„Miałam żal do ojca za to, że odszedł do kochanki. Zrozumiałam, co w niej zobaczył, gdy serce skradł mi jej syn”

zakochana kobieta fot. iStock by Getty Images, shurkin_son
„W trakcie naszego spotkania ciągle mieszały mi się słowa, a rumieńce na twarzy nie chciały zniknąć. To była miłość od pierwszego spojrzenia, ale wiedziałam, że ta relacja nie ma prawa bytu. Łukasz nie dość, że był już po słowie z inną kobietą, to na domiar złego był moim przyrodnim bratem”.
/ 21.08.2024 20:30
zakochana kobieta fot. iStock by Getty Images, shurkin_son

Gdy byłam mała, moje życie wypełniała beztroska i radość. Mama i tata otaczali mnie ogromną miłością, a ich wzajemne uczucie było dla mnie czymś oczywistym. Patrząc na nich oczami dziecka, widziałam tylko szczęśliwą i zakochaną parę. Nawet przez moment nie pomyślałabym, że ten cudowny świat może wkrótce legnąć w gruzach.

Przez całe moje dotychczasowe życie nie doświadczyłam żadnych kłótni w domuDlatego ta jedna, konkretna awantura wstrząsnęła moim światem. Siedziałam sobie spokojnie i bawiłam się zabawkami, kiedy usłyszałam, jak mama z tatą drą się na siebie w pokoju obok. Miałam zaledwie jedenaście lat i do moich uszu dochodziły tylko pojedyncze słowa i fragmenty zdań. Ale doskonale zdawałam sobie sprawę, że ojciec właśnie się pakuje.

Ta awantura wstrząsnęła moim światem

– No jasne! Masz gdzieś nas wszystkich! Zrujnujesz córce przyszłość! Bo wielka miłość cię dopadła! Człowiek w twoim wieku powinien umieć zapanować nad sobą! Ale nie – nowa rodzinka jest najważniejsza, co?!

Słyszałam, że rodzice niektórych koleżanek ze szkoły się rozwodzili. Jedna z nich robiła dobrą minę do złej gry – mówiła, że co drugą sobotę i niedzielę jest u taty, a on wtedy organizuje jej czas, chodzą razem oglądać filmy, odwiedzają ogród zoologiczny, pływają w basenie i przynosi jej mnóstwo prezentów. Druga, której rodzice również żyli w separacji, stwierdziła, że mimo wszystko chciałaby, żeby tatuś mieszkał z nią na stałe, a nie tylko zabierał na pizzę dwa razy w miesiącu.

Choć byłam wtedy jeszcze małą dziewczynką, do dziś doskonale to pamiętam. Jak to? Od teraz będę widywać tatę zaledwie dwa razy w miesiącu? Zakochał się w jakiejś innej pani i przez to zabraknie mu czasu dla mnie? Zaraz pewnie urodzi im się gromadka dzieciaków, a wówczas tata kompletnie przestanie o mnie pamiętać...

Minęło trochę czasu i nagle tata stanął w progu mojego pokoju. Oczy miał zaczerwienione od łez, kiedy ze skruchą mówił, że musi wyprowadzić się z domu i zamieszkać w innym miejscu. Obiecywał jednak, że codziennie będzie do mnie dzwonił, a w najbliższą sobotę zaprosi mnie na pyszne lody.

Wtedy poczułam ogromną chęć, by go zranić równie mocno, jak on skrzywdził mnie i mamę. Chłodnym tonem oznajmiłam mu, że w sobotę umówiłam się już z koleżankami, Julką i Kasią, na wspólne nocowanie. Dodałam jeszcze, że może spokojnie się wyprowadzać, bo i tak nie jest nam potrzebny, a mamę zawsze kochałam znacznie mocniej niż jego.

Szczerze mówiąc, nadal nie wiem, jak wyglądał ich rozwód. Jedyne co mi wiadomo, to że poszło szybko i bez większych problemów, a rodzice robili wszystko, żebym jak najmniej przez to przeszła. Ani razu nie usłyszałam od mamy nawet jednego niepochlebnego komentarza na temat taty albo jego nowej partnerki.

Nigdy nie dam się omamić miłości

Ja jednak zupełnie się od niego odcięłam i nie miałam ochoty go poznawać. Zwłaszcza, że kiedy w końcu zdecydowałam się odebrać od niego telefon po paru tygodniach, okazało się, iż jego wybranka serca ma dziecko w podobnym wieku co ja, co podobno miało mnie zachęcić do złożenia im wizyty i lepszego poznania. Zgody nie było.

Darzyłam tego gościa ogromną niechęcią, choć w ogóle go nie znałam, zupełnie tak samo jak tatę i jego świeżo upieczoną sympatię, Zuzannę. Przystałam na propozycję zobaczenia się, ale obwarowałam ją zastrzeżeniem, że musi to być na neutralnym gruncie i nie zamierzałam nawet pisnąć słówka o jakimkolwiek zacieśnianiu więzi. Byłam święcie przekonana, że to by było nie fair wobec mamy.

Spotykałam się z tatą zazwyczaj dwa razy w ciągu miesiąca. Moje nastawienie wobec niego było dość oschłe, chyba nawet bardziej niż w przypadku mamy. Ona zdaje się prędzej puściła w niepamięć całą tę sytuację, zwłaszcza że u jej boku pojawił się nowy mężczyzna, w którym była po uszy zakochana. Ja z kolei postanowiłam sobie, że nigdy nie dam się omamić miłości. To uczucie przysparzało jedynie problemów i wiązało się z cierpieniem, które przyćmiewało wszelkie korzyści. Nie ma mowy, nie dam się nabrać na te brednie!

Minęły dwa lata, podczas których tata odwiedzał nas od czasu do czasu. Pewnego dnia przyszedł do domu z wyrazem smutku na twarzy. Głos mu się łamał, gdy mówił, że muszą z Zuzanną wyjechać. Otrzymał pracę w Anglii. Zapewniał mnie, że będę mogła go odwiedzać. Że on też będzie przyjeżdżał do mnie. Że często będziemy ze sobą gadać. Wspomniał również, że Zuzanna spodziewa się dziecka i niebawem ponownie zostanie ojcem.

Wyjechał za granicę i kontakt się urwał

Odkąd wyjechał do Anglii, wydawało się, że tamtejsze sprawy całkowicie go zaabsorbowały. Nasz kontakt stawał się coraz rzadszy. Chciałam myśleć, że wiązało się to wyłącznie z jego zatrudnieniem poza granicami kraju, a nie z faktem, że ma nowe dziecko. Rozmowy telefoniczne sporo kosztowały, więc nie korzystał z tej formy komunikacji. Ograniczał się jedynie do wysłania paru esemesów w ciągu miesiąca.

Jeżeli chodzi o wizyty... Gdy zbliżałam się do osiemnastych urodzin, prawie po pięciu latach, zasugerował, żebym po wejściu w dorosłość odwiedziła go na Wyspach. Rzecz jasna, nie skorzystałam z tej propozycji.
Pamiętam, jak opowiadałam wtedy ówczesnemu facetowi o tym, jak mój dawno niewidziany ojciec nagle wpadł na pomysł, żeby mnie gdzieś wyciągnąć.

– Wyrzuty sumienia go dopadły, rozumiesz. Ostatni raz widział mnie na oczy, jak byłam mała. A teraz, kiedy już dorosłam, to sobie o mnie przypomniał. Nie ze mną te numery, lepiej niech skupi się na swoich nowych dzieciakach. Nie jest mi potrzebny w życiu. Daję sobie radę bez niego od wielu lat, więc daruje sobie te swoje wspaniałomyślne gesty.

Decyzja o odrzuceniu propozycji ojca spowodowała, że kontakt między nami znacznie się osłabił. Nasze relacje sprowadzały się jedynie do zdawkowych wiadomości wysyłanych przy okazji ważnych dat, takich jak urodziny czy Boże Narodzenie. Zdarzały się momenty, kiedy wracałam myślami do taty i ogarniała mnie tęsknota za radosnym dzieciństwem i czasami, gdy nasza rodzina była w komplecie. Pomimo tego, że formalnie osiągnęłam już dorosłość, wielokrotnie zalewałam łzami swoją poduszkę.

Po roku dostałam telefon

Oznajmił, że wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej przewartościowało jego spojrzenie na świat i postanowił wraz z najbliższymi wrócić do ojczyzny. Snuł opowieści o niepewności, jak poradzą sobie po długim okresie przebywania poza granicami kraju. Nasza rozmowa telefoniczna była pierwszą od wielu lat.

Odniosłam wrażenie, że przez lata spędzone na Wyspach, jego sposób mówienia nabrał delikatnie angielskiego zabarwienia. W sercu poczułam silne ukłucie z powodu rozłąki, tym bardziej, że moje życie nie układało się po mojej myśli – straciłam zatrudnienie, a od dłuższego czasu byłam samotna, co bardzo mi ciążyło. Mimo wszystko, był to przecież mój ojciec... Przystałam na propozycję wizyty, gdy tylko powrócą do Polski.

Denerwowałam się jak cholera. W końcu to nie była byle jaka okazja – szłam na spotkanie z własnym rodzeństwem. Do tego jeszcze perspektywa stanięcia twarzą w twarz z tatą po takim czasie... To dopiero był stres! Tak naprawdę byliśmy dla siebie obcy, bo ostatni raz mieliśmy kontakt na żywo dobre 15 lat temu.

Moja przyrodnia siostra Klaudia osiągnęła już wiek nastoletni, a mój przyrodni brat Łukasz był w podobnym wieku co ja. Pomyślałam, że odwiedziny u nich to dobry pomysł. Tata żartował, że wciąż mieszkają trochę na kartonach, bo dopiero co wrócili do kraju. Opowiadał mi podczas rozmowy telefonicznej, że Łukasz osiadł na stałe w Polsce przed pięcioma laty. Nie mieszkał jednak razem z nimi, a ze swoją dziewczyną, z którą był zaręczony. Mimo to miał pojawić się na naszym wspólnym spotkaniu, abyśmy mogli lepiej się poznać i zintegrować.

Był niczym uosobienie ideału

Z duszą na ramieniu podążałam pod wskazany adres. Przez rozkojarzenie o mało co nie doprowadziłam do kolizji – wjechałam na skrzyżowanie bez zachowania pierwszeństwa. Drzwi otworzyła mi osoba, której widok ścisnął mi serce – mój tata. Mimo upływu lat i zmarszczek na twarzy, rozpoznałam w nim tatę, którego darzyłam miłością przez całe dotychczasowe życie. Wzruszenie odebrało mi mowę, po prostu wpadłam w jego objęcia.

Tuż przy nim stała Zuzanna, Klaudia i Łukasz. Doskonale pamiętam tamtą chwilę – poczułam, jak miękną mi kolana, choć wszyscy uznali to za efekt emocji towarzyszących spotkaniu z dawno niewidzianym ojcem. Ale ja... straciłam głowę. To była miłość od pierwszego spojrzenia. Kiedy zobaczyłam Łukasza, moje serce zabiło mocniej. Był niczym uosobienie ideału – wysoki, atrakcyjny, dowcipny i niezwykle czarujący.

Nigdy bym nie pomyślała, że prawie u progu trzydziestki mogę się jeszcze zauraczać niczym podlotek! W trakcie naszego spotkania ciągle mieszały mi się słowa, a rumieńce na twarzy nie chciały zniknąć. To była miłość od pierwszego spojrzenia, ale wiedziałam, że ta relacja nie ma prawa bytu. Łukasz nie dość, że był już po słowie z inną kobietą, to na domiar złego był moim przyrodnim bratem.

Nie planowałam pozwolić, by emocje wzięły górę. Zdawałam sobie sprawę, że nikt nie może poznać mojej tajemnicy. Zaraz po naszym spotkaniu, wysłałam tacie wiadomość z informacją, że potrzebuję trochę czasu, nim znów zaproszę go do swojego świata. Kilka miesięcy już upłynęło od tamtego dnia, a ja wciąż nie umiem wyrzucić Łukasza z pamięci...

Uczucia przychodzą same, dlatego dla bezpieczeństwa odmawiam, gdy tata proponuje mi odwiedziny. Najpierw muszę w sobie zgasić nawet najmniejszą iskierkę... Dorosłość oznacza panowanie nad emocjami – wciąż pamiętam, jak mama wypowiedziała te słowa podczas naszej głośnej sprzeczki.

Patrycja, 18 lat

Czytaj także: 
„Narzeczony zwodził mnie przez 10 lat. Gdy mieliśmy stanąć na ślubnym kobiercu, zrobił coś nieoczekiwanego” 
„Straciłem głowę dla staroświeckiej singielki. Nigdy nie dbała o wizyty u fryzjera i oszczędzała na depilacji” 
„Faceci lecieli do mojej przyjaciółki jak do miodu. Chciałam dać jej nauczkę, a sama narobiłam sobie szkody”

Redakcja poleca

REKLAMA