„Miałem 2 żony i 2 dzieci, każde w innym mieście. Czy jest mi wstyd? Ani trochę, żyję jak pączek w maśle”

mężczyzna, który zdradza żonę fot. Adobe Stock, Paolese
„Moja żona była tak zmęczona opieką nad Danielem, że o sypialnianych uniesieniach dawno nie było mowy. A mężczyzna ma przecież swoje potrzeby! Poszliśmy do hotelu. Monika była w łóżku niesamowita. Nie miałem pojęcia, że kobieta może być aż tak… elastyczna”.
/ 08.06.2022 19:30
mężczyzna, który zdradza żonę fot. Adobe Stock, Paolese

Ewelina na początku byłą moją szefową. Prowadziła firmę transportową i zatrudniła mnie jako kierowcę. Polubiliśmy się, zaczęliśmy coraz częściej rozmawiać. Po kilku tygodniach zwierzyła mi się, że jej zdaniem księgowa ją okrada.

– Szefowo, ja skończyłem liceum ekonomiczne, może mógłbym jakoś pomóc – zadeklarowałem.

Trochę mijałem się z prawdą, bo z liceum wyrzucono mnie po dwóch latach, ale w końcu czegoś się tam nauczyłem. Ewelina z wdzięcznością przyjęła moją pomoc. Pokazała mi dokumenty, pliki… Nie miałem pojęcia, co jest nie tak.

– Mam wrażenie, że co miesiąc wydajemy na wypłaty więcej, niż wynika z zestawienia pensji – upierała się Ewelina.

Tropiłem wypłatę za wypłatą, ale dalej nic nie mogłem znaleźć. Firma zatrudnia ponad 100 osób w dwóch miastach: u nas w Rzeszowie i w filii w Przemyślu. Do tego zlecenia, ludzie na zastępstwo, premie, nadgodziny. Trochę tego było…

Zabrałem plik excelowy z wypłatami za jeden miesiąc do domu. Klikałem, liczyłem w prawo i w lewo. Nic. Chciałem powiększyć czcionkę, ale kliknąłem nie w tę ikonkę i nagle zmieniłem kolor cyfr na czerwony. I wtedy to zobaczyłem. Na dole listy wypłat figurowały trzy dodatkowe pozycje. Nie było ich widać, bo zostały wprowadzone białą czcionką!

Zostałem prawą ręką szefowej

Przyparta do muru księgowa przyznała się, że okrada firmę na drobne sumy w każdym miesiącu od prawie dwóch lat. Ewelina wezwała policję. A ja w nagrodę awansowałem. Zostałem osobistym asystentem szefowej.

Często zostawaliśmy w pracy do nocy. Któregoś wieczoru, widząc, że Ewelina trzyma się za szyję, zacząłem masować jej kark. Następnego dnia sama o to poprosiła.

– Za dużo pani pracuje, szefowo. Powinna pani odpocząć. Widzę to w pani oczach – wyszeptałem jej kilka dni później do ucha w czasie masażu.

Nagle odwróciła głowę i pocałowała mnie w usta. Uznałem, że będzie nietaktem, jeśli nie odwzajemnię pocałunku. Nie zaprotestowałem też, gdy zaczęła rozpinać mi pasek. Szefowej potrzebny był relaks. A skoro mogłem go jej zapewnić

Ewelina nie była pięknością. Zbyt wysoka, przygarbiona, niezgrabna. Za to miała charakter. A ja lubię kobiety, które wiedzą, czego chcą. Zamieszkaliśmy razem miesiąc później. Ewelinie bardzo na tym zależało. Kilka razy moja ukochana wspominała, że marzy o dziecku.

– Wiesz, Krystian, tylko jak ja się mogę na nie zdecydować? Nie ma dobrego momentu. Księgowa złodziejka, a teraz jeszcze te kłopoty w Przemyślu – żaliła się.

Znowu uznałem, że muszę pomóc. Raz i drugi, gdy Ewelina nie patrzyła, podmieniłem jej pigułkę antykoncepcyjną na jakieś witaminy z apteki. To było łatwe, bo zawsze odkładała sobie wieczorem tabletkę na talerzyk z kolacją.

Na efekty nie trzeba było długo czekać. Dwa miesiące później Ewelina wyszła z toalety zapłakana.

– Nie wiem, jak to się stało. Ale nie ma wątpliwości, jestem w ciąży.

Pocieszałem Ewelinę przez pół nocy

Zapewniałem, że wszystko będzie dobrze. Jak prawdziwy dżentelmen poprosiłem ją  o rękę. Zgodziła się. Sam zaproponowałem intercyzę, żeby wiedziała, że absolutnie nie chodzi mi o jej pieniądze. Jednak nakrzyczała na mnie, więc nie wracałem już do tego tematu.

Ewelina przeszła na zwolnienie lekarskie kilkanaście tygodni przed porodem. W tym czasie firmą kierowałem ja. Do Przemyśla regularnie jeździłem jeszcze przed ślubem. Trzeba tam było zrobić porządki. Ewelina uznała, że jestem najlepszym człowiekiem do tej roboty.

Monikę spotkałem kilka miesięcy później. Była kelnerką w hotelu, w którym zawsze się zatrzymywałem. Wyglądała jak modelka. Długie, czarne włosy, talia osy i niekończące się nogi. I piękne, ale bardzo smutne oczy. Zagadnąłem ją dopiero przy naszym trzecim spotkaniu. Zauważyłem, że płakała. A ja nie jestem w stanie znieść kobiecych łez…

– Przepraszam panią, czy wszystko w porządku? – spytałem.

Skinęła głową, ale jej smutne oczy mówiły co innego. 

– Proszę nie kłamać. Przecież widzę. Czasem wystarczy wyrzucić z siebie, co człowiekowi leży na sercu. A ja umiem słuchać – przekonywałem.

Pół godziny później znałem całą historię

Dziewczyna spojrzała mi w oczy. Chyba zobaczyła, że mówię szczerze.

– Kończę o dwudziestej. Spotkajmy się w bistro za rogiem – powiedziała.

Przed spotkaniem zdjąłem obrączkę, bo było gorąco i zaczęły mi puchnąć palce. Dziewczyna spóźniła się kwadrans. Znowu miała czerwone oczy.

– Napije się pani piwa? – zaproponowałem, gdy usiedliśmy.

– Wody bez gazu. Nie mogę piwa. Bo widzi pan, ja jestem w ciąży… – wyrzuciła z siebie i zaczęła płakać.

– Proszę się uspokoić i wszystko mi opowiedzieć – pogłaskałem ją po plecach.

Ojca swojego dziecka Monika poznała na dyskotece. Zapewniał ją, że jest miłością jego życia. I choć mama jej tyle razy powtarzała, żeby się szanowała, poszła z nim do łóżka. Przecież i tak mieli zaraz brać ślub! A gdy powiedziała mu, że jest w ciąży, usłyszała, że mu przykro, ale on ma już narzeczoną. I zniknął.

Gdy powiedziała o wszystkim rodzicom, wyrzucili ją z domu. Mieszkała kątem u koleżanki.

– Z pracy, jak tylko zacznie być widać, też mnie wyrzucą. I co ja zrobię sama, z dzieckiem, bez pieniędzy?

Musiałem ją jakoś pocieszyć. Przytuliłem ją i zacząłem ją całować po szyi. A potem nie umiałem już przestać. Moja żona była tak zmęczona opieką nad Danielem, że o seksie dawno nie było mowy. A mężczyzna ma przecież swoje potrzeby!

Jest taka biedna, ale ja ją uratuję

Poszliśmy do hotelu. Monika była w łóżku niesamowita. Nie miałem pojęcia, że kobieta może być aż tak… elastyczna.

Po powrocie do Rzeszowa cały czas myślałem o tym, jak jej pomóc. Gdy pojechałem następnym razem do Przemyśla, miałem już plan. Okazało się, że w samą porę, bo Monika właśnie straciła pracę.

Wynająłem dla nas dwupokojowe mieszkanie w Przemyślu. Monice – inaczej niż Ewelinie – rosnący brzuch nie przeszkadzał w uprawianiu seksu. Przy narodzinach jej córki mnie nie było.

– Podałam twoje imię jako imię ojca – powiedziała Monika. – Nie chciałam, żeby Lenka miała w metryce „ojciec nieznany”. Nie gniewasz się, prawda?

No cóż, miała swoje sposoby, żebym się nad tym zbyt wiele nie zastanawiał… Przyjeżdżałem do Przemyśla coraz częściej. Ewelinie tłumaczyłem, że wymaga tego dobro firmy. Po kilku miesiącach znowu zauważyłem smutek w oczach Moniki. W końcu powiedziała mi, co ją gryzie.

– Tęsknię za rodzicami, ale powiedzieli, że z bękartem mnie do domu nie wpuszczą. Gdybyśmy wzięli ślub…

Próbowałem się wykręcić. Nie jestem głupi, wiedziałem, że bigamia to przestępstwo. Ale Monika zaczęła strzelać fochy.

Żyję jak pączek w maśle i tego się trzymajmy

– Nie ma obrączki, nici z bara-bara – mówiła i zamykała się w pokoju córki.

Co miałem robić? Monika tak mnie rozbudziła, że teraz bez seksu nie umiałem  już żyć. Przecież nie pójdę do prostytutek! To już z dwojga złego chyba lepiej wziąć ślub. Pobraliśmy się w urzędzie. Świadkami byli koleżanka Moniki i jej chłopak.

W weekend Monika pojechała do rodzinnego domu pochwalić się obrączką. Ja wykręciłem się interesami w Rzeszowie. Przez kolejnych sześć miesięcy wszystko jakoś działało. Musiałem tylko pamiętać, żeby w każdym mieście mieć na palcu właściwą obrączkę.

Wkrótce Ewelina zaczęła mówić o powrocie do pracy. A miałem nadzieję, że zechce dłużej zostać z małym w domu, bo inaczej wpadnę po uszy. Nie mogę pozwolić na to, aby wszystko się zawaliło. Żyję jak pączek w maśle i tego się trzymajmy. 

Czytaj także:
„Zostałam jego kochanką na jedną noc i byłam w ciąży. Miał dziewczynę i bał się, że ona dowie się o dziecku”
„Była żona mojego narzeczonego to potwór. Nie zajmuje się córką, bo jej kochanek nie chce mieć dzieciaka na głowie”
„Marzyłam, by zostać artystką, a wylądowałam w biurze z szefem-furiatem. Gdybym wygrała w totka, rzuciłabym to w diabły”

Redakcja poleca

REKLAMA