Myślę, że nie mogło mi się w życiu bardziej poszczęścić. Pochodziłem z kochającej się, pełnej rodziny i taką samą zamierzałem stworzyć z moją przyszłą żoną.
Mówili o mnie, że jestem w czepku urodzony, bo wszystkie swoje plany konsekwentnie realizowałem. Piękna żona, duży dom wypełniony radosnym śmiechem dzieci, dobrze płatna posada w prężnie rozwijającej się firmie... W najśmielszych snach nie przypuszczałem, że to wszystko mógłbym sam tak zepsuć.
Nie byłem podrywaczem
Lubiłem towarzystwo kobiet, z wzajemnością. Łatwo nawiązywałem znajomości i miałem sporo koleżanek. Podobno byłem całkiem przystojny. Tylko że o ile dziewczyny czuły się dobrze w moim towarzystwie, o tyle traktowały mnie raczej jak kumpla. Dużej wprawy w podrywaniu z pewnością nie miałem.
Małgosię poznałem na studiach. Była ode mnie rok młodsza, studiowała zupełnie inny kierunek, ale co tydzień spotykałem ją na fakultatywnych zajęciach międzywydziałowych. O mały włos odpuściłbym sobie te wykłady, ale zobaczyłem Małgosię i przepadłem. Chodziłem więc regularnie na zajęcia, które właściwie wcale mnie nie interesowały i zajmowałem miejsce dogodne do obserwowania najpiękniejszej dziewczyny, jaką kiedykolwiek widziałem.
Pewnego razu jak zwykle rozsiadłem się wygodnie w ostatniej ławce. Małgosi jeszcze nie było. Wbiegła do sali tuż przed wykładowcą. Policzki miała zaróżowione, oddech przyspieszony. Rozejrzała się po pomieszczeniu i szybkim krokiem skierowała się do ostatniej ławki.
– Wolne? Mogę? – zapytała, wskazując miejsce obok mnie.
– Jasne – odparłem, nieco zaskoczony. – Ale przecież zwykle siedzisz z przodu.
– Z tyłu jest chyba ciekawiej, skoro zawsze zajmujesz to miejsce, prawda? – odparła rezolutnie. – Poza tym – dodała – jeśli będę wciąż siadała z przodu, to chyba nigdy nie zaprosisz mnie na kawę!
Okazało się, że Małgosia od dawna widziała moje maślane oczy i z jakiegoś względu postanowiła dać mi szansę. Szybko staliśmy się nierozłączni, a tuż po tym, jak obroniła magisterkę, rozpoczęliśmy przygotowania do ślubu. Uroczystość była jak z bajki, a ja ślubowałem najpiękniejszej kobiecie, jaką znałem, że spędzę z nią resztę życia w zdrowiu i w chorobie. Niczego w życiu nie byłem tak pewny, jak mocy składanej przeze mnie przysięgi.
Byliśmy bardzo szczęśliwi
Rzeczywiście, nasze wspólne życie to była historia jak z bajki. Moja piękna żona okazywała się wspaniałym kompanem na każdym moim kroku. Wspierała moją karierę, dbała o dom i zawsze była przy mnie, gdy jej potrzebowałem. Spełniała się też zawodowo, ale kiedy na świecie pojawiło się pierwsze z naszych dzieci, zdecydowała, że zostanie w domu tak długo, jak będzie trzeba.
– Staś mnie potrzebuje – powiedziała mi wtedy. – Przyszedł czas na bycie mamą.
– Nie będzie ci brakowało pracy? – zdziwiłem się.
– Pracy będę miała pod dostatkiem! – zaśmiała się moja piękna żona.
– Bycie mamą i prowadzenie domu to praca na pełen etat.
I chyba rzeczywiście miała rację. Kiedy wracałem wieczorami z pracy, w domu było czysto, pachniało obiadem (a czasem również moim ulubionym sernikiem), a Staś wyglądał na najszczęśliwsze dziecko świata. I nic się nie zmieniło, gdy nasza rodzina powiększyła się o Jagódkę, a później także Bogusię.
Miałem cudowne życie
Małgosia wspaniale zajmowała się naszymi dziećmi. Organizowała im czas, dbała o nich wszechstronny rozwój, prowadzając je na dodatkowe zajęcia. Było nas stać, gdyż systematycznie piąłem się po szczeblach kariery w firmie. Doceniano moje starania, dostrzegano umiejętności organizacyjne i nowatorskie spojrzenie, co sprawiło, że ostatecznie zostałem jednym z głównych managerów. Wiązało się to z wyższymi zarobkami, ale również większą odpowiedzialnością.
Niemniej byłem w swoim żywiole. Robiłem to, co lubiłem robić, otrzymywałem za to całkiem godziwe pieniądze. A po pracy czekał na mnie zawsze ciepły posiłek, uśmiech żony i kolejne sukcesy moich dzieci. Nie wiem, jak Małgosia to robiła, ale w domu wszystko działało jak w szwajcarskim zegarku. Nawet wówczas, gdy dzieci poszły do szkoły, a moja druga połówka wróciła do pracy.
– Jesteś pewna, że chcesz sobie dokładać obowiązków? – zapytałem, gdy poinformowała mnie o swoich planach. – Mówiłaś przecież, że bycie mamą to praca na pełen etat.
– Ale dzieci rosną i coraz lepiej radzą sobie beze mnie – odpowiedziała z uśmiechem.
– Wiesz, że nie musisz pracować? – upewniłem się jeszcze. – Niedawno znów dostałem podwyżkę, a szef wspominał, że szykuje się dodatkowa premia.
– Kochanie, wiesz, że nie o pieniądze chodzi! – odpowiedziała z mocą. – Ja po prostu nie lubię bezczynności.
To prawda, moja żona była niezwykle pracowitą osobą. I skoro powrót do pracy miał ją uszczęśliwić, nie zamierzałem jej tego utrudniać. Małgosia przeorganizowała nasze życie na tyle sprawnie, że właściwie nie odczułem większych zmian.
Zainteresowała mnie inna kobieta
Gdy do mojego zespołu dołączyła Ilona, nie spodziewałem się, jak bardzo odmieni moje życie. Zrobiła na mnie piorunujące wrażenie: była bardzo kompetentna, pewna siebie i ... niezwykle atrakcyjna. Szybko stała się mocnym punktem naszego teamu i niebawem zacząłem traktować ją jak moją prawą rękę. Niejednokrotnie miałem wrażenie, że czyta w moich myślach, tak szybko realizowała wszelkie moje pomysły.
Gdy Ilona zasiadała ze mną do nowych projektów, sprawiała, że trudno było mi się skupić. Jej magnetyczny seksapil i głębokie dekolty działały na mnie hipnotyzująco. Coraz częściej łapałem się na tym, że marzę o czułym sam na sam z atrakcyjną koleżanką z pracy. Nie spodziewałem się, że moje marzenia mogą się spełnić już niebawem. I jaką cenę przyjdzie mi za to zapłacić.
Zdradziłem żonę
Gdy szef poinformował mnie, że jadę w delegację, nie bardzo wiedziałem, jak rozumieć jego porozumiewawcze mrugnięcie okiem. Okazało się, że nie jadę sam. Moim towarzyszem, a właściwie towarzyszką, podróży była Ilona. Dalej wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Wylądowaliśmy w łóżku i prawie z niego nie wychodziliśmy, a Ilona wciąż powtarzała, jak wspaniałym kochankiem jestem. Tego mi było trzeba!
Po powrocie nasz romans rozkwitł. Wspólne lunche, wieczorne wyjścia, pokój hotelowy wynajmowany na godziny... Ilona była cudowna, dzięki niej czułem się młody, wspaniały i pożądany. Łączyły nas wspólne sprawy zawodowe, ale łóżko okazało się najważniejszym aspektem w naszej relacji. Ilona sprawiała, że czułem się jak młody bóg!
Byłem przekonany, że Małgosia nie ma o niczym pojęcia. W domu spędzałem wyłącznie wieczory i niektóre weekendy, a Ilona była moją słodką tajemnicą. Nie miałem wyrzutów sumienia. Byłem przekonany, że nie robię nic złego i nikomu nie dzieje się krzywda. Moja żona wszak nadal wiodła dostatnie życie, a mnie za moją ciężką pracę po prostu należało się coś ekstra.
Byłem naiwny i zapłacę za to
Wszystko toczyło się swoim nowo ustalonym rytmem. A potem nagle zrozumiałem, jakim byłem idiotą. Najpierw dowiedziałem się, że moja żona wniosła sprawę o rozwód. O moim romansie wiedziała niemal od samego początku. Nie dociekałem, jak się o nim dowiedziała. Ważne, że wynajęła prywatnego detektywa, dzięki któremu zdobyła dość dowodów, by otrzymać rozwód z orzeczeniem o winie w bardzo krótkim czasie. Zasądzono mi też dość wysokie alimenty do płacenia, bo przecież dobrze zarabiałem.
Ale to nie koniec. Ilona pewnego dnia zniknęła z firmy i z mojego życia. Podobno złożyła wypowiedzenie i poszła na zaległy urlop. Ode mnie nie odbierała telefonów. Jakiś czas później szef wezwał mnie do siebie i złożył mi propozycję nie do odrzucenia. Miałem rozwiązać umowę na własne żądanie, a w zamian za to on obiecał puścić w niepamięć wyciek danych z naszej firmy i nie robić mi czarnego PR wśród potencjalnych pracodawców.
Okazało się, że Ilona wykorzystała mnie bez skrupułów. Przekazała szczegóły projektu, nad którym pracowałem, konkurencyjnej firmie, która obiecała jej dobre zarobki. Na szczęście, szef od pewnego czasu coś podejrzewał i szkody były niewielkie. Ja jednak musiałem ponieść konsekwencje.
Straciłem piękną żonę i moje wspaniałe życie przez – jak to mówią – kryzys wieku średniego. Dziś wiem, że Ilona nie była tego warta, ale pretensje mogę mieć tylko do siebie.
Czytaj także: „Na urodziny szwagier podarował mi numerek życia. A to był dopiero początek, bo właściwy prezent dostałam za 9 miesięcy”
„Mąż myślał, że romans ujdzie mu na sucho. W rocznicę upokorzyłam go przed rodziną i wręczyłam papiery rozwodowe”
„Mój mąż powiedział, że ma dla mnie niespodziankę. Podczas romantycznego wypadu okazało się, że to kochanka brzuchem”