnej ciotki stosunek Edyty do Macieja zaczynał się jednak zmieniać. Zaczęła go zagadywać, wprawiając tym biedaka w nerwowe jąkanie się, rozmawiając z nim, kładła mu rękę na ramieniu. W pokoju zaczęła wspominać o tym, że Maciek wcale nie jest nieatrakcyjny, tylko ma taki styl – typowy dla mężczyzny z pasją. Ledwie powstrzymywałyśmy śmiech. Radek donosił nam o kolejnych etapach rozwoju uczucia rozgrywających się w ich pokoju i wszyscy troje bawiliśmy się przednio. Nie mogliśmy się doczekać momentu, w którym Edyta dowie się, że majątek ciotki to tylko jej życzenia i przekona się, jak nisko upadła przez chciwość. A jednocześnie chcieliśmy, aby ten spektakl trwał jak najdłużej.

Nauczka idealna?

Katastrofa nadeszła tego samego dnia, w którym z urlopu wróciła nasza szefowa – prawa ręka Prezesa, a jednocześnie wspaniała zwierzchniczka i przyjaciółka, która już nie raz stawała za nami murem, gdy coś nie działo się po myśli szefa. Jeszcze zanim zdążyliśmy opowiedzieć jej o tym, co się działo pod jej nieobecność, do biura wpadła Edyta, wściekła i wstrząśnięta zarazem.

Jesteście bandą kretynów – wołała nie zwracając nawet uwagi na obecność szefowej. – Jesteście z siebie zadowolone? Wy i Radek? To ja się zniżałam do poziomu tego odrażającego faceta, a wy zadrwiliście sobie ze mnie? Takie to zabawne?

– Ależ Edytko – Jula w końcu mogła przestać wstrzymywać śmiech. – Uważaj na słowa. W naszej firmie się tak brzydko nie mówi. Zresztą sama jesteś sobie winna. Gdyby nie twoja chciwość, nie rzuciłabyś się na biednego Maćka, jak na łakomy kąsek.

– Czas dorosnąć – wtórowałam Juli. – Może nauczysz się nie oceniać ludzi po tym, co mają w portfelu.

Edyta nieoczekiwanie rozpłakała się, trzasnęła drzwiami i wybiegła z pokoju. Nim wyjaśniliśmy szefowej, co zaszło, zadzwonił jej telefon służbowy. Motyw przewodni z „Ojca chrzestnego” mógł oznaczać tylko jedno – dzwonił Prezes.

- Tak, tak, tak, oczywiście – poważny głos szefowej sprawiał, że ostatnie wybuchy śmiechu więzły nam w gardle. – Maciej? Tak, już idę.

Wychodząc spojrzała na nas tak jakoś smutno

Godzinę później nikomu nie było do śmiechu. Staliśmy karnie w pokoju Prezesa – ja, Jula i Radek. Wyglądaliśmy jak dzieci na dywaniku u dyrektora szkoły. Prezes siedział w fotelu i przyglądał się nam surowo. Nic nie mówił. Mówiła za to szefowa.

– Bawiąc się w jakichś ostatnich sprawiedliwych, zapomnieliście, że wasz żart nie dotyczy tylko Edyty. Tak, Edyta na pewno wyciągnie lekcję z tego zdarzenia. Stanie się jeszcze ostrożniejsza i jeszcze bardziej przebiegła. Będzie też bardziej wyrachowana i z pewnością nie przestanie myśleć tylko o cudzych pieniądzach. Ale czy pomyśleliście o Macieju?

– O Macieju?

– Tak Julio, o Macieju. Czy nie zauważyliście, że podkochuje się w Edycie, że wzdycha do niej. Radek, nie powiedziałeś dziewczynom?

Radek spuścił głowę.

– Ja myślałem, że on tak, jak wszyscy, bo Edyta to zgrabna babka…

– No to źle myślałeś. Maciej rzeczywiście uwierzył w swoje szczęście. I jaką dostał lekcję? Czego się dowiedział dzięki waszemu żartowi? Otóż dowiedział się, że nie ma przyjaciół, że nikomu nie można ufać, że jest na tyle nieważny, że jego uczucia się nie liczą… Złożył wypowiedzenie. On, a nie Edyta.

Nie wiedzieliśmy, co powiedzieć. Nagle nie uważaliśmy już, że danie nauczki koleżance było tak doskonałym żartem. Natychmiast przypomnieliśmy sobie, jak szczęśliwy był Maciej przez ostatnie tygodnie.

Nic nie jest tak, jak było

Mija już trzeci tydzień od tej rozmowy. Maciej nie daje się przekonać do powrotu do pracy. Poszedł zresztą na L4. Nie chce z nami rozmawiać. Edyta zresztą też, ale nie jest teraz naszym największym problemem. Szefowa i Prezes mówią, że nadal próbują do niego jakoś dotrzeć, że zabiegają o jego powrót do firmy, ale jest dorosły, nie da się go przymusić do niczego siłą. Nie ponieśliśmy konsekwencji służbowych naszego wybryku, ale czujemy się bardziej ukarani niż gdybyśmy dostali naganę. Szefowa radzi czekać. Mówi, że prawdziwi przyjaciele są zawsze, nawet jeśli osoba, którą przypadkiem skrzywdzili, nie chce ich znać. Tylko czy Maciej kiedykolwiek zechce nam dać drugą szansę?

Czytaj także:
„Po śmierci męża nie miałam za co żyć. W wieku 46 lat zostałam bez domu i pracy, bo całe życia byłam kurą domową”
„Pokochałam faceta odpowiedzialnego za śmierć mojego męża. Nie wiem, czy kiedykolwiek powiem dzieciom, kim on jest”
„Śmierć męża była dla mnie tragedią. Kiedy znowu się zakochałam, poczułam się jak zdrajczyni”

Redakcja poleca

REKLAMA